Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Batman: The Telltale Series Recenzja gry

Recenzja gry 3 sierpnia 2016, 14:45

Recenzja pierwszego epizodu gry Batman: The Telltale Series – nowe szaty starej mechaniki

Pierwszy epizod batprzygodówki twórców The Walking Dead oraz The Wolf Among Us prezentuje dobrze znaną mechanikę wzbogaconą o zaktualizowany silnik graficzny oraz nietypowy tryb dla wielu graczy.

Recenzja powstała na bazie wersji PS4. Dotyczy również wersji XONE

CO CIESZY W PIERWSZYM EPIZODZIE:
  1. poprawiona oprawa graficzna w stosunku do wcześniejszych gier Telltale;
  2. dobrze rokująca fabuła;
  3. nacisk na pokazanie ludzkiej strony Batmana.

Studio Telltale Games to przypadek w branży gier komputerowych dość wyjątkowy. Od czasu olbrzymiego sukcesu stworzonej przez ten zespół w 2012 roku epizodycznej przygodówki The Walking Dead amerykańscy deweloperzy w tempie dwóch, trzech rocznie wydają następne interaktywne filmy oparte na tej samej formule i coraz nowszych licencjach. Brak jakichkolwiek większych zmian pomiędzy kolejnymi tytułami, ten sam coraz bardziej przestarzały silnik graficzny, iluzoryczność wyborów moralnych oraz to, że znacznie więcej bywa w tych produkcjach oglądania niż grania, są przyczyną, iż firma ciągle znajduje się w ogniu krytyki. Jednocześnie olbrzymiej rzeszy graczy, zgodnie z przekonaniem, że „najbardziej lubimy piosenki, które znamy”, kompletnie te wady nie przeszkadzają. Od lat doskonale wiedzą oni, czego się po grach Telltale Games spodziewać, i dokładnie to otrzymują – emocjonującą fabułę, ciekawe postacie i proste mechanizmy rozgrywki, które sprawiają, że pozycje te idealnie sprawdzają się w charakterze krótkiego relaksu. Pierwszy epizod Batmana również ich nie zawiedzie, choć tym razem wyeksploatowana formuła doczekała się odświeżenia.

Podobnie jak w przypadku innych gier epizodycznych postanowiliśmy wystawić końcową ocenę przygodom Batmana dopiero po ukazaniu się ostatniego epizodu.

Walki opierają się na jak najszybszym wciskaniu pojawiających się na ekranie przycisków – bardzo trudno jest je przegrać.

Dwie twarze Bruce’a

CO NIEPOKOI W PIERWSZYM EPIZODZIE:
  1. brak większych konsekwencji wyborów moralnych;
  2. mało interesująco nakreślony charakter Bruce’a Wayne’a;
  3. problemy techniczne (szczególnie na PC).

Po przesyconej absurdalnym humorem wizycie na Pandorze, wypełnionym intrygami pobycie w Westeros i krótkim rendez-vous z Michonne tym razem mamy okazję pokierować losami Bruce’a Wayne’a w pierwszych latach jego działalności w roli budzącego strach w sercach przestępców Batmana. Policja wciąż nieufnie traktuje faceta ganiającego po mieście w kostiumie nietoperza, Gordon nie jest jeszcze poważanym komisarzem, tylko zwykłym porucznikiem, Harvey Dent to nadal szanowany prawnik i wspierany przez fortunę Wayne’a kandydat na burmistrza, zaś robiąca ostatnimi czasy spore zamieszanie tajemnicza Catwoman pozostaje dla Batmana wielką enigmą.

Dent nie przypomina jeszcze swojego bardziej znanego komiksowego wcielenia.

Tym, co powinno odróżniać warstwę fabularną Batmana: The Telltale Games od chociażby serii gier o tym bohaterze stworzonych przez Rocksteady, miał być znacznie większy niż w innych adaptacjach nacisk na człowieka pod maską bohatera. Muszę przyznać, że pierwszy odcinek, zatytułowany Realm of Shadows (co w najprostszym tłumaczeniu oznacza Krainę Cieni), obietnicę tę spełnia. Choć akcja zaczyna się od typowo superbohaterskiego lania po pyskach bandytów i efektownego starcia z godną przeciwniczką, dość szybko zdejmujemy kostium i ruszamy w miasto jako Bruce Wayne. Życie milionera wcale nie wydaje się łatwiejsze od tego prowadzonego przez jego nocne alter ego. Bruce, próbując uczynić Gotham lepszym miejscem, musi zadawać się z bossami przestępczego światka, nieuczciwymi politykami i szukającymi sensacji dziennikarzami, którzy szybko okazują się znacznie większym problemem niż jakikolwiek superprzestępca, na dodatek niemożliwym do rozwiązania poprzez zwyczajowe obicie facjaty.

Recenzja pierwszego epizodu gry Batman: The Telltale Series – nowe szaty starej mechaniki - ilustracja #3

O ile w grze Batman dopiero buduje swoje relacje z Catwoman, tak w komiksach łączą go z kocią włamywaczką skomplikowane więzi. Selina Kyle, bo tak nazywa się osoba ukrywająca się pod maską, do perfekcji doprowadziła sztukę kradzieży i z tego powodu często dochodziło do konfliktów między nią a Mrocznym Rycerzem. Napięcie to niejednokrotnie przekształcało się we flirt, a nawet w krótkotrwałe związki. Selina miewała też w swoim życiu okresy, gdy decydowała się na kroczenie bardziej prawą ścieżką, działając ramię w ramię z superbohaterami.

Początek większej całości

Proporcje pomiędzy graniem superbohaterem oraz jego alter ego rozkładają się mniej więcej po równo, może minimalnie na korzyść ludzkiej strony Człowieka Nietoperza. Zależnie od tego, kim akurat sterujemy, inny jest charakter obowiązkowo obecnych w każdej produkcji studia Telltale wyborów moralnych. W przypadku Batmana większość decyzji dotyczy tego, jak bardzo brutalnie zamierzamy się zachować – czy na przykład złamać oprychowi rękę w celu uzyskania informacji, czy jedynie ograniczyć się do solidnego pobicia. Jako Wayne podejmujemy decyzje bardziej polityczne – przykładowo, czy uścisnąć dłoń wpływowemu przestępcy na oczach tłumów, czy jednak zachować dystans i ryzykować uczynienie sobie z niego nowego wroga. Raczej nikogo nie zaskoczę, pisząc, że wybory te i tak koniec końców mają marginalne znaczenie i nie zapowiada się, by w kolejnych odcinkach w jakiś istotny sposób odcisnęły piętno na opowieści. W tej kwestii nic się nie zmieniło, ale też chyba nikt się już tego po grach Telltale nie spodziewa.

Jako Bruce Wayne musimy zadawać się z władcami przestępczego półświatka Gotham i od nas zależy, w jaki sposób potraktujemy wyciągających do nas dłoń kryminalistów.

Dość wyraźnie widać, że pierwszy epizod to dopiero początek większej całości i ciężko ocenić zaprezentowaną w nim opowieść, gdyż wszystkie wątki zostały ledwie zainicjowane. Intryga ma potencjał przekształcić się w coś interesującego i świeżego, ale równie dobrze może skręcić w stronę stereotypowych superbohaterskich historyjek. W każdym razie pierwsze wrażenia są w większości pozytywne – jedyny wyjątek stanowi postać Bruce’a Wayne’a, który wydaje się pozbawiony charakteru i ciężko się z nim utożsamiać. Skrywane przez niego demony przeszłości zakopane zostały zbyt głęboko, by robić na graczu wrażenie, a gdy stara się flirtować, to wychodzi mu to w wyjątkowo drewniany sposób. Ponieważ połowa opowieści ma być oparta właśnie na jego ludzkiej stronie, obawiam się poważnych problemów w kolejnych epizodach. Trochę zabrakło mi tu też jakiejś wyjątkowej sceny czy zaskakującego wątku, czegoś niespodziewanego, co posłużyłoby za wabik rozbudzający apetyt na kolejne odcinki.

Recenzja pierwszego epizodu gry Batman: The Telltale Series – nowe szaty starej mechaniki - ilustracja #2

O ile sposób, w jaki giną rodzice Bruce’a, w każdej wersji opowieści jest niemal taki sam, tak przez lata zmieniała się tożsamość mordercy. Według pierwszej i najpowszechniejszej wersji za zabójstwo odpowiedzialny był kryminalista Joe Chill. Później okazało się, że Joe w rzeczywistości został wynajęty przez starego wroga rodziny Wayne’ow – Lewa Moxona. Następnie zdecydowano, że lepiej, by tożsamość zleceniodawcy pozostała niewiadomą, a w końcu w ostatnich latach powrócono do pierwotnej wersji. Na tę opcję zdecydował się również Christopher Nolan w swojej trylogii o Mrocznym Rycerzu. Tim Burton natomiast uczynił zabójcą Jokera. Do tego dochodzą przeróżne niekanoniczne wariacje – na przykład w komiksie Czerwony Syn rodziców Bruce’a śmierć spotkała z rąk oficerów komunistycznej policji ZSRR.

Drobne zmiany

Batman to przede wszystkim detektyw i twórcy na szczęście pamiętali o odwzorowaniu tego aspektu jego pracy.

