Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 21 maja 2002, 11:06

autor: Maciej Kuc

Woody Woodpecker: Escape from Buzz Buzzard Park - recenzja gry

Woody Woodpecker: Escape from Buzz Buzzard Park to gra przeznaczona głównie do młodszych odbiorców. Wcielamy się w niej w rolę tytułowego ptaka Woody’ego Woodpecker’a – znanego bohatera filmów animowanych.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Zapoczątkowana przez nintendową Mario64 moda na trójwymiarowe platformówki nie zanika. Coraz to nowe firmy biorą się za wypuszczanie swoich gier z tego gatunku - z różnym skutkiem, choć przy stale wysokim poziomie. Tym razem Universal chce rozpropagować swoją kreskówkę, wypuszczając jej zmonitorowaną (ciekawy neologizm mi się popełnił) wersję. Czy uda im się osiągnąć ów cel?

Powiem bez ogródek: nie mam pojęcia. Grałem już w zdecydowanie lepsze gry od Woody'ego, ale i on nie jest pozbawiony wielu ciekawych rozwiązań i pomysłów, których na próżno szukać u konkurencji. Dodatkowym wabikiem dla potencjalnych nabywców jest zapewne wykorzystanie postaci znanej z telewizji kablowej (wytwórnia Walter Lantz Productions, Inc.). Przyznam, że nie widziałem ani jednej kreskówki z dzięciołem Woodym - nie słyszałem też o nim nigdy wcześniej, przed zobaczeniem gry. Winę za ten stan rzeczy ponosi zapewne moja całkowita ignorancja w kwestii rozróżniania bajek. Z drugiej jednak strony królika Buggsa rozpoznać bym potrafił, więc Woodpecker nie jest raczej postacią pierwszoplanową wśród kreskówek. Reklamy zatem potrzebuje, zwłaszcza, że już Buggs swoją grę - i to niezłą - ma. Swoją drogą, nie pamiętam, żeby zostały wydane inne gry ze znanymi postaciami - o ile wiem, nie można jeszcze było biegać po trójwymiarowych labiryntach Tomem & Jerrym, czy choćby sławną Myszką Miki. Pewnie niedługo i to nas czeka.

Docelowym odbiorcą Woody'ego Woodpeckera jest naturalnie dziecko, co widać już po mocno infantylnym intrze. Fabuła skomplikowana nie jest, trzylatek na pewno się w jej "zawiłościach" nie pogubi. Zły Buzz Buzzard porwał kuzynów dobrego Woody'ego Woodpeckera, żądając zapłacenia niemałego okupu, zdaje się że w dolarach, z sześcioma zerami. Czy też ze skąpstwa, czy z wrodzonej niechęci pertraktowania z terrorystami, co ostatnimi czasy modne nie jest, Woody wyrusza w podróż do piekielnego wesołego miasteczka, na odsiecz rodzinie. Siostrzenica Splinter i bratanek Knothead nie są jednak całkiem bezbronni, nimi przyjdzie graczowi kierować w dalszej części gry. Właściwie to patrząc na możliwości postaci, to Woody ma ich stosunkowo najmniej, na przykład dopiero Splatcher może skoczyć naprawdę daleko, a Knothead potrafi nawet surfować.

Recepta na dobrą trójwymiarową platformówkę wydaje się łatwa. Gra musi mieć ładną grafikę - koniecznie kolorową i "roześmianą". Postacie powinny być tak narysowane, żeby broń Boże nie straszyć, a tylko budzić uśmiech. Wszystkie te techniczne warunki produkt Cryo Kids spełnia w 100 procentach. Klimat Woody'ego jest bardzo lekki, zaś klasyczną dla gatunku karykaturalną grafiką można długo cieszyć oczy, pomimo iż nie jest w niczym nowatorska. No, z jednym, ale chlubnym wyjątkiem. Po raz pierwszy zauważyłem, żeby w trójwymiarowej grze postaci były obrysowane grubą, czarną kreską. Efekt oryginalny i w sumie fajny - czekam tylko na naśladowców.

Nieco gorzej ma się sprawa z warstwą techniczną gry. Wszystko działa ładnie i szybko (na odpowiednim sprzęcie naturalnie), dopóki gracz nie potrzebuje wyjść na chwilę z gry (kombinacją alt+tab), lub chociaż przez pomyłkę naciśnie jakiś klawisz funkcyjny Windows (o co bardzo łatwo gdy się korzysta ze standardowego obłożenia klawiszy). W takiej sytuacji nie ma, że boli - gra od razu się wyłącza, oczywiście nie dbając o jakiekolwiek zapisanie stanu. Swoją drogą, klasycznie dla konwersji konsolowych, grę zapisać można dopiero pomiędzy etapami.

