autor: Piotr Deja
Shrek 2: The Game - recenzja gry
„Shrek 2: The Game” to typowa platformówka 3D. Gracz steruje poczynaniami czterech przeniesionych z filmu postaci. Myślenia tu dużo nie ma...
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
No i historia się powtarza. Jeszcze kilka lat temu przygody sławnego czarodzieja – Harry’ego Pottera – dostępne były tylko i wyłącznie na książkowych kartkach. Popularność jednak rosła i rosła, aż w końcu doczekaliśmy się pięciu tomów, trzech filmów i trzech gier komputerowych. Swego czasu Harry atakował nas różdżką z reklam telewizyjnych i internetowych, plakatów... Aż strach się bać! Teraz Shrek wkroczył do akcji... Początkowo, w dobie pierwszej części filmu, nikt nie był pewny popularności zielonego ogra, więc nikt w niego nie inwestował. Teraz – gdy na ekranach kin sequel odnosi sukcesy – żądni kasy właściciele firm rzucili się na biednego Shreka. Mnóstwo reklam, kolejne filmy w planach, no i gry komputerowe. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby te wszystkie rzeczy jakością były równe filmowi. Niestety – tak nie jest. Chociażby w przypadku recenzowanej przeze mnie gry komputerowej.
„Shrek 2: The Game” to typowa platformówka 3D. Głównym zadaniem sterowanej przez nas postaci (a jest ich cztery, zmieniają się w trakcie przechodzenia kolejnych poziomów) jest skakanie po platformach, półkach, a także często – przesuwanie dźwigni lub wciskanie przycisków. Przeszkadzają nam w tym różnego rodzaju przeciwnicy, choć można ich podzielić na dwie grupy, z czego 90% stanowią ci atakujący bezpośrednio. Myślenia tu dużo nie ma... No, może poza dwiema walkami z bossami, gdzie należy dojść do sposobu, w jaki można zranić przeciwnika. Hmm... coś jeszcze? Chyba nie. Tak pokrótce można przedstawić grę o Shreku. Aha! Zapomniałbym... Jeśli ilość zabawy w grach liczona jest na podstawie tego, w jakim (najkrótszym) czasie można przejść dany produkt, omijając wszelkie poboczne zadania, nie eksplorując terenu, a po prostu prąc do przodu nie oglądając się za siebie – tak oznajmiam wszem i wobec, że przejście Shreka tym sposobem zajęło mi krócej, niż obejrzenie seansu filmowego.
Nie muszę chyba pisać o zdziwieniu, jakie zrodziło się w mej głowie? A zostało jeszcze podwójnie powiększone przez zupełnie inną rzecz. Otóż okazało się, że gra na konsole różni się od wersji PC. Tam do dyspozycji mamy cztery postacie naraz, które wybieramy na podstawie tego, jaki problem przed nami stoi. Każda z nich ma inne umiejętności i wykorzystywanie w odpowiedni sposób tych właśnie umiejętności to klucz do sukcesu. Spodziewając się czegoś w rodzaju „The Lost Vikings”, ale w 3D i ze Shrekiem i ferajną, pełen nadziei zasiadłem do gry. Na początku myślałem, że te poziomy to tylko misje treningowe, zaznajamiające gracza ze sterowaniem postacią. Gdy do akcji wkroczył osioł, nadzieja zmalała, ale „może najpierw gra wyjaśnia sterowanie wszystkimi postaciami po kolei?” – pomyślałem. Tak nie było. Dostajemy do rąk zwykłego platformera 3D... Doprawdy, nie mam zielonego pojęcia, czemu – zamiast konwersji – na PC została zrobiona zupełnie nowa, w dodatku gorsza gra. Czyżby konwersja sprawiła zbyt wiele trudności? A może to był taki znak dla pececiarzy, że lepiej przerzucić się z PC na konsolę, bo będą nań wychodziły coraz gorsze gry? :)
