Z-Board - kontroler dla graczy
Pecetowy standard sterowania postaciami w grach trójwymiarowych - WSAD plus myszka - udowadnia od 10 lat swoją użyteczność, ale to nie oznacza, że nie da się go znacząco poprawić.
Własnego PeCeta mam od 1993 roku. Przez ten długi czas kilkanaście razy wymieniałem mu różne komponenty, aby poczciwy złom zamienił się w demona szybkości i sprostał coraz to bardziej wymagającym grom i programom użytkowym. Nigdy jednak nie wydawałem pieniędzy na klawiatury. W ciągu dwunastu lat wymieniłem mój „parapet” jeden, jedyny raz – gdzieś na przełomie wieków. Klawiatura ta służyła mi wiernie i naprawdę kochałem ją, mimo że lewy Shift wciskał się i nie chciał wyjść, a Spacja raz działała a raz nie. Wiem jednak, że gdyby było naprawdę źle, mój wysłużony keyboard pomógłby mi. Wystarczyło go przecież odwrócić, potrzepać nim chwilę, aby mieć materiał na kotlety dla całej rodziny.
ZBoarda w domu przyjąłem nieufnie. Urządzenie to interesowało mnie co prawda od dawna, ale kiedy wreszcie mogłem go chwycić w swoje łapska, wydał mi się strasznie delikatny. Czy ta klawiatura, która łamie się na trzy części, będzie w stanie przeżyć uderzenie pięścią podczas nieudanej potyczki w Quake’u? A co z kawą, herbatą, piwem, winem, rosołem, zupą ogórkową oraz innymi płynami, które przyjmuję wprost przed ekranem. „No cóż, powiedzieli, że jak się zepsuje, to nic się nie stanie” – z takimi oto myślami zabrałem się do ustawiania ZBoarda na biurku...
Podstawka...
... jest sercem klawiatury ZBoard. To właśnie do plastikowej obudowy będziemy wkładać poszczególne elementy, które w głównej mierze decydują o unikatowym charakterze testowanego urządzenia. Sama podstawka na pierwszy rzut oka nie wzbudza należytego respektu. Na szczycie obudowy umieszczono kilkanaście przycisków, w środku dużą liczbę gumowych styków, natomiast w prawej, górnej części układ elektroniczny, z którym łączyć się będzie właściwy element ZBoardu, czyli klawiatura. Po zewnętrznej stronie są jeszcze dwa porty USB i od nich właśnie zaczniemy.
Wydawałoby się, że koncentrator USB to w klawiaturze rzecz zbędna i nie ukrywam – w pierwszej chwili miałem podobne odczucia. Zaletę posiadania małego HUB-a na biurku odkrywa się dopiero w momencie, gdy trzeba na gwałt do komputera dołączyć urządzenie, które wymaga takiego właśnie portu. Mój sprzęt jest obudowany w biurku, grzebanie w tylnej ściance to katorga, dodatkowo należy liczyć się z tym, że kabel może okazać się zbyt krótki. W takich sytuacjach na pomoc przychodzi ZBoard. Nie ma jednak róży bez kolców. Zawarty w omawianej klawiaturze koncentrator USB 1.1 obsługuje tylko i wyłącznie urządzenia o niskim poborze prądu (maksymalnie do 100 mA). Jeśli myślisz, że uda Ci się dołączyć w ten sposób kamerę lub skaner, Windows pozbawi Cię wszelkich złudzeń. Inna sprawa, że HUB w pewien sposób rekompensuje wysoką cenę ZBoardu. Warto wziąć to pod uwagę przy decyzji o ewentualnym zakupie.