Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Kingdom Come: Deliverance 2 Recenzja gry

Recenzja gry 3 lutego 2025, 17:00

Recenzja gry Kingdom Come Deliverance 2 - wszystko, co było wspaniałe w KCD, tu jest tak samo dobre lub jeszcze lepsze

Kingdom Come: Deliverance 2 powraca w wielkim stylu! Czeska epopeja narodowa o Henryku ze Skalicy kończy przerwaną 7 lat temu historię w grze jeszcze większej, jeszcze bardziej epickiej i wciągającej. Jednocześnie nadal stawia na realizm!

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Kiedy w 2018 roku po raz pierwszy odpaliłem Kingdom Come: Deliverance – trochę z przypadku, z pełną niewiedzą o kickstarterowych początkach i tym, kto stoi za owym tytułem – od razu rzucił mi się w oczy styl znany z pierwszej Mafii i Operation Flashpoint. Szybkie potwierdzenie przypuszczeń w internecie i wszystko stało się jasne! To kolejne dzieło Daniela Vavry – szykowała się więc nieprzeciętna produkcja. Po jej ukończeniu nie miałem wątpliwości, że była to dla mnie najlepsza gra tamtej dekady, a Obcy: Izolacja spadł w moim osobistym rankingu na drugie miejsce (pisałem o tym wtedy na gameplay.pl).

Byłem też niemal pewien, że w końcu pojawi się druga część – wszak historia kowala Henryka ze Skalicy urywała się w połowie, a żaden z istotnych wątków nie został zamknięty. Po długich 7 latach doczekałem się premiery Kingdom Come: Deliverance 2. Ponad 80 godzin rozgrywki później, po ukończeniu 101 questów, otwarciu 240 zamków, pokonaniu 288 przeciwników, zrobieniu 904 screenshotów i zjedzeniu 2 gruszek mogę śmiało napisać, że właśnie zagrałem w moją osobistą grę obecnej dekady – przynajmniej na ten moment. Znowu wróciły wspomnienia, i to jeszcze odleglejsze niż granie w Mafię, gdy jako mały chłopak oglądałem z wypiekami na twarzy polskie seriale w tych klimatach: Przyłbice i kaptury, Gniewko, Znak Orła...

Redaktor GOL-a u wrót Henrylandu (fabularyzowane).Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

Kontynuacja przygód Henryka w burzliwych czasach XV-wiecznej Bohemii spełniła praktycznie moje wszelkie oczekiwania. Wszystko to, co było wspaniałe w pierwszej części, jest tu albo tak samo dobre, albo jeszcze w jakimś stopniu ulepszone. A co najważniejsze, Kingdom Come: Deliverance 2 nic nie straciło ze swojego surowego realizmu, niepowtarzalnego klimatu czasów średniowiecza, humoru. Gra jest większa, ładniejsza, dodano mnóstwo małych poprawek typu „quality of life” i nowe mechaniki. Są dylematy moralne, są wyrzuty sumienia, często jest wulgarnie i „po bandzie”.

Nowa odsłona okazuje się też zdecydowanie bardziej dopracowana technicznie – ma nieporównywalnie mniej błędów i o wiele lepszą optymalizację. Może dbałością o detale albo braniem pod uwagę nietypowych decyzji gracza nie dorównuje produkcjom Rockstara, ale z drugiej strony – której innej grze się to udało? Bo w zasadzie tylko to można zarzucić Kingdom Come: Deliverance 2.

Kingdom Come: Deliverance 2 to długa i ogromna gra. O wielu rzeczach, jakie w niej na Was czekają, nie powinno się w ogóle mówić, by nie psuć niespodzianek i efektu zaskoczenia, o innych można mówić godzinami, ale wtedy recenzja wydłużyłaby się ponad wszelkie granice. Warto więc zapoznać się też z poprzednim tekstem o grze, który skupiał się na pierwszych wrażeniach z ponad 30 godzin grania, oraz z recenzją techniczną Mateusza Zelka w serwisie Futurebeat.

  1. Pierwsze wrażenia z Kingdom Come 2 – mniej błędów, więcej detali, tyle samo swojskości. 30 godzin to dopiero rozgrzewka!
  2. Fenomenalna optymalizacja, zaskakujące hitboxy i okazjonalne błędy. Recenzja techniczna Kingdom Come Deliverance 2

Hello Witcher, my old friend! To mógłby być crossover wszech czasów.Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

Kingdom Come 1,5 – na szczęście!

Złośliwcy mogą uważać, że sequel Kingdom Come Deliverance powinien być oznaczony raczej numerkiem 1,5 niż 2, ale akurat w tym przypadku nie będzie to żadną ujmą. Pierwsza część była świetna pod wieloma względami, graficznie wciąż potrafi zachwycić, a „dwójka” jest jej bezpośrednią kontynuacją. I to z naciskiem na „bezpośrednią”, bo zaczyna się od tego samego questu, na którym 7 lat temu urwała się opowieść w pierwszym KCD. Jakiekolwiek rewolucyjne zmiany byłby więc co najmniej dziwne.

Towarzyszymy zatem Janowi Ptaszkowi w podróży do zamku Trosky, a niespieszną jazdę konno wykorzystano do nakreślenia nowym graczom (lub przypomnienia starym) wydarzeń z części pierwszej w bardzo naturalny, wpleciony w rozgrywkę sposób. Jedziemy z poselstwem do Ottona z Bergowa, by wybadać jego sympatie i ewentualne opcje sojuszu. Czeska szlachta jest bowiem mocno podzielona – jedni pozostają wierni uwięzionemu królowi Wacławowi, inni wspierają jego przyrodniego brata Zygmunta Luksemburskiego, usiłującego zająć miejsce na tronie Czech. Nasz Henryk, chcąc nie chcąc, trochę się w tę wielką politykę angażuje (po stronie Wacława), jednak cały czas przeżywa wciąż świeże osobiste tragedie i pragnie zemsty na Markwarcie z Ulic oraz Istvanie Tocie – głównych antagonistach urwanej w „jedynce” historii.