Dosyć o teoriach spiskowych, czas skreślić parę słów o oprawie audiowizualnej. Wszelkiego rodzaju dźwięki są wykonane na przyzwoitym poziomie, choć bez rewelacji. Niewątpliwym plusem gry są głosy postaci – wszystkich (i w angielskiej, i w polskiej wersji) użyczyli ci sami aktorzy, którzy podkładali partie głosowe w filmie. Trzeba przyznać, że nie tylko wykonali dobrze swoją robotę – sama ich obecność nadaje grze „filmowy” klimat. Kawał dobrej roboty odwalili też muzycy – na każdym poziomie w tle leci inny utwór, ich tematyka jest niezwykle różnorodna: od dziecinnych i bajkowych, poprzez dramatyczne i pełne napięcia, aż do przypominających ścieżki dźwiękowe z filmów z Jamesem Bondem. Szczególnie przypadła mi do gustu ta z poziomu, w którym Kot w Butach ucieka z zamkowego więzienia – całkiem udana parodia filmów z tajnymi agentami w roli głównej. Skoro już o głosach mowa, to trzeba powiedzieć, że w czasie gry postacie często wypowiadają jakieś kwestie – czasami śmieszne, czasami nie, fakt faktem jednak, że tych kwestii jest za mało! Co prowadzi do tego, że często słyszymy w kółko to samo, a to może doprowadzić do szewskiej pasji mniej cierpliwych graczy. Ogólnie jednak, oprawa dźwiękowa stoi na przyzwoitym poziomie.
Niestety, z oprawą graficzną jest już o wiele gorzej. O ile wygląd postaci nie jest taki zły (szczególnie Shreka i osła – nie ma się do czego przyczepić), to otoczenie woła o pomstę do nieba. Klockowate i powtarzające się elementy, sześciokątne pnie drzew, kwadratowy teren... Ja przepraszam, ale po tym co widzieliśmy chociażby w rodzimym „Painkillerze”, takie modelowanie środowiska absolutnie nie wchodzi w rachubę. Co z tego, że tekstury są w większości całkiem ładne, jeśli co chwila kłuje w oczy kanciastość leveli. Do tego dodajcie często spotykane, niewidzialne ściany (najłatwiej w ten sposób ograniczyć ruch gracza, nieprawdaż? po co się męczyć np. z robieniem wysokich gór lub gęstego lasu?) oraz błędy kolizji obiektów (spróbujcie się wspiąć, a będziecie wiedzieć o co chodzi – postacie po prostu nie trafiają rękami na półkę, po której się wspinają). Z drugiej strony, gra przez to ma niskie wymagania sprzętowe, więc dla mniej wymagających graczy lub tych ze słabym sprzętem będzie w sam raz... Lub raczej byłaby, gdyby nie kolejne mankamenty.
„Shrek 2: The Game” jest niezwykle prosty. Jest tylko kilka miejsc, gdzie można się zaciąć i to nie z powodu niemożności znalezienia dalszej drogi lub ukrytego przełącznika, ale tam, gdzie trzeba skakać po platformach. Poza tym wszystko idzie gładko, szybko... I gra tak samo szybko się kończy. Tym bardziej, że w większości skoków komputer sam pomaga wycelować w miejsce, gdzie powinniśmy wylądować (?)... Czasami wystarczy tylko nacisnąć przycisk skoku, bez strzałek kierunkowych, a i tak przemieścimy się we właściwy punkt. Kolejna sprawa to monety. Przez całą grę można je zbierać, są w pojedynczych egzemplarzach, stosach, a nawet w workach. Służą one właściwie tylko jednemu – kupowaniu eliksirów. Eliksiry natomiast pomagają nam w walce, ich efekty (uśpienie, zamiana w żabę, zmniejszenie, zamrożenie, zakochanie) sprowadzają się do jednego – unieruchomienia na jakiś czas przeciwnika. Są jeszcze eliksiry zmniejszające postać, którą gramy, lub czyniące ją niewidzialną. Gra staje się wtedy jeszcze prostsza. Co z tego jednak, skoro pokonywanie wrogów jest już i tak wystarczająco proste, że i bez eliksirów można spokojnie sobie poradzić. Właściwie jedyna taktyka to walenie w lewy przycisk myszy i upewnianie się, czy stoimy twarzą do aktualnie bitego przeciwnika. Uproszczenie dla dzieciaków, jednak dla każdego bardziej doświadczonego gracza będzie to kolejnym źródłem nudy.
