TopSpin 2K25 Recenzja gry
Recenzja gry TopSpin 2K25 - Iga Świątek nie udźwignie sama całej tej produkcji
Wielki był mój smutek spowodowany tym, że po premierze Top Spina 4 w 2011 roku nie doczekałem się nigdy Top Spina 5 (a czekałem całe 13 lat). Dzisiaj zaś dostałem TopSpin 2K25 i… sam nie wiem, co o nim myśleć.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Na pewno każdy z Was ma jakąś ulubioną grę czy serię, która na świecie nie jest szczególnie popularna, ale w Waszych sercach znalazło się dla niej specjalne miejsce. W moim przypadku jedno z kilku takich miejsc zajmuje cykl TopSpin. Możecie sobie wyobrazić, jak wielki był mój smutek spowodowany tym, że po premierze Top Spina 4 w 2011 roku nie doczekałem się nigdy Top Spina 5 (a czekałem całe 13 lat). Dzisiaj zaś dostałem TopSpin 2K25 i... sam nie wiem, co o nim myśleć.
Do recenzji usiadłem z pewnym niedowierzaniem, że to naprawdę się dzieje, bo rzeczywiście nie wierzyłem, iż wydawca w ogóle zdecyduje się przywrócić tę serię do życia. W końcu 13 lat to szmat czasu, a po drodze konkurencja połamała sobie ręce, nogi i zęby na próbie zagospodarowania niszy gier tenisowych, tworząc takie koszmarki jak AO Tennis, Matchpoint: Tennis Championships (o którym trochę pisałem) czy Tennis World Tour. Teraz, po kilkunastu godzinach spędzonych z TopSpinem 2K25, zdążyłem już nieco ochłonąć i mogę podzielić się z Wami wrażeniami. Nie jest to pozycja idealna (do ideału jej raczej daleko), ale wiele obaw, które miałem przed premierą, szybko znikło. Gotowi?
Gameplay? Nikt nie zrobił go lepiej!
Już na początku odpowiem na najważniejsze pytanie, które pewnie zadecyduje o tym, czy ktoś z Was kupi TopSpin 2K25, czy nie. Czy gameplay w TopSpinie 2K25 jest: dobry / nawiązujący do przeszłości / lepszy od konkurencji / realistyczny / przyjemny? Tak! Na wszystkie te pytania z ulgą mogę odpowiedzieć, że tak. TopSpin 2K25 to zdecydowanie najlepsza gra tenisowa od 2011 roku i Top Spina 4 pod względem tego mitycznego „feelingu” gry. Wszystko jest tutaj na swoim miejscu i fani cyklu poczują się jak ryby w wodzie, a nowicjusze na pewno szybko załapią, co z czym się je.
TopSpin 2K25 prezentuje do bólu klasyczne podejście do rozgrywki z poprzednich części cyklu, co ma swoje plusy, ale też parę minusów. Wirtualni tenisiści poruszają się po korcie dość wolno i tak jak wcześniej nie ma tu żadnego dedykowanego przycisku przyspieszającego do sprintu. Szybkość naszego zawodnika lub zawodniczki zależy wyłącznie od ich atrybutów oraz stylu gry. Zauważyłem, że jest to jednak bardziej zaakcentowane niż w Top Spinie 4, bo grając mecz Igą Świątek, a następnie Sereną Williams, poczułem wyraźną różnicę w tempie poruszania się po korcie. Iga wręcz fruwała od linii do linii, błyskawicznie zmieniając kierunek biegu i wykonując bardzo ekwilibrystyczne uderzenia. Z kolei grając młodszą z sióstr Williams, musiałem z wyprzedzeniem planować sprinty, bo nie do każdej piłki udawało się jej dobiec, za to każde uderzenie miało taką siłę, że spokojnie rozkładało rywalkę na łopatki (o ile było celne).