Ocieramy się o wielką politykę, ale na pierwszym planie zawsze są osobiste koszmary Henryka.Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

Scenariusz KCD2 zgrabnie łączy te wszystkie wątki i ani na moment nie wpada w nudny ton podręcznika do historii. Nawet dołączony do menu bogaty kodeks przybliżający średniowieczne realia, miejsca i osoby zawiera same najciekawsze i najważniejsze konkrety. Dotykamy spraw wielkiej wagi, spotykamy historyczne postacie, jednocześnie cały czas uczestnicząc we wciągającej, pełnej zwrotów akcji opowieści, w której przygoda goni przygodę i ciągle pojawiają się zapadający w pamięć, wyraziści bohaterowie. Miłośnicy kina dostrzegą parę zgrabnie wplecionych nawiązań do hollywoodzkich hitów, ale nie ma tu żadnej wymuszonej „epickości”. Uczestniczymy w do bólu prawdziwej, wiarygodnej historii.

Spodobało mi się też, jak swobodnie twórcy żonglują tymi wszystkimi motywami, kładąc większy nacisk na dylematy moralne. Nigdy nie wiadomo, kto po czyjej stoi stronie. Często nie wiemy, czy szkodzimy wrogowi i pomagamy sojusznikowi, czy może na odwrót, a Henryk poprzez swoje czyny może stać się niewiele lepszy od ludzi, którymi gardzi i na których chce się zemścić. Pomimo 80 godzin rozgrywki na liczniku ani razu nie poczułem, że historia jest za długa, mapa za duża albo że jestem już zmęczony przemierzaniem średniowiecznej Bohemii. Szkoda tylko, że nie mogę przytoczyć żadnych szczegółów, niesamowitych wydarzeń, nawet imion najbardziej zapadających w pamięć postaci, bo wszystko to zepsułoby Wam radość z samodzielnego poznawania tej opowieści. To gra, do której najlepiej podejść z „czystą” głową.

Ojciec Boguta powraca

Nie jest żadnym spoilerem fakt, że w KCD2 są dwie grywalne postacie: Henryk oraz znany z „jedynki” ojciec Boguta. Zdradzają to chociażby ujawnione dawno temu materiały z początku gry. Jest to jednak zabieg wyłącznie fabularny. Nie możemy się swobodnie przełączać pomiędzy bohaterami, nie rozwijamy tej drugiej postaci w żaden sposób, nie eksplorujemy nią świata. Przejmujemy kontrolę nad Bogutą w konkretnych momentach, by trochę lepiej go poznać i zaliczyć kilka naprawdę ciekawych questów. Nie jest to nowość w Kingdom Come, bo poprzednio sterowaliśmy Teresą w jednym z DLC.

Czeski Raj...Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

...niemal jak w Hobbitonie.Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

Nie jeden otwarty świat, a dwa otwarte światy!

Mówiąc o świecie gry, muszę wspomnieć o małym zaskoczeniu, jakim są aż dwie ogromne mapy do eksploracji. Z zapowiedzi można było wywnioskować, że druga lokacja będzie się składać wyłącznie z wielkiego miasta Kuttenberg, dziś zwanego Kutna Hora. W rzeczywistości okazuje się, że trafiamy do kolejnego, chyba tylko odrobinę mniejszego otwartego świata zapełnionego wioskami, twierdzami, polami i lasami, a miasto, choć istotnie znacznie większe od Ratajów z pierwszej części, zajmuje jedynie niewielki fragment w narożniku mapy. W niezakłócający immersji sposób, płacąc woźnicy, można się potem pomiędzy tymi regionami przemieszczać.

Okolice Czeskiego Raju z zamkiem Trosky oraz teren wokół Kuttenberga ani przez chwilę nie sprawiają wrażenia sztucznie wykreowanych dioram. Wręcz przeciwnie – to żywy, bardzo naturalny świat, w którym ludzie zajęci są swoimi codziennymi sprawami. Duży wpływ ma na to realistyczna oprawa graficzna – lasy, roślinność, wiejskie chaty, kamienice w mieście i twierdze wyglądają tak, jak prezentowały się kiedyś w rzeczywistości. Co więcej, bardzo dokładnie odtworzono krajobrazy występujące przecież nie tak daleko od naszej granicy w porównaniu z widokami z Francji czy Włoch; jeśli więc ktoś kiedyś zwiedzał zamki na południu Polski, odnajdzie tu znajome klimaty.

I czeskie piekło.Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

Ale świat gry to nie tylko pieczołowicie przygotowane lokacje. To także postacie NPC, które żyją według swojego stałego rytmu. W dzień pracują na polu, w swoich sklepach, kopalniach, kuźniach. Wieczorami ulice i rynek pustoszeją, a ludzie przesiadują w karczmach lub przed domami, gdy zaś nadchodzi zmierzch, idą do kufra w swojej chacie, przebierają się przy nim i kładą spać. Szlaki przemierzają karawany, czasem spotka się jakiegoś wędrowca, jeźdźca lub bandytów. Nie ma pustki, nie ma też sztucznego tłoku również jeśli chodzi o występowanie zwierząt. Wilki, na które trochę narzekałem w „pierwszych wrażeniach”, później stają się rzadkością i trzeba się specjalnie postarać, by na nie wpaść.

