autor: Shuck
Rzeżucha
Opowieść z której można się nauczyć kilku rzeczy o zbójeckich technikach walki, lądowania, odkrywania, reperowania, dyplomacji, czczenia, a także dowiedzieć się, co do tego wszystkiego ma rzeżucha.
Poniższy tekst został nadesłany przez naszego czytelnika i został opublikowany w oryginalnej formie.
Ślinecker bacznie się przyglądając mijanym załomom prowadził w pewnie obieranym kierunku. Od czasu do czasu przekładał niesiony talerz pokryty bujną rzeżuchową kopułą do jednej ręki i spoglądał na zegarek. Tentyz podążając za nim targał ze sobą spore, kolorowe pudełko, w które nerwowo skrobał paznokciem.
- Myślisz, że rzeżucha pomoże? - spytał sceptycznie.
- Taką mam nadzieję. Ponieważ chcemy wyrazić swój szacunek wobec tej domniemanej świadomości i cokolwiek uradować obdarowywaną, więc musimy sprezentować coś, co dla nas samych jest wartościowe, a czego ona z całą pewnością nie ma.
- Dla mnie rzeżucha nie przedstawia nijakiej wartości.
- Dlatego ty złożysz w darze swoje kolorowe pudełko.
- Korowe pudełko... - sapnął Shuck. - Najnowocześniejszą konsolę do gier w rzeczywistości pozornej, obsługującą również grafikę holograficzną, plus dwa komplety baterii i garść memokryształów zawierających kilka co lepszych gierek.
- Ano, każdy by się z takiego prezentu ucieszył.
- No ja myślę.
Tymczasem zbóje dotarli do podnóża wyłaniających się z litej skały kamiennych stopni i po zdawkowym Artusjowym stwierdzeniu: "to tu" zaczęli się piąć ku górze. W końcu dotarli do masywnego portalu zdobionego sięgającymi przed siebie z metop ludzkimi dłońmi rozpostartymi w pazernym geście chwytania i po zwięzłym Tentyzowym: "no, niezłe" wkroczyli do wnętrza.
- No, niezłe - powtórzył Shuck na widok wspominanej przez przyjaciela rzeźby. - Zmieniło się coś?
- Nic. To dzieło wydaje się skończone.
- No, nie wiem. Widzę, że się dopiero zaczyna. - Shuck spojrzał na kamiennego penisa z niejakim żalem. - Żeby zawsze chciał być taki twardy, jak zajdzie potrzeba.
Artusj obszedł filar wokoło z podniesioną głową, usiłując dojrzeć z pomocą latarki niknące wysoko w górze sklepienie.
- Ot, świątynia człowieka - zauważył.
- W każdym razie traktuje o wartościach dla niego najistotniejszych.
- Na przykładzie wartości najistotniejszych dla przedstawiciela gatunku Tentyza - dodał Artusj ze słabo wyczuwalnym zawodem w głosie.
- Czuję się z tego powodu wielce dumny. To co z naszymi darami?
- No nic, składamy je.
Przyjaciele położyli przyniesiony ze sobą talerz z rzeżuchą i konsolę do gier u podstawy rzeźby. Shuckapaper zamyślił się jeszcze na chwilę i w wyniku namysłu kucnął przy swoim pudełku i wydobył z niego obłą konsolę wraz z towarzyszącymi jej drobiazgami do sterowania w przeróżny sposób przeróżnymi grami. Uruchomił całość i wkrótce ponad urządzeniem poczęły biegać na wpół przeźroczyste kształty ziemskich zwierząt.
- Mam nadzieję, że to nie jest gra w zabijanie zwierzątek - mruknął Artusj.
- Nie. To wyścigi afrykańskich zwierzątek po sawannie.
- To dobrze. Nawet bardzo dobrze - pochwalił Ślinecker. - Ładny prezent. Też.
- I co teraz?
- Nic. To wszystko.
- To pomoże?
- Nie wiem.
- Może się jeszcze przeżegnać?
- Jeśli chcesz.
Tentyz przeżegnał się zastanawiając się jednocześnie do kogo też się modli w miejscu kultu siebie samego, jak nieskromnie miał zapamiętać to miejsce.
* * *
Siedzący na swoich fotelach na mostku kapitańskim zbóje nerwowo spoglądali na siebie bojąc się uruchomić cokolwiek w strachu, że nadal nie będzie chciało działać. W końcu wynalazca przemógł się i rzuciwszy do Artusja krótkie: "komu w drogę temu czas" sięgnął do pulpitu sterującego i włączył komputer. Ekran komputera zamigał i rozjaśnił się; w zawrotnym tempie przeleciała po nim masa linijek tekstu, z których każda wymieniała nazwę jakiegoś układu czy urządzenia, po którym następowały niezmienne dwie literki "OK". Jedynie w przypadku kilku drobiazgów, których niemożliwym było naprawienie w obecnych warunkach pojawiał się czerwony "ERROR". W końcu ekran uspokoił się i na dole pojawił się przepełniający otuchą zbójeckie serca komunikat: "System ready".
- Komputer, włącz główny generator - odezwał się Shuckapaper drżącym z napięcia głosem.
Statkiem wstrząsnął lekki dreszcz i po wnętrzu rozszedł się miły dla ucha basowy szmer pracującego generatora statku, ukrytego w siłowni na rufie.
- Generator ustawiony na dwa procent mocy nominalnej - zakomunikował syntetyczny kobiecy głos komputera pokładowego.
- Włącz osłony atmosferyczne i pole siłowe.
- Osłony atmosferyczne i pole siłowe uruchomione. Moc głównego generatora zwiększona do siedmiu procent.
- Uruchom generatory pola antygrawitacyjnego.
Zbójami targnął wstrząs i poczuli jak ich pojazd unosi się nieznacznie i zawisa ponad powierzchnią planety pływając jak poduszkowiec łapiący równowagę po starcie. Wszystko działało aż nadzbyt sprawnie i przyjaciele bali się odezwać niepotrzebnym słowem w strachu, by czar nie prysł. Shuck jednak odtajał już i czuł się znacznie swobodniej, znowu jak pan na włościach. Na jego twarzy pojawił się uśmiech satysfakcji.
- Systemy podtrzymywania życia, sztuczna grawitacja, ogrzewanie, antyakceleratory, kumulatory wiązkowe, ekrany zewnętrzne, włącz. Rozpocznij manewr wyjścia na orbitę.