Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Atomfall Recenzja gry

Recenzja gry 26 marca 2025, 15:23

autor: Mateusz Zelek

Recenzja gry Atomfall - wciągająca eksploracja postapokaliptycznej Brytanii w cieniu kiepskiego AI

Od pierwszych zapowiedzi byłem zaintrygowany nową produkcją studia Rebellion. Finalnie dałem się porwać – odpaliłem Atomfall około 23:00 i skończyłem grać dopiero o 03:00. Zwiedzanie „brytyjskiego postapo” wciąga, choć nie jest to gra bez wad.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Fabularnie Atomfall nawiązuje do pożaru w Windscale w północnej Anglii z 1957 roku, kiedy to rdzeń jednego z reaktorów jądrowych, zbudowanych w pobliżu wioski Seascale, uległ samozapłonowi, prowadząc do radioaktywnego skażenia całej okolicy. Mieszkańców finalnie nie ewakuowano, ale dokonano zdekontaminowania strefy Windscale. Twórcy ze studia Rebellion postanowili jednak dodać do tej oficjalnej narracji nieco więcej… radioaktywności. 

W tej alternatywnej rzeczywistości cały teren został odcięty strefą kwarantanny. W środku zostali uwięzieni tak żołnierze, jak i mieszkańcy pobliskich terenów, bo dziwne anomalie doprowadziły do blokady sygnałów radiowych oraz uniemożliwiły funkcjonowanie maszyn latających. Do tego skażenie wywołało mutację ludzi i zwierząt. Pod wpływem lokalnych napięć wykreowały się trzy stronnictwa – druidzi, banici i żołnierze Protokołu. Ci pierwsi założyli kult i chcą „wyzwolić” ludzi od technologii, oddając ją ziemi, która do nich przemawia. Banici troszczą się wyłącznie o przetrwanie, plądrując wszystko, co wpadnie im w ręce. Z kolei Protokół stara się znaleźć rozwiązanie problemu anomalii, by móc opuścić ten teren. Przy okazji „pilnuje porządku”, wprowadzając militarne rządy.

Ładne krajobrazy to spora zaleta Atomfalla.Atomfall, Rebellion, 2025.

Sama rozgrywka zaczyna się w 1962 roku, od naszej pobudki w zrujnowanym bunkrze. Wcielamy się w bliżej nieokreślonego mężczyznę, który najpewniej jest wojskowym. Nie mamy pojęcia, kim jest, gdzie jest ani co powinien zrobić. Umierający naukowiec, który nagle wpada do pomieszczenia, wręcza nam zmodyfikowaną kartę dostępu i każe się dostać do tajemniczego Węzła – bunkru ukrytego pod zrujnowaną elektrownią atomową. Do tego dostajemy telefon od nieznajomego, który później „nęka” nas kolejnymi połączeniami w charakterystycznych czerwonych budkach telefonicznych. Niby to taki wujek dobra rada, który chce nam pomóc, ale ton jego głosu nie budzi zaufania… Nie pozostaje nic innego, jak zebrać pierwsze śmieci, poznać podstawy craftingu i wyprawić się na powierzchnię. I tutaj zaczyna się prawdziwa zabawa.

Definitywnie znajomy widok, ale chyba nie chcę poznać tego jegomościa bliżej.Atomfall, Rebellion, 2025.

