Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 11 lutego 2005, 10:00

autor: Adam Bilczewski

World of Warcraft - recenzja gry

Blizzardowi udało się dokonać rzeczy trudnej, stworzyć grę MMO dla każdego. W WoW-a zagrać może gracz, którego doświadczenie zaczyna się i kończy na prostych zręcznościówkach, ale także gros hardcore’owych wymiataczy znajdzie w nim pole do popisu.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Od redakcji: Blizzardowi udało się dokonać rzeczy trudnej, stworzyć grę MMO absolutnie dla każdego. W World of Warcraft zagrać może gracz, którego doświadczenie zaczyna się i kończy na prostych zręcznościówkach, ale także gros hardcore’owych wymiataczy znajdzie w nim pole do popisu. Nie daje się przecenić również świat gry, który, budowany od lat z kopką dziesięciu, w tak pełnej formie zaistniał po raz pierwszy. Powyższe nie zmienia faktu, iż nasza entuzjastyczna ocena tej gry wybiega nieco w przyszłość. W przyszłość, w której Blizzard wypełni obietnice sprzed premiery (szczególnie te dotyczące PvP) oraz zdoła się uporać ze wszystkimi problemami, które zaskoczyły go przy okazji tego pierwszego w jego dorobku projektu MMO.

Oto minęło już dziesięć lat od czasu, gdy miłośnicy RTS-ów mieli możliwość delektować się pierwszą częścią Warcrafta, stworzoną przez mało wtedy znaną firmę Blizzard. Co prawda, dzisiaj patrząc na nią trudno już mówić o delektowaniu się ;-), ale jej druga część nadal odznacza się niespotykaną grywalnością i wiem, że jest sporo graczy, którzy wolą ją od trójki. Pamiętam, że spędziłem nad nią wiele godzin i często do niej wracałem w wolnych chwilach. Trzecia część pomimo, że kolorowa i mocno rozbudowana jakoś tak już do mnie nie przemówiła, może dlatego, że trochę zmieniły mi się upodobania i coraz większym uczuciem zacząłem traktować gry z gatunku cRPG? Tym niemniej sentyment do Warcrafta pozostał i gdy jakiś czas temu przeczytałem, że Blizzard planuje wydać grę z gatunku MMORPG umiejscowioną właśnie w tym świecie postanowiłem, jak tylko ujrzy światło dzienne, bliżej się jej przyjrzeć.

Kiedy tylko rozpoczęły się beta testy World of Warcraft zarejestrowałem się, rozpocząłem „testowanie” i po prostu wpadłem. Zostałem wessany z siłą tornada i prawie udało mi się odzwyczaić od snu ;-). Uzależniłem się do tego stopnia, że jak tylko pełna wersja została rozesłana do sklepów na drugiej półkuli, poruszyłem niebo i ziemię, żeby jak najprędzej położyć na niej swoje łapska. W końcu nadeszła niecierpliwie oczekiwana chwila i od kilku tygodni gram tylko w WoW-a i jak na razie nie zanosi się, żebym przestał.

Świat Warcrafta to dwa potężne kontynenty podzielone na kilkadziesiąt krain. Zachodni – Kalimdor – zamieszkiwany jest przez Nocne Elfy, Trolle, Orków i Taurenów – ostatni to istoty o najbardziej imponującej posturze, przypominające minotaury. Jedyną rasą reprezentującą tu siły przymierza są Nocne Elfy, których stolica Darnassus znajduje się na olbrzymiej wyspie Teldrassil. Na drugim kontynencie znajdują się Wschodnie Królestwa podzielone na dwa subkontynenty: północny – Northrend, zamieszkały w większości przez Nieumarłych z ich największym miastem Undercity, i południowy – Azeroth, zasiedlony przez Ludzi, Gnomy i Krasnoludy. Każda z ras posiada swoją stolicę, całkowicie różną architektonicznie i usytuowaną w zupełnie odmiennym krajobrazie. Wyjątkami są tu: wspólny dla Krasnoludów i Gnomów Ironforge oraz dla Orków i Trolli Orgrimmar.