Wiecie już, że podstawy rozgrywki nie zmieniły się za bardzo od czasów Top Spina 4 (i że to bardzo dobrze), ale co w zasadzie wyróżnia TopSpin 2K25 i sprawia, że wspomniany feeling rozgrywki jest o tyle lepszy? Realizm. Przede wszystkim chodzi tutaj o fizykę i przewidywalność zachowania piłki. Żadna konkurencyjna gra nie potrafiła sprawić, by ta mała, jaskrawozielona (lub nawet żółta) kuleczka poruszała się jak w rzeczywistości – a TopSpin 2K25 po prostu to robi. Piłeczka tenisowa reaguje w przewidywalny sposób na uderzenia, realistycznie odbija się od kortu i zachowuje inaczej w zależności od tego, na jakiej nawierzchni gramy (mączka, trawa czy tworzywo sztuczne). To właśnie dzięki temu można po prostu wyczuć, jak wysoko piłka się odbije, w które miejsce kortu trzeba biec i z jaką siłą uderzyć. Na dodatek twórcy zadbali o właściwą prędkość i widoczność piłki – co wcale nie jest regułą, bo np. w takim Tennis World Tour potrafiła ona dosłownie znikać podczas docierania na drugą stronę. TopSpin 2K25 znakomicie oddaje także to, w jaki sposób zawodnicy muszą się rozpędzać i hamować; już po kilku meczach każdy załapie, co trzeba zrobić, by dobiec do danej piłki.
Niestety, trzeba też sobie uczciwie powiedzieć, że ten gameplay... w sumie nie rozwinął się w porównaniu z tym, co znam z Top Spina 4. Oczywiście cieszę się, że do TopSpina 2K25 przeszły te wszystkie dobre elementy, ale po tylu latach oczekiwałbym jednak jakiejś ewolucji, a dostałem raczej kosmetyczne poprawki – tymczasem przynajmniej kilka większych zmian by się tu przydało. Brakuje mi szerszego wachlarza serwisów, nie obraziłbym się za jakieś bardziej zaawansowane uderzenia niż to, co mamy obecnie do dyspozycji, a samo tempo rozgrywki mogłoby być minimalnie wyższe. Martwi mnie też, że w trakcie tych kilkunastu godzin spędzonych z grą zobaczyłem już prawdopodobnie wszystkie „nietypowe” zagrania, które gra ma do zaoferowania, i nie spodziewam się, żeby twórcy dodali ich dużo więcej w przyszłości.
Ludzie, przecież tu nikogo nie ma
No dobrze, skoro już posłodziłem TopSpinowi 2K25, czas dorzucić bardzo dużą łyżkę – czy nawet wręcz chochlę – dziegciu do tej beczułki gameplayowego miodu. Gdzie się podziali ci wszyscy tenisiści i tenisistki? Serio, pytam, bo chyba zostali w szatni. Pomijam fakt, że grę promuje się emerytowanymi Rogerem Federerem i Sereną Williams, bo to w końcu nadal wielkie nazwiska w świecie tenisa, ale w TopSpinie 2K25 występuje póki co skandalicznie mało sportowców i mam co do tego złe przeczucia.
Do naszej dyspozycji twórcy oddali w dniu premiery zaledwie 25 zawodników i zawodniczek, z czego jedynie 18 nadal aktywnych, a pozostała siódemka to legendy z przeszłości. Może przełknąłbym jakoś tę nieszczęsną 18, gdyby nie to, że jej dobór jest mocno kontrowersyjny. W TopSpinie 2K25 nie znajdziemy dwóch najlepszych tenisistów świata (według aktualnego rankingu ATP) – Novaka Djokovicia i Jannika Sinnera. Z czołowej dziesiątki brakuje też takich postaci jak Alexander Zverev, Casper Ruud, Stefanos Tsitsipas czy Hubert Hurkacz. Kompletnym nieporozumieniem jest także pominięcie jednego z najbardziej rozpoznawalnych sportowców świata – nadal aktywnego zawodowo Rafaela Nadala. Żeńska część TopSpina 2K25 wypada dużo lepiej, ale tam także brakuje dużych nazwisk, mianowicie Aryny Sabalenki, Jeleny Rybakiny, Ons Jabeur czy Markety Vondrousovej. Pełną listę dostępnych w grze postaci znajdziecie tutaj.
