Batman: The Telltale Series Recenzja gry
Recenzja gry Batman: The Telltale Series – porządna robota w cieniu technicznej fuszerki
Batman mógł być długo oczekiwanym krokiem naprzód znanego z The Walking Dead studia, jednak poważne problemy techniczne skutecznie utrudniają cieszenie się niezłą historią i wyborami moralnymi, które w końcu… mają znaczenie.
- solidna opowieść, stworzona z szacunkiem do materiału źródłowego i potrafiąca zaskoczyć;
- wybory moralne w końcu mają wpływ na rozgrywkę;
- drobne śledztwa i zagadki urozmaicają zabawę.
- stan techniczny gry to jedna wielka fuszerka;
- historia nie potrafi, niestety, wzbudzić w odbiorcy silniejszych emocji.
Fani studia Telltale Games długo musieli dopraszać się wprowadzenia zmian do formuły ustanowionej w 2012 roku przy premierze pierwszego sezonu The Walking Dead. W ciągu czterech lat otrzymaliśmy całą gamę gier, wszystkie jednak oparte były na tych samych założeniach, mechanizmach i coraz bardziej przestarzałym silniku graficznym. Batman miał wnieść nieco długo oczekiwanej świeżości – jeśli nie do samej rozgrywki, to przynajmniej oprawy wizualnej. I rzeczywiście, grafika wygląda lepiej, widać też nawet pewne modyfikacje w gameplayu, jednak okupione zostało to straszliwymi problemami technicznymi.
Batman’s Creed: Unity
Odświeżenie silnika graficznego przełożyło się na bardziej szczegółowe tekstury i garść dodatkowych efektów specjalnych, dzięki którym Batman: The Telltale Series nie odstaje tak bardzo od dzisiejszych standardów jak poprzednie dzieła tego studia. Wciąż nie jest to poziom gier wysokobudżetowych ani nawet najładniejszych gier niezależnych, ale postęp widać gołym okiem.
Na tym niestety zalety nowego silnika się kończą. Już przy recenzji Realm of Shadows wskazywałem, że odświeżony engine potrafi konkretnie klatkować w niektórych sytuacjach, ale tam problem był jeszcze nie tak dotkliwy. Z każdym kolejnym odcinkiem spadki płynności stawały się jednak coraz bardziej odczuwalne, apogeum nastąpiło zaś w epizodzie piątym, gdzie w pewnej chwili nie dało się już mówić o liczbie klatek na sekundę, tylko o sekundach przypadających na jedną klatkę. Co ciekawe, fragment ten był opcjonalny, jego ujrzenie uzależnione od podjętych wcześniej decyzji, a alternatywna scena, która odpalała się po dokonaniu innego wyboru, działała bez zarzutu.
Kłopoty z płynnością zazwyczaj pociągają za sobą desynchronizację ruchu ust postaci z tym, co słyszymy – im większy spadek liczby klatek, tym bardziej wyraźne opóźnienie. W statycznych scenach widać też sztywność animacji bohaterów, czyli coś, z czym pracownicy Telltale Games nie mogą się uporać od lat.
Absolutne kuriozum możecie natomiast zobaczyć na poniższym obrazku – w pewnym momencie nie doczytała się tekstura jednej z postaci, w związku z czym byłem świadkiem powtórki sławetnego błędu z Assassin’s Creed: Unity z lewitującymi gałkami ocznymi i szczęką. Z litości już nawet nie będę się rozpisywać o licznych problemach, jakie pojawiały się przy pobieraniu kolejnych odcinków, gdyż po premierze całości przynajmniej te komplikacje powinny już odejść w niebyt.
W menu głównym możemy sobie obejrzeć ciekawe materiały dodatkowe, szkoda tylko, że pojawiają się z kilkumiesięcznym opóźnieniem.
Brudy przeszłości
O ile stan techniczny jest wyjątkowo kiepski, o tyle reszta gry wypada znacznie lepiej. Scenarzyści z Telltale Games postanowili stworzyć swoją własną wizję Batmana, która w zasadzie wydaje się wierna komiksowemu oryginałowi, ale nie boi się przy tym dokonywać radykalnych zmian tam, gdzie służy to opowieści albo zaskoczeniu gracza. Intryga zaczyna się spokojnie i rozkręca powoli, jednak gdy już wszystkie pionki zostają ustawione na szachownicy we właściwych miejscach, robi się naprawdę ciekawie.
