autor: Shuck
Rzeżucha
Opowieść z której można się nauczyć kilku rzeczy o zbójeckich technikach walki, lądowania, odkrywania, reperowania, dyplomacji, czczenia, a także dowiedzieć się, co do tego wszystkiego ma rzeżucha.
Poniższy tekst został nadesłany przez naszego czytelnika i został opublikowany w oryginalnej formie.
Tentyz siedział na fotelu w kabinie, skulony nad parującym kubkiem gorącej herbaty i trząsł się mimo spowijającego go po czubek głowy koca. Artusj krzątał się pomiędzy nim a kambuzem uwijając się przy gotowaniu rosołu wypełniającego wnętrza aromatycznym zapachem.
- Przeziębiłem się - odezwał się Shuck przez nos.
Zbóje mogli już wyzbyć się masek, albowiem udało się nad ranem uruchomić agregaty produkujące powietrze o ziemskim składzie na wystarczająco długo, by wypełnić nim wszystkie bardziej znaczące pomieszczenia statku.
- Będziesz żył. Za to wirusy, które tu namnożyłeś gotowe wytępić niejednego smoka, jak się tu jaki pokaże.
- Przyznaj się, z czego ty ten rosół majstrujesz?
- Jak ci powiem, to go nie tkniesz - zaśmiał się Artusj. - A przyda ci się odmiana po tym, jak od dobrych trzech ziemskich dób żyjesz jedynie na piwie i sucharkach.
- Piwo ma mnóstwo witamin, kupę kalorii i jest w ogóle bardzo zdrowe.
- Zaraz dostaniesz trochę grzanego piwa z miodem.
Shuck wysmarkał nos w ociekającą chusteczkę i rozpogodził się nieco.
- Jesteś niezastąpiony. Zmień płeć, to się z tobą ożenię.
- A co z Junetką?
- Z Junetką ty się ożenisz. Zanim zmienisz płeć. Albo obaj się z nią ożenimy - kombinował Tentyz. - Albo tylko ja.
Z kambuza dobiegł dźwięk trzaskających drzwiczek kuchenki mikrofalowej i po chwili na mostku pojawił się Artusj trzymający w ręce garnek roztaczający smakowitą woń. Podał go przyjacielowi wraz z łyżką i przysiadł na swoim fotelu. Przez chwilę wpatrywał się w rozbity przedni ekran, którego z oczywistych powodów nie było sposobu naprawić, rzucając okiem na wynalazcę, by skonstatować, że mu smakuje. Pozwolił mu dojeść rosół niemal do końca i wtedy się odezwał z wprawiającą w lęk powagą w głosie:
- Chyba wiem, co się na tej planecie dzieje. Teraz, za dnia, wydaje mi się to równie nieprawdopodobne, jak i tobie się wyda, gdy za chwilę mnie nazwiesz kretynem, ale i tak będziesz musiał przyznać, że to jedyny trop jaki mamy.
- Przestań mnie straszyć i przejdź do rzeczy, bo z każdym twoim słowem robię się bardziej chory. Chociaż rosół jest znakomity.
- Wiem, że jest. - Ślinecker wziął głęboki oddech. - Myślę, że cała ta planeta jest niejako przesiąknięta jakąś formą bezcielesnej świadomości, czy jak to zwać. - Spojrzał na przyjaciela, żeby się upewnić, czy ten już, czy dopiero za chwilę zacznie mu wymyślać od debili. - Nie znaczy to, że cokolwiek tu żyje, abstrahując od tego, co to w ogóle jest życie, ale z całą pewnością czuje. A owo czucie jest wystarczająco silne, by świadomie sterować zachowaniem się materii, zdaje się, że nawet kształtować ją na poziomie energetycznym.
Shuck odłożył pusty garnek na pulpit i oblizawszy łyżkę zrobił minę, jakby myślał, ale nadal się nie odezwał pozwalając przyjacielowi się wygadać.
- Odnoszę jeszcze wrażenie, że owa świadomość nie dość na tym, że jest wybitnie rozwinięta, w końcu ma niemałe pole do kształtowania się, ale jest z natury swojej cokolwiek sympatyczna. - Tu Shuck skrzywił się znacząco i roztoczył spojrzenie po nie działającym statku. - Myślę, że składa się ona w znaczącej części z pewnego dążenia do tworzenia całkiem obiektywnego piękna. Widziałeś wykwity na głazach, które sam zresztą rozwaliłeś, skalnej groty nie widziałeś, boś głupi. Idąc dalej tym tropem zauważysz, że daliśmy jej sporo powodów, żeby się na nas zirytowała, a nasz statek ma zapewne pod swoją kontrolą, choćby z tego powodu, że pancerz w chwili obecnej w znacznej części składa się z materii pochodzącej z tej planety.
- To rzeczywiście - odezwał się w końcu Tentyz - najbardziej bzdurna teoria, jaką słyszałem od czasu, gdy opracowałeś plan uprowadzenia ruskiego lotniskowca.
- I udało się. Mieliśmy niemałą frajdę przez cały następny miesiąc.
- Ale nas storpedowali, gdy podciągnęliśmy pod Miami. Problem w tym, że ceramiką łatałem tylko pancerz, a nie działa niemal cały statek.
- Nie ma logicznego powodu, dla którego owa świadomość miałaby mieć problemy z przenikaniem w dowolną materię. To właśnie mogło się stać z naszym statkiem.
- Mój tytanowy pancerz wzmocniony kevlarem jest nieprzenikalny - zauważył Shuck wcale się nie obrażając. - Po prostu analizując nieprawdopodobne wydarzenia stworzyłeś nieprawdopodobną teorię, której jedynym zadaniem jest dopasowanie się do faktów. Tak się da zawsze.
- Stwórz konkurencyjną teorię, to ją rozważymy.
- No, dobra - Shuck począł kapitulować. - To dlaczego cała ta estetykosfera nie pozwoli nam odlecieć, żebyśmy przestali ją niszczyć? To ma być inteligencja?
- Ty jak chcesz kogoś na ten przykład przeprosić, to go bijesz.
- Mój mózg ma średnicę kilkunastu centymetrów. Od świadomości wypełniającej całą planetę, i do tego niemałą, oczekiwałbym większego intelektu.
- Przyjmujemy, że ta świadomość kieruje się uczuciami.
- Bardzo to romantyczne. Co w takim razie radzisz?
- Przeprosić ją i poczekać co będzie dalej.
* * *
Przyjaciele ubrani w swoje wyjściowe pstrokate dresy i obowiązkowe maski maszerowali żwawo w stronę skalnej groty. Spacer nadmiernie się przedłużał i Tentyz, zmuszony co chwilę do odchylania maski, żeby wysiąkać nos, począł wykazywać oznaki zniecierpliwienia.
- Tylko przypadkiem niczego nie rozwalaj w nerwach.
- Dobra, dobra. Daleko jeszcze?
- Nie wiem, ale idziemy w dobrą stronę. Tego jestem pewien.
Wbrew pozorom odpowiedź Artusja w pełni Shucka satysfakcjonowała i nawet była w stanie go nieco uspokoić, bowiem nawet on, mimo wrodzonej przekory, uznawał autorytet przyjaciela w dziedzinie orientacji w terenie i pamięci wzrokowej. Tak było od czasu, gdy Artusj na oczach wynalazcy odróżnił Chińczyka od Japończyka.