autor: Piotr Hajek
Skoki Narciarskie 2001: Polski Zwycięzca - recenzja gry
Skoki Narciarskie 2001 okazały się całkiem niezłą rozrywką na deszczowe dni. Możliwość rozpoczęcia kariery na oryginalnych skoczniach, dobra grafika i dźwięk powodują, ze można przysiąść na kilka godzin. Nie brakuje jednak niestety i kilku błędów.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Polski sport ostatnimi czasy ponownie się odrodził. Sukcesy polskich siatkarzy, piłkarzy oraz przede wszystkim Adama Małysza są dla wielu znakiem nadejścia lepszych czasów, gdzie Polska będzie się liczyła w światowej czołówce sportu.
Dosyć niedawno pojawiła się bardzo ciekawa gierka, Deluxe Ski Jumping. Grafika przypominała czasy CGA, dźwięku praktycznie w ogóle nie było. To, co przyciągało do gry, to niesamowita grywalność. W wielu polskich (i nie tylko) biurach praca była sparaliżowana, ponieważ wszyscy bili rekordy na skoczniach całego świata. Jednak wiele osób narzekało na śmieszną wręcz oprawę graficzną. Kiedy zobaczyłem zapowiedź gry Skoki Narciarskie 2001, pomyślałem sobie „hurra, Ski Jumping w wersji 3D!”. Teraz nareszcie pojawiła się pełna wersja. Sygnowana przez niemiecką telewizję RTL oraz VCC Entertainment gra jest ich pierwszą produkcją ale muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem.
W menu głównym mamy do wyboru praktykę, mistrzostwa (Turniej 4 Skoczni lub Mistrzostwa Świata) oraz karierę. Tutaj chciałbym uprzedzić wszystkich tych, którzy grali w Deluxe Ski Jumping. System skoków jest odmienny od tego, znanego z fińskiego produktu..., tak więc należy zacząć od treningu. Jest on też o wiele bardziej skomplikowany.
W menu opcji miła niespodzianka – ta gra korzysta z akceleratorów 3D! Wprawdzie możliwości ingerowania w ustawienia mamy niewiele, niemniej jednak można dopasować grę do każdej konfiguracji.
Kiedy już przebrniemy przez wszystkie ustawienia, od razu rzuca się w oczy podstawowa zmiana – skoczka widzimy od tyłu. Na początku wydawało mi się, że znacznie utrudni to zabawę, ale szybko zmieniłem zdanie. Faktycznie, może trochę zawodnik zasłania pole widzenia, ale zwiększa też realizm i emocje.
Podczas pierwszego skoku wydaje się, że wszystko jest takie same jak w Deluxe... Rozbieg i odbicie z progu lewym przyciskiem myszy. W prawym dolnym rogu ekranu mamy okienko, a w nim schemat ułożenia nart skoczka oraz punkt ciężkości zawodnika. Podczas zjazdu, kiedy wieje wiatr, przesuwa się on na boki, symulując zachwiania na rozbiegu. Kiedy punkt ten zbyt odejdzie od środka, zawodnik wolniej się rozpędza, chwieje na boki lub nawet może upaść. Wybicie tez jest trochę podstępne – w instrukcji do gry jest napisane, że najlepiej odbić się w momencie, kiedy dolny, czerwony pasek jest jak najkrótszy i zmienia kolor na zielony. Po dłuższej grze okazało się, że najlepiej odbić się, kiedy pasek jest jeszcze czerwony. Poza tym od razu po wybiciu należy podciągnąć myszkę do siebie, aby ustawić narty w układzie V. Nie można też przesadzić – zbyt energiczne szarpnięcie myszką może doprowadzić do zabawnych sytuacji, kiedy zawodnik leci w powietrzu i trzyma pełny szpagat!
