Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Super Mario Party Jamboree Recenzja gry

Recenzja gry 15 października 2024, 15:03

Recenzja gry Super Mario Party Jamboree - jesteście zaproszeni na najlepszą imprezę roku

Seria Mario Party nie należała nigdy do pozycji wybitnych, Super Mario Party Jamboree ma jednak szansę to zmienić. To napakowana akcją, aktywnościami i zawartością gra dla wszystkich - nie zawaham się jej polecić nawet niedzielnym graczom.

Recenzja powstała na bazie wersji Switch.

Seria Mario Party to dość szczególny przypadek w historii Nintendo, bo jakoś tak przyzwyczailiśmy się, że cokolwiek ta firma wypuści, to staje się hitem albo przynajmniej trzyma jakiś stały poziom jakości. Z Mario Party jest inaczej, bo w swojej długiej historii ma mnóstwo wzlotów i upadków (i to takich naprawdę mocnych), co świetnie oddają m.in. oceny na Metacriticu, gdzie najgorzej oceniane Mario Party Advance z 2005 roku ma zaledwie 54 punkty. Seria nie wspięła się nigdy na takie wyżyny dopieszczenia i dopracowania, jak „Mariany” 2D i 3D z głównego nurtu. Do tej pory najlepiej ocenianymi częściami były oryginalne Mario Party z 1998 roku (79 punktów) oraz najświeższe Mario Party Superstars z 2021 roku (80 punktów). Zresztą gry imprezowe to coraz bardziej kurcząca się nisza, więc ciężko tu oczekiwać cudów, prawda? Ano nie do końca, bo Super Mario Party Jamboree pokazuje, jak wygląda dobra zabawa i absolutnie najlepsza część serii. Gotowi na jazdę bez trzymanki, 110 minigier i rywalizację z najlepszymi przyjaciółmi?

Mario Party – edycja kompletna

Super Mario Party Jamboree to trochę taka najlepsza możliwa wersja Mario Party, o jakiej fani serii mogli od dawna marzyć. Już na początku widać tu rozmach Nintendo. Mamy bowiem do czynienia z największą pulą aż 22 grywalnych postaci w historii, w tym do odblokowania są dwie zupełnie nowe – Pauline i Ninji. Przechodząc dalej – w klasycznym trybie Mario Party dla czterech graczy mamy aż 7 plansz do gry, z czego 5 jest nowych, a dwie to odświeżone wersje klasyków (coś na wzór tego, jak działa to w serii Mario Kart).

Muszę przyznać, że w tym miejscu zaczęło robić się dość ciekawie. Wiecie, ja zawsze traktowałem Mario Party jako grę, w którą gram raz w roku na święta z rodziną; taki cyfrowy odpowiednik Scrabble czy Monopoly. Z Super Mario Party Jamboree jest trochę inaczej. Do testowania gry zaprosiłem moją 14-letnią siostrę (ogromną fankę Mario, która ma doświadczenie z Mario Party) i usiedliśmy, żeby spróbować, jak to w ogóle wygląda i czy gra się lepiej niż w poprzednie części, no i… wsiąknęliśmy. Gra spodobała nam się do tego stopnia, że już planujemy, kiedy i gdzie zagramy następnym razem (i na pewno będzie to przed świętami).

Alinka udzieliła zgody na to, żeby pozostawić jej nick na screenach. Dziękujemy!Super Mario Party Jamboree, Nintendo, 2024.

A co najbardziej rzuca się w oczy już po pierwszej godzinie gry? Przed wszystkim bardzo kreatywne i rozbudowane plansze. Każda z nich jest zupełnie inna, ma swoje unikatowe elementy (np. uroczy pit stop na torze wyścigowym) i gra się w nie trochę jak w osobne gry. Wielki Wiggler na swojej mapie potrafi zmieniać układ ścieżek, po torze wyścigowym jedziemy bolidami wyjętymi z Mario Karta, a w galerii handlowej można zapolować na zniżki, nawet do 50%. Sam rdzeń rozgrywki się tu nie zmienił, nadal rzucacie kością i przesuwacie się o określoną liczbę pól na wirtualnej planszy do gry. Bardzo podobają mi się jednak wszystkie dostępne urozmaicenia, takie jak specjalne platformy, które katapultują nas na drugi koniec planszy czy windy przenoszące graczy na wyższe poziomy w galerii handlowej. Nie będę zdradzał tu wszystkich tych smaczków, ale uwierzcie mi, jest ich na tyle dużo, że samo odkrywanie ich będzie przednią zabawą.

