Odjechane sceny z filmów akcji - takich rzeczy jeszcze nie widzieliście
Wszyscy lubimy dopracowane, dopieszczone i przemyślane sekwencje w kinie akcji. Niektórzy reżyserzy najwyraźniej wolą jednak iść w totalny absurd i przesadę. Dziś pokażemy wam efekty takiego podejścia.
Spis treści
John Wick ruszył na wojnę z podziemnym światkiem przestępców i tajemniczą społecznością bandytów. I choć w obu filmach operowano przesadą, to jednak z pewnym wyczuciem i zawsze w konwencji wisielczego żartu opowiadanego z kamienną twarzą. Niektórzy autorzy ruszają jednak na wojnę z czymś więcej. Z logiką, prawami fizyki i umiarem.
Zazwyczaj efektem jest po prostu nietrafiona scena, ale czasem... Czasem kontekst, wykonanie i bombastyczność sprawiają, że realizacyjne dziwactwo zmienia się w efektowny, bombastyczny eksces, który zostaje w naszej wyobraźni na długo. Niczego nie uczy, piekielnie bawi i zmusza do pytania: dlaczego? Dlaczego to zobaczyliśmy?
Nie znamy na to w redakcji odpowiedzi. Z radością natomiast podpowiemy, gdzie zacząć szukać. Szykujcie się na podróż pełną klimatów tak znanych, jak i egzotycznych. To wyprawa na drugi koniec wyobraźni, a po jej zakończeniu nie będziecie już tymi samymi widzami co dawniej.
TEGO JEST WIĘCEJ
W tekście ledwie napoczęliśmy temat. Zapewniamy, że jeśli dobrze poszukacie, znajdziecie więcej. Dużo więcej przynajmniej równie absurdalnych przykładów. Jeżeli uważacie, że któryś z nich powinien zostać tu wspomniany, nie wahajcie się opisać go w komentarzu.
Enthiran
- Kraj produkcji: Indie
- Reżyseria: S. Shankar
- Data premiery: 2010
Obiecaliśmy wyprawę do krainy egzotycznego szaleństwa i oto pierwszy przystanek. Czasem nie tylko sztuczna inteligencja wymyka się spod kontroli. Wyobraźnia twórców też. Efektem może być na przykład gigant ze złączonych ciał cyborgów-replikantów, którzy nosili twarz jednego z głównych bohaterów. Autorzy Enthirana chyba za mocno wzięli sobie do serca filozofię stojącą za sukcesem Transformersów i na uwagę, że nie da się zrobić tego samego z dziesięć razy mniejszym budżetem, powiedzieli: „Potrzymaj nam lhassi i patrz”.
Czym jest Enthiran?
To film science fiction wprost z Bollywood. Opowiada o naukowcu, który powołał do życia robota na swój obraz i podobieństwo. Generalnie maszyna miała pomagać ludzkości, ale przyswoiła tyle naszych brudów, także tych emocjonalnych, że postanowiła rozwiązać nasze problemy w dość radykalny sposób...
Czy warto obejrzeć cały film?
Myślę, że tak. Popada w kicz, przesadę i typową dla hinduskiego kina manierę (chociaż nie tańczą), ale porusza kilka ciekawych tematów, no i łowcy scen „od czapy” odkryją tu całe pokłady fantastycznego kiczu...
Czy to się sprzedało?
Przy budżecie w wysokości około 28 milionów dolarów film zarobił prawie 55 milionów – więc zwrócił się z całkiem przyjemną górką jak na skalę projektu.
DROŻEJ NIŻ QUO VADIS
Oglądając fragment Enthirana, można uznać, że to jakaś budżetowo-garażowa produkcja. Jeśli jednak porównać ten obraz z najdroższym polskim filmem nakręconym po roku 1989, czyli z Quo Vadis, okaże się, że Hindusi dysponowali (uwzględniając inflację) budżetem wyższym o kilka milionów dolarów.