Sama eksploracja wygląda jednak trochę inaczej niż w konkurencyjnych tytułach. Próżno tu szukać umieszczonych na siłę znajdziek do odhaczania, a zamknięte skrzynie, zamiast złotej zbroi o poziomie legendarnym, zwykle kryją skromny dobytek ubogich mieszkańców: parę groszy, cebulę, trzewiki – nic, na czym Henryk mógłby się szybko wzbogacić. Nie oznacza to jednak, że nie warto myszkować po zakamarkach, zwłaszcza gdy odpowiednim perkiem odkryjemy całą mapę. Wtedy, zaglądając w każdy kąt, można natrafić na pomysłowego easter egga, jakąś ciekawostkę ze świata gry albo długi quest poboczny. Są też znane z „jedynki” mapy skarbów oraz losowe wydarzenia przy drodze, które aktywują się również wtedy, gdy korzystamy z szybkiej podróży – wówczas przypomina to trochę moment z papierowej sesji RPG.

Duże miasto Kuttenberg zajmuje tylko mały fragment drugiej ogromnej mapy otwartego świata.Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

Jedyne zastrzeżenie mam do wspomnianego braku „poziomu jakości Rockstara”, jeśli chodzi o przewidywanie poczynań gracza. Zdarzyło mi się bowiem odkryć parę fantów najwyraźniej związanych z jakimś questem, którego mi jeszcze nie zlecono. Zerknąłem na znaleziony dokument i nagle dostałem informację o wykonaniu kilku etapów jakiegoś zadania, bez dodania wpisów do dziennika. Prosta linijka w kodzie aktywująca komentarz, by poszukać właściciela owych przedmiotów, byłaby tu lepszym rozwiązaniem niż zaoczne zaliczenie etapów – ale to tylko pojedynczy przypadek wśród dziesiątek misji, a nie norma.

Czeskie RPG questami stoi

Questy to generalnie kwintesencja i największa zaleta Kingdom Come: Deliverance 2! W swoich „pierwszych wrażeniach” wspominałem, jak odświeżającym doświadczeniem jest robienie zwykłych, prozaicznych rzeczy zamiast ratowania świata. Jako Henryk nosimy worki z mąką, bijemy się w gospodach, tańczymy na weselu, godzimy skłócone rodziny, niemniej bardziej widowiskowych akcji również nie brakuje. W „dwójce” bierzemy udział w emocjonujących oblężeniach twierdz – odpychamy drabiny z żołnierzami szturmującymi mury i ciskamy w nich kamieniami. Fani Operation Flashpoint z kolei zapewne dostrzegą mały hołd dla pamiętnej misji After Montignac. Z pierwszej części wszyscy z sentymentem wspominają etap w klasztorze. Przypuszczałem, że bardzo trudno będzie go przebić, i istotnie nie ma tu czegoś jeszcze mocniej zaskakującego, niemniej zupełnie niecodzienne zadania w podobnym stylu jak najbardziej się trafiają. Na pewno niejeden quest zapewni przeżycia, których nie znajdziecie w innych grach.

Henryk nieraz będzie musiał wcielić się w detektywa, szukając śladów przestępstw. To akurat znany motyw, ale w Kingdom Come 2 nie mamy dyspozycji żadnych supermocy. Gra oznacza jedynie hektar terenu do sprawdzenia i często trzeba żmudnie wypatrywać śladów stóp w błotnistej ścieżce albo krwawych znaków gdzieś na pniu drzewa. Innym razem przyjdzie nam zastąpić medyka i zająć się rannym. Ponownie – bez magicznego przycisku „ulecz wszystko”. Dobrym rozwiązaniem w wielu questach jest możliwość wybrania długości wypowiedzi NPC. Albo wysłuchamy w całości bardzo szczegółowej historii, albo każemy zawrzeć najważniejsze rzeczy w jednym zdaniu. Jeszcze lepszą nowinką typu QoL jest opcja włączenia automatycznego podążania za towarzyszem, jeśli ktoś nas gdzieś prowadzi. Działa to zarówno pieszo, jak i na koniu – i w terenie, i w mieście.

Kingdom Come to gwarancja doświadczeń, których próżno szukać w innych RPG.Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

Kolejną zaletą KCD2 jest praktycznie zupełny brak „śmieciowych” questów sztucznie wydłużających czas gry. Niemal każde zadanie poboczne to dopracowana, przemyślana historia, która nie kończy się po osiągnięciu podstawowego celu; zawsze coś się po drodze komplikuje, pojawiają się nowe okoliczności, nowe opcje, często mocno zaskakujące. I praktycznie zawsze mamy pewną swobodę działania – czy to w przypadku samego sposobu rozwiązania problemu, czy też w postaci opcji pomocy jednej lub drugiej stronie albo wręcz przeciwnie – przywłaszczenia sobie różnych fantów. Nie brakuje też oczywiście romansów, zwłaszcza że nowe bohaterki kobiece są naprawdę wyraziste. Ale to tylko możliwość i Henryk zawsze ma okazję wspomnieć, że tęskni za swoją Teresą...