W Super Mario Party Jamboree centralnym hubem gry jest Party Plaza, z poziomu której możecie wybierać, w jakim trybie rozgrywki chcecie się pobawić. Choć nie jest to dla mnie istotny punkt, to Party Plazę możecie udekorować za pomocą odblokowywanych elementów kosmetycznych. Ale spokojnie, jesteśmy na Switchu, elementy kosmetyczne są dostępne w grze za darmo, nie znajdziecie tu żadnych mikropłatności.

Do tego poza standardowymi trybami rozgrywki z pewnością warto przyjrzeć się też tym bonusowym, co w przeszłości nie było regułą. W Bowser Kaboom Squad powalczycie z gigantycznym Bowserem niszczącym wszystko na swojej drodze (niestety z przyjaciółmi zagracie tylko online), a w sieciowym Koopathlonie spróbujecie pokonać 19 graczy z całego świata w zestawie trzech losowo dobieranych minigierek. Ten ostatni to zresztą zdecydowanie najszybszy tryb zabawy i mocno przypomina mi Fall Guys. Wsiąkłem w niego na tyle, że w sumie odpalałem sobie ostatnio Super Mario Party Jamboree tylko po to, żeby jeszcze trochę pościgać się w Koopathlonie i wykręcić lepszy wynik niż ostatnio. Pozostałe pomniejsze opcje zabawy też są warte sprawdzenia i na pewno nie poczujecie się nimi rozczarowani. Naprawdę ciężko się tu nudzić.

Super Mario Party Jamboree, Nintendo, 2024.

Niezbyt wiele ciekawego mam za to do powiedzenia o tytułowym „jamboree”. Jamboree Buddies to specjalne postacie pojawiające się w losowych miejscach mapy i lewitujące nad określonymi polami. Po zebraniu Jamboree Buddy’ego uruchamia się specjalna minigra, a zwycięzca tejże zyskuje Jamboree Buddy’ego (oraz kilka monet) i ma go do czasu, kiedy inny gracz go nie wyprzedzi; wtedy to on przejmuje go i tak w kółko. Mechanika w zamyśle miała podkręcać zabawę, dodawać więcej minigier i podbijać stawkę np. poprzez dodatkowe rzuty kostką, przejmowanie przedmiotów zdobytych przez rywali itp. W praktyce sprawdza się to ok, ale nie wprowadza jakichś kosmicznych innowacji, ot, dodaje premię do monet czy jakiś inny niewielki bonus. Myślałem, że to będą bardziej istotne z punktu widzenia rozgrywki efekty, np. cofanie innych graczy czy odblokowywanie umiejętności specjalnych postaci. To fajny dodatek, ale to tyle.

Minigry są tu najważniejsze (i to dobrze)

Skoro wiemy już, że Super Mario Party Jamboree jest duże i szerokie jak jezioro Śniardwy, to czas przejść do tego, co w każdym Mario Party jest kluczowe, czyli minigier. Trzeba docenić, że w dobie gier usług i bliźniaczo do siebie podobnych akcyjniaków nadal powstają produkcje takie jak ta, duchowo sięgające do późnych lat 90. i wczesnych lat 2000. Nintendo w Super Mario Party Jamboree zaserwowało idealny mariaż przystępności z czystą zabawą. Dzięki temu może się tu bawić naprawdę każdy, niezależnie od tego czy jest hardkorowym gamerem, gra od czasu do czasu, czy jest Waszą babcią, która z padem ma tyle wspólnego, co Wy z włóczką i drutami. W grze jest kilka poziomów trudności, a same plansze też są zróżnicowane, od łatwiejszych do trudniejszych. W tych najprostszych minigry naprawdę sprowadzają się w zasadzie do obsługi lewego drążka joycona i jednego, może dwóch przycisków, czyli w zasadzie jak za czasów NES-a (lub Pegasusa w Polsce).

Przed startem każdej minigry na ekranie pojawiają się szczegółowe instrukcje dotyczące nachodzącej rozgrywki, które pokazują, na czym będzie ona polegać, wytłumaczą, jakich przycisków trzeba będzie użyć, a czasem pozwolą nawet potrenować przed rozpoczęciem danego etapu. To naprawdę idealne rozwiązanie dla każdego, bo nic nie stoi na przeszkodzie, żeby weterani przewinęli wprowadzenie i od razu wskoczyli do gry, a niedzielni gracze mogą do woli analizować, z czym przyjdzie się im zmierzyć.

Super Mario Party Jamboree, Nintendo, 2024.