Krajobrazy są przepiękne. Poczynając od kolorowych lasów zamieszkanych przez elfy, poprzez dzikie ostępy i moczary, mroczne puszcze, wypalone ziemie, pustynie, aż do pokrytych wiecznym śniegiem gór, skąd wywodzą się gnomy i krasnoludy. Dzięki temu unikamy monotonii i delektujemy się wspaniałymi widokami, zwłaszcza podczas podniebnych podróży, kiedy to na grzbiecie jednego z kilku dostępnych w grze latających wierzchowców przemieszczamy się pomiędzy odwiedzonymi wcześniej krainami.

System transportu w WoW-ie został dopracowany do perfekcji. Oprócz używania własnych kończyn dolnych, co przyznam jest męczące i często bardzo niebezpieczne, oraz latania, możemy posiadać własnego wierzchowca charakterystycznego dla każdej z ras (szkoda tylko, że dopiero od 40 poziomu doświadczenia). Dodatkowo łowca może dosiadać zwierzęcia, które sam oswoił, a czarnoksiężnik przywołać sobie demonicznego rumaka. Trzeba powiedzieć, że widok potężnej bestii, na której z fantazją i z dużą szybkością przemieszcza się jej właściciel, jest imponujący. Pomiędzy kontynentami i wyspami możemy przepływać statkiem, a jednym z ciekawszych środków lokomocji jest podziemna kolejka kursująca pomiędzy Ironforge a Stormwind.

Na początku musimy wybrać, po której ze stron chcemy się opowiedzieć i rasę, która nam najbardziej odpowiada. Każda z ośmiu ras występujących w grze ma do wyboru od czterech do sześciu profesji. Możemy określić również płeć naszej postaci (nie ma to, co prawda najmniejszego wpływu na nasze statystyki) oraz w zależności od rasy cechy charakterystyczne, czyli fryzurę, kolor skóry, wygląd twarzy lub pyska czy kształt poroża (w przypadku Taurenów). W sumie wcielić możemy się w jedną z dziewięciu klas, w tym dwie charakterystyczne tylko dla każdej ze stron konfliktu – paladyna występującego po stronie przymierza, dostępnego dla Ludzi i Krasnoludów oraz szamana, którym można grać po stronie hordy (każdą rasą za wyjątkiem Nieumarłych).

Paladyn jest jedyną postacią obok wojownika potrafiącą walczyć wszystkimi rodzajami oręża oraz nosić najcięższe zbroje, a oprócz tego posługiwać się magią. Dwiema niemagicznymi postaciami są wojownik i łotrzyk – posiadają oni jednak w zamian szereg bardzo przydatnych umiejętności zwłaszcza w walce wręcz. Po przeciwnej stronie, gdzie znajdziemy najlepiej posługujących się czarami, mamy maga i czarownika oraz kapłana. Zdolności tego ostatniego bardziej nadają się do leczenia niż kaleczenia, co jednak nie znaczy, że tego drugiego też nie potrafi uczynić. Mag jest mistrzem w posługiwaniu się czarami lodu i ognia a czarownik, oprócz rzucania różnorodnych zaklęć, może przywołać przedstawiciela rodu demonów walczącego u jego boku, podobnie jak łowca, który może przejąć kontrolę nad jednym z dostępnych w grze zwierząt. Druid natomiast, w zależności od poziomu doświadczenia, potrafi zamieniać się w coraz mocniejszą bestię. Szaman posługuje się potężnymi totemami wspomagającymi go w walce.