Wodzenie za nos i moralne dylematy

Nie spodobało mi się za to pewne wodzenie gracza za nos w dialogach sugestią, że może jakoś wpłynąć na przebieg historii. Gra jest generalnie bardzo liniowa i nie przewiduje znacząco różnych wersji zakończenia – czy to pojedynczego questu, czy całej fabuły. Możliwe są jedynie jakieś drobne modyfikacje – ktoś może zginąć albo nie, ale główne wydarzenia zawsze potoczą się wyznaczonym torem. Mimo to wielokrotnie odbywamy długie rozmowy i wiele dialogów potrafi sugerować, że mamy jakiś wpływ na rozwój zdarzeń – jednak nic z tych rzeczy. Rozczarowało mnie to zwłaszcza pod koniec, gdy Henryk w cutscence kompletnie zaprzecza słowom, które kazałem mu wypowiedzieć podczas wcześniejszej konwersacji. Twórcy zapewne chcieli się zabezpieczyć jedynym słusznym punktem wyjścia w fabule, ale w takim przypadku można było te wybory w rozmowach trochę bardziej stonować.

Każdy quest poboczny to długa i wciągająca historia fabularna, w których nie brakuje zwrotów akcji i moralnych dylematów.Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

Trochę lepiej jest z dylematami moralnymi, kiedy to rzeczywiście swoimi decyzjami mamy jakiś wpływ na sytuacje, a wyboru nierzadko dokonujemy pod presją czasu. Sami określamy, czy Henryk będzie szlachetnym, honorowym człowiekiem, czy też złośliwym i interesownym, co odbije się na jego reputacji w okolicy. Karczmarz może nas ugościć albo przepędzić, gdy akurat będziemy bardzo potrzebowali snu. Szkoda tylko, że konsekwencji owych dylematów nie pociągnięto jakoś dalej, w późniejszych questach, co może trochę zmniejszyć atrakcyjność ponownego przechodzenia KCD2. Nie wykluczam, że jest więcej takich momentów w tej ogromnej przecież grze, ale podczas mojego przejścia tylko raz czy dwa natrafiłem na sytuację, w której wcześniejsza decyzja miała pewien wpływ na zadanie wykonywane kilka godzin później. I pewnie trochę by mi to pomieszało szyki, zmusiło do innego działania, gdyby nie najpotężniejsza i najostrzejsza broń Henryka – jego cięty język!

To nie gra jest trudna, to Henryk jest jeszcze słaby

Pisząc o broni i zmianach w systemie walki, nie sposób nie połączyć tego z systemem rozwoju postaci. Kingdom Come uchodzi za grę z niezbyt przystępną rozgrywką – skomplikowaną walką, irytującym otwieraniem zamków, jednak nie do końca tak właśnie jest. Jeśli coś okazuje się dla nas za trudne, to tylko dlatego, że jest trudne dla Henryka. Na początku fabuły nasz bohater zostaje nieco poturbowany, co ma tłumaczyć konieczność ponownego rozwijania postaci w „dwójce”. I tu już sami możemy decydować, w czym będzie się specjalizował. Podczas rozgrywki doskonalimy tylko te umiejętności, których faktycznie używamy, odblokowując kolejne perki. Otwieranie zamków na początku rzeczywiście idzie nam jak po grudzie, ale z czasem staje się coraz łatwiejsze – nie dlatego, że w końcu nabieramy w nim wprawy, po prostu gra przestaje nam to celowo utrudniać.

Ma to oczywiście swoje wady i zalety. Plusem jest wrażenie dokonywania systematycznego progresu – naprawdę czujemy, że umiemy i możemy więcej, jesteśmy coraz silniejsi. Gdy po kilkudziesięciu godzinach Henryk z łatwością ściąga przeciwnika celnym strzałem z łuku, wali wroga tarczą, ścina się w klinczu, by następnie przebić nieprzyjacielowi gardło mieczem albo otwiera w trzy sekundy zamki oznaczone jako „bardzo trudne” można się tylko uśmiechnąć, jak problematyczne było to wszystko na początku.

Im częściej coś robimy, tym lepsi się w tym stajemy – system rozwoju postaci daje satysfakcjonujące poczucie postępu.Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

Z drugiej strony zaniedbana umiejętność może nagle okazać się bardzo potrzebna albo wręcz przeciwnie – rozwinięta do maksimum na długo przed końcem fabuły da poczucie zbyt wielkiej mocy. Takie uczucie miałem właśnie przy ulepszonej zdolności retoryki. W pewnym momencie mogłem się już przestać przejmować konsekwencjami kradzieży bądź szukaniem sposobu na zaliczenie questu, bo Henryk potrafił się w każdym wypadku „dogadać” – przekonać kogoś lub uzyskać cenne informacje. Trochę jest to kwestia indywidualnego podejścia i stylu gry – gdybym bardziej skupiał się na samym przejściu fabuły, zapewne pod koniec w wielu sytuacjach miałbym większe i ciekawsze wyzwanie. Jest to jednak typowe dla „morrowindowego” systemu rozwoju postaci.

Należy więc doskonalić umiejętności Henryka i dbać o jakiś zrównoważony progres, ale jednocześnie odradzałbym znaczne odkładanie przejścia fabuły na rzecz wyłącznie rozwoju postaci i zadań pobocznych. Mamy dużą swobodę we wszystkim, jak na dobre RPG przystało, ale warto z tej swobody mądrze korzystać i zachowywać jakąś równowagę, bo przechodzenie gry Henrykiem, który jest OP w kluczowych skillach, odbierze nieco frajdy z rozgrywki.

