autor: Marek Czajor
SingStar Wakacyjna Impreza - recenzja gry
Kolejna część słynnej serii karaoke zaprasza tym razem w letnie, wakacyjne klimaty. Tradycyjnie mamy wersję przeznaczoną na nasz rodzimy rynek, gdzie obok zagranicznych, znajdziecie wiele polskich hitów.
Recenzja powstała na bazie wersji PS2.
Kolejny Singstar. Jak zwykle tylko na konsolę Sony. Oprócz nowych piosenek zero zmian w stosunku do poprzedników. Tyle w skrócie można powiedzieć o nowej grze teamu London Studios. Oczywiście to nadal stary, dobry Singstar, wciągający na długie, długie godziny. Ale to raczej zasługa ogólnego pomysłu serii, a nie Wakacyjnej Imprezy.
Jeśli ktoś grał w któregoś Singstara (no, może oprócz pierwszego), może przejść od razu do końcowych akapitów, w których opisuję dostępne piosenki. Wakacyjna Impreza wygląda bowiem identyczne jak poprzednie części cyklu. Jakby się uprzeć, to można nawet stwierdzić, że omawiany produkt jest uboższy od poprzedników ze względu na brak możliwości zabawy w śpiewanego Ponga (Sing-Song). Gierka ta wprawdzie i tak była kompletnie niegrywalna i nikt nią sobie głowy nie zawracał, ale fakt jest faktem – nowy tytuł oferuje mniej niż to, co było już wcześniej.
Tych, którzy dopiero co spadli z Księżyca, informuję, że Singstar to popularna seria gier karaoke na PS2 i PS3, mająca swoje początki w 2004 roku. Zadaniem gracza jest zaśpiewanie wybranej piosenki w sposób jak najbardziej zbliżony do oryginału. Wydzieranie się do mikrofonu (do konsoli można podłączyć dwie sztuki) odbywa się zgodnie ze wskazówkami pojawiającymi się na ekranie telewizora. Geniusz Singstara polega na tym, że jego zasady są proste i można je opanować w pięć sekund, choć sama rozgrywka jest już bardziej złożona.
Technicznie sprawa śpiewania wygląda tak: trzymając w dłoni mikrofon, patrzysz w telewizor, na ekranie którego leci teledysk wybranego kawałka. Na pierwszym planie widnieją słowa piosenki, przez ekran przesuwają się też paski różnych rozmiarów, podpowiadające, jak długo masz wymawiać poszczególne słowa. Równocześnie zwracasz uwagę na umiejscowienie pasków na wirtualnej pięciolinii, odpowiadających za wysokość dźwięku, jaki masz z siebie wydobyć. W niektórych piosenkach pojawia się rapometr – specjalny wskaźnik sprawdzający, czy zachowujesz odpowiednią wymowę i rytm w czasie rapowania. Za prawidłowe wykonanie danego utworu otrzymujesz punkty.
Przyswojenie powyższych zasad wystarcza do normalnej zabawy z Singstarem. Rozgrywka zawiera ponadto jeszcze kilka niuansów, o których warto wiedzieć, jeśli chce się osiągnąć dobry wynik. Bezbłędne wykonanie większej partii wokalnej powoduje zapełnianie się specjalnego „wskaźnika występu” u góry ekranu. Jeśli naładujesz go do poziomu sygnowanego gwiazdką, otrzymujesz dodatkową ilość punktów. Musisz zwrócić także uwagę na pojawiające się od czasu do czasu pojedyncze błyszczące paski – to tzw. złote nuty, które po poprawnym zaśpiewaniu zwiększają znacząco licznik punktów.
Po skończeniu utworu sumowane są wszystkie punkty i Twój występ zostaje oceniony. Werdykt czasami bywa dość przykry, szczególnie na poziomach wyższych niż „łatwy”. Nie każdy będzie szczęśliwy, słysząc, że ma drewniane ucho, ale cóż – prawda bywa bolesna. Ważne, żeby się nie zrażać i wytrwale trenować, a dobry wynik stanie się tylko kwestią czasu. Dużym ułatwieniem (co mnie akurat wcale nie cieszy) jest fakt, że tak naprawdę, nie trzeba znać słów piosenki, by śpiewać! Okazuje się, że samo mruczenie w odpowiedniej tonacji daje doskonały efekt punktowy, bo gra, niestety, nie rozróżnia i nie rozpoznaje wypowiadanych słów.
W Singstar: Wakacyjna Impreza masz do czynienia z dokładnie tymi samymi trybami zabawy, co w poprzednich częściach. Tryb single jak zwykle potraktowany jest z buta, umożliwiając zaśpiewanie dowolnego kawałka lub składanki dla przyjemności, treningu bądź wpisu w tabeli najlepszych wyników. Brakuje bodźca do dłuższej zabawy, jakiegokolwiek pierwiastka rywalizacji, może wirtualnego turnieju albo znanego z „jedynki” trybu kariery. Dlatego też śpiew w pojedynkę bardzo szybko się nudzi. Szkoda. Ja wiem, że Singstary to głównie gry towarzyskie, ale nie każdy zakompleksiony okularnik ma od razu furę zwariowanych przyjaciół, skorych do wygłupów z mikrofonami.