Każda z klas posiada trzy główne grupy umiejętności lub zaklęcia, a co dwa poziomy uzyskuje dostęp do nowych lub też będących na wyższym poziomie, dzięki czemu nasza postać może poradzić sobie z coraz mocniejszymi przeciwnikami. Zmusza nas to jednak często do zmiany taktyki, jaką do tej pory stosowaliśmy, bo okazuje się, że nowo poznana umiejętność jest tak potężna, iż jej używanie może całkowicie zmienić obraz gry. Wiąże się to z mnóstwem wydatków, ponieważ szkolenie jest tu, obok zakupu nowego sprzętu, jedną z najbardziej kosztownych rzeczy. Ale niestety w życiu też nic nie przychodzi łatwo, a zwłaszcza pieniądze i nauka ;-). W systemie awansów jest jednak pewna sprawa, która mi osobiście nie za bardzo przypadła do gustu. Mam tu na myśli przydzielanie punktów do głównych atrybutów. Niestety, nie możemy sami tego zrobić, ale jesteśmy zdani na program, który rozdziela je według własnego widzimisię w zależności od klasy postaci. Niby dzieje się to w sposób dosyć oczywisty i na przykład postaciom posługującym się magią wzrasta przede wszystkim inteligencja, od której jest zależna ilość posiadanej liczby punktów many i uduchowienie odpowiadające za szybkość regeneracji many i życia, a wojownikowi rośnie siła i zręczność, to jednak wolałbym sam decydować, w jaki sposób ma się rozwijać moja postać.

Od 10 poziomu doświadczenia uzyskujemy dostęp do specjalnych talentów (przypomina to drzewka umiejętności w Diablo 2, tylko trochę bardziej rozbudowane), gdzie za każdy zdobyty poziom dostajemy jeden punkt, który inwestujemy w talenty, co pozwala wzmocnić już posiadane umiejętności albo nawet uzyskać nowe, w inny sposób niedostępne. Niestety liczba punktów możliwych do zdobycia jest ograniczona do 51, czyli jest to tyle, ile możemy maksymalnie zainwestować w jedną z grup. Stajemy tu przed poważnym dylematem, czy chcemy mieć postać zbalansowaną, ale wtedy nigdy nie uda nam się uzyskać dostępu do najpotężniejszych talentów, czy też zostać mistrzem w jednej z dziedzin, ale inne będą wtedy dużo słabsze. Wszystko to jest jednak zależne od naszych preferencji i tego, jakie mamy priorytety. Dzięki takiemu rozwiązaniu gra nabiera całkiem nowych barw, bo nawet, jeżeli naprzeciw siebie w pojedynku staną dwie takie same na oko z wyglądu i klasy postacie, to ich taktyka walki może wyglądać całkiem inaczej i nigdy nie wiadomo, czego możemy się spodziewać po naszym przeciwniku. W przypadku, gdy stwierdzimy, że przydział punktów, jakiego dokonaliśmy nas nie satysfakcjonuje, jest możliwość ich ponownego rozdzielenia i to nawet wielokrotnie, ale za każdym razem będziemy musieli taką przyjemność opłacić coraz większą ilością złota.

Każda z postaci, którą zaczynamy grę, startuje w „przedszkolu” WoW-a :-). Jest to autonomiczny teren, ograniczony zazwyczaj ukształtowaniem terenu, gdzie nie występują poważniejsze zagrożenia i gdzie dzięki sporej ilości podpowiedzi możemy zapoznać się z mechaniką gry oraz interfejsem (który nawiasem mówiąc jest, podobnie jak prawie wszystko w tej grze, czytelny i łatwy do opanowania). Tam, wykonując kilkanaście prostych zadań i pokonując pierwszych najsłabszych przeciwników, mamy możliwość przygotować się do tego, co nas czeka, gdy już wypłyniemy na szerokie wody. A czeka nas niełatwa droga, żeby dostąpić najwyższych zaszczytów, osiągnąć upragniony 60 poziom doświadczenia i móc stanąć oko w oko z najpotężniejszymi przeciwnikami przygotowanymi przez programistów Blizzarda oraz zmierzyć się z najtrudniejszymi, elitarnymi zadaniami, jakie na nas czekają.

