Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 21 lipca 2008, 11:36

autor: Marcin Łukański

Rock Band - recenzja gry

Nie każdy może stanąć na scenie i chwycić za mikrofon, gitarę czy zasiąść za perkusją. Szczęśliwie z pomocą przychodzą gry, dzięki którym możemy wcielić się w cały zespół muzyczny.

Recenzja powstała na bazie wersji PS3. Dotyczy również wersji X360

Ogromna hala koncertowa, wrzeszczący, skaczący tłum, zawodzenie gitar elektrycznych i ryk biegającego po scenie wokalisty. Na koncert może pojechać każdy. Niestety, już nie każdy może stanąć po drugiej stronie muzycznej barykady i chwycić za mikrofon, gitarę czy zasiąść za perkusją. Na szczęście z pomocą przychodzą gry, dzięki którym możemy wcielić się nie tylko w honorowego rycerza, bandytę czy sportowca, ale również w cały zespół muzyczny.

Premiera gry Rock Band w Ameryce Północnej miała miejsce już w listopadzie 2007 roku. Gracze na Starym Kontynencie musieli czekać na swoje szatańskie rockowe zestawy do 23 maja 2008 roku. Tak się nieszczęśliwie składa, że gracze w Polsce nadal czekają, a gra w naszym kraju oficjalnie się nie pojawiła (i zapewne się nie pojawi). Czy zatem warto pokusić się o sprowadzenie jej z zagranicy lub skorzystać z różnych serwisów aukcyjnych?

Rockowe alter ego

Rock Band oddaje do nasze dyspozycji dwa główne tryby. Pierwszy z nich to tak zwany Solo Tour, w który możemy grać bez towarzystwa znajomych. Wybieramy instrument, tworzymy swojego muzyka i od razu rozpoczynamy szaleństwo na scenie. Drugi tryb to Band World Tour, w którym kreujemy cały zespół i ruszamy na podbój świata. W tym trybie zagramy już w dwie osoby, ale oczywiście najlepsza zabawa jest w momencie, gdy uda nam się zaprosić więcej znajomych: na gitarę, bas, wokal oraz perkusję.

Zarówno w Solo Tour jak i w Band World Tour odblokowujemy kolejno nowe sceny, na których możemy dawać popis swych muzycznych umiejętności. W Band World Tour dodatkowo zdobywamy rzesze fanów, których ilość jest wyznacznikiem naszych rockowych postępów.

Perkusja – najciekawszy element całego zestawu. Niestety strasznie głośny.

Już na początku zabawy (czy to w Solo Tour, czy w Band World Tour) zauważymy pierwszą istotną zmianę w stosunku do serii Guitar Hero – możemy stworzyć własną postać. Wybieramy kolor skóry, kształt twarzy, wzrost czy ekscentryczną fryzurę. Dodatkowo bez problemów kupujemy nowe ubrania, okulary, ozdoby, rękawiczki, buty czy tatuujemy sobie różne mroczne wzory. Za wszystko oczywiście płacimy pieniędzmi zarobionymi w czasie koncertowania. Wybór może nie jest ogromny, ale i tak ekipie Harmonix należy się uznanie, że zdecydowała się wprowadzić coś, co powinno już od dawna być w Guitar Hero. Dzięki tworzeniu własnych muzyków, znacznie maleje szansa na natrafienie w trybie multiplayer na swego brata bliźniaka.

Perkusyjne szaleństwo

Jak łatwo się domyślić, jednym z najważniejszych i najciekawszych elementów Rock Band jest perkusja. Instrument składa się z czterech bębnów oraz „stopy”. Sam system rozgrywki jest podobny jak w przypadku gitary: z góry „spadają” nutki, które musimy wybijać w odpowiedniej kolejności. I muszę przyznać, że uderzanie owych nutek daje niesamowicie dużo satysfakcji, a zabawa jest świetna.

Grając na perkusji, możemy wybrać – podobnie jak w przypadku innych instrumentów – cztery poziomy trudności – easy, medium, hard oraz expert. O ile na easy i medium powinna poradzić sobie każda osoba z podstawowym poczuciem rytmu, o tyle hard i expert stanowią nie lada wyzwanie. Gra w niektórych piosenkach „wypluwa” nutki niczym kałasznikow pociski, a my nie tylko musimy uderzać w odpowiednie „bębny”, ale też koordynować pracę stopą. Odpowiednie zgranie wybijania rytmu pałkami i pedałem basowym stanowi największe wyzwanie na wyższych poziomach trudności. Należy uzbroić się w cierpliwość, nie zrażać się tym, że często będzie nam brakowało trzeciej ręki oraz zapasowej nogi i powoli ćwiczyć koordynację, gdyż – jak to mawiają – trening czyni mistrza.