Jeśli uda się zaprosić do zabawy minimum jedną osobę, rozgrywka nabiera nowego wymiaru. Multiplayer bowiem zawiera kilka fajnych opcji, pozwalając na śpiewanie w różnych trybach i kombinacjach osobowych. Możecie śpiewać dwójkami – w duecie (końcowy wynik jest składową zdobyczy punktowych poszczególnych graczy) lub przeciwko sobie (każdy sobie rzepkę skrobie), a także powalczyć drużynowo nawet w osiem osób (dwa czwórkowe teamy)! Jak dokonać tego w drugim przypadku, skoro są tylko dwa mikrofony? To proste, przekazujecie sobie w trakcie trwania utworu mikrofon z ręki do ręki, a o tym kto ma się w danym momencie wydzierać, grzecznie informuje konsola.
Powyższy opis mechaniki i opcji zabawy jest zbędny dla każdego, kto choć raz zagrał w którąś z części Singstar, bo jak już kilka razy wspomniałem, Wakacyjna Impreza nie różni się niczym od poprzedników. Wtórność to główny zarzut pod adresem tej produkcji, choć niesie z sobą jedną zaletę: gra jest kompatybilna z innymi częściami serii. Pozwala to, gdy znudzą się już dostępne kawałki, wrzucić do czytnika płytkę z innym Singstarem (bez resetowania konsoli) i przedłużyć zabawę o kolejne godziny. Trzeba tylko tego innego Singstara kupić.
Teraz będzie o najważniejszym, czyli o piosenkach. Zarówno tytuł jak i intro w Singstar: Wakacyjnej Imprezie sugerują, że będziemy mieli do czynienia z muzyką lekką, łatwą i przyjemną, w sam raz na letnie party np. na plaży. W taki też sposób podchodziłem do przeglądu zaoferowanych przez autorów kawałków. Piosenek jest tradycyjnie 30, w tym aż 19 polskich (w naszej rodzimej edycji). Utwory pochodzą z różnych okresów – są starocie z lat 80-tych, jak również świeże songi sprzed 2-3 lat. Cieszy fakt, że do wszystkich nagrane są teledyski, co nie było wcale regułą w poprzednich wydaniach Singstara.
Jeśli chodzi o same piosenki, to jest hmmm… słabawo. Niby kawałki znane, niby zespoły klasowe, ale jak przychodzi do zaśpiewania sobie czegoś letniego, wakacyjnego – to nie ma za bardzo w czym wybierać! Bo, czy zawodzenia Edyty Górniak w Jestem kobietą, żale Myslovitz w Długości dźwięku samotności czy próby przekonania nas przez dziadków z Kombii (Pokolenie), że ich generacja nie odejdzie w cień to jest to, co z chęcią zaśpiewamy, sącząc lampkę tequili i obijając się o rzesze lasek w bikini? Według mnie nie. Ja nie oczekuję piosenek smutnych, nostalgicznych i filozoficznych, ale stricte „urlopowych”. Dlatego z radością sięgnąłem po Club Tropicana Wham, Lato FNS, Maczo K.A.S.Y. (choć dalibóg, tego się po prostu nie da zaśpiewać!) czy nawet Szaloną Boysów, ale takich kawałków jest w Wakacyjnej Imprezie po prostu za mało.
Oczywiście każdy wyrobi sobie własną opinię co do trafności doboru muzyki w nowym Singstarze. Może Twoja opinia będzie mniej surowa niż moja. Ja jednak jeszcze chwilę pomarudzę. Nie jest dobrym pomysłem umieszczanie po dwa kawałki tego samego zespołu (K.A.S.A, Łzy, Kombii). Różne kapele to różne style muzykowania, inne sposoby śpiewania, większa szansa dla gracza, że trafi na to, co lubi. A tak, po co zamieszczać aż 19 polskich piosenek, skoro nie można znaleźć 19 różnych polskich wykonawców? Aha, w niektórych tekstach zdarzają się błędy, tzn. nie wyświetla się to, co oryginalni wykonawcy śpiewają (przykład Szalonej). Na szczęście nie są to przypadki częste.
Wystawiając końcową ocenę Singstar: Wakacyjnej Imprezie mam pewien dylemat. Mamy przecież do czynienia z najlepszą grą karaoke na PS2, niezwykle grywalną pozycją, rewelacyjnym patentem na imprezy towarzyskie. Z drugiej jednak strony drażniący jest brak zmian, jakiegoś powiewu świeżości w serii. Cały czas wydaje się kolejne „data dyski” z nowymi piosenkami, nie siląc się na wprowadzenie jakichkolwiek zmian. Dlatego, jeśli znudziły Ci się poprzednie odcinki serii, ten z pewnością Cię nie wciągnie. Natomiast, jeśli jesteś zagorzałym fanem Singstarów, to i tak Wakacyjną Imprezę kupisz. No, bo jak można nie chcieć wcielić się w Just 5 i Boysów?
Marek „Fulko de Lorche” Czajor
PLUSY:
- stary dobry Singstar;
- 30 nowych piosenek.
MINUSY:
- zero zmian w stosunku do poprzedników;
- niezbyt ciekawy dobór utworów.