Skoro już poruszyłem sprawę zadań, jakie mamy do wykonania, to z początku nie byłem nimi zbyt zachwycony. Ich ilość jest wręcz przytłaczająca, ale większość z nich jest typu: zabij 20 wilków, 15 dzików, 30 szkieletów albo zanieś coś komuś, przynieś, wynieś, pozamiataj. O ile jeszcze samo zabicie określonej grupy przeciwników, poza tym, że czasami bywa niezbyt łatwe, zwłaszcza przy większej różnicy poziomów, nie zabiera za dużo czasu, to już zdobycie na nich jakichś losowo generowanych przez komputer łupów potrafi doprowadzić do szewskiej pasji. Niestety, czasami trzeba pokonać takie stada przeciwników, żeby wreszcie zdobyć to, czego potrzebujemy do zaliczenia zadania, że można dostać nerwowej pokrzywki, zwłaszcza gdy ktoś nie grzeszy zbytnią cierpliwością. Prawdziwe wyzwanie i prawdziwa przygoda zaczynają się jednak dopiero, gdy otrzymamy tak zwane zadania elitarne. Często są one dostępne dopiero po wykonaniu całego ciągu misji dla różnych NPC-ów i dlatego ważne jest nie poddawać się i nie rezygnować nawet z tych nudnych, bo możemy stracić okazję na te naprawdę ciekawe.

Sam system zdobywania nowych zleceń jest bardzo prosty. Otóż nad głową osoby, która ma dla nas zadanie pojawia się złoty wykrzyknik, który, po zaakceptowaniu misji, znika i ukazuje się srebrny znak zapytania nad głową tej postaci, która ma od nas wykonane zadanie odebrać. Tkwi on tam tak długo, dopóki nie uda nam się questu zaliczyć, a potwierdzeniem tego jest zmiana koloru ze srebrnego na złoty. Dodatkowo każde zadanie jest zapisywane w specjalnej książce, gdzie maksymalnie możemy ich umieścić dwadzieścia a kolor, na jaki jego tytuł jest podświetlony informuje nas o jego poziomie trudności. W dowolnej chwili możemy również zrezygnować z jego wykonywania, albo też przekazać jednemu lub kilku członkom naszej drużyny, co jednak nie zawsze jest możliwe.

Za wykonanie zadania oprócz punktów doświadczenia bardzo często otrzymamy tak zawsze niezbędne pieniądze albo, nie zawsze na daną postać pasujący, ekwipunek – czasami wpadnie nam w ręce jakaś perełka. Same zlecenia można podzielić na cztery kategorie: zwykłe – ogólnie dostępne, klasowe – tylko dla danej profesji, specjalne – dostajemy je znajdując zwoje lub książki – tylko i wyłącznie dla postaci, która je znalazła, oraz elitarne. O ile większość innych zadań można wykonać samemu, to te ostatnie są w zasadzie za trudne dla samotnego wędrowca i przy nich zaczyna się dopiero prawdziwa przygoda i wychodzi wyższość gier MMORPG nad innymi gatunkami. Dopiero współpraca całej drużyny (w której może być maksymalnie pięć osób), doprowadzi wszystkich do wspólnego sukcesu. Elitarne zadania, oprócz tego, że do pokonania mamy znacznie silniejszych przeciwników a do zdobycia zdecydowanie lepsze przedmioty i większą sumę pieniędzy, dostarczają naprawdę niezapomnianych wrażeń. Żeby wykonać niektóre z nich będziemy musieli zapuścić się w specjalnie do tego celu przygotowane bardzo rozbudowane i ciekawe lokacje.