Zabawa z perkusją jest świetna, a zagranie kawałków, które na początku wydawały się chaotyczną i piekielnie trudną kaskadą spadających nutek daje ogromną satysfakcję. Niestety, instrument ten posiada jedną, ale za to poważnie denerwującą wadę. Jest nią okropny hałas. Uderzając pałeczkami w plastikowe bębny, denerwujemy nie tylko domowników, ale również wszystkich sąsiadów w promieniu 666 metrów. Osoby mieszkające w blokach o graniu w nocy w ogóle mogą zapomnieć. Producent wyraźnie zastosował zły materiał do stworzenia perkusji. Przy mocniejszych uderzeniach pałeczek, huk wydawany przez bębny może nawet zagłuszać muzykę dobywającą się z głośników i najzwyczajniej w świecie przeszkadzać w zabawie. Niektórzy zdesperowani perkusiści starają się jakoś usprawnić instrument, zakładając na przykład skarpetki na bębny. Problem taki, że skarpetki nie są zbyt szatańskie i rock and rollowe, prawda?

Gdy uda się zebrać cały zespół, Rock Band pokazuje rockowe pazurki.

Przed premierą gry Harmonix w wywiadach często akcentowało, że grając na rock bandowej perkusji będziemy mogli opanować podstawy grania na prawdziwym instrumencie. Z własnego-„muzyczno-zespołowego” doświadczenia mogę zapewnić, że – niestety – nie jest to prawda. Granie na zabawce z Rock Band co najwyżej ułatwia naukę na prawdziwej perkusji, ale na pewno samo z siebie niczego nas nie nauczy. Na podobnej zasadzie można stwierdzić, że gra na gitarze z Guitar Hero pozwala opanować prawdziwy instrument. Niestety, są to dwa różne światy.

Slide’y i flażolety na plastikowej gitarze

Gitara w serii Guitar Hero była jedynym i najważniejszym instrumentem. To właśnie na niej koncentrował się producent i pod nią dopinał wszystkie aspekty na ostatni guzik. Czy w Rock Band – grze, w której „pierwsze skrzypce” pełni perkusja – gitara nie została potraktowana po macoszemu? Na szczęście nie.

Sam instrument przeszedł dość znaczną metamorfozę. Producent dodał na końcu gryfu dodatkowe małe przyciski, które pozwalają na granie solówek tak zwaną techniką tappingu, czyli przyciskając strunę (tutaj guziczek) bez uderzania prawą ręką. Przyciski są węższe, co teoretycznie powinno ułatwiać zagranie skomplikowanych fragmentów, ale niekoniecznie tak jest. Co więcej, często w trakcie grania piosenki nie bardzo mamy czas, aby odnaleźć małe guziczki i przesunąć na nie rękę, zatem można potraktować to jako miły, acz niekoniecznie niezbędny dodatek.

Podobnie jest z drugą modyfikacją gitary, a konkretnie z przełącznikiem efektów, dzięki któremu zmieniamy brzmienie instrumentu. Dostępne są cztery rodzaje efektów: Wah-Wah (czyli popularna „kaczka”), Echo, Flanger oraz Chorus. Możliwość modyfikowania brzmienia jest ciekawym „bajerem”, ale niestety tym „bajerem” pozostaje. Na pewno Harmonix należą się słowa uznania za dodawanie nowych elementów do plastikowej gitarki, ale są to rzeczy, o których większość graczy zapewne zwyczajnie zapomni po dłuższej zabawie.

Wygrywanie mrocznych riffów na gitarze w Rock Band jest bardzo podobne do tego, co proponuje seria Guitar Hero, choć Harmonix wprowadziło kilka zmian. Hammer-ony i pull-ofy są oznaczone troszkę inaczej i mniej wyraźnie. Osoby, które długo grały w Guitar Hero będą musiały „przestawić” się na inny układ graficzny i na początku może się zdarzyć, że przeoczą kilka tego typu nutek.