Stara walka w nowej odsłonie

Sam system walki został nie tyle uproszczony, co zmodernizowany. W poprzedniej części mieliśmy aż 6 kierunków ataków, teraz mamy 4 w przypadku mieczy i 3 przy broni obuchowej. Biorąc pod uwagę, że wcześniej wcale nie trzeba było korzystać ze wszystkich kierunków, w „dwójce” walka bronią białą okazuje się podobnie trudna, bo nadal dużą rolę odgrywa stamina, za to interfejs stał się bardziej przejrzysty. Większym ułatwieniem od zredukowania kierunków ataku jest raczej wydłużenie czasu na zablokowanie ciosu. W dodatku funkcję tę przeniesiono domyślnie z klawisza Q na prawy przycisk myszy, co przy graniu zestawem K&M okazało się dla mnie dużo bardziej intuicyjne.

Dla ambitnych przewidziano mnóstwo różnych combosów do odblokowania u trenerów fechtunku, co często wymaga sowitej opłaty, jednak nie są one niezbędne, by wygrywać pojedynki. Co najwyżej czynią walki bardziej widowiskowymi, bo twórcy dodali sporo atrakcyjnych animacji, zwłaszcza w klinczu czy przy używaniu tarczy. System, podobnie jak w „jedynce”, preferuje pojedynki „1 na 1” i najlepiej spisuje się, gdy mamy przeciwnika „zalockowanego” w trybie walki. Przy większej liczbie wrogów nasze szanse drastycznie maleją, zgodnie z zasadą „gdy ludzi kupa, to i Herkules du..”. Szybkie przełączanie locka niewiele pomaga, można się jedynie ratować sposobem, np. stając w wąskim przejściu. Dużą pomocą w takich przypadkach jest nasz pies Orzech, który potrafi powalić na ziemię przeciwnika i zająć go na jakiś czas. Można też próbować znanej z „jedynki” metody ataku podczas jazdy konno, ale w moim odczuciu znacznie zwiększono ryzyko strącenia nas z siodła. Wystarczy jeden drobny błąd i od razu lecimy na ziemię.

System walki został nie tyle uproszczony, co poprawiony.Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

W grze nie ma poziomów trudności walk do wyboru (jak w wielu innych tytułach), ale zauważyłem pewną prawidłowość, i to już po osiągnięciu dość sporej biegłości w posługiwaniu się bronią. W questach fabularnych nie miałem żadnego problemu z pokonywaniem wrogów, mimo ostrzeżeń twórców, że balans jednego pojedynku muszą jeszcze dopracować, bo ten jest według nich „zbyt trudny” – moim zdaniem, albo raczej przy moim wtedy poziomie postaci, okazał się zbyt łatwy. Ale tego samego nie da się już powiedzieć o spotkaniach w otwartym świecie – tam nawet po ukończeniu fabuły natrafiałem na przeciwników, którzy potrafili mocno mi się dać we znaki, blokując większość ciosów i jednym combosem zabierając prawie cały pasek zdrowia.

„GOTY za samą muzykę”

Recenzja gry Kingdom Come Deliverance 2 - wszystko, co było wspaniałe w KCD, tu jest tak samo dobre lub jeszcze lepsze - ilustracja #5

Kingdom Come: Deliverance II to gra, na którą najbardziej czekałem w 2025 roku. I o którą najbardziej się obawiałem… Dobrze pamiętam stan techniczny „jedynki” na premierę, a do samej gry przysiadłem dopiero długo po wszystkich patchach. Na szczęście kontynuacja od strony technicznej jest świetna – optymalizacja oraz mała ilość błędów pozytywnie mnie zaskoczyły. Fabuła kontynuuje historię Henryka, a na ekranie przewijają się zapadające w pamięć postacie, z samym protagonistą na czele. Walka znowu daje mi masę satysfakcji, chociaż została nieco uproszczona. Nie przeszkadza mi to, bo jest ona równocześnie o wiele płynniejsza. Ponownie dostałem przecudowne średniowieczne Czechy pełne ciekawych miejsc, przepięknych lasów oraz ukrytych skarbów. Do tego dochodzi muzyka – to, co zrobił Jan Valta ze ścieżką dźwiękową, zasługuje na najwyższe wyróżnienia. Świetnie połączył „motywy z epoki” z podniosłym klimatem, przeplatającym się z mniej poważną, ale wciąż klimatyczną muzyką. Za samą ścieżkę dźwiękową ta gra powinna otrzymać nagrodę Gry Roku!

Mateusz Zelek

Skuszony kuszą wybrałem fach snajpera

Sequel wprowadza kilka nowych rodzajów broni, z których najbardziej przydatna okazuje się kusza. Przy skrytym zdobywaniu obozów wroga działa niemal jak snajperka z tłumikiem – cicha, o wiele bardziej skuteczna od łuku i znacznie łatwiejsza w celowaniu. Oczywiście dotyczy to skradankowego podejścia przy założeniu, że przeciwnik nas nie wykryje i mamy czas na dość długie naciąganie cięciwy. Raz po raz natykamy się na obozowiska wroga, które trzeba oczyścić, i taka cicha metoda, za pomocą kuszy i sztyletu lub tylko ogłuszając nieprzyjaciół, sprawia dużą satysfakcję. Kompletną odwrotność względem miotania bełtów stanowi petrynał – średniowieczna broń palna, której użyłem dosłownie raz! Jest głośny, więc alarmuje wroga, a okropnie długi czas ładowania sprawia, że to praktycznie broń jednorazowego użytku – potem trzeba i tak dobyć miecza. Dodano go chyba tylko dlatego, że wątek prochu strzelniczego stanowi część fabuły. Równie niespecjalnie spisuje się w walce broń drzewcowa, ale wprowadza ciekawą mechanikę odpychania drabin podczas obrony zamków.