Eksploracja ponad wszystko

To, co już wspomniałem na wstępie, a co mocno przyciąga do Atomfalla, to wciągająca eksploracja. Co przez to rozumiem? Gracz jest nagradzany za ciekawość na każdym kroku. W opuszczonych bunkrach, zrujnowanych budynkach czy ukrytych jaskiniach zawsze można znaleźć amunicję, punkty umiejętności lub nowe bronie do zdobycia. Ogromną satysfakcję sprawia znalezienie sprawnego pistoletu czy kilku apteczek. Lokacje są zaprojektowane w taki sposób, aby nie przytłaczały swoją wielkością, a zarazem były interesujące do zwiedzania. Widać tu wyraźne inspiracje okresem powojennym – nie brakuje zniszczonych lub porzuconych pojazdów armii brytyjskiej oraz plakatów o abstrakcyjnych formach, łączących elementy pop-artu i minimalizmu. Sam klimat angielskiej wsi jest wyczuwalny za pośrednictwem charakterystycznej zabudowy, możliwości wypicia gorącej herbaty czy spróbowania lokalnych potraw. Brakuje mi jednak obiecanych motywów folkowych związanych z Wyspami Brytyjskimi – co prawda mamy druidów, ale ich przedstawienie bazuje na typowym stereotypie „leśnych dzikusów z łukami”. Ich filozofia jest prosta, wręcz prostacka i nie odnosi się w kreatywny sposób do idei druidyzmu.

Takich plakatów jest naprawdę sporo i świetnie budują klimat gry.Atomfall, Rebellion, 2025.

Sama konstrukcja świata jest prosta – mamy 4 główne regiony oraz Węzeł, który jest na tyle rozbudowany, że można go uznać za osobną lokację. Do tego na mapie rozsiano pojedyncze mniejsze konstrukcje, w których możemy znaleźć cenne zasoby oraz niezbyt przyjaznych lokatorów. Niektóre z nich są przypisane do danych frakcji i zostaniemy zaatakowani, jeśli ktoś nas zauważy.

Atomfall wbrew temu, co początkowo myślałem, nie próbuje straszyć gracza. Owszem, pojawiają się wywołujące ciarki lokacje oraz niezbyt przyjemni dla oka przeciwnicy, ale nie ma tu wskakujących nam na plecy potworów. Osobiście bardzo nie lubię elementów horrorowych, ale w tym wypadku poczułem się jak w domu. Nie jest to także aż tak… zmutowane środowisko jak chociażby w S.T.A.L.K.E.R.-ze i głównym czynnikiem uświadamiającym nas, że coś na terenie Windscale jest mocno nie tak, są zmutowana roślinność i dziwne, święcące grzyby. Mnie konstrukcja takiego świata bardzo się spodobała, bo wymieszała naszą rzeczywistość z elementami sci-fi. Z jednej strony wydaje się on nam bliski, z drugiej totalnie obcy. Dlatego to także zachęca do eksploracji i odnajdywania kolejnych notatek czy nagrań głosowych.  

Ciemny, opuszczony szpital… co może pójść nie tak?Atomfall, Rebellion, 2025.

Oprócz zdobywania nowych zasobów czy wyposażenia poznajemy także historię tego miejsca. Jak się szybko okazuje, nic nie jest jednoznaczne i każda z frakcji ma swoje racje. Część notatek jest oznaczona jako „tropy” – gdy je podniesiemy, nasz dziennik uzupełnia się o informację o danej postaci bądź grupie. Nie ma tutaj zbyt wyszukanego systemu śledztwa, bo te polegają po prostu na odnalezieniu odpowiedniej kartki bądź nagrania głosowego. Otwierają jednak alternatywne sposoby rozwiązywania poszczególnych zadań (zwykle opartych na schemacie pomóc komuś albo nie) oraz pozwalają na wybór zakończenia. Dlatego warto solidnie przemyśleć, czy dana persona przekonała nas do swojej racji, bo zwykle nie dzielą się z nami wszystkimi informacjami. Opowieść w dużej mierze musimy sami sobie złożyć w całość, sami też decydujemy, do kogo przystać – zwykle konsekwencjami będzie to, kto przeżyje, a kto nie. Nie ma to jednak większego przełożenia na cały świat gry, a wyniki naszych decyzji poznajemy dopiero w endingu. To zachęca jednak do kilkukrotnego przechodzenia gry oraz odkrycia wszelkich sekretów całej opowieści. Postarano się, aby nic nie było czarno-białe, a nasze decyzje wpływały na dalsze losy terenów Kwarantanny. Prędzej czy później prowadzą one jednak do spirali przemocy i gęsto ścielących się trupów.

