autor: Lindil
Zdarzenie w Stillwater
Jonathan Woods z trudem szedł przed siebie, przyginany do ziemi kolejnymi podmuchami zimnego wiatru. Plecak z zapasami, mimo że trzy razy lżejszy niż na początku podróży, ciążył niemiłosiernie, karabin przerzucony przez ramię kołysał się przy każdym kroku
Poniższy tekst został nadesłany przez naszego czytelnika i został opublikowany w oryginalnej formie.
- Niestety, ci dwaj nie byli widać wystarczająco uczciwi. Myślę, że w chwili obecnej możemy porzucić zbędne ceremonie, środek lasu zdecydowanie nie jest godną ich scenerią.
- Oczywiście – Zaśmiał się również – Spytam więc dokąd zmierzasz i co sprowadza cię w tak niecodzienne miejsce, narażające na rozliczne niebezpieczeństwa?
- Nie mam przed sobą konkretnego celu. Planowałam zwiedzić kilka większych miast wybudowanych niedawno przez was. Słyszałam, że są to bardzo ciekawe miejsca, chociaż coraz większą popularność zdobywają w nich rozmaite przejawy techniki.
- O tak, bardzo ciekawe. Jeśli nie miałabyś nic przeciwko, to chętnie posłużę za przewodnika po jednym z nich. Jestem właśnie w drodze do niego. Nazywa się Stillwater, nie jest może zbyt wielkie i imponujące, ale z pewnością czeka w nim ciepły posiłek i dach, pod który można schronić się w czasie niepogody.
- Przyjmuję twoją propozycję – Odparła czarodziejka po chwili namysłu – Możemy wyruszyć już teraz, ta polana, choć niewątpliwie urocza, nie jest miejscem w którym chciałabym nocować.
- Najpierw muszę zabrać kilka rzeczy, które zostawiłem niedaleko stąd.
Drogę do obozowiska Jonathana odbywali w milczeniu. W pewnym momencie do ich uszu dotarło ciche warczenie. Im bliżej byli, tym stawało się wyraźniejsze. Woods zdjął z ramienia karabin i zaczął się skradać. Za nim ostrożnie podążyła jego towarzyszka. Kiedy dotarł w pobliże swojego szałasu, zgodnie z przypuszczeniami zobaczył wilki. Około dziewięciu skupiło się wokół resztek jego wczorajszej kolacji i z zapałem wyrywało sobie kawałki zająca z pysków. Uniósł karabin z nadzieją, że hałas wystarczy, żeby przepłoszyć przynajmniej część. Wtedy obok jego głowy z sykiem przemknęła płonąca kula o średnicy kilkunastu centymetrów. Kiedy dotarła do celu wybuchła jasnym ogniem podpalając wszystko w obrębie dwóch metrów. Jednak jeden z wilków w porę dostrzegł niebezpieczeństwo i uskoczył na bok, a teraz pędził na niego z rozwartą paszczą. Szybko wycelował i nacisnął spust. Z lufy wystrzelił jęzor płomieni, a następnie wyleciał jeszcze dymiący pocisk. Niestety, jego prędkość wystarczyła jedynie na przelecenie kilku kroków. Jonathan zaklął szpetnie, i błyskawicznie podrzucił broń, ujmując ją za lufę. Kiedy wilk zbliżył się i skoczył uderzył go w głowę z szerokiego zamachu. Ciało odleciało kilka metrów w bok, a powietrze przeszył głośny dźwięk łamanych kości. Warząca cztery kilogramy rękojeść wzmocniona stalą nie dawała może wygody, ale za to zapewniała uniwersalność.
- Nie denerwuj się tak – Zawołała Lovienne z lekkim, ironicznym uśmiechem na ustach - To chyba normalne, że od czasu do czasu któraś z twoich mechanicznych zabaweczek odmawia posłuszeństwa.
- Być może, ale, o ile dobrze pamiętam, to samo tyczy się twoich magicznych sztuczek.- Odparł, kiedy odzyskał panowanie nad sobą.
Większość jego wyposażenia wyszła na szczęście z tej przygody nietknięta, wkrótce więc ruszyli do Stillwater.
Szlak wiódł przez gęsty, świerkowy las. Wiosną musiałby pachnieć naprawdę wspaniale – Pomyślał – Szkoda, że na tej szerokości geograficznej wiosna trwa dwa tygodnie i różni się od innych pór roku jedynie nieco wyższą temperaturą wiatru.
Wkrótce wyszli z pomiędzy drzew na otwartą równinę. Na ich powitanie z nieba spadł śnieg, gnany z szaleńczą prędkością przez lodowaty wicher. Jonathan szedł skulony, próbując lepiej osłonić się przed zimnem, jednak jego towarzyszce temperatura zdawała się nie przeszkadzać. Kiedy zapytał ją o to uśmiechnęła się jedynie, wskazując na swą szatę, i strzeliła palcami sypiąc różnokolorowymi iskrami. W czasie podróży, korzystając z pierwszej od kilku dni okazji do rozmowy, opowiedział jej o swojej misji zbadania potwora ze Stillwater. Sam fakt istnienia nieznanego nauce zwierzęcia nie zrobił na niej zbytniego wrażenia, nawet mimo że nie słyszała żadnej z wielu historii o nim krążących. To konieczność bliższego jego poznania wydała się wątpliwa.