Broń drzewcowa przydaje się przy obronie twierdz.Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

O, Henryk nas odwiedził – i pewnie coś ukradł

Z wyjątkiem parujących każde ciosy, zakutych w zbroję przeciwników sztuczna inteligencja wrogów niezbyt błyszczy i nie odbiega od znanych standardów. Bandyci lub kłusownicy w obozach potrafią generalnie reagować tylko na to, co mają bezpośrednio przed oczami, nie używają w ogóle słuchu, nie widzą na boki. Mam jednak wrażenie, że celowo nie chciano przeszarżować poziomu wyzwania w takich przypadkach, bo to przecież nie jest gra o skradaniu się, a walka z kilkoma przeciwnikami w razie alarmu okazuje się arcytrudna. Oprócz tego system save’ów pozostał bez zmian – nadal wymaga posiadania wywaru w ekwipunku. Nie jest to jakoś szczególnie uciążliwe, ale wyklucza szybkie zapisywanie co 5 sekund.

Wysiłki stworzenia niezłego AI jednak w grze widać – poszły one w stronę zachowania ludności cywilnej. NPC są bardzo wyczuleni na punkcie swojej własności prywatnej oraz na wszelkie podejrzane manewry. Potrafią się zaniepokoić, gdy choćby zobaczą nas w pozycji skradania się, nakrycie na włamaniu do ich pokoju kończy się panicznym biegiem do kufra i sprawdzaniem, czy aby nic nie zginęło. Gdy nie będą mogli się doliczyć swoich fantów, pobiegną po strażnika. Ucieczka nie załatwia sprawy – mogą nas rozpoznać w innym miejscu, choćby po paru godzinach, a w szczególnych przypadkach oskarżyć, nie będąc świadkiem występku i mając tylko podejrzenie, że to my jesteśmy sprawcą.

Działa to tak bezkompromisowo, że często możemy wpaść w kłopoty tylko przez spożycie łyżki strawy z garnka albo przespanie się w cudzej stodole. Wydaje się jednak, że patch Day 1 trochę złagodził ten system, na który narzekałem w „pierwszych wrażeniach” z gry, i czasem możemy skorzystać z gościnności osób, dla których właśnie wykonaliśmy quest i otrzymaliśmy sowite podziękowania. Mimo to warto mieć się na baczności. Tym bardziej że w porównaniu z KCD1 zaostrzono system kar i Henryk może teraz pójść na stryczek za złodziejstwo albo zostać naznaczony wypaleniem skóry, co na pewien czas blokuje mu możliwość handlu. To świetne mechaniki – ale do czasu rozwinięcia retoryki, bo wtedy każdego strażnika można zgasić celną ripostą i wywinąć się od kary.

Na straganie, w dzień targowy, różne słyszy się rozmowy...Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

Wakacje w Czechach

Recenzja gry Kingdom Come Deliverance 2 - wszystko, co było wspaniałe w KCD, tu jest tak samo dobre lub jeszcze lepsze - ilustracja #8

Nie spodziewałem się, jak relaksująca okaże się dla mnie rozgrywka w KCD2. Nie zrozumcie mnie źle - to w żadnym wypadku nie jest „prostacka” gra. System walki wymaga skupienia oraz strategicznego podejścia. Elementy survivalowe, jak wskaźnik głodu czy zmęczenia, zachęcają do spokojnego planowania kolejnych misji, które przeplatane są pobocznymi aktywnościami jak zbieranie ziół, wykuwanie broni czy warzenie mikstur. Wszystko to stoi w wyraźnym kontraście do wielu współczesnych RPG, w których jako główny heros monumentalnej opowieści ratujemy świat przed fantastycznymi przeciwnikami.

Na tym tle opowieść o młodym Henryku próbującym ułożyć sobie życie w realiach średniowiecznych Czech wydaje się zaskakująco odświeżająca. Nieśpieszny charakter rozgrywki oraz wyjątkowo swojska sceneria aż proszą się o to, by na moment zwolnić i w skupieniu docenić otaczającą go, wirtualną rzeczywistość. Z tego też powodu wydaje mi się, że nowy Kingdom Come może być świetnią odskocznią dla graczy zmęczonych efekciarskimi produkcjami przeładowanymi akcją.

Adam Celarek

CryEngine ujarzmiony

A jak Kingdom Come: Deliverance 2 wypada pod względem technicznym, zwłaszcza w kontekście bardzo zabugowanej pierwszej części w dniu premiery? Jest o niebo lepiej! Grałem na pececie z kartą RTX 3070 i przy wysokich detalach, bez DLSS, miałem cały czas stabilne 60 FPS-ów, z wyjątkiem jednego momentu obrony zamku, gdy klatki spadały do 10–15 FPS-ów. Był to ewidentnie jakiś miejscowy błąd w tym jednym jedynym momencie, bo nigdzie potem się już nie powtórzył, nawet w podobnych scenach. Nawet na zatłoczonym rynku w Kuttenbergu było zawsze stabilne jak skała 60 FPS-ów. Aż do...

...patcha Day 1, który pojawił się na jakieś dwa tygodnie przed premierą. Miał generalnie poprawić większość rzeczy, ale w moim przypadku wprowadził mikroprzycięcia, i to tylko na terenie Kuttenberga. Co parę sekund podczas biegania po mieście obraz się zatrzymuje na ułamek sekundy – nie wychwytuje tego licznik FPS-ów, ale oczy już tak. Wcześniej, na tym samym terenie i przy tych samych ustawieniach, się to nie zdarzało, więc kwestia jest zdecydowanie do łatwej naprawy – może w kolejnym patchu, być może przy nowych sterownikach?