Może usiądźmy przy herbatce i porozmawiajmy jak ludzie, co?Atomfall, Rebellion, 2025.

Kij do krykieta raz poproszę 

W założeniu walka w Atomfallu opiera się głównie na okładaniu przeciwników po twarzy ostrymi lub tępymi przedmiotami. Wymaga tego zwłaszcza początek rozgrywki, bo w późniejszych etapach zdobywamy broń palną i choć amunicja wciąż jest mocno ograniczona, to eksploracja pozwala w dość prosty sposób uzupełniać zapasy. Pod koniec gry broń białą wykorzystywałem tylko w ostateczności i na mniej wymagających przeciwników.

Walka wręcz jest mocno zręcznościowa, ale czasami hitboxy nie do końca działają. Przeciwnik potrafi zadać nam cios nawet z dużej odległości, innym razem zupełnie nie trafia, choć stoimy z nim twarzą w twarz. Na szczęście były to raczej sporadyczne przypadki niż reguła. W trakcie starć musimy pilnować naszego pulsu (czyli właściwie paska kondycji), ponieważ po jego zapełnieniu nasza postać nie będzie w stanie wyprowadzać kolejnych ciosów i będzie potrzebować chwili na oddech. W takich przypadkach przydatny okazuje się kopniak, który nie tylko odrzuca oponentów, ale także potrafi ich ogłuszyć.

Druidzi może i mają przewagę liczebną, ale to ja mam broń palną.Atomfall, Rebellion, 2025.

Strzelanie wymaga celnego oka, zwłaszcza że ilość amunicji, którą możemy mieć przy sobie, jest mocno ograniczona. Dominują bronie jednostrzałowe, takie jak strzelby czy karabiny powtarzalne, ale znajdziemy także bardziej dynamiczne konstrukcje. Strzelanie jest przyjemne, a odrzut broni dobrze odczuwalny. Do tego dochodzi broń miotana, jak granaty czy improwizowane ładunki wybuchowe – te potrafią wybić sporą grupę wrogów, ale zajmują cenne miejsce w ekwipunku. Dlatego zwykle miałem w zapasie 2-3 granaty, które ratowały mnie z większych opresji. Zdecydowanie moim faworytem stał się samoprzylepny granat, który rozwiązywał problem poruszających się celów. Zwłaszcza że można go wytwarzać samodzielnie. 

Szybko przekonałem się, że jedną z najbardziej zabójczych broni jest łuk. Nie tylko zadaje wysokie obrażenia, ale także w łatwy sposób można pozyskiwać do niego amunicję oraz istnieje duża szansa, że strzała, którą właśnie posłaliśmy kogoś do piachu, będzie się nadawać do ponownego użytku. Do tego jest cichy i pozwala na likwidację zagrożenia z bezpiecznej kryjówki pośród bujnej trawy. Ma także dedykowane drzewko umiejętności, więc przez większość gry można z powodzeniem wykorzystywać go jako główną broń. Sporo radości dała mi także dwuręczna buława, która, choć powolna, mogła powalić kilku przeciwników równocześnie. 

Cichy, zabójczy, z ogromną dostępnością amunicji.Atomfall, Rebellion, 2025.

A jak wypadają elementy skradankowe? Znośnie, bo gra pozwala praktycznie każdą lokację przejść bez konieczności sięgania po broń. Mamy różnego rodzaju kanały wentylacyjne, przejścia w skałach bądź za pośrednictwem specjalnych narzędzi otwieramy zamknięte elektroniczne drzwi. Odpowiednie perki także pozwalają na ulepszenie naszych umiejętności przemykania cichaczem, co nie tylko pozwala zaoszczędzić sporo czasu, ale ograniczać zużycie amunicji czy ryzyka walki ze sporą liczbą przeciwników. Są także ciche egzekucje po zakradnięciu się do niespodziewającego się niczego pechowca. 