Tym razem to nie na Mrocznym Rycerzu skupiają się złoczyńcy, tylko na jego ludzkim alter ego. Tajemnicza grupa przestępcza stara się udowodnić, że rodzice Bruce’a wcale nie byli tacy nieskazitelni, jak się to wszystkim wydawało, niszcząc Wayne’om opinię i stopniowo pozbawiając protagonistę tego, co dla niego cenne, oraz zasiewając w jego sercu wątpliwości odnośnie osób, których śmierć tak mocno na niego wpłynęła. Dawni przyjaciele zmieniają się we wrogów, korupcja okazuje się sięgać najwyższych szczebli władzy, a na drodze do oczyszczenia własnego imienia piętrzą się trudności. Jednocześnie przestępcy nie śpią i Gotham staje się areną regularnych ataków kryminalistów, przeciwko którym policja jest bezradna – jedyną nadzieją mieszkańców zdaje się być Batman.
Znam go z komiksu!
Scenarzyści postanowili osadzić historię we wczesnych latach kariery Bruce’a Wayne’a jako zamaskowanego mściciela, dzięki czemu mniej obeznani z komiksami czy serialami animowanymi gracze nie zostają wrzuceni w sam środek skomplikowanej sieci relacji między postaciami, mogąc zamiast tego obserwować narodziny tychże więzi. Oprócz tytułowego bohatera sporo czasu dla siebie otrzymały tak ikoniczne osobistości jak Catwoman, Dwie Twarze, Pingwin czy Vicky Vale – wszystkie nakreślone w satysfakcjonujący i wiarygodny sposób.
Pojawia się też kilka występów gościnnych, wśród których prym wiedzie oczywiście Joker. Początkowo nie byłem zadowolony, że jego krótką obecność zdradzono w materiałach promocyjnych, zamiast zrobić z jego udziału niespodziankę, ale koniec końców uważam to za słuszną decyzję, gdyż pomogła uniknąć dużego rozczarowania. Kultowe nemezis Batmana w wersji przygotowanej przez Telltale Games jest nudne i bez wyrazu – ot, taki całkiem miły gość, który ma tendencje do śmiania się w nieco dziwnych okolicznościach. Na tle wybitnych kreacji Marka Hamilla czy Heatha Ledgera rola Anthony’ego Ingrubera wypada bardzo blado. Dobrze, że nie postanowiono skupić się na tej postaci bardziej, zamiast tego dając miejsce innym, lepiej zaprezentowanym personom.
Ostatecznie wyżej niż po pierwszym odcinku oceniam natomiast Bruce’a Wayne’a – o ile jako playboy miliarder flirtujący z pięknościami wypadł strasznie sztywno, tak w miarę jak zagrożenie stawało się coraz bardziej osobiste, postać ta robiła się wiarygodniejsza. To ważne o tyle, że scenarzyści dotrzymali słowa i faktycznie cała historia jest do samego końca poświęcona człowiekowi pod maską, superbohater stanowi tu tylko miły dodatek.
Po długiej nieobecności powróciła podręczna encyklopedia z informacjami o postaciach oraz ważnych miejscach.
Wybory, które w końcu coś znaczą
Po tylu grach Telltale Games z iluzorycznymi wyborami moralnymi dawno przestałem spodziewać się jakichś zmian w tym aspekcie. Początki Batmana również nie zapowiadały żadnej rewolucji, tym większe było więc moje zaskoczenie, gdy w kolejnych odcinkach decyzje zaczęły mieć faktyczny wpływ na rozgrywkę. W niektórych sytuacjach musimy wybierać spośród dwóch miejsc, do których mamy się udać, albo zadecydować, czy załatwimy sprawę w stroju nietoperza, czy po cywilnemu. Wybory te zazwyczaj wpływają na przebieg kilkuminutowych konwersacji, ale zdarza się też, że zmieniają kompletnie całe kilkunastominutowe etapy danego epizodu.
Oczywiście swoboda w kształtowaniu opowieści wciąż jest mocno ograniczona i bez względu na to, jak byśmy nie postąpili, trzon fabuły pozostaje niezmieniony. Drobnych szczegółów, na które mamy wpływ, oraz opcjonalnych i wykluczających się wzajemnie sekwencji jest jednak na tyle dużo, że po raz pierwszy od naprawdę dawna, grając w grę tego dewelopera, nie czułem, iż moje decyzje to jedna wielka ściema.
Największy detektyw świata
Nieco urozmaicona została też sama rozgrywka. Do standardowego wybierania opcji dialogowych, podejmowania decyzji oraz szybkiego wciskania pokazujących się na ekranie przycisków tym razem twórcy dołączyli garść prostych zagadek logicznych związanych z badaniem miejsc zbrodni oraz kreatywnