Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 18 lutego 2005, 09:15

autor: Artur Dąbrowski

UEFA Champions League 2004-2005 - recenzja gry na PC

„Champions League 2004-2005” jest czymś więcej, niż kalką FIFY 2005 opatrzoną kolejną licencją. Jest kalką FIFY 2005 z dodaną kolejną licencją i kilkoma ciekawymi, ubarwiającymi rozgrywkę pomysłami.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Przyznam szczerze, że gdy dowiedziałem się, iż EA Sports wykupiło licencję rozgrywek Ligi Mistrzów i rozpoczęło prace nad kolejną (po FIFIE, EURO i World Cup) serię gier piłkarskich – to miałem ochotę pojechać do Kanady i rzucić mięsem w stronę szefów tej firmy. Jak można w ten sposób wyłudzać pieniądze od graczy? Zamiast wydać jeden rewelacyjny i kompletny tytuł, EA Sports zaczęło rozmieniać się na jeszcze drobniejsze. Na szczęście Champions League 2004-2005 jest czymś więcej, niż się spodziewałem. A spodziewałem się kalki FIFY 2005 opatrzonej kolejną licencją. Co dostaliśmy? Kalkę FIFY 2005 z dodaną kolejną licencją i kilkoma ciekawymi, ubarwiającymi rozgrywkę pomysłami.

Pierwsze wrażenie

Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy po dwukrotnym kliknięciu na ikonce gry, było intro. Zdaje się, że ostatnie wprowadzenie oglądaliśmy w FIFIE 2003, a później ten element był pomijany przez twórców, stąd też niespodzianka jest spora. Oczywiście owo intro wprowadza nas w klimat Ligi Mistrzów – oglądamy fragmenty transmisji telewizyjnych i słuchamy oficjalnego hymnu rozgrywek. Jak jest później? Czytajcie dalej...

W grze wita nas intro! Dawno już go nie było w serii.

Nowy podział

Champions League 2004-2005 oferuje nam tradycyjnie kilka trybów (mecz towarzyski, turniej, trening), ale głównym daniem jest sezon. Nie kariera, lecz sezon. Nie startujemy bowiem w kilku kolejnych wydaniach rozgrywek ligowych, tylko skupiamy się na jednym. Ale za to jakim! Wyobraźcie sobie, że tenże sezon został podzielony na rozdziały. Tak, najzwyczajniejsze w świecie rozdziały składające się z szeregu scenariuszy. Ba, rozwój wydarzeń jest nawet nieliniowy!

Zabawa zaczyna się od meczu zwieńczającego miniony sezon. Rozgrywamy go drużyną wybraną spośród wszystkich teamów największych pięciu lig – Premiership, Primera Division, Serie A, Bundesligi oraz Ligue One. Od wyniku tego spotkania zależy, która z drużyn zagra w przyszłorocznych eliminacjach tytułowej Champions League. Tak więc cel jest jasny: zwycięstwo. Jeśli odniesiemy porażkę, zostaniemy zwolnieni i zmuszeni, by rozegrać mecz ponownie. Kiedy już uda się nam zwyciężyć – zabawa zacznie się na dobre. Nasz klub kupi jakiś biznesmen, który, nie wiedząc, co zrobić z pieniędzmi, postanawia zainwestować w futbol. Od teraz w drużynie zaczynają się nowe rządy. Nowy pan prezes prosi nas o rozegranie meczu pomiędzy pierwszą jedenastką a drużyną rezerw, po którym to decyduje się nieco przemeblować skład. Nasz wpływ na tę decyzję jest znikomy. Możemy wybrać tylko, kto do klubu przyjdzie, a z kim się pożegnamy. Kiedy już wprowadzimy nowych zawodników, rozpoczyna się etap przygotowań do nowego sezonu. Rozgrywamy kilka sparingów, w których to testujemy różne ustawienia. Później czeka nas jeszcze parę zmian w składzie, po czym rozpoczyna się właściwy sezon...

Co?! Ja go kopnąłem?! Niemożliwe...!