Zakładam, że pewnie chodzi o kwestie licencyjne, że inni tenisiści i tenisistki mają podpisane kontrakty z konkurencją, ale na litość boską – 25 grywalnych postaci? Przecież ja wszystkimi zdążyłem zagrać w ciągu ostatnich czterech dni, co ja mam robić przez następny rok? Twórcy muszą naprawdę mieć przynajmniej kilkanaście asów w rękawie, bo jeśli w najbliższych miesiącach w TopSpinie 2K25 nie pojawi się więcej wirtualnych tenisistów, to nie wróżę tej grze najlepiej.
No chyba że tu wcale nie chodzi o kwestie licencyjne, może po prostu 2K Sports ma inny plan, który zakłada dostarczanie poszczególnych postaci w płatnych DLC? Mam nadzieję, że tak nie jest, chcę wierzyć, iż nie doczekamy się w przyszłości dodatków odblokowujących za drobną opłatą 10, 20, 30 czy 50 nowych twarzy.
Grafika i animacje są okej – ale tylko okej
Przed premierą TopSpina 2K25 wiele osób głośno wyrażało swoje obawy lub wręcz niezadowolenie z powodu tego, jak gra wygląda. Zrzuty ekranu czy fragmenty zwiastunów nie napawały optymizmem, mnie również. Jak sytuacja ma się w pełnej wersji? Lepiej, ale tylko trochę.
Same modele zawodników i zawodniczek zostały wykonane bezbłędnie, mają wszystkie charakterystyczne cechy, odpowiednie ubrania, wzrost, budowę ciała itp. Nie da się pomylić Igi Świątek z Emmą Raducanu. Korty prezentują się dość realistycznie i przekonująco.
Niestety, to w zasadzie tyle dobrego, co mogę powiedzieć o oprawie graficznej. Najgorzej wypadają twarze postaci, które ewidentnie pamiętają czasy Top Spina 4. Zostały przypudrowane i dostosowane do współczesnych standardów, ale nie jest to żadna pionierska technologia, raczej rzemieślnicze poprawki. Same korty to też nie żaden majstersztyk i np. na arenach z mączką bardzo brakuje wyraźniejszych śladów po piłce, efektów cząsteczkowych unoszącej się mączki po odbiciu piłeczki itp. Tekstury kortów też są dla mnie za płaskie, zdecydowanie dałoby się to zrobić lepiej. Oświetlenie wydaje się akceptowalne, nie zwracając na siebie specjalnie uwagi. Gra nie jest brzydka, ale do ładnej dużo jej brakuje. To nie jest poziom EA FC 24, NBA 2K24 (tego samego wydawcy, o ironio) czy nawet NHL 24.
Dużo lepiej prezentują się animacje graczy na korcie, chociaż tutaj też jest nierówno. Najlepsi zawodnicy i zawodniczki mają naprawdę dobrze zaanimowane ruchy, unikalne uderzenia, pozycje, cieszynki i sposób poruszania się po korcie. Grając Rogerem Federerem, nie mamy wątpliwości, że twórcy poświęcili wiele czasu, by odwzorować charakterystyczny backhand Szwajcara, a to, z jaką gracją porusza się po korcie, przywołuje miłe wspomnienia. „Nasza” Iga Świątek też została przeniesiona na wirtualny kort ze wszystkimi szczegółami i biega do kolejnych piłek w typowym dla siebie stylu. Największe wrażenie zrobiły na mnie jej specjalne animacje składania się do trudnych piłek, chwytanych dosłownie krańcem rakiety, na rozjeżdżających się nogach. Niestety, jeśli mówimy o animacjach zawodników stworzonych na potrzeby trybu kariery, to tu wygląda to dużo gorzej. Mniej więcej w połowie meczu można poznać je wszystkie, na dodatek prezentują się dość sztywno i po prostu mało ciekawie. Granie prawdziwymi sportowcami po 4 godzinach spędzonych w trybie kariery było mocno odświeżające i jest to niebezpieczne zjawisko, bo ta kariera zaczęła mnie przez to nużyć.
Dobra baza pod coś więcej, ale na razie zieje pustką
Trudno mi określić, co właściwie stanowi główny tryb TopSpina 2K25. Na razie jest tu bowiem mało zawartości i szczerze mówiąc, po tych kilkunastu godzinach zacząłem odczuwać pewną pustkę.