Na herbatkę zawsze mam czas! 

Element survivalowy jest tutaj prosty, ale nie prostacki. Opiera się na odpowiednim zarządzaniu zebranymi zasobami pod postacią różnych chemikaliów, złomu czy kawałków tkaniny. Nie musimy przejmować się głodem czy pragnieniem. Ekwipunek jest mocno ograniczony, co z kolei w przyjemny sposób wymusza zabieranie na wyprawy akurat tego, co jest nam wybitnie potrzebne. Na szczęście torba na same materiały stanowi osobny „slot”, więc w razie potrzeby możemy przygotować wszystko, co potrzeba, np. bandaże czy specyfik wzmacniający naszą odporność na dany typ obrażeń. Z kolei do przechowywania przedmiotów posłużą nam tuby pneumatyczne rozsiane po całej mapie, w których możemy gromadzić newralgiczne elementy wyposażenia, np. dodatkowe apteczki czy broń. 

Podziemne lokacje potrafią wzbudzić gęsią skórkę.Atomfall, Rebellion, 2025.

Z kolei drzewko umiejętności nie jest zbyt rozbudowane, ale wymaga odnajdywania odpowiednich podręczników. Dopiero po ich znalezieniu pojawia się możliwość odblokowania nowych perków, zarówno związanych z craftingiem, jak i z poszczególnymi rodzajami uzbrojenia. Same punkty umiejętności zdobywamy nie poprzez klasyczne gromadzenie doświadczenia, ale za pośrednictwem specjalnego zasobu, który zwykle odnajdujemy w pomarańczowych skrzyniach. Czasami są one także umieszczone na biurkach, stołach czy innych elementach otoczenia, co jeszcze mocniej zachęca do bardzo dokładnego przeczesywania każdej lokalizacji. 

Na szczęście Atomfall nie zmusza do backtrackingu, o ile zdobędziemy wykrywacz metalu oraz zakłócacz sygnału. Oba narzędzia można zdobyć dosyć szybko i to już na samym początku zabawy (o ile będziemy dociekliwymi eksploratorami, rzecz jasna). Gra informuje nas także o miejscach, gdzie możemy ich użyć. Moim zdaniem deweloperzy znaleźli tutaj równowagę pomiędzy chęcią rozwijania postaci a brakiem rozbudowanych statystyk. Dzięki temu skupiamy się na zabawie, a nie ciągłym kombinowaniu bądź farmieniu doświadczenia. Fani znajdziek też się ucieszą, bo jest ich całkiem sporo, w postaci komiksów oraz skrzynek śniadaniowych, które nawiązują do brytyjskiej popkultury lat 60.

Gra mocno nagradza tych, którzy lubią przeczesywać wszelkie kąty.Atomfall, Rebellion, 2025.

Postapokaliptyczny cyrk Monty Pythona

Postacie niezależne oraz przeciwnicy są bardzo pocieszni. Zwykle zachowują się jak dzieci we mgle, nie dostrzegając nas ani nie zwracając uwagi na strzelaninę, która rozgrywa się zaledwie 5 metrów od nich. Przeciwnicy potrafią po kilku sekundach od stracenia nas z oczu zaprzestać poszukiwań. Szybkie wskoczenie w krzaki pozwala na błyskawiczne ukrycie, nawet jeśli są tuż za nami. Potrafią oni także ładnie ustawiać się w kolejce, aby zostać zabitym lub nagle odwrócić się, odbiec 15 metrów i ponownie zwrócić się w naszą stronę. Raz czy dwa nawet użyli jakichś tajemnych technik (może to są też jakieś anomalie?), bo potrafili dosłownie teleportować się do mojej postaci. 

Panowie, czy ktokolwiek ogarnia, gdzie mamy patrolować?Atomfall, Rebellion, 2025.