Taka pierwsza większa przygoda zaprowadziła naszą ekipę do miasteczka opanowanego przez bandytów, o którym już w zasadzie dawno zapomnieliśmy. Okazało się bowiem, że tu, w sporym domu stojącym na jego skraju, znajduje się zejście do kopalni, opanowanej między innymi przez wrogo do nas nastawionych górników z ostrymi kilofami. Po ich pokonaniu i przebyciu całego labiryntu mrocznych chodników, dotarliśmy do miejsca, gdzie zaczęli pojawiać się pierwsi elitarni strażnicy. W pewnym momencie dalszą drogę zastąpił nam spory mechaniczny potwór z piłą tarczową i chwytakiem zamiast rąk, w środku którego siedział obsługujący go goblin :-). Pod ciosami drużyny padł najpierw stalowy stwór, a zaraz potem kierujący nim kurdupel, a my ostrożnie podążyliśmy dalej. Później przejście zagrodziły nam potężne okute żelazem wrota, ale wykorzystaliśmy stojącą nieopodal armatę i brama rozpadła się na kawałki. Brnąc powoli dalej kroiliśmy coraz mocniejszych przeciwników, aż wreszcie doszliśmy do wielkiej jaskini. Tutaj ukryty w podziemnym porcie stał olbrzymi orkowy okręt bojowy (znany wszystkim miłośnikom Warcrafta), przy trapie którego czekał na nas wielki minotaur. Nie było z nim łatwo, oj nie, ale i on nam nie straszny – w końcu w jedności siła. Na statku atakowali nas piraci wspomagani przez dziobiące całą drużynę papugi :-) i rzucający czary magowie. Gdy już wdrapaliśmy się na pokład nawigacyjny i doszło do ostatecznej rozgrywki, dopiero wtedy prawdziwa śmierć zajrzała naszej ekipie w oczy. Ale dzięki odwadze i poświęceniu wszystkich członków drużyny udało nam się odnieść zasłużone zwycięstwo.

Nie samą jednak walką i wykonywaniem zadań człowiek żyje. Oprócz umiejętności klasowych każdy z graczy może nauczyć się dwóch głównych umiejętności handlowych. Zostały one podzielone na dwie podgrupy. Do pierwszej, dostarczającej nam materiałów do dalszego przerobu, możemy zaliczyć: zbieranie ziół, górnictwo i ściąganie skór z zabitych zwierząt. W drugiej czysto wytwórczej do wyboru mamy: krawiectwo – pozwalające szyć ubrania; kuśnierstwo – umożliwiające szycie ubrań ze skór i wykonywanie z nich specjalnych wzmocnień podnoszących klasę pancerza; kowalstwo – pozwalające na wykuwanie zbroi i oręża z coraz wartościowszych metali; alchemię – jej adept wytwarza wszelkiego rodzaju mikstury; inżynierię – dzięki niej da się wykonać różne przydatne przedmioty i ekwipunek, którymi niestety może się posługiwać tylko posiadacz tej umiejętności oraz magiczne wzmacnianie przedmiotów podnoszące ich statystyki lub dodające do nich dodatkowe bonusy.

Oprócz głównych istnieją jeszcze trzy dodatkowe umiejętności, którymi może zajmować się każdy: wędkarstwo, gotowanie i pierwsza pomoc. Dzięki nim możemy łowić ryby i nie tylko ;-), przyrządzać coraz smaczniejsze i, co ważne, wspomagające naszą postać potrawy oraz tworzyć bandaże i środki przyspieszające leczenie. Każdą umiejętność szkolimy poprzez jej używanie, żeby jednak dostać się na wyższe poziomy, musimy znaleźć odpowiednich nauczycieli, którzy nam to umożliwią. Osiągnięcie mistrzostwa nie jest łatwe, ale gdy już wyspecjalizujemy się odpowiednio, to profity ze sprzedaży wytworzonych przez nas przedmiotów mogą w znaczący sposób podreperować nasze finanse, tym bardziej że wydatki wzrastają drastycznie wraz ze wzrostem doświadczenia.

Muszę przyznać z naprawdę olbrzymim szacunkiem, że ten temat został przez Blizzarda dopracowany w sposób perfekcyjny – ilość przedmiotów, które można wykonać przy pomocy danej umiejętności jest naprawdę imponująca a składników, które są potrzebne do ich wytworzenia znalazłem do tej pory setki. W zasadzie każde ze zwierząt, potworów czy też innych przeciwników spotkanych w grze potrafi zostawić przy swoich zwłokach po kilka różnych rzeczy, częściej lub rzadziej dostępnych, które później można wykorzystać do wykonania przypisanych danej umiejętności przedmiotów. W przypadku samego gotowania zdobyłem już kilkadziesiąt różnych przepisów kucharskich, a nie mam jeszcze tej umiejętności rozwiniętej nawet do połowy. Oprócz ogólnie dostępnych przepisów czy instrukcji na tworzenie przedmiotów możemy znaleźć całkiem nowe przy zabitych przeciwnikach, otrzymać je jako nagrody za wykonane zadania lub też kupić na aukcji :-).