Do całej reszty nie mam większych zastrzeżeń. W ciągu 80 godzin zdarzały się jakieś graficzne artefakty, glicze, ciąg przypadkowych znaków zamiast dialogu do wyboru, deszcz padający w pomieszczeniach, ale takie przypadki mogę policzyć na palcach jednej ręki. Gra ani razu nie wysypała się do pulpitu, nie miałem też problemów ze skryptami w questach.

Gęsta roślinność nie robi wrażenia na karcie graficznej – liczba klatek praktycznie nigdy nie spada.Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

Jak to wygląda! Jak to brzmi! Te detale!

Co jeszcze da się powiedzieć o Kingdom Come: Deliverance 2? Jest jeszcze ładniej, zwłaszcza jeśli chodzi o detale oraz efekty oświetlenia. Kuttenberg we mgle nad ranem wygląda zjawiskowo – zupełnie inaczej niż w pełnym słońcu. Tekstury, roślinność, budynki, przedmioty – wszystko to potrafi zachwycić. Można by ponarzekać, że mimika twarzy to nie najwyższa światowa liga, ale to już trochę czepialstwo.

W tle cały czas słychać fantastyczną ścieżkę dźwiękową w średniowiecznych klimatach, którą ponownie zawdzięczamy Janowi Valcie. Są w niej nawet piosenki – ludowe i stworzone specjalnie do gry, które albo hipnotyzują (scena z praczkami przy jeziorze!), albo wpadają w ucho niczym Toss a coin... Nie pomijajcie pobocznego questu z bardami – totalnie zaskakuje na samym końcu!

Próbowałem grać z czeskim dubbingiem, ale szybko wróciłem do wersji angielskiej. Nie żeby czeska lokalizacja została słabo wykonana, ale raz – za bardzo przyzwyczaiłem się w „jedynce” do głosu Toma McKaya i Henryk mówiący inaczej jest dla mnie jak Darth Vader gadający po niemiecku – to już nie „mój” Henryk! A druga sprawa, że o wiele wygodniej się gra, nie musząc ciągle zerkać na napisy, a czeski, mimo podobieństw do polskiego, to jednak nie do końca to samo. Ciekawostką jest to, że kwestie mówione w grze przez postacie obcokrajowców nie są tłumaczone. Henryk nie zna węgierskiego, polskiego, niemieckiego, więc nie rozumie tej mowy, a jeśli i my jej nie znamy – jesteśmy w podobnej sytuacji. Z małym wyjątkiem – w przeprowadzonym przeze mnie wywiadzie twórcy zapewniali, że Polaka Komara zrozumiemy tylko my – inni, tak jak Henryk, usłyszą tylko jego wypowiadane po polsku kwestie. Okazuje się jednak, że słowa Komara zostały przełożone w napisach na wszystkie języki. W queście pobocznym, w którym trzeba słuchać Węgra, jego wypowiedzi nie są tłumaczone – albo ktoś z rozpędu popełnił błąd, albo zmieniono decyzję w związku z tym, że chodzi o zadania fabularne.

Syn kowala w końcu może się zająć kowalstwem!Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

Sequel oferuje nowe aktywności – suszenie i wędzenie jedzenia oraz kowalstwo. Po zdobyciu konkretnych planów i surowców można wykuć miecze, topory i podkowy – na własny użytek lub na sprzedaż. Kilkuetapowa minigra w wykuwanie jest prosta, ale staje się dużym wyzwaniem, gdy chcemy tworzyć przedmioty najwyższej klasy. Powraca alchemia oraz gra w kości, są areny do walk na pięści i turniej na miecze w Kuttenbergu. W połączeniu z tzw. „ciekawymi miejscami” na mapie czy losowymi spotkaniami na szlaku z różnymi dziwakami nie ma tu miejsca na nudę.

Twórcy zadbali także o różne smaczki i detale zwiększające immersję. Po opuszczeniu przyłbicy świat widać tylko przez wąski otwór w szyszaku. Jadąc szybko na koniu wprost na nisko rosnącą gałąź, możemy być pewni, że w nią uderzymy i z impetem spadniemy z rumaka. Jeśli upijemy się do nieprzytomności i zaśniemy „pod płotem”, ludzie nas okradną i potem mogą nawet chodzić po okolicy w naszych ciuchach! A będąc przy temacie odzienia – trzeba pilnować warstw, bo hełmu nie można już założyć na gołą głowę, a zbroi na gołą klatę. Przy rytmicznym wykuwaniu Henryk pogwizduje tematy muzyczne z pierwszej części gry. Nie zabrakło też misternie przygotowanych easter eggów albo ukrytych, albo na mapie, albo umieszczonych w konkretnych scenach.

PLUSY:
  1. wspaniała, pełna niesamowitych momentów i ciekawych postaci historia z satysfakcjonującym zakończeniem;
  2. wciąż duży nacisk na realizm, brak efekciarstwa;
  3. zaskakujące etapy w questach, czynności, których próżno szukać w innych grach, dylematy moralne;
  4. wciągające i długie historie w każdym zadaniu pobocznym;
  5. swoboda wykonania wielu questów: otwarta walka, skryte działanie w nocy albo argumenty słowne;
  6. widowiskowe oblężenia twierdz z nowymi mechanikami;
  7. sensowne zmiany w systemie walki, kusza jako świetny dodatek do arsenału;
  8. otwarty świat, w którym NPC żyją według swojego rytmu zajęć, naturalne reakcje AI na nasze zachowanie;
  9. rewelacyjna ścieżka dźwiękowa;
  10. dbałość o detale, pomysłowe easter eggi;
  11. ogrom zawartości do odkrycia i sprawdzenia – jednocześnie brak wrażenia, że gra jest zbyt wielka albo męcząca;
  12. zauważalne lepsza oprawa graficzna, świetna optymalizacja i mało błędów.
MINUSY:
  1. wybory w dialogach często służą bardziej wczuciu się w rolę – nie mają wpływu na wydarzenia fabularne, choć zdają się sugerować, że możemy coś zmienić;
  2. można za bardzo ułatwić sobie rozgrywkę rozwijaniem niektórych umiejętności;
  3. patch Day 1 wprowadził mikrościnki w Kuttenbergu.

