autor: Borys Zajączkowski
Simsala Grimm: Dzielny Krawczyk - recenzja gry
Dzielny Krawczyk to interaktywna opowieść o młodzieńcu, który męstwem i odwagą zdobywa rękę ukochanej księżniczki.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Ciężka sprawa z tymi baśniami braci Grimm. Leje się w nich krew, włóczą się po nich potwory, których żaden horror by się nie powstydził, odpadają części ciała, a bohaterowie tych opowieści nagradzani są za bezpodstawne okrucieństwo i brak tolerancji. Mimo to stanowią one klasykę gatunku i jakoś nikomu odpowiedzialnemu nie przyjdzie do głowy, żeby przybić im tabliczkę: „dozwolone od lat 18”. Jeśli dziecko broni się shotgunem przed szarżą krwiożerczych stworzeń w byle strzelance, wówczas nikt nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości, że topienie wrogów w ich własnej krwi wypacza dziecięcą psychikę. Jeżeli zaś olbrzym w książeczce b.o. zje wieśniakowi kurę, nikt złego słowa nie powie o dzielnym szewczyku, krawczyku czy innym nosiwodzie, który niegodziwemu monstrum rozżarzonym żelastwem oczy wypali. Zaraz po tym jak go zmusi do przewrócenia się opaliwszy mu stopy. Czy naprawdę współczesna psychologia wie, czego chce?
Opowieść o dzielnym Krawczyku również nijak od tego schematu się nie oddala. Niewątpliwie jest to baśń rozgrywająca się w magicznym świecie księżniczek, smoków i innych niezwyczajnych stworzeń, a panujący w niej nastrój przygody jest dobrze znany każdemu z nas, którzy pozwalali mamom bajki na dobranoc sobie czytać. Jakież bowiem zadania spotkają młodego i wielce zarozumiałego Krawczyka na jego drodze? Najpierw będzie musiał zabić packą siedem much, następnie zamęczyć dziecko olbrzymów na śmierć, co z resztą zostanie później stwierdzone przez jego małych przyjaciół – Jojo i Koko – z pomocą zdawkowego badania: nie żyje. Rodziców olbrzyma trzeba zdradziecko napuścić na siebie, żeby się sami pozabijali. Kolejnym zadaniem Krawczyka będzie wyprawa na dzika z pistoletem. Niestety dzika nie udaje się znienacka zastrzelić, gdyż dany mu przez rycerza pistolet wybucha Krawczykowi w twarz – w efekcie dzika należy uwięzić. Potem przychodzi kolej na pojmanie jednorożca i odłamanie mu rogu, a koniec końców zarozumiały Krawczyk odbija księżniczkę wiernemu jej rycerzowi... No, k... j... m...! Ciekawe, czy prędzej baśnie braci Grimm zostaną zakazane, czy trawa zalegalizowana...?
Nie to, żebym miał jakieś wielkie coś przeciwko zabijaniu żywych stworzeń – staram się nie być hipokrytą – dopóki jem mięso, dopóty mogę siekierą kurze łeb odrąbać i świątecznego karpia oprawić. Nie udaję, że lepiej jest, gdy zabija za mnie ktoś inny. Bo nie jest lepiej – jest tak samo. Nawet lepiej byłoby zabijać samemu tyle zwierząt, ile się zje, miast żeby nadmiar niesprzedanego, zepsutego mięsa trzeba było wyrzucać. Człowiek jest z natury zwierzęciem drapieżnym – chwała tym, którzy się temu sprzeciwiają – być może sam kiedyś się przestawię na wegetarianizm, ale jeszcze nieprędko, bo choćbym nie wiem jak napchał się zieleniną, jajkami i mąką, będę głodny tak długo, aż zjem uczciwy kawałek mięsa, najchętniej pieczeni. Moim ulubionym daniem wegetariańskim są pierogi z mięsem. Inaczej jednak rzecz się już ma z zabijaniem na przykład much. Nie zabiję muchy tylko dlatego, że sobie lata – dopóki nie siada mi na nosie co parę sekund – i nie będę zciągał miotłą każdej pajęczyny, jaka się pojawi. Niech sobie pająk żyje, choćby i w moim pokoju – krzywdy mi nie robi. Nawet uważam go za swojego sprzymierzeńca, bo zjada muchy, które potrafią być wkurzające. Dlatego, jeśli moje dziecko wybiera się z łapką tłuc muchy na szybie, to tłumaczę jej i pokazuję, że muchy można wypuścić na zewnątrz i nie ma powodu ich zabijać. Tymczasem baśnie braci Grimm lansują schemat wręcz przeciwny: zabijać należy wszystko, co przeszkadza; a im bardziej przeszkadza i im jest brzydsze, tym więcej powinno się nacierpieć zanim umrze. Wszelka zdrada, podstępność i cwaniactwo są cacy, jeśli tylko pomagają pozbyć się tego, co się nie podoba.