Aukcja to jest coś, za co naprawdę muszę pochylić czoła z najwyższym szacunkiem. Mamy tu kolejny przykład tego, jak perfekcyjnie potraktowano w tej grze w zasadzie każdy temat. Wędrując po świecie Warcrafta często znajdujemy przedmioty dla nas zbędne albo też wytworzymy coś, co nam się na nic nie przyda, ale na pewno może przydać się innej osobie. I co wtedy mamy zrobić, latać po całej krainie i krzyczeć, niby przekupka z bazaru? Nie, otóż wystarczy udać się do domu aukcyjnego i wystawić to, co chcemy sprzedać, na aukcji. Tam też nabędziemy potrzebne nam przedmioty a dzięki okienku, w którym pojawia się to, co w danym momencie znajduje się w naszym ekwipunku bez żadnych problemów porównamy je z tym, co znajduje się na aukcji – taka mała rzecz a jak cieszy :-). Wprawdzie pojemność sakw nie jest zbyt imponująca. Posiadamy za to dodatkowe cztery okienka, w które można włożyć torby różnych rozmiarów, powiększając naszą ładowność nawet czterokrotnie. Dodatkowo w większych miastach znajdują się banki, gdzie każdy gracz posiada swoją skrzynkę depozytową, dwukrotnie większą niż plecak i gdzie za niemałe pieniądze możemy wykupić miejsca na następne torby, ale to kosztuje już prawdziwą fortunę.

Gra w żadnym momencie nie jest nudna. Przez cały czas odkrywamy coś nowego i zaskakującego. Przechodząc do następnej krainy, której jeszcze nie odwiedzaliśmy, czuje się przyjemny dreszczyk emocji i z niepokojem sprawdzamy, w jakich kolorach są cyferki przy portretach zamieszkujących tu stworzeń. Podobnie jak w przypadku dostępnych zadań, kolor informuje nas o stopniu trudności występujących na danym terenie przeciwników. A gdy zobaczymy, że świecą czerwienią albo co gorsze odkryjemy, że zamiast cyferki określającej ich poziom widnieją znaki zapytania, to lepiej od razu weźmy nogi za pas, bo możemy nawet nie zauważyć, jak i kiedy wylądowaliśmy na cmentarzu.

Tak, tak, śmierć i to nie ze starości czeka tu na nas na każdym kroku. Na szczęście, nawet jeżeli już nam się coś tak przykrego wydarzy, nie musimy się zbytnio martwić. Mamy kilka sposobów na powrót do życia. Najłatwiejszym jest po prostu poprosić opiekującego się każdym cmentarzem ducha o wskrzeszenie, ale skutkuje to zmniejszeniem się o 25% wytrzymałości naszego całego ekwipunku, a na wyższych poziomach dodatkowo przez coraz dłuższy czas będziemy pozostawać pod wpływem osłabienia i wszystkie nasze statystyki zostaną zredukowane o 75%, co muszę przyznać nie jest rzeczą przyjemną. Drugim sposobem na zmartwychwstanie jest po prostu udanie się w postaci niematerialnej zjawy na miejsce, gdzie znajdują się nasze zwłoki, w pobliżu których możemy się wskrzesić. Pozostanie po nas co prawda całkiem gustowny szkielecik, a punkty zdrowia i many będą odrodzone tylko w połowie, jednak poza tym nic więcej nam nie grozi. Może to jednak być trochę męczące, ponieważ niejeden raz droga od cmentarza zajmie nam sporo czasu. Najszybszym sposobem na powrót do życia jest skorzystanie z pomocy osoby posiadającej czar wskrzeszania, ale nie zawsze, niestety, możemy na to liczyć.