Jeśli wybierzecie zabawę solo, twórcy przygotowali dla Was tryb kariery, szybkiego meczu lub treningu. Moim zdaniem niemożność rozegrania turnieju dla jednego gracza to fatalna decyzja. W grze nie ma opcji np. wybrania Wimbledonu czy US Open i zagrania od pierwszej do ostatniej rundy o puchar. Twórcy umożliwili jedynie rozegranie pojedynczego „meczu o nic” na wybranym korcie. Słabo. Arena treningowa to z kolei pozycja obowiązkowa dla początkujących, bez niej ciężko będzie wygrać mecz na wyższym poziomie trudności.
Sam tryb kariery zapewnia też dość nierówne doświadczenie (jak na razie). Na tle innych gier sportowych dostępnych na rynku jest mocno uproszczony i przypomina czasy Top Spina 4. Nie znajdziecie tu rozbudowanych opcji treningowych, niecodziennych wyzwań, aktywności poza kortem czy innych dodatków. Wydarzenia specjalne to takie odskocznie od „dużych” turniejów, w trakcie których trzeba spełnić jakieś konkretne wymagania – nie zawsze chodzi po prostu o wygranie meczu i to mi się podoba. Szczerze mówiąc, po pewnym czasie w ogóle porzuciłem nudne jak flaki z olejem treningi i skupiłem się na tych eventach. Ostatnim trybem zabawy są już pełnoprawne turnieje i tutaj akurat wszystko jest na swoim miejscu – w zależności od poziomu otrzymujemy dostęp do kilku typów zawodów. W trakcie zabawy wspinamy się po turniejowej drabince i mamy możliwość wygrania pucharu – klasyka, ale tutaj nie da się dodać chyba nic więcej.
Co ciekawe, tryb kariery (MyCAREER) nie pozwala na „bezmyślne” zaliczanie kolejnych turniejów jednego za drugim, bo nasz zawodnik ma określoną wytrzymałość i trzeba umiejętnie rotować tym, na jakie wydarzenia się udamy, by zachować formę na najważniejsze mecze sezonu i nie spaść przy tym w rankingu za nisko.
Jeśli chodzi o pozostałe aspekty trybu kariery, warto wspomnieć, że w przeciwieństwie do cyklu NBA 2K nie da się tu ulepszać naszej gwiazdy za pomocą prawdziwych pieniędzy. Tutaj do ulepszania statystyk służą punkty, które zdobywamy w trakcie rozgrywki, co bardzo przypadło mi do gustu. Niestety, mikropłatności nie ominęły tego trybu, bo za prawdziwe pieniądze można kupić „boostery” punktów doświadczenia, które nabijamy dzięki temu znacznie szybciej. Na razie nie odczułem jednak, by były mi one potrzebne, rozwijałem swojego zawodnika „za darmo” i nie miałem wrażenia, by gra rzucała mi kłody pod nogi czy zmuszała do nadmiernego grindu.
Więcej mikropłatności występuje oczywiście w sklepie gry: służą one do zakupu elementów kosmetycznych, takich jak rakiety, ubrania itp. To już w zasadzie klasyka gier sportowych, więc raczej nikogo tym nie zaskoczę.
Jeśli chodzi o tryby wieloosobowe, to tutaj również nie czeka nas nic fenomenalnego, ale jest dużo lepiej niż w przypadku gry solowej. Można sobie oczywiście rozegrać pojedynczy mecz z losowym przeciwnikiem z sieci i sprawdzić swoje umiejętności w konfrontacji z rywalem innym niż SI. Dużo ciekawsze są za to turnieje dla wielu graczy, gdzie można zmierzyć się w wymagających pojedynkach z kilkoma osobami po kolei. Wygranie takiego turnieju powinno być dużo większym wyzwaniem niż pokonanie SI, nawet na najwyższych poziomach trudności, bo jednak czynnik ludzki sporo zmienia w rozgrywce. Ostatnim proponowanym trybem są mecze rankingowe, gdzie mierzymy się z rywalami z „naszej półki” i rywalizujemy o punkty niczym tenisiści wspinający się w rankingach ATP i WTA.
To, co oferuje teraz TopSpin 2K25, to dobra baza pod coś więcej w przyszłości, bo na razie dość szybko zaczyna tu wiać nudą, szczególnie jeśli nie jesteście mocno zainteresowani trybami multiplayer. Więcej zawartości po prostu musi się pojawić wraz z rozwojem gry.