Recenzja pierwszego epizodu gry Batman: The Telltale Series – nowe szaty starej mechaniki - ilustracja #4

Miły dodatek stanowi dostępna z poziomu głównego menu seria filmów, której kolejne odcinki prezentować mają kulisy pracy nad grą. Niestety, w chwili debiutu pierwszego epizodu Batmana serial dokumentalny nie był jeszcze gotowy.

Główne mechanizmy rządzące rozgrywką nie zmieniły się w stosunku do poprzednich gier Telltale i fani The Walking Dead czy Tales from the Borderlands odnajdą się w Batmanie momentalnie, zaś nowi gracze proste reguły przyswoją bardzo szybko. Lwia część zabawy zasadza się na prowadzeniu konwersacji poprzez wybór jednej z czterech opcji dialogowych pod presją czasu. To, co powiemy, może wpłynąć na kształt rozmowy, ale najczęściej różnice są jedynie kosmetyczne. Oczywiście Bruce nie po to lata nocami po mieście przebrany za nietoperza, by ze wszystkimi dyskutować, i wiele konfliktów musi rozwiązywać siłowo. Pojedynki to odgórnie wyreżyserowane scenki, w trakcie których naszym zadaniem jest szybkie wciskanie pojawiających się na ekranie przycisków. Zazwyczaj zbytnie zwlekanie czy błędy nie są dotkliwie karane i trzeba się naprawdę postarać, by przegrać. Regularne sukcesy ładują natomiast specjalny wskaźnik, dzięki któremu pod koniec starcia możemy zastosować znacznie potężniejszy atak kończący.

Głos tłumu

Pomiędzy tymi dwoma mechanizmami, stanowiącymi główną oś zabawy, pojawia się też kilka banalnie prostych sekwencji przygodówkowych i minigier, związanych głównie z prowadzeniem śledztw – w końcu Batman, było nie było, nazywany jest „największym detektywem świata”. Fragmenty te stanowią miłe urozmaicenie, ale za pasjonujące ich w żaden sposób uznać nie można. Ucieszył mnie natomiast powrót niewidzianej od czasu The Wolf Among Us encyklopedii zawierającej na bieżąco aktualizowane informacje o spotykanych postaciach, wydarzeniach i miejscach. Nie jest to tylko dostępny w menu głównym dodatek, a wpleciony w rozgrywkę element, z którego w pewnym momencie korzystamy, by rozwinąć fabułę.

Crowd Play zyskałby na użyteczności, gdyby w oknie przeglądarki wyświetlała się także transmisja z gry zamiast jedynie przycisków umożliwiających wybranie odpowiedzi.

Nietypową nowością, która od teraz pojawiać ma się w kolejnych grach Telltale Games, jest tryb Crowd Play. Jest to dość oryginalna opcja kanapowego trybu dla wielu graczy, polegająca na tym, że jeden z uczestników przechodzi grę z użyciem pada, natomiast jego towarzysze podłączają się do niego za pomocą swoich smartfonów, laptopów bądź jakichkolwiek innych urządzeń obsługujących przeglądarki internetowe. Kiedy w grze docieramy do momentu podjęcia jakiejś decyzji (zarówno ważnej, jak i jednej z tych drobnych, pokroju wyboru opcji dialogowych), każdy obecny w pomieszczeniu oddaje głos na preferowany przez siebie wariant, wpływając tym samym na ostateczne zachowanie protagonisty. Po wszystkim można jeszcze wyrazić swoje zadowolenie bądź jego brak łapką w górę lub w dół. W akcji sprawdza się to średnio, gdyż równie dobrze osoby zgromadzone w jednym miejscu mogą swoje propozycje wyboru po prostu przekazywać werbalnie, a do tego same wybory i tak w większości przypadków nie mają znaczenia. Miałoby to jeszcze sens, gdyby tryb Crowd Play przesyłał do innych graczy obraz i w ten sposób pozwalał na granie zdalne, a tak jest to jedynie swego rodzaju ciekawostka, która prawdopodobnie nie znajdzie zbyt wielu entuzjastów.

Odświeżony rycerz

Poprawne wciskanie przycisków pokazywanych na ekranie pozwala na zakończenie starć za pomocą specjalnego ataku kończącego.