Drugim ważnym elementem jest oczywiście przyjemność z grania, jaką czerpie dziecko. W tej kwestii niestety Woody nie sprawdza się najlepiej. Oczywiście wszelkie czynności, jakie wykonuje bohater w niczym nie odbiegają od standardu: skacze po platformach (często po chwili znikających), jeździ windami, czasem przemieszcza się za pomocą rakiet - tu wszystko jest jak najbardziej w porządku. Na grywalność nie wpływa niestety najlepiej poziom trudności gry. Być może to mnie palce już na starość skostniały, ale w wielu miejscach musiałem się solidnie natracić zdrowia (tak mojego osobistego, jak i wirtualnego), zanim przeszedłem jakiś element planszy. Dodatkowym wielkim utrudnieniem jest wielkość etapów. Jak wspomniałem, grę można zapisać dopiero pod koniec takowego, chcąc nie chcąc trzeba więc każdy etap przechodzić dwa razy. Pierwszy raz, żeby poznać grę i metody omijania pułapek, a drugi, żeby zapisać grę ze stosunkowo dużą liczbą żyć, aby mieć z czym iść do kolejnego poziomu. W porównaniu z - dla mnie niedoścignionym wzorem wśród platformówek - Raymanem 2, Woody jest jak Quake na poziomie nightmare przy tetrisie. Przejście niektórych momentów skutecznie również uprzykrza brak możliwości ruchu kamerą; choć przyznać muszę, że pod tym względem gra Cryo i tak prezentuje się bardzo dobrze: postać nigdzie nie znika, nie ma też większych problemów z ocenieniem odległości pomiędzy platformami.

Jednym z oryginalniejszych rozwiązań w Woody Woodpecker jest zdarzająca się czasem zmiana położenia kamery. Nie można wtedy go nijak modyfikować, gra wtedy zamienia się w klasyczną i piękną w swej prostocie platformówkę z widokiem z boku. Aż się łezka w oku kręci na wspomnienie Raymana 1, Sonica, czy choćby Earth Worm Jima. Szkoda, że cała gra nie jest utrzymana w takiej konwencji, przypominała by wtedy trochę Pandemonium (pamięta to ktoś jeszcze?) i byłaby na pewno łatwiejsza.

Woody Woodpecker to gra bardzo nierówna. Z jednej strony śliczna grafika i banalna fabuła sytuuje ją na sklepowej półce z napisem "dzieci", z drugiej zaś jej poziom trudności uniemożliwia praktycznie grę brzdącowi, który jeszcze dobrze chodzić nie umie, nie mówiąc już o koordynacji oko - ręce. Kupić ją zatem polecam raczej tatusiom (albo starszym braciom), którzy lubią mieć alibi do pogrania sobie w niezobowiązującą i relaksującą grę. Zapewniam, że zapewni ona godne wyzwanie na wiele długich godzin.

Maciek „Qn’ik” Kuc

Recenzja gry Super Mario Party Jamboree - jesteście zaproszeni na najlepszą imprezę roku
Recenzja gry Super Mario Party Jamboree - jesteście zaproszeni na najlepszą imprezę roku

Recenzja gry

Seria Mario Party nie należała nigdy do pozycji wybitnych, Super Mario Party Jamboree ma jednak szansę to zmienić. To napakowana akcją, aktywnościami i zawartością gra dla wszystkich - nie zawaham się jej polecić nawet niedzielnym graczom.

Recenzja gry Rocksmith 2014 - pogromca Guitar Hero powraca
Recenzja gry Rocksmith 2014 - pogromca Guitar Hero powraca

Recenzja gry

Reklamy Rocksmitha 2014 głoszą, że jest to „najszybszy sposób nauki gry na gitarze”. Tym razem produkcja Ubisoftu jeszcze bardziej odchodzi od schematów znanych z Guitar Hero, kładąc większy nacisk na walory edukacyjne.

Recenzja gry Rocksmith - Guitar Hero bez plastiku
Recenzja gry Rocksmith - Guitar Hero bez plastiku

Recenzja gry

Potencjalnie przełomowa gra muzyczna Ubisoftu zadebiutowała w końcu na naszym rynku. W recenzji sprawdzamy, czy szarpanie za struny prawdziwej gitary dostarcza tyle samo frajdy co zabawa plastikowymi atrapami.