Jak trzeźwo zauważyła moja młodsza siostra, tych minigier jest bardzo dużo, zdarza się, że w zasadzie nie ma pomiędzy nimi minuty przerwy i taka godzinna sesja w Super Mario Party Jamboree staje się całkiem intensywna. Na szczęście duża ilość (aż 110 minigier!) nie oznacza niskiej jakości, jest wręcz przeciwnie. Chyba najlepszą rekomendacją jest fakt, że zasada „jeszcze jednej rozgrywki” jest w przypadku Super Mario Party Jamboree na porządku dziennym, po prostu trudno się oderwać od zabawy, bo przecież taka minigra to tylko minuta i nawet nie zauważyłem, że w pewnym momencie minęło tak „jeszcze 50 minutek”. Nie spodziewałem się, że takie krótkie fragmenty rozgrywki zapewnią mi i innym domownikom tyle frajdy. Niewątpliwie dużym plusem wszystkich minigier jest to, że są naprawdę różnorodne. Pewna powtarzalność schematów rzecz jasna istnieje, ale na palcach jednej ręki policzę minigry, które mi się nie podobały. Warto też w Super Mario Party Jamboree grać z odpiętymi Joy-Conami, bo minigry ruchowe są fajne i nie sprawiają wrażenia wciskanych na siłę, tylko tworzą zgrabną całość z tymi bardziej klasycznymi.

Szkoda, że wraz z „fajnością” wszystkich minigierek nie idzie ścieżka dźwiękowa. Ta zazwyczaj w produkcjach Nintendo (nawet w przeszłości w serii Mario Party) była naprawdę mocnym elementem, a niektóre kawałki do dzisiaj wielu z nas nuci pod nosem. W Super Mario Party Jamboree muzyka istnieje, plumka sobie w tle, a podczas bardziej intensywnych momentów przyspiesza, ale po skończonej partii nie zostaje na dłużej w głowie. Jest dobrze zrealizowana, ale to tyle.

Super Mario Party Jamboree, Nintendo, 2024.

Minigry w Super Mario Party Jamboree to też dość mocny przedstawiciel podejścia „easy to learn, hard to master”, bo jeśli zetrze się ze sobą czwórka doświadczonych graczy, to walka będzie niesamowicie zacięta i o sukcesie na bank zadecydują ułamki sekund. Zresztą to właśnie doświadczeni gracze powinni z Super Mario Party Jamboree wyciągnąć najwięcej. Pierwsze cztery plansze są odblokowane z automatu, a żeby zagrać w kolejne trzy, trzeba zebrać wyższe rangi gracza (Silver,Gold i Platinum). W trybach online można ścigać się na najwyższe wyniki, a wygranie Koopathlonu to szalenie satysfakcjonujące i dość trudne zadanie. W Party Plazie możecie też zobaczyć, jak wypadacie na tle innych graczy z całego świata, bo znajdziecie tam globalne rankingi.

Nie macie z kim zagrać? Nic nie szkodzi!

Jeśli nie macie akurat pod ręką grupki znajomych, nie chcecie bądź nie lubicie grać przez Internet, to Super Mario Party Jamboree umożliwia także zabawę z botami sterowanymi przez AI. To szczególnie przydatna opcja, kiedy macie jednego lub dwóch kompanów do zabawy i trzeba „dosypać” kolejnych. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby grać samemu, a wszyscy pozostali gracze na planszy będą sterowani przez komputer. Wtedy z poczucia rywalizacji odpada oczywiście mnóstwo magii, ale zabawa wciąż daje frajdę. Ogólnie jestem bardzo zadowolony z tego, jak boty uzupełniają rozgrywkę, w zależności od wybranego poziomu trudności świetnie imitują prawdziwych przeciwników. Zauważyłem też, że gdy grałem z moją siostrą i dwoma botami, to w każdej minigrze dobierano nas tak, iż w potyczkach drużynowych zawsze byliśmy razem przeciwko nim.

Super Mario Party Jamboree, Nintendo, 2024.

Jedyne moje większe zastrzeżenie względem botów w Super Mario Party Jamboree jest takie, że nie da się przewijać czy przyspieszać ich ruchów w całości. Jest to możliwe tylko częściowo i w określonych sytuacjach np. podczas aktywacji jump padów. Podczas takiej rozgrywki, gdzie połowa graczy to boty, czasami naprawdę miałem dość oglądania tego, jak AI wybiera itemy, rzuca kostkami i przechodzi przez dokładnie te same animacje, co żywy człowiek. Aż prosi się o dodanie opcji „wciśnij +, aby pominąć turę gracza CPU”. A tak długość rozgrywki będzie zawsze taka sama – niezależnie czy gracie sami na boty, czy ze znajomymi.