Kilka rzeczy do poprawy
Na koniec trochę narzekania na rzeczy, które nie wpływają do końca na rozgrywkę i dla każdego będą mieć inne znaczenie (dla niektórych pewnie znikome).
TopSpin 2K25 nie ma polskiej wersji językowej, co może być pewną barierą dla części graczy. Nie rozumiem tej decyzji, tym bardziej że jedną z gwiazd gry jest Iga Świątek. Jest to tym dziwniejsze, iż tekstu do przetłumaczenia jest naprawdę niedużo, a popularność gry w Polsce powinna być większa chociażby ze względu na Igę. Dziwna decyzja i moim zdaniem błędna.
Równie dziwnie prezentuje się menu opcji graficznych, które pozwala graczom pecetowym poczuć się jak konsolowcy. Do wyboru są tu bowiem tylko dwa zestawy ustawień: niskie i wysokie. Nie ma nic pomiędzy, a przestawianie poszczególnych opcji z niskich na wysokie i odwrotnie zmienia bardzo niewiele. Z pozytywnych wieści – wymagania sprzętowe nie kłamią i tytuł ten powinien pójść bez żadnych kłopotów na większości współczesnych komputerów. Gra działa także na Steam Decku, gdzie w niskich ustawieniach utrzymuje 60 klatek na sekundę, chociaż postacie nie renderują się do końca prawidłowo i niektórym brakuje... rąk i nóg. Ale to problem po stronie Valve, które pewnie szybko wyda patch dla Steam Decka.
Wielu z Was może odstraszyć również fakt, że na pececie gra wymaga bycia w trybie online w zasadzie cały czas i do wszystkiego. Offline rozegracie wyłącznie pojedynczy mecz i trening, a już żeby wejść do trybu kariery, potrzebne jest połączenie z siecią. Co więcej, po pierwszym uruchomieniu gra będzie wymagać od Was utworzenia konta 2K.
- Świetny gameplay i feeling gry, nawiązujący do starszych odsłon serii;
- ładne animacje zagrań znanych zawodników;
- duża liczba kortów, nawet tych mniej znanych;
- dobra optymalizacja.
- niedzisiejsza oprawa graficzna;
- bardzo mały wybór zawodników i zawodniczek;
- opcje graficzne na PC to żart;
- niezrozumiały brak polskiej wersji językowej;
- po pewnym czasie zaczyna wiać nudą.
Ostatnie zastrzeżenie jest natury bardzo indywidualnej, ale mnie nie podoba się soundtrack, a jest to coś, co uważam w grach sportowych za szalenie ważne. Wiele utworów poznałem i polubiłem dzięki FIF-ie, NHL-owi czy NBA, ba, to często właśnie te przyjemne playlisty z danych tytułów powodowały, że nawet gorsza rozgrywka nie przeszkadzała mi tak bardzo. TopSpin 2K25 raczy nas delikatnymi, nieofensywnymi utworami, które w mojej opinii nie dodają grze tożsamości, a wręcz ją jej odbierają.
Mam nadzieję, że to dopiero początek
Czas podsumować i odpowiedzieć na najważniejsze pytanie: czy TopSpin 2K25 to dobra gra? Zdecydowanie nie powiem, że jest zła. Czy TopSpin 2K25 mógłby być lepszy? Jak najbardziej. Póki co wyraźnie stanowi dla twórców bazę pod coś więcej – mam nadzieję, że ten rozwój faktycznie nastąpi, bo widzę tu potencjał. W obecnym kształcie to produkcja na 15–20 godzin, która po tym czasie raczej znudzi się nawet wielkim fanom sportu i gatunku.
Przede wszystkim TopSpin 2K25 potrzebuje większej liczby zawodników, może jeszcze kilku trybów (koniecznie turniejów) i jakichś wyzwań. U podstaw to bardzo dobrze zrobiona pozycja tenisowa, w którą gra się przyjemnie, ale przydałoby się jej trochę miłości. W dniu premiery nie jest idealnie, ale nie jest też źle. Cytując internetowego klasyka: „mam nadzieje na przyszłość i nauka mnie kręci”.