Kingdom Come: Deliverance 2 a kontrowersje w sieci

Tuż przed premierą w internecie pojawiły się gorące dyskusje o rzekomych przekłamaniach historycznych gry czy też promowaniu wątków LGBTQ. Cóż – ja z niczym takim się nie spotkałem. Powiedziałbym, że raczej jest wręcz przeciwnie i gra nie boi się podejmować kontrowersyjnych tematów. Wątek homoseksualny jest jedynie delikatnie akcentowany przy okazji postaci Istvana Totha, co nie stanowi żadnej nowości w kontekście „jedynki”. Nie spotkałem się z niczym takim w przypadku Henryka – jeśli rzeczywiście w jakimś momencie taki motyw się pojawia, to trzeba bardzo mocno do tego dążyć w licznych wyborach dialogowych. Nie brakuje za to kobiet w prześwitującym negliżu i romansów z nowymi bohaterkami.

Postać czarnoskórego medyka okazuje się bardzo ciekawa i odebrałem ją raczej jako nawiązanie do klasyki kina z lat 80. i 90., czyli Nasira w Robinie z Sherwood czy granego przez Morgana Freemana Azeema w Księciu złodziei. Nie zmienia to faktu, że takie wizyty ludzi z dalekich krajów po prostu historycznie się zdarzały, zwłaszcza w tak dużej metropolii jak Kuttenberg, gdzie mieszkają obok siebie Czesi, Niemcy, Węgrzy, Żydzi i przeróżni goście.

W grze znajdziemy wątki dotyczące zadawania tortur, podobne do tego z GTA5, sugestie, że kradzione konie można sprzedać w obozie Romów, a u nas najgorętszym tematem może być raczej kwestia pokazania naszych rodaków w grze – i nie mówię tu o znanym już Komarze. Ale trzeba jednak przyznać, że cokolwiek by tam Czesi nie zrobili, ogólnie odpowiada to prawdzie historycznej – napisanie czegoś więcej byłoby już spoilerem.

Ta gra przeniosła mnie w czasie

Po zaliczeniu większości zawartości Kingdom Come: Deliverance 2 żałuję jednej rzeczy – że mam to już za sobą, że nie mogę zapomnieć, czego doświadczyłem, i rozpocząć rozgrywki ponownie, na świeżo, razem z tym całym premierowym szumem. Teraz pewnie był szybciej skończył fabułę, zostawiając wiele zadań pobocznych na potem, by zapewnić Henrykowi – i sobie – nieco większe wyzwanie. Pozostaje mi odkryć resztkę tajemnic na mapie (po ukończeniu fabuły można grać dalej) oraz czekać niecierpliwie na dodatki.

Kingdom Come 2 to spełnienie fantazji o zostaniu średniowiecznym rycerzem – nawet jeśli nie było oficjalnego pasowania.Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

Kingdom Come: Deliverance 2 może nie jest uniwersalnie atrakcyjnym tytułem, który przyciągnie absolutnie każdego niezależnie od gustu, ale nawet jeśli ktoś odbił się od pierwszej części z różnych powodów, i tak uważam, że powinien dać szansę sequelowi. To zdecydowanie bardziej widowiskowa, bogatsza pod każdym względem megaprodukcja, która mocno wyróżnia się na tle innych tytułów.

W 2018 roku pisałem, że Kingdom Come: Deliverance to dla mnie kandydat na grę roku, pomimo tych wszystkich problemów, jakie wtedy trapiły kickstarterowe dzieło Czechów widziałem włożone weń serce i pasję. Na szczęście w drugiej części widać tylko owo serce i wszystko to, co ta pozycja ma do zaoferowania, a nieliczne błędy nie są już problemem. To nie gra – to wehikuł czasu, który teleportuje nas do okresu średniowiecza, by przeżyć tam niezapomniane przygody.

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej

Recenzja gry Metaphor: ReFantazio - piękna baśń na 100 godzin zachwyca systemem walki, choć razi moralizatorstwem
Recenzja gry Metaphor: ReFantazio - piękna baśń na 100 godzin zachwyca systemem walki, choć razi moralizatorstwem

Recenzja gry

Metaphor: ReFantazio to ogromne, naprawdę ogromne jRPG, w którym przepiękna oprawa audiowizualna idzie w parze z angażującym systemem walki i genialnymi projektami przeciwników - szkoda, że w warstwie fabularnej nie wszystko zagrało tak, jak powinno.

Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii
Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii

Recenzja gry

Po dziewięciu latach i bankructwie oryginalnych twórców, seria Mario & Luigi powraca z całkiem nową odsłoną. Brothership to godna kontynuacja serii, logicznie rozwijająca motywy poprzedniczek - lecz pokazuje także, że więcej to nie zawsze lepiej.

Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało
Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało

Recenzja gry

Dragon Age: The Veilguard robi wiele rzeczy, za które gracze pokochali gry BioWare – lecz zarazem przypomina, jak wiele w gatunku RPG da się wykonać znacznie lepiej.