Postacie są cztery, jak już wspomniałem, choć można w sumie mówić o sześciu. To dlatego że Shrek oraz osioł występują w dwóch wersjach (Shrek - ogra i przystojnego rycerza, osioł - ... irytującego osła i, równie irytującego co pięknego, białego rumaka :) ). Do tego dochodzi fenomenalny Kot w Butach (moja ulubiona postać, jego skoki są niesamowite :) ) oraz wielki ciasteczkowy potwór, którym przypuścimy szturm na zamek (uwaga na bomby z mlekiem!). Sterowanie (może prócz potwora) jest właściwie identyczne. Dziwi też umieszczenie podwójnego skoku, który wykonujemy podwójnie klikając myszką (pojedyncze kliknięcie to skok normalny) – z tego względu, iż podwójny skok jest właściwie używany przez całą grę, a ten zwykły – prawie w ogóle.
Fabuła w dużym stopniu opiera się na tej z drugiej części filmu. Co prawda pewne fragmenty zostały wycięte, inne dodane, jeszcze inne wydłużone, to jednak historia pozostaje ta sama. A ponieważ gra jest zdecydowanie gorsza od filmu, to polecam najpierw wycieczkę do kina, a później dopiero (ewentualną) sesję przed ekranem monitora. W grze mamy do przejścia szesnaście poziomów, lokacje są dość różnorodne (kopalnia, lasy, fabryka eliksirów, wioski, więzienie, zamek), lecz to żaden plus ze względów wspominanych wcześniej. Rodzajów przeciwników też jest trochę - wieśniacy, złodzieje, pająki, rycerze, rzucające owocami drzewa, ogniste roślinki, itp.
Trzeba jednak powiedzieć, że z humorem w grze nie jest tak źle – już w pierwszym poziomie osioł żartuje sobie z gier komputerowych, wskazując na bezsens tego, iż wszelkie znajdźki (monety, czekoladki itp.) beztrosko lewitują sobie nad ziemią. Ogólnie humor jest, jest niezły, ale za mało go trochę – co w połączeniu z krótkością gry tym bardziej nie powala na kolana.
„Shrek 2: The Game” ma jednak pewien plus. I to związany właśnie z wadami, tzn. krótkością i łatwością. Otóż jest to doskonała gra dla dzieci lub ogólnie niedoświadczonych graczy. Rodzic spokojnie może zostawić dziecko ze Shrekiem, nie obawiając się, że jego pociecha będzie świadkiem rozpruwania flaków i latających kończyn. Owszem, zielony ogr i jego przyjaciele biją przeciwników, jednak pokonani po prostu znikają, a całość wiele się nie różni od chociażby „zabaw” Toma i Jerry’ego.
Podsumowując, jest to produkt tylko dla zagorzałych fanów Shreka lub naprawdę młodych i/lub niedoświadczonych graczy. Jeśli spełniasz wszystkie trzy punkty, możesz nawet dodać do oceny kilkanaście procent. Dla reszty jednak „Shrek 2: The Game” pozostanie zwykłym platformerem, „jadącym” na popularności filmu, prostym jak ośli ogon, strasznie krótkim i z kwadratową grafiką. Szkoda, bo wersja konsolowa jest o wiele ciekawsza – będzie mnie naprawdę długo trapić, czemu wersja PC była taka „specjalna”.
Piotr „Ziuziek” Deja
PLUSY:
- łatwa i prosta (dla dzieciaków);
- Shrek (dla tych, co go kochają);
- muzyka;
- wygląd postaci.
MINUSY:
- łatwa i prosta (dla reszty);
- Shrek (dla tych, co go nienawidzą);
- wygląd poziomów;
- strasznie krótka.