Dość dywagacji o psychologicznych aspektach chowania dzieci na baśniach braci Grimm. „Dzielny Krawczyk” jest sam w sobie całkiem interesującą bajką, a na dodatek wykonaną na przyzwoitym poziomie i gwarantującą dziecku nieco dobrej zabawy, a jego rodzicom trochę wolnego czasu na co bądź. Wprawdzie daje się grze bez najmniejszego problemu przypiąć kilka łatek – mało której się nie da – lecz uważam, że w przypadku młodszego odbiorcy nie mają te zarzuty większego znaczenia.
Przede wszystkim warto przed uruchomieniem gry przełączyć pulpit w rozdzielczość 640x480 pikseli, gdyż w przeciwnym przypadku gra będzie działać w niewielkim okienku umieszczonym pośrodku ekranu i tym samym prezentować się... nie pełnie. Oczywiście niższa rozdzielczość to większe piksele i nazbyt dobrze widać wtedy, że grafika w „Dzielnym Krawczyku” została przygotowana z myślą o bardzo różnorodnych konfiguracjach sprzętowych. Czytaj: wyświetlana jest w niewielkiej ilości barw wprowadzając nieprzyjemny dithering wszędzie, gdzie 256-ciu kolorów było zbyt mało. Ma to również zaskakująco korzystny wymiar, gdyż przywodzi na myśl drukowane książki z ilustracjami. To wrażenie pogłębia sam styl grafiki, która trzyma ideę książek i kreskówek dla dzieci – tła malowane są z użyciem bogatej palety uwzględniającej kolory mocno pochodne, same animowane postaci zaś korzystają z barw znacznie prostszych, lecz w dziecięcych oczach piękniejszych – jaskrawych i zróżnicowanych. Samych animacji jednak nie ma już za co szczególnie chwalić, albowiem jest ich zwyczajnie mało i wszystkie sceny w grze sprawiają wrażenie zamrożonych w bezruchu. Dopiero, gdy grające dziecko kliknie myszką przewidziany po temu element ekranu, wówczas odegrana zostaje stosowna animacyjka wraz z dźwiękiem, po czym wszystko ponownie niemal nieruchomieje.
Udźwiękowienie gry nie pozostawia wiele do życzenia, jakkolwiek jakość sampli mogłaby stać na ciut wyższym poziomie. Głosy podłożone przez lektorów w niczym nie odbiegają od właściwego bajkom dla dzieci standardu. Jest natomiast pewien bonus edukacyjny w postaci dostępności podkładu zarówno angielskiego jak i polskiego. Zważywszy na możliwość przełączania języka w dowolnej chwili, „Dzielny Krawczyk” może służyć za swego rodzaju pomoc w nauce języka angielskiego. Wszystkie kwestie bowiem wypowiadane są bardzo wyraźnie i bardzo poprawnie.
Względem interfejsu gry mam nieco mieszane uczucia. Z jednej strony doceniam staranie autorów, by stworzyć interfejs, z którego korzystać będzie mogło dziecko nie umiejące jeszcze czytać, z drugiej strony zaś mam wątpliwości, czy jest on tak oczywisty, jak powinien. Zdarzyło mi się, że w paru miejscach musiałem się zastanowić, co mam zrobić, gdyż nie było to dla mnie całkiem jasne. Być może jest to wynik mojego już jednotorowego myślenia i braku elastyczności, która ułatwiłaby mi zrozumienie innych zasad ponad te, do których jestem przyzwyczajony. Taka nieoczywistość szczególnie dać się może we znaki podczas rozwiązywania dołączonych do gry łamigłówek, których zasady nie zawsze zostają do końca wyjaśnione. Dokłada się do tego nieco niekonsekwentne rodzime tłumaczenie, w którym, dla przykładu, klawisze kursora na klawiaturze raz są nazywane kursorami, innym razem przyciskami ze strzałkami... Żeby nie było niejasności: „Dzielnego Krawczyka” ukończyłem w czasie być może pół godziny, :-) ale nie jestem pewien, czy małe dziecko zawsze da radę zrozumieć, czego gra od niego w danej chwili oczekuje.
Zadania grającego dziecka zwykle będą się ograniczać do przemiatania ekranu w poszukiwaniu tych elementów, na których można kliknąć, a tym samym uruchomić stosowną animację, by w jej wyniku przemieścić się dalej z biegiem fabuły. Jednak podczas rozwiązywania ukrytych w jej biegu dodatkowych zagadek pomoc rodziców w zrozumieniu ich zasad może się okazać niezbędna. Reasumując: „Dzielny Krawczyk” z całą pewnością może stanowić miłą odmianę od biernie oglądanych w telewizji kreskówek, gdyż sam nie tylko jest dającą się obejrzeć bajką, lecz również wymagać będzie od dziecka minimum zaangażowania intelektualnego. Gro moich wątpliwości względem przydatności tej gry dla małych dzieci bierze się stąd, iż interfejs został opracowany z myślą o dzieciach nie umiejących jeszcze czytać, samo przedstawienie zaś danych im do rozwiązania problemów może się okazać za trudne dla takich maluchów. Natomiast z całą pewnością może to być doskonała gra na wieczór razem z mamą lub z tatą, gdyż suma doświadczeń obu pokoleń powinna pomóc w przezwyciężeniu wszystkich problemów. No, może za wyjątkiem jednego: czy 60 złotych za bajkę dla dzieci to nie jest trochę za dużo?
Shuck