PLUSY
  1. absurdalnie szeroki wybór dobrze zrobionych minigier i 22 grywalne postacie;
  2. syndrom „jeszcze jednej minigry”;
  3. większość aktywności spodoba się nawet niedzielnym graczom;
  4. Koopathlon to satysfakcjonujące wyzwanie dla doświadczonych;
  5. zróżnicowane i angażujące plansze;
  6. nawet granie solo potrafi sprawić frajdę;
  7. Jest kolorowo, płynnie, ładnie i wesoło…
MINUSY
  1. … ale grafika odstaje od „większych” produkcji na Switcha;
  2. czemu nie można pomijać ruchów botów?;
  3. Jamboree Buddies są trochę za mało użyteczni;
  4. brak języka polskiego szczególnie boli.

Już wiem, co będę robił w święta (i nie tylko)

Super Mario Party Jamboree urzekło mnie jak żadna gra z serii do tej pory. W zasadzie piszę tę recenzję w przerwie pomiędzy jedną a drugą planszą i już nie mogę się doczekać kolejnej. Jestem przekonany, że w dobie zaniku gier imprezowych Super Mario Party Jamboree będzie się wyróżniać i mam nadzieję, że zdobędzie popularność, na którą zasługuje.

Pod kątem budowy gry i rozgrywki zgadza się tu w zasadzie wszystko. Jasne, to nie najładniejsza gra na Switcha, wygląda po prostu uroczo i wesoło. Niestety w porównaniu do Super Mario Odyssey, Wonder czy w zasadzie wszystkich „Zeld” na Switcha nie wypada już tak dobrze – szczególnie boleć mogą dość niska rozdzielczość i widoczne na ekranie piksele. A to właśnie na telewizorach w salonach Waszych domów, a nie malutkim ekranie Switcha, Super Mario Party Jamboree powinno błyszczeć najbardziej. Pewnym wynagrodzeniem tej raczej przeciętnej oprawy graficznej jest fakt, że gra trzyma płynne 60 klatek na sekundę i raczej nie zdarza się jej spadać niżej. To bardzo dobra gra do zabawy z rodziną lub przyjaciółmi u boku... o ile znają choć podstawy angielskiego, bo Nintendo nadal nie dodaje do swoich gier naszego języka.

Super Mario Party Jamboree, Nintendo, 2024.

Mikołaj Łaszkiewicz

Mikołaj Łaszkiewicz

W GRYOnline.pl pracuje od maja 2020 roku. Najpierw był newsmanem w dziale technologii, z czasem zaczął udzielać się w grach i publicystyce, a także redagować oraz nadzorować działanie newsroomu technologicznego. Obecnie jest redaktorem naczelnym serwisu Futurebeat.pl. Wcześniej swoimi przemyśleniami na temat gier wideo dzielił się m.in. na różnych grupach tematycznych. Z wykształcenia prawnik. Gra na wszystkim i we wszystko, co widać czasem w recenzjach. Jego ulubioną konsolą jest Nintendo 3DS, co roku gra w nową część serii FIFA i stara się poszerzać gamingowe horyzonty. Uwielbia szeroko pojęty sprzęt komputerowy i rozkręca wszystko, co wpadnie mu w ręce.

więcej

Recenzja gry Rocksmith 2014 - pogromca Guitar Hero powraca
Recenzja gry Rocksmith 2014 - pogromca Guitar Hero powraca

Recenzja gry

Reklamy Rocksmitha 2014 głoszą, że jest to „najszybszy sposób nauki gry na gitarze”. Tym razem produkcja Ubisoftu jeszcze bardziej odchodzi od schematów znanych z Guitar Hero, kładąc większy nacisk na walory edukacyjne.

Recenzja gry Rocksmith - Guitar Hero bez plastiku
Recenzja gry Rocksmith - Guitar Hero bez plastiku

Recenzja gry

Potencjalnie przełomowa gra muzyczna Ubisoftu zadebiutowała w końcu na naszym rynku. W recenzji sprawdzamy, czy szarpanie za struny prawdziwej gitary dostarcza tyle samo frajdy co zabawa plastikowymi atrapami.

Music Master: Chopin - Classic - recenzja gry
Music Master: Chopin - Classic - recenzja gry

Recenzja gry

Po wielu mniej lub bardziej udanych przygodówkach, erpegach, strategiach i strzelaninach polska myśl programistyczna wzięła się za gry muzyczne. Okazją do stworzenia nadwiślańskiego klona Guitar Hero stał się Rok Chopinowski.