Z kolei drabiny wszelkiej maści są dla nich zabójcze. Wystarczy ustawić się na szczycie, aby urządzić wszystkim krwawą łaźnię. Przeciwnicy, i to nawet z bronią dystansową, próbują z nich korzystać, aby się do nas dostać. W ten sposób udało mi się wybić calutki obóz bandytów. Poza tym zauważyłem inne błędy lub problemy z wykorzystywaniem ścieżek. Patrolujące oddziały potrafią się zgrupować w jednym miejscu, co skrzętnie można wykorzystać, podrzucając im granat pod nogi. Paradoksalnie ten wybuch sprowadza na miejsce kolejnych przeciwników, więc znowu – rzucamy kolejny granat. 

Sam poziom trudności jest dosyć wyważony – do wyboru mamy cztery. Osobiście wybrałem ten rekomendowany przez twórców. Początkowo łatwo było zginąć od kilku uderzeń czy celnie rzuconego granatu, ale po zdobyciu odpowiednich perków wytrzymałość naszego bohatera rośnie. Wówczas możemy pozwolić sobie na bardziej odważne wypady, czy nawet unikać zbędnych potyczek, przebiegając przez dane miejsce. To niestety także pokazuje słabość AI, która czasem nie do końca wie, jak zareagować na naszą obecność – i łatwo jest to wykorzystać na naszą korzyść.

Malownicza wioska, na pewno mieszkańcy poczęstują herbatą.Atomfall, Rebellion, 2025.

Budżetowość widać niemal w każdym calu 

Niestety Atomfall to typowy przedstawiciel gier AA i to widać. Modele przeciwników zaczynają się błyskawicznie powtarzać, bo mamy ich dosłownie trzech na krzyż dla poszczególnych stronnictw. Pod kątem grafiki mamy do czynienia z mocno nierówną produkcją – o ile widoki potrafią być naprawdę ładne, o tyle tekstury obiektów, np. ścian, mocno nawiązują do 2015 roku. Na szczęście pod kątem optymalizacji jest bez zarzutu. Na temat aspektów technicznych rozwodzę się jednak w osobnym tekście na futurebeat.pl.

Jeśli chodzi o samą rozgrywkę, zdarzyły mi się zabawne błędy – na przykład raz, często zapisując grę, eksplorowałem obóz przeciwnika. Pech chciał, że skończyło się to moim zgonem. Po wczytaniu gry nagle wszędzie zaroiło się od przeciwników, mimo że na ziemi wciąż leżały ciała ich poprzedników. Na szczęście „odwrót taktyczny” w kierunku pobliskich krzaków uratował sytuację. Co więcej, w ciągu całej rozgrywki ani razu nie natrafiłem na błąd ani glitch, które uniemożliwiłyby dalszą grę lub zepsułyby jakiś element rozgrywki.

Gdybym miał gitarę (i parę butów)...Atomfall, Rebellion, 2025.

Oprócz tego brakuje mi zwłaszcza postaci niezależnych, które mogłyby zapewnić fabularne tło. Chodzi mi o osoby, które może i nie zlecają nam zadań, ale pozwalają lepiej poznać świat gry poprzez rozmowę. Atomfall nie ma ich praktycznie wcale, a osoby, z którymi rozmawiamy, dzielą się na dwie grupy – zlecających zadania oraz handlarzy. Rozwiązano to olbrzymią ilością notatek rozrzuconych w różnych miejscach, ale i tak wolałbym usłyszeć ludzki głos.

Co do udźwiękowienia, to mamy tutaj tylko to, co niezbędne – odgłosy przeciwników, dźwięki broni palnej czy zapętlone do znudzenia komentarze postaci niezależnych. Voice acting muszę jednak pochwalić, bo podkładający głosy aktorzy często raczą nas brytyjskim akcentem. Nie brakuje typowo angielskich zwrotów, jak chociażby slangowe „mate”, oraz innych językowych smaczków. Niestety słychać także, że osób dubbingujących nie było zbyt wiele i szybko wyłapiemy, że podkładali głosy pod kilka postaci. Sama ścieżka dźwiękowa nie jest najmocniejszym elementem Atomfalla, bo ta nie wyróżnia się niczym. Nie licząc utworu przewodniego w menu głównym, moje ucho nie wyłapało niczego ciekawego – postawiono więc na proste utwory, tak aby coś plumkało w tle podczas gry.

