autor: Borys Zajączkowski
Shrek 2: The Game - O polonizacji słów parę
Nad tłumaczeniem oraz dubbingiem zarówno filmu jak i gry komputerowej czuwali ci sami ludzie i ci sami aktorzy podkładali głos tu i tu. I wyszło bardzo dobrze, wydający grę LEM stanął na wysokości zadania.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Robienie rodzimych tłumaczeń sprowadzanych do Polski gier komputerowych wypada naszym wydawcom często bardzo różnie, a poziom polonizacji zmienia się w czasie – w przypadku jednych firm na lepsze, innych na gorsze. Nie zmienia się zaś moje zainteresowanie poziomem tekstów w grach z tego prostego powodu, że podawanie dziesiątkom tysięcy osób języka brzydkiego lub błędnie użytego wiąże się ze sporą odpowiedzialnością – ludzie mówią tak, jak słyszą i czytają. Mniej szkodliwym acz znacznie smutniejszym efektem puszczenia między graczy źle spolonizowanej gry jest ten, iż skądinąd dobra gra potrafi stracić gros swojego uroku.
Niestety w chwili obecnej tłumaczeniem zdecydowanej większości gier komputerowych zajmują się ludzie, którym jakość wydawanego przez nich produktu najwyraźniej wisi, albowiem wychodzą oni – z jak najbardziej słusznego założenia – że poziom tłumaczenia ma bardzo znikomy wpływ na sprzedaż. Na tym polu bardzo pozytywnie wybija się CD Projekt, od lat dbający o to, by zwyczajnie wstydu nie było. Niezależnie jednak od wydawcy, gry komputerowe stanowią odrębną rzeczywistość i nawet wtedy, gdy na różne sposoby powiązane są z kinem lub literaturą, ich lokalizacją zajmują się zupełnie inne zespoły ludzi. Nieco inaczej rzecz się ma z rodzimą wersją „Shreka 2” – grą wydaną nie tyle na fali sukcesu drugiej części filmu o przygodach zielonego ogra, ile wydanej równocześnie z nim. Efekt takiego podejścia jest jak najbardziej pozytywny: nad tłumaczeniem oraz dubbingiem zarówno filmu jak i gry komputerowej czuwali ci sami ludzie i ci sami aktorzy podkładali głos tu i tu. I wyszło bardzo dobrze, wydający grę LEM stanął na wysokości zadania.
Tłumaczeniem tekstów i dialogów do gry zajął się Bartosz Wierzbięta, któremu nie można odmówić talentu do przekładania obcych dowcipów na rodzime realia. Daje się wprawdzie odczuć nieco mniejsza dbałość, z jaką podszedł do poziomu zawartego w grze humoru, lecz może to być również wynik nacisków producenta. Koniec końców film adresowany jest do odbiorców w wieku niemalże dowolnym, gra nie ma zaś wielkich szans zainteresować nikogo prócz dzieci – z założenia. Z drugiej strony, zupełnie swobodnie, w sposób wynikający z samej natury komputerowego produktu, pojawia się tutaj spora ilość dowcipów i gier słownych, które w filmie nie miały szans zaistnieć. Nie mamy tu bowiem do czynienia z grą przygodową (o jaką zresztą temat Shreka by się prosił), lecz z typowo zręcznościową platformówką 3D – jak się zwykło gry tego typu nazywać.
Osiołek głosem Jerzego Stuhra dworuje sobie z lewitujących bonusów, odgraża się wrogo doń nastawionym postaciom, dopinguje Shreka, wymądrza się przy każdej sposobności, czyli generalnie pysk mu się nie zamyka i jest to zabawne. Sam Shrek otrzymał od Zbigniewa Zamachowskiego osobowość identyczną filmowej – powściągliwą i nieskłonną do przesady. Jego odezwania ograniczają się do kwestii dialogowych oraz, jakże charakterystycznych dla gier, odgłosów wynikających z podejmowanego wysiłku. To jego czworonożny kumpel nie daje zabawić ciszy bodaj przez chwilę i to on przyjmuje na siebie obowiązki nauczyciela w początkowej fazie przygód.
Pozostałe dwie duże role – Kota w Butach oraz Królewny Fiony – stają się w grze raczej marginalne i tak samo zdali się do nich podejść aktorzy (Wojciech Malajkat, Agnieszka Kunikowska), czyli profesjonalnie i bez zbytnich afektów. Nie chciałbym zostać źle zrozumianym – polonizacja „Shreka 2” stoi na bardzo wysokim poziomie, ale tak jak daje się zauważyć, iż przy drugiej części filmu aktorzy bawili się mniej spontanicznie niż przy pierwszej, tak i przy udźwiękowianiu gry wykrzesali z siebie jeszcze o iskierkę mniej.
Wystarczy marudzenia – dubbing filmu jest majstersztykiem, gra nie musi się z nim równać, by efekt i tak był dobry. Gdyby wszystkie gry były polonizowane na takim poziomie jak ta, wówczas byłbym szczęśliwy i nie poruszałbym tematu lokalizacji przy każdej nadarzającej się okazji. Począwszy od przygotowania tekstów, a na ich przeczytaniu skończywszy, jest naprawdę nieźle. O ile gra sama w sobie nie przedstawia wielkiej wartości – ot, poprawnie wykonana platformówka, która nie wnosi do gatunku nic nowego poza niespotykaną dozą uproszczeń – o tyle warto wejść w jej posiadanie tylko dlatego, by pociecha miała okazję pobawić się grą, w której Kali mówi: „przepiękne to zwierzę, o przydługiej trąbie, swą włócznią upoluję i do kolacji zasiądę”. Czy raczej: „rany, jaki paszczur, niech mnie drzwi ścisną, jak go nie wszamam”, gwoli ścisłości.
Jedyne poważniejsze zastrzeżenia, jakie można mieć, to wygląd menu, w których na renderowaną grafikę nałożone zostały proste i brzydkie czcionki, nijak nie przystające do bajkowości gry. Prawdopodobnie nie jest to wina polskiego wydawcy, lecz wynik ograniczeń samego programu, co wszakże nie zmienia faktu, że napisy i podpisy prezentują się brzydko. Abstrahując od czepiania się na siłę, pragnę gorąco polecić polską wersję „Shreka 2” wszystkim rodzicom szukającym dobrego prezentu dla dziecka. Gra jest prosta, przyjemna i nawet jeśli na tle innych produkcji z jej gatunku nie zasługuje na wysoką ocenę, pod względem poziomu wykonania oraz jakości rodzimego tłumaczenia plasuje się bardzo wysoko pośród gier komputerowych dla najmłodszych.
Borys „Shuck” Zajączkowski