Wszystkich scenariuszy jest w grze około 50. Nie każdy z nich jest równoznaczny z meczem, bo zalicza się do nich także misje polegające na przeprowadzeniu kilku transferów. Natomiast przed każdym meczem otrzymujemy list od prezesa, w którym jest napisane, czego sobie szef życzy. Jeśli rozgrywamy spotkanie z ostatnią drużyną w tabeli – zostaniemy poproszeni o zwycięstwo różnicą co najmniej trzech bramek. W przypadku niedawno dokonanych transakcji prezes może zażyczyć sobie, by w kolejnym spotkaniu wystąpili nowo nabyci piłkarze. Jeżeli gramy z teamem, który stracił do tej pory najwięcej bramek po stałych fragmentach gry – nasz pracodawca zasugeruje, że powinniśmy wywalczyć sporo rzutów rożnych. Nie wszystkie mecze rozgrywamy od pierwszej do ostatniej minuty. Bardzo często gra rzuca nas w różne sytuacje. Na przykład gramy końcówkę spotkania, które nasza drużyna przegrywa 0:1 i mamy strzelić wyrównującą bramkę. Zdarzają się też sytuacje ekstremalne, jak stan 0:2 dla przeciwnika i czerwona kartka jednego z naszych zawodników.

Taki sposób rozwoju rozgrywki jest czymś zupełnie nowym, jeśli chodzi o gry piłkarskie. Śmiem twierdzić, że do tej pory w żadnej pozycji sportowej nie było czegoś takiego. Sam pomysł jest bardzo dobry – cały czas czułem chęć rozegrania kolejnego meczu; głównie po to, by zobaczyć, co będzie dalej. A chyba o to chodziło, prawda? Jest w tym wszystkim jednak jeden mankament. Rozwój wydarzeń ustalono z góry dla każdej z pięciu lig, nie dla drużyn, zatem jeśli gramy drugi raz klubem z tej ligi, co poprzednio, czeka nas taki sam scenariusz.

Za wykonanie każdego zadania przysługuje nam pewna ilość punktów, które później zostają zsumowane i trafiają do głównej puli zdobytych przez nas oczek. A po co nam te punkty? Ano, za osiągnięcie kolejnych pułapów dostajemy bonusy: dodatkowe stroje, piłki bądź opcje.

Radio pozdrawia

W przerwach pomiędzy kolejnymi etapami poznajemy kolejną nowość – radio (Talk Radio). Dzięki niemu wysłuchujemy opinii fanów futbolu, którzy wyrażają swoje opinie o naszej drużynie oraz o różnych aspektach piłkarskich, jak poziom sędziowania czy tendencja prezesów do wydawania milionów na transfery. Audycje toczą się w bardzo fajny sposób – co telefon, to nowy głos; dwójka prowadzących co chwilę chrząka, przytakuje rozmówcy; a sentencje nie powtarzają się znowu tak często. Całość zabarwiają też problemy z liniami telefonicznymi czy przerwy na muzykę. Żeby było ciekawiej, opinie, których słuchamy, uzależnione są od poczynań naszej drużyny. Zatem jeśli przegramy ważny mecz – spadnie na nas kubeł zimnej wody, zaś po spektakularnym zwycięstwie cała drużyna dostanie masę pochwał. Kolejny ciekawy pomysł.

System wykonywania rzutów rożnych zmienił się. Dużo trudniej jest strzelić bramkę z tego stałego fragmentu niż w FIFIE 2005. Warto zauważyć, że w grze często u góry ekranu pojawia się niewielkie okienko, w którym widzimy, jak trener (podkreślam to słowo) wydaje komendy swoim podopiecznym.

Panie, co to jest?!

Po włączeniu pierwszego meczu czeka nas kolejne (i to niemałe) zaskoczenie. Otóż, spotkanie oglądamy... w widoku panoramicznym! Przyznam, że z początku byłem zbulwersowany, że autorzy ucięli mi pół ekranu, ale z czasem zacząłem się przyzwyczajać. Jednak choć przestało mi to przeszkadzać, to wciąż sądzę, że EA Sports powinno było dodać opcję wyłączenia panoramy. W końcu nie każdemu takie rozwiązanie musi się podobać. W miejscu zajętym przez jednolity czarny kolor u góry i u dołu ekranu ukazują się dodatkowe informacje. Na dole widzimy nazwiska piłkarzy, których aktualnie kontrolujemy my i przeciwnik, a do tego pasek przedstawiający ich kondycję. Natomiast u góry wyskakują statystyki strzałów. Sposób prezentacji spotkań również się zmienił. Teraz w przerwach w grze oglądamy nie tylko rozglądających się piłkarzy, ale również najciekawsze sytuacje z poprzednich minut. Podczas przerywników w połowie i na końcu meczu oglądamy też podział ekranu – np. lewa część ukazuje rozmawiających zawodników, a prawa prezentuje oddalony widok na schodzące do szatni drużyny.