Obraz gry zmienia się wraz ze wzrostem doświadczenia. Na początku jesteśmy ograniczeni do wykonywania prostych zadań, ale nawet one potrafią czasami zaskoczyć, kiedy okazuje się, że wykonawszy jedno dostajemy kolejne, zdecydowanie ciekawsze. Warto również penetrować wszystkie trudno dostępne zakamarki, bo jest duża szansa znaleźć tam jakieś rzadkie przedmioty, unikalne zioła i kopaliny, czy też w końcu możemy spotkać jakiegoś NPC-a, który ma dla nas zadanie do wykonania. Na wyższych poziomach, jak już pisałem, uzyskujemy dostęp do nowych elitarnych terenów i jeszcze ciekawszych zadań, aż wreszcie przyjdzie czas, że będziemy posiadać na tyle mocną postać, żeby wyruszyć na wspólną wyprawę na tereny wroga. Nie ma chyba większej przyjemności, niż w otoczeniu nawet kilkudziesięcioosobowej ekipy przeprowadzać ataki na siły przeciwnika i patrzeć, jak w popłochu umykają przed naszą potęgą (ewentualnie to my dajemy nogę, żeby w miarę cało wynieść skórę z takiej przygody ;-)).

W zależności od upodobań, Blizzard przygotował trzy typy serwerów. Normalny – gdzie każdy będzie mógł się zmierzyć z potworami i zagadkami, jakie czekają na niego w świecie Warcrafta; RPG – na którym rozmawiać można jedynie o sprawach związanych z grą, a prawdziwi miłośnicy cRPG-ów będą mogli najlepiej wczuć się w swoje role oraz PvP – dla wszystkich, którzy chcą się sprawdzić w walce nie tylko z przeciwnikami generowanymi przez komputer.

Na tych ostatnich serwerach występuje podział na trzy rodzaje terytoriów. Dwa będące pod kontrolą hordy i przymierza, gdzie, w zależności od przynależności, możemy czuć się bezpieczni, bo nie zostaniemy zaatakowani przez stronę przeciwną, na co nie można niestety już liczyć podróżując po ziemiach pozostających pod wpływami wrogiej frakcji. Natomiast na terenach „niczyich” każdy może zaatakować każdego i tam powinniśmy zachować jak najdalej posuniętą czujność. Trochę szkoda jednak, że spora ilość graczy postępuje jak osobnicy przyodziani w dresy i wygoleni na łyso. W końcu jakaś przyzwoitość powinna obowiązywać, a co za przyjemność można mieć w zabijaniu postaci będących kilkanaście albo i kilkadziesiąt poziomów słabszych? Ale cóż, nie każdego stać na gest pomocy dla wroga walczącego z komputerowymi przeciwnikami i będącego w opałach, bo łatwiej w takim wypadku podkraść się do niego i wsadzić mu nóż w plecy. Na szczęście jest sporo osób po obu stronach konfliktu, które wiedzą, co to honor i dzięki temu ta gra robi się jeszcze ciekawsza i przyjemniejsza.

Jak dla mnie, World of Warcraft jest grą znakomitą. Owszem dostrzegam pewne niedociągnięcia, ale są to w zasadzie drobiazgi niewarte wspomnienia. Zdaję sobie również sprawę, że sama grafika może nie wszystkim przypaść do gustu, jako że jest mocno cukierkowa i momentami infantylna, szybko się do niej jednak można przyzwyczaić, a nawet ją polubić. Słyszałem opinie, że za mało jest dostępnych umiejętności, że nie można wybudować swojego domu jak na przykład w Ultimie Online – może i te głosy są słuszne, fajnie byłoby mieć własną kwaterę, ale z drugiej strony, gdyby tak nagle w Stormwind powstało kilkutysięczne osiedle domków jednorodzinnych, albo w Ironforge pojawiły się setki tuneli mieszkalnych wypełnionych pijanymi Krasnoludami, czy niesamowity klimat tych miejsc zostałby utrzymany? Bo naprawdę odwiedzając każdą z metropolii, czy to po stronie sojuszu, czy też hordy czujemy się jak w rzeczywistym świecie i łatwo zapomnieć, że znajdujemy się jednak po tej stronie monitora.