Wracając jeszcze do kwestii języka – polskie tłumaczenie oceniam jak najbardziej na plus. Wypowiedzi są przetłumaczone w prawidłowy sposób, a opisy przedmiotów czy craftingu są jasne oraz klarowne. Nie zauważyłem wtop językowych, chociaż okazjonalnie gra wyświetlała mi napisy w innych językach w menu opcji. Obstawiam jednak, że jest to błąd, który zostanie załatany przy okazji pierwszej aktualizacji.

Druga opinia

Komentuje Maciej Bogusz

Recenzja gry Atomfall - wciągająca eksploracja postapokaliptycznej Brytanii w cieniu kiepskiego AI - ilustracja #13

Atomfall czerpie garściami z innych znanych produkcji. Możemy tu zauważyć inspiracje takimi tytułami jak Fallout, Skyrim czy nawet The Legend of Zelda. Ale czy to źle? Nie do końca, ponieważ Atomfall bierze z tych gier to, co najlepsze, jednocześnie dając graczowi bardzo dużo wolności.

Jestem fanem gier z motywem postapo. Zawsze uwielbiałem przemierzać pustkowia, odkrywać ciekawe miejsca, badać, jak doszło do danej katastrofy i jak ludzie, którzy tu mieszkali, poradzili sobie z nową rzeczywistością. Jednym słowem, w grach postapo zawsze kręciła mnie eksploracja, a Atomfall ma ją po prostu świetnie zaprojektowaną. Po pierwsze, mamy niesamowitą wolność; możemy iść dosłownie gdzie chcemy i chociaż niektóre drzwi mogą być zablokowane i będziemy musieli znaleźć najpierw klucz lub przepustkę, to jednak nie ogranicza to naszych możliwości. Po drugie, każda lokacja ma jakąś historię, która czeka na poznanie. A to wszystko podane jest w bardzo przystępny i kompaktowy sposób.

Oczywiście Atomfall ma swoje wady, takie jak słaba walka bronią białą czy powtarzalność i sztuczna inteligencja przeciwników. Niemniej jednak, niektóre braki rekompensowane są świetną optymalizacją oraz projektem zadań pobocznych.

Atomfall jest ucztą dla fanów gier Bethesdy. Jest to też tytuł AA, który tego nie ukrywa, ale jednocześnie w świecie gier ogromnych i sztucznie przedłużanych powtarzalnym kontentem stanowi bardzo miłą odskocznię.

Poproszę więcej takich gier

PLUSY
  1. wciągająca eksploracja nagradzająca dociekliwych;
  2. nieprzekombinowany system rozwoju postaci;
  3. fabuła zachęcająca do poznawania sekretów;
  4. brytyjski klimat
  5. odpowiedni balans pomiędzy elementami survivalowymi a walką;
  6. świetna optymalizacja. 
MINUSY
  1. słaba sztuczna inteligencja przeciwników;
  2. widoczna w wielu aspektach budżetowość. 

Atomfall to zacny przedstawiciel gier AA. Cała rozgrywka z nieskrępowaną eksploracją mapy oraz zadaniami pobocznymi zajęła mi prawie 11 godzin. Dla fanów odkrywania wszelkich tajemnic oraz tych, którzy chcą poznać wszystkie zakończenia, spokojnie ten czas może się wydłużyć do 15-20 godzin. To produkcja ukierunkowana na odkrywanie ciekawie napisanego świata. Fabuła mi się spodobała, ponieważ uwielbiam motyw tajnych eksperymentów i tajemniczych kultów, a do tego zwiedzanie malowniczych krajobrazów. Mankamenty technologiczne łatwo wybaczyć, bo na szczęście nie wpływają one na sam przebieg rozgrywki.