Recenzja pierwszego epizodu gry Batman: The Telltale Series – nowe szaty starej mechaniki - ilustracja #3

POPSUTY PECET

Pecetową wersję Batmana gnębią poważne problemy techniczne. Wielu graczom, w tym niżej podpisanemu, mocno spadała liczba klatek, co nie tyle przeszkadzało w graniu, ile po prostu odbierało przyjemność z oglądania tego – jakby nie było – interaktywnego filmu. O tym, że odświeżony silnik ma problemy, świadczy również przesunięcie premiery mobilnych odsłon na wrzesień. Telltale, nie po raz pierwszy zresztą, w kwestii optymalizacji się nie popisało. Adam Zechenter

O ile niezmienny od lat sposób prowadzenia rozgrywki czy iluzoryczność wyborów moralnych miały swoje grono zwolenników, tak z roku na rok coraz bardziej przestarzały silnik graficzny, mimo prób kamuflowania tego przeróżnymi filtrami, coraz bardziej dawał się we znaki w każdej kolejnej produkcji amerykańskiego studia. Batman: The Telltale Series w końcu wprowadza na tym polu poważne zmiany. Postacie i otoczenie znacząco zyskały na szczegółowości i choć gra używa komiksowych technik renderowania obrazu, to progres widać na pierwszy rzut oka. Wciąż nie jest to poziom najładniejszych produkcji na rynku, ale poprawa wydaje się na tyle zadowalająca, by przez przynajmniej kilka kolejnych gier Telltale Games nie obrywało w recenzjach za używanie przestarzałej technologii. Gorzej wypadają animacje – o ile podczas walk wszystko wygląda dobrze, tak w trakcie dialogów oraz gdy przejmujemy bezpośrednią kontrolę nad bohaterem, z łatwością można dopatrzeć się sztywnych, nienaturalnych ruchów postaci. Zdarza się też, że konsola nie wyrabia z utrzymaniem stabilnej liczby klatek na sekundę, zwłaszcza gdy na ekranie znajduje się wiele osób.

Cieszy powrót encyklopedii z informacjami o postaciach, wydarzeniach i miejscach – zwłaszcza, że udanie zintegrowano ją z grą.

Pierwszy epizod Batmana: The Telltale Series to całkiem niezłe wprowadzenie do jeszcze jednego potencjalnego hitu twórców The Walking Dead. Realm of Shadows buduje grunt pod interesujące wydarzenia, ale samo w sobie takowych jednak nie posiada, przez co zabawy nie kończy się z wypiekami na twarzy w oczekiwaniu na ciąg dalszy. Pod względem mechanizmów rozgrywki nie nastąpiły tu żadne radykalne zmiany, a największa nowość, czyli tryb Crowd Play, zainteresuje raczej nieduży odsetek użytkowników. Fani twórczości Telltale Games raz jeszcze poczują się usatysfakcjonowani, zwłaszcza że w końcu doczekali się odświeżenia szaty graficznej, miłośnicy Człowieka Nietoperza również znajdą powody do zadowolenia. Natomiast ci, którym coraz częściej określana mianem interaktywnych filmów formuła dotąd nie przypadła do gustu, również i teraz nie mają tu czego szukać.

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

W GRYOnline.pl najpierw był współpracownikiem, w 2023 roku został szefem działu Produktów Płatnych, a od 2024 roku zarządza działem sprzedaży. Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

więcej

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Strvnsk VIP 2 lutego 2020

(XONE) Ktoś może tu zauważyć mały paradoks, bo jednocześnie polecam grę i wystawiam jej ocenę 4. Spieszę z wyjaśnieniem. Fabularnie, choć gra jest mocno niekanoniczna względem komiksów, było rewelacyjnie. Pomimo, że zdaję sobie sprawę z tego, że nieliniowość w grach Telltale to ułuda to nadal czułem się zżyty z Brucem Waynem/Batmanem. Jednak to co zaniża tak bardzo ocenę to festiwal błędów. Kamera łapiąca ostrość na niewłaściwy plan, będące w niewłaściwym miejscu/pozie a nawet znikające(!) postacie, nagminny spadek płynności mimo wieku gry, itd. Tak więc, warto zagrać, ale na własną odpowiedzialność.

4.0
Recenzja gry Batman: The Telltale Series – porządna robota w cieniu technicznej fuszerki
Recenzja gry Batman: The Telltale Series – porządna robota w cieniu technicznej fuszerki

Recenzja gry

Batman mógł być długo oczekiwanym krokiem naprzód znanego z The Walking Dead studia, jednak poważne problemy techniczne skutecznie utrudniają cieszenie się niezłą historią i wyborami moralnymi, które w końcu… mają znaczenie.

Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego
Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego

Recenzja gry

Oto Life is Strange, na które czekałem prawie 10 lat. Mało istnieje bohaterek, do których przywiązałem się tak jak do Max, i jestem przeszczęśliwy, że mogłem poznać jej dalsze losy… acz Double Exposure nie trafiło mnie w serce tak celnie jak pierwszy LiS.

Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater
Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater

Recenzja gry

Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club to nowa odsłona ponad trzydziestoletniej serii kryminalnych gier visual novel. Tym razem badamy sprawę morderstw powiązanych ze zbrodniami sprzed lat – i z lokalną miejską legendą.