Muszę jeszcze trochę pomarudzić nad małą ilością biżuterii, jaką możemy znaleźć w grze. Sama ilość przedmiotów, broni, zbroi i innego ekwipunku jest przytłaczająca, ale do tego już Blizzard zdążył nas przyzwyczaić, jednak jakoś po macoszemu potraktowano błyskotki, nad czym boleją zwłaszcza panie, które w tego typu rzeczach gustują. Może właśnie tu przydałaby się nowa umiejętność – złotnika?

Spora grupa malkontentów strasznie narzeka, że nie wszystkie postacie w grze zostały dobrze zbalansowane a zwłaszcza paladyn jest wręcz nie do pokonania w pojedynkach jeden na jeden – za łatwo się tą klasą gra. Nie wiem, może i jest w tym trochę prawdy, ale dobry paladyn w drużynie na pewno nie jest przeszkodą :-). W zasadzie każdy miłośnik gier cRPG znajdzie tu coś dla siebie. Ci, którzy nie lubią wykonywać żadnych zadań, będą mogli zająć się wycinaniem w pień wszystkiego, co się rusza i na drzewo nie ucieka oraz walkami z innymi spragnionymi tego typu rozrywki graczami, czy też przemykać się na tereny wroga, żeby rozprawić się ze słabszymi od siebie przeciwnikami, bo jednak na kilka poziomów silniejszych nie warto się porywać, chyba że za plecami czuje się wsparcie mocnego kolegi ;-). Inni rzucą się na setki czekających w grze zadań i zajmą się rozwijaniem do perfekcji swoich umiejętności. Zarówno samotnicy jak i miłośnicy przemierzania krain w większym gronie będą czuli się tu jak u siebie. Nie ma znaczenia czy zawita tu ktoś, kto nie miał jeszcze do czynienia z grami MMO, czy też stary wyjadacz, który zęby zjadł na niejednej grze sieciowej, bo ta gra jest po prostu dla KAŻDEGO.

Adam „Adamus” Bilczewski

PLUSY:

  • niesamowity klimat i grywalność;
  • olbrzymi świat, niezliczona ilość przeciwników, zadań do wykonania i
  • przedmiotów, jakie możemy znaleźć;
  • w zasadzie nikt tu nie będzie się nudził.

MINUSY:

  • pewne drobne niedociągnięcia i błędy w grze;
  • UZALEŻNIA;
  • po pewnym czasie wykonywanie niektórych zadań staje się monotonne.
Recenzja gry Metaphor: ReFantazio - piękna baśń na 100 godzin zachwyca systemem walki, choć razi moralizatorstwem
Recenzja gry Metaphor: ReFantazio - piękna baśń na 100 godzin zachwyca systemem walki, choć razi moralizatorstwem

Recenzja gry

Metaphor: ReFantazio to ogromne, naprawdę ogromne jRPG, w którym przepiękna oprawa audiowizualna idzie w parze z angażującym systemem walki i genialnymi projektami przeciwników - szkoda, że w warstwie fabularnej nie wszystko zagrało tak, jak powinno.

Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii
Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii

Recenzja gry

Po dziewięciu latach i bankructwie oryginalnych twórców, seria Mario & Luigi powraca z całkiem nową odsłoną. Brothership to godna kontynuacja serii, logicznie rozwijająca motywy poprzedniczek - lecz pokazuje także, że więcej to nie zawsze lepiej.

Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało
Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało

Recenzja gry

Dragon Age: The Veilguard robi wiele rzeczy, za które gracze pokochali gry BioWare – lecz zarazem przypomina, jak wiele w gatunku RPG da się wykonać znacznie lepiej.