To także bardzo przyjemna odskocznia od dużych tytułów jak Assassin’s Creed: Shadows, miły środek pomiędzy tytułami AAA a artystycznymi indykami. A jak można uplasować Atomfalla na tle S.T.A.L.K.E.R.-a oraz Falloutów? Powiedziałbym, że gdzieś pośrodku – mamy tutaj poważniejszą fabułę niż w serii od Bethesdy, ale nie jest ona tak dołująca, jak w przypadku ukraińskiej Zony. Sam temat postapo nie jest tak mocno eksponowany, jak początkowo się wydaje, bo mamy tu naprawdę sporo elementów sci-fi, które fabularnie w późniejszych etapach rozgrywki wychodzą na pierwszy plan.

Nie ukrywam, że do Atomfalla na pewno wrócę – albo zapoluję na wszystkie osiągnięcia, albo ogram zapowiedziany dodatek fabularny. Jeśli szukacie czegoś w nietuzinkowych klimatach i nie odstrasza Was nieporadne AI, to produkcja od Rebellionu powinna spełnić wasze oczekiwania. 

Mateusz Zelek

Mateusz Zelek

Absolwent dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. W tematyce gier i elektroniki siedzi, odkąd nauczył się czytać. Ogrywa większość gatunków, ale najbardziej docenia strategie ekonomiczne. Spędził także setki godzin w wielu cRPG-ach od Gothica po Skyrima. Nie przekonał się do japońskich jrpg-ów. W recenzowaniu sprzętów kształci się od studiów, ale jego głównym zainteresowaniem są peryferia komputerowe oraz gogle VR. Swoje szlify dziennikarskie nabywał w Ostatniej Tawernie, gdzie odpowiadał za sekcję technologiczną. Współtworzył także takie portale jak Popbookownik, Gra Pod Pada czy ISBtech, gdzie zajmował się relacjami z wydarzeń technologicznych. W końcu trafił do Webedia Poland, gdzie zasilił szeregi redakcji Futurebeat.pl. Prywatnie wielki fanatyk dinozaurów, o których może debatować godzinami. Poważnie, zagadanie Mateusza o tematy mezozoiczne powoduje, że dyskusja będzie się dłużyć niczym 65 mln lat.

więcej

Recenzja gry Split Fiction. Mistrzowie kanapowego co-opa zawiesili sobie poprzeczkę jeszcze wyżej niż w It Takes Two
Recenzja gry Split Fiction. Mistrzowie kanapowego co-opa zawiesili sobie poprzeczkę jeszcze wyżej niż w It Takes Two

Recenzja gry

Jak on to przebije? Takie pytanie zadaję sobie, przeszedłszy Split Fiction. Naprawdę nie wiem, czy Josef Fares będzie w stanie wysmażyć gameplay jeszcze bardziej szalony, intensywny i kreatywny. Wiem jednak, że wciąż mógłby ulepszyć warstwę fabularną.

Recenzja gry Like a Dragon: Pirate Yakuza in Hawaii. Nie z takich tarapatów Goro Majima wychodził obronną ręką
Recenzja gry Like a Dragon: Pirate Yakuza in Hawaii. Nie z takich tarapatów Goro Majima wychodził obronną ręką

Recenzja gry

Pirate Yakuza in Hawaii to świetna gra piracka. Mechaniki walki na morzu to jednak tylko około połowa gry – czy całość broni się równie dobrze? Tu mam więcej zastrzeżeń, choć ostatecznie twórcy z RGG Studio nie mają się czego wstydzić.

Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości
Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości

Recenzja gry

Indiana Jones i Wielki Krąg zabierze Was na epicką wyprawę po trzech kontynentach, dobrym fanserwisie, wielu błędach i kilku niedopracowanych mechanikach. Zapnijcie pasy, bo nachodzą turbulencje.