Kolejną zmianą jest to, że tak zwane Star Power (które tutaj nazywa się Overdrive) możemy nabijać również w czasie, gdy funkcja ta jest uruchomiona. Dla przypomnienia – w Guitar Hero po uruchomieniu Star Power wszystkie tego typu nutki znikały i szatańską moc mogliśmy ponownie nabić dopiero po zakończeniu działania bonusa. Wprowadzone ulepszenie w Overdrive stanowi dość istotną innowację i bardzo przypadło mi do gustu.

W stosunku do serii Guitar Hero ścieżka gitary uległa kilku modyfikacjom.

W czasie grania różnych piosenek natrafimy na sekcje solówek, których nutki przedstawione są na niebieskim tle. Właśnie w takich chwilach możemy skorzystać z mniejszych przycisków na końcu gryfu. Po skończeniu grania solówki pojawia się punktacja oraz procent nutek, które udało nam się szczęśliwie trafić. Owo podsumowanie gitarowych popisów stanowi kolejny, dość symboliczny, ale dający dużo frajdy element.

Poziom trudności gitarowych zmagań można ustawić pomiędzy Guitar Hero 2, a Guitar Hero 3. Hammer-ony i pull-ofy są bardziej „surowe” niż w GH3 i trzeba precyzyjniej trafiać w poszczególne nutki. Sam układ piosenek jest jednak znacznie bardziej prosty niż w drugiej części Guitar Hero.

Śpiewać każdy może

Przynajmniej w takiej grze jak Rock Band. Jeśli ktoś miał styczność z serią SingStar, to bez problemu rozpocznie wokalną karierę w grze Harmonix, gdyż sposób zabawy jest identyczny. Śpiewając, musimy trafiać w odpowiednią tonację, którą reprezentuje strzałka u góry ekranu. Na poziomie trudności easy można śpiewać niemal co się chce, a i tak często znajdziemy się w obrębie docelowej tonacji. Na hard i expert sprawa nie jest już taka prosta i trzeba nie tylko poważnie poćwiczyć nad wydobywającym się z gardła dźwiękiem, ale również poznać wszystkie piosenki z gry.

Ciekawym dodatkiem w Rock Band są fragmenty, w których musimy wybijać określony rytm, uderzając otwartą dłonią w mikrofon lub po prostu krzyczeć, dzięki czemu nabijamy dodatkowe punkty. Nie ukrywam, że aby zaśpiewać większość piosenek, trzeba je po prostu znać, a set-lista składa się niekoniecznie z popularnych w Europie utworów. Znalezienie wokalisty może stanowić dość duży problem – nie tylko dlatego, że ktoś może się wstydzić zaśpiewać, ale również dlatego, że większość osób po prostu nie będzie znała słów piosenek proponowanych przez Rock Band.

Muzyki nigdy za wiele

Rock Band oddaje do naszej dyspozycji pokaźną liczbę 68 utworów, z czego 45 zagramy w trakcie Solo Tour lub Band World Tour, a 13 jest bonusowych. Wśród wielu zespołów, które niekoniecznie musi znać każdy Europejczyk, trafia się też kilka solidnych hitów, jak na przykład „Black Hole Sun” zespołu Soundgarden, „Cherub Rock” Smashing Pumpkins, „Dani California” zagrane przez Red Hot Chili Peppers, „Enter Sandman” Metalliki czy „Highway Star” Deep Purple. Wersja europejska gry posiada dodatkowo dziewięć specjalnych piosenek, wśród których jest między innymi świetna „Hysteria” zespołu Muse.

W grze znajduje się niestety dość dużo piosenek granych przez mniej znane grupy ze Stanów Zjednoczonych. Oczywiście nie znaczy to, że są złe – część utworów bardzo miło mnie zaskoczyła, dzięki Rock Band poznałem też kilka interesujących zespołów. W przypadku listy utworów dużo zależy od prywatnych gustów i można ponarzekać, że gra jest za bardzo ukierunkowana na rynek amerykański. Na szczęście sytuację ratuje ogromny sklep internetowy.