Lot z kolei jest w zasadzie formalnością – wystarczy cały czas utrzymywać punkt ciężkości w środku, a nasz zawodnik (przy prawidłowym ustawieniu nart) poleci w przestworza niczym nasz znakomity rodak. Za to lądowanie jest zdecydowanie najtrudniejszym elementem całego „rytuału”. Najgorsze jest to, że lecisz sobie spokojnie, nie widzisz własnego cienia i jest ok. Kiedy go w końcu dostrzegasz, jest już za późno – Masz około sekundy na wyprostowanie nart i naciśnięcie lewego przycisku myszy. Jakby tego było mało, nie można tak po prostu pociągnąć myszkę od siebie – narty na schemacie muszą być ustawione w linii, inaczej nici z udanego lądowania. Po wielu godzinach treningu będziesz się z tego śmiał, ale na początku może to doprowadzić człowieka do ślepej furii.
Ciężko mi stwierdzić, czy Skoki... zostały odwzorowane realistycznie, ponieważ nigdy nie miałem okazji uczestniczyć w tego typu imprezach, niemniej jednak wydaje się być zrobiona dosyć dobrze. Chyba tylko wiatr odgrywa tutaj niewielką rolę, a przecież w Deluxe... był kluczowy. Na początku gry prawie niemożliwością jest też wykonanie telemarku.
Jednak tak naprawdę to, co przykuwa uwagę, to grafika. W końcu możemy rozróżnić ręce zawodnika, twarz, a nawet reklamy na kombinezonach. Skocznie też są zróżnicowane chociażby pod względem roślinności – w Szwecji rosną małe krzaki, natomiast na Słowacji wielkie drzewa.
W końcu też autorzy postarali się o odpowiednią oprawę dźwiękową – piękny, kobiecy głos wita nas podczas startu na każdej skoczni.
Zabawa przy grze znacznie się zwiększa, kiedy wybieramy opcje kariery. Wtedy trzeba już nie tylko dobrze skakać, ale także odpowiednio manipulować (ewentualnie) wygranymi pieniędzmi. Do wyboru mamy 4 trenerów: każdy zwiększa jeden współczynnik, niestety kosztem innego. Dlatego tak ważne jest, aby na początku mądrze zainwestować pierwsze pieniądze, ponieważ kiedy już na starcie popełnimy rażące błędy w treningu, minie sporo czasu zanim nasz zawodnik dorówna innym pod względem umiejętności (i wysokości zarobków).
Oprócz treningów możemy odwiedzać sklep ze sprzętem. Kilka rodzajów nart oraz przeróżnych strojów to w zasadzie niewiele ale dobre i to. Najważniejsze, ze gracz czuje się tak, jakby miał bardzo dużo możliwości wydawania swoich pieniędzy, i o to chodzi.
Bardzo zraziłem się do jednego faktu – otóż w grze nie ma nazwisk wybitnych skoczków narciarskich ze światowej czołówki! Tak wiec nie ma Schmidta, Ahonena, Hautamekiego, a nawet Adama Małysza. Naprawdę zupełnie inaczej się wtedy gra, kiedy stajesz do rywalizacji z nieznanymi postaciami. Poza tym bardzo często zdarzało się, ze podczas lądowania narty miałem w idealnej pozycji, a mimo to się przewracałem. No i sam skok – bywało, ze wybijałem się idealnie z progu, szybowałem jak ptak, po czym zajmowałem ostatnie miejsce z najkrótszym skokiem. Dopiero później znajomy powiedział mi, że tajemnica dobrego skoku leży w trochę przedwczesnym odbiciu z progu, a nie takim, jak podawali w instrukcji. Trochę to dziwne, żeby autorzy nie wiedzieli, jak najlepiej grać we własną grę, prawda?
Skoki... okazały się całkiem niezłą rozrywką na deszczowe dni. Możliwość rozpoczęcia kariery na oryginalnych skoczniach, dobra grafika i dźwięk powodują, ze można przysiąść na kilkanaście godzin. Jest oczywiście parę męczących faktów, które utrudniają zabawę (jak chociażby wspomniane „idealne” odbicie z progu), ale generalnie rzecz ujmując, warto się tą grą zainteresować chociażby dlatego, iż jako jedyna profesjonalna produkcja porusza tego typu temat.
Piotr „Annihilator” Hajek