W czasie wrzucania piłki z autu czy powtórek bramek pojawia się też często niewielkie okienko, w którym zauważamy postać trenera. „Trenera?” - spytacie. Nie inaczej. W Champions League 2004-2005 po raz pierwszy w historii umieszczono postać trenera prowadzonej przez nas drużyny (mówię o symulacjach piłki nożnej, rzecz jasna)! Przed rozpoczęciem sezonu wybieramy, jak ma on się nazywać i wyglądać, a później podziwiamy go podczas gry. Aż miło popatrzeć na jego gesty i radość po zdobytej bramce. Niestety, widzimy tylko naszego trenera – team rywali nadal gra samemu sobie.

Sposób uderzania rzutów wolnych również się zmienił. Jest mniej skomplikowany niż u poprzedniczki, ale nie znaczy to, że gorszy.

Jak się gra?

Żadnych rewelacji. Model rozgrywki jest niemal identyczny jak w FIFIE 2005. Daje się zauważyć, że piłkarze dostali po kilka nowych ruchów, dzięki czemu jest jeszcze bardziej realistycznie. Widać to zwłaszcza przy podaniach, które teraz prezentują się dużo ładniej (zwłaszcza te „z klepki”). Zmieniono natomiast stałe fragmenty gry. Rzuty rożne, na które psioczyłem podczas gry w FIFĘ 2005 (jeszcze nigdy tak łatwo nie zdobywało się bramek), teraz wyglądają o wiele lepiej. Ich rozgrywanie podzielono na dwie fazy. W pierwszej wybieramy nastawienie graczy znajdujących się w pobliżu pola karnego rywali – czy mają oni wbiec na dużej szybkości w obręb szesnastki, czy może dać sygnał, że będziemy bić piłkę na krótki słupek. Drugi etap to już samo uderzenie. Wybieramy na przykład, czy piłka ma być podkręcona, czy może ma długo wisieć w powietrzu. Teraz zdobyć gola z rogu nie jest już tak łatwo - mnie ta sztuka przez około dziesięć pierwszych godzin gry udała się raptem trzy razy. Co się tyczy rzutów wolnych – znacznie je uproszczono. Nie musimy teraz ustalać rotacji i kilkukrotnie przyciskać klawisz strzału. Wystarczy wybrać miejsce, w które chcemy uderzyć, i przytrzymać chwilkę odpowiedni przycisk (inny w zależności od tego, jak pragniemy kopnąć szmacianą). Gdy pasek u dołu ekranu wejdzie w pomarańczowy obszar, puszczamy klawisz. Po paru godzinach wchodzi nam to w krew i bardzo często zmuszamy bramkarza do kapitulacji. Jednak mimo to stałe fragmenty teraz rozgrywa się dużo lepiej.

Poprawiono funkcjonowanie wirtualnych sędziów. Teraz już nie są bezbłędni i zdarzają im się wpadki. Szkoda tylko, że czasem popełniają błędy w wyjątkowo klarownych sytuacjach. Przykładowo dyktują aut bramkowy dla drużyny przeciwnej, kiedy to piłka wyraźnie odbiła się od jednego z ich obrońców – uwierzcie, to potrafi frustrować. Natomiast wyobraźcie sobie, jakie było moje zdziwienie, kiedy dowiedziałem się, że mój zawodnik zagrał piłkę... ręką. Tego rodzaju przewinienie pojawia się w Champions League 2004-2005 po raz pierwszy.

Mistrzowska oprawa?