W dowolnym momencie z menu głównego dostajemy się do specjalnego sklepu online, gdzie możemy zakupić nie tylko pojedyncze utwory, ale też całe płyty konkretnych zespołów: Judas Priest, Pixies czy The Cars. Możemy zagrać piosenki Metalliki, Black Sabbath, Nine Inch Nails, Weezer, The Police, Blink 182, Disturbed i wiele, wiele innych. Sklep stanowi świetne uzupełnienie podstawowej listy utworów i każdy znajdzie w nim coś dla siebie. Harmonix oddało do naszej dyspozycji stale rozrastające się kompendium ostrego, rockowego grania.

Śpiewać każdy może, ale w Rock Band nie jest to wcale takie proste.

Multiplayerowe dodatki

W Rock Band możemy również wziąć udział w dwu trybach multiplayer: Tug of War oraz Score Duel. Tug of War to odpowiednik Face-off z Guitar Hero: każdy z muzyków na zmianę gra fragment utworu i wygrywa osoba, która uzbiera więcej punktów. Score Duel, to nic innego jak Pro Face-off z serii GH. Obydwaj zawodnicy grają cały utwór, walcząc o punkty.

Niestety, gra pozbawiona jest trybu multiplayer dla Band World Tour. Aby zagrać w tym trybie, trzeba zebrać wszystkie osoby w jednym mieszkaniu, co niestety nie zawsze jest możliwe i nie ukrywam, że odpowiednia opcja online znacznie ułatwiłaby zabawę.

Kupować czy nie kupować?

Rock Band jako gra muzyczna spełnia niemal wszystkie pokładane w niej nadzieje, a zabawa ze znajomymi jest wyśmienita. Możliwość zebrania całego zespołu i ruszenia w wirtualną trasę koncertową sprawia niesamowicie dużo frajdy i gwarantuje wiele miesięcy rockowych doznań. Ogólna przyjemność płynąca z gry z zaufaną ekipą przyćmiewa głośną perkusję i może nie do końca trafioną listę piosenek.

Warto jednak zastanowić się, czy obecnie opłaca się sprowadzać do Polski Rock Band, tym bardziej, że już w tym roku będziemy mogli kupić czwartą część serii Guitar Hero, która nie tylko odda do naszej dyspozycji bardziej rozbudowaną i cichszą perkusję, ale też możliwość tworzenia własnych utworów.

Rock Band to solidna gra, która zapewnia długie miesiące rockowego szaleństwa. Osoby, które lubią gry muzyczne, któtym spodoba się lista utworów i nie przerazi wygórowana cena, na pewno będą zadowolone z zestawu. Wszystkim innym doradzam raczej wstrzymanie się z zakupem i zaczekanie na Guitar Hero IV, które zapowiada się na mocnego pogromcę Rock Band.

Marcin „Del” Łukański

PLUSY:

  • gitara, perkusja i wokal w jednym;
  • świetna zabawa ze znajomymi;
  • ogromny, ciągle uzupełniany sklep online z piosenkami;
  • gra na długie miesiące.

MINUSY:

  • wygórowana cena;
  • głośna perkusja;
  • brak trybu online dla Band World Tour;
  • podstawowa lista piosenek nie każdemu musi przypaść do gustu.
Recenzja gry Super Mario Party Jamboree - jesteście zaproszeni na najlepszą imprezę roku
Recenzja gry Super Mario Party Jamboree - jesteście zaproszeni na najlepszą imprezę roku

Recenzja gry

Seria Mario Party nie należała nigdy do pozycji wybitnych, Super Mario Party Jamboree ma jednak szansę to zmienić. To napakowana akcją, aktywnościami i zawartością gra dla wszystkich - nie zawaham się jej polecić nawet niedzielnym graczom.

Recenzja gry Rocksmith 2014 - pogromca Guitar Hero powraca
Recenzja gry Rocksmith 2014 - pogromca Guitar Hero powraca

Recenzja gry

Reklamy Rocksmitha 2014 głoszą, że jest to „najszybszy sposób nauki gry na gitarze”. Tym razem produkcja Ubisoftu jeszcze bardziej odchodzi od schematów znanych z Guitar Hero, kładąc większy nacisk na walory edukacyjne.

Recenzja gry Rocksmith - Guitar Hero bez plastiku
Recenzja gry Rocksmith - Guitar Hero bez plastiku

Recenzja gry

Potencjalnie przełomowa gra muzyczna Ubisoftu zadebiutowała w końcu na naszym rynku. W recenzji sprawdzamy, czy szarpanie za struny prawdziwej gitary dostarcza tyle samo frajdy co zabawa plastikowymi atrapami.