Szata graficzna się nie zmieniła. Champions League 2004-2005 działa na tym samym silniku, co FIFA 2005. Jak już wspomniałem – piłkarze poruszają się jeszcze realniej, ale większych zmian nie stwierdziłem. Wydaje mi się nawet, że jeśli chodzi o grafikę, to jest trochę gorzej niż u poprzedniczki. Nie spodobało się mi to, że nawet na dość dużym zbliżeniu fryzury kopaczy, którzy mają de facto średniej długości włosy, są strasznie długie i w ogóle prezentują się mało atrakcyjnie. Zdenerwowała mnie czcionka, którą pisane są wszystkie nazwiska na koszulkach piłkarzy. Nie jestem w stanie pojąć, dlaczego wszystkie fonty, które widzieliśmy w FIFIE 2005, zastąpiono jedną jedyną czcionką. Numery zostały, ale już wszystkie napisy są podobne. Poprawiono oświetlenie meczów rozgrywanych w nocy, ale spotkania dzienne wydały się mi brzydsze niż w FIFIE 2005. Nie wiem, może to dlatego, że grałem w tę grę bardzo dużo i chciałem zobaczyć w Champions League 2004-2005 coś więcej?

Liga Mistrzów otwiera dla Ciebie swe drzwi!

Przebudowano z kolei oprawę audio. Wprost nie mogłem uwierzyć, gdy usłyszałem... NOWYCH KOMENTATORÓW! John Motson i Ally McCoist zostali zastąpieni przez Andy’ego Gray’a i Clive’a Tyldeslay’a! Już regułki powtarzane w recenzjach kolejnych odsłon FIFY (o tym, że wciąż ci sami komentatorzy...) straciły na znaczeniu. Dodam tylko, że Andy Gray pracuje w stacji telewizyjnej BBC Five Live (w przeszłości był znakomitym piłkarzem, reprezentantem Szkocji) i kilkukrotnie dostawał nagrody dla najlepszego w swoim fachu. A jak się spisują nowi panowie? Jak na mój gust – bardzo dobrze. Wypowiadane przez nich sentencje są żywe i potęgują efektowność transmisji. Słucha się ich bardzo przyjemnie. Muzyki w Champions League 2004-2005 nie stanowią utwory tak znanych wykonawców jak w FIFIE 2005, ale i tak jest nieźle.

Podsumowując...

Ciężko ocenić grę, która jest ulepszoną, ale jednocześnie wzbogaconą o kilka ciekawych pomysłów kalką tytułu sprzed ledwie paru miesięcy. Jednak dzięki tym pomysłom dostaliśmy tytuł, który potrafi przykuć do monitora na kilkanaście mile spędzonych godzin. Dlatego wypada mi grę nagrodzić dość wysoką oceną.

Artur „Roland” Dąbrowski

PLUSY:

  • tryb sezonu;
  • Talk Radio;
  • nowi komentatorzy (wreszcie);
  • kilka udanych pomysłów i szlifów.

MINUSY:

  • powtarzalność scenariuszy;
  • grafika bez większych zmian;
  • w znacznym stopniu kalka FIFY 2005.
UEFA Champions League 2004-2005 - recenzja gry
UEFA Champions League 2004-2005 - recenzja gry

Recenzja gry

Champions League – turniej dla najsilniejszych i najmocniejszych drużyn klubowych z całej Europy. Tam poza sławą dla graczy i trenerów czekają także ogromne pieniądze, które corocznie w ogromnych sumach trafiają na konto UEFY...

Recenzja gry EA Sports FC 25 - byłoby bardzo dobrze, gdyby nie te bugi
Recenzja gry EA Sports FC 25 - byłoby bardzo dobrze, gdyby nie te bugi

Recenzja gry

EA Sports FC 25 dopracowuje sprawdzoną formułę, nie psuje zbyt wiele z tego, co dobrze działało, i dokłada od siebie kilka naprawdę fajnych nowości. Szkoda tylko, że stan techniczny wciąż pozostawia sporo do życzenia.

Recenzja gry TopSpin 2K25 - Iga Świątek nie udźwignie sama całej tej produkcji
Recenzja gry TopSpin 2K25 - Iga Świątek nie udźwignie sama całej tej produkcji

Recenzja gry

Wielki był mój smutek spowodowany tym, że po premierze Top Spina 4 w 2011 roku nie doczekałem się nigdy Top Spina 5 (a czekałem całe 13 lat). Dzisiaj zaś dostałem TopSpin 2K25 i… sam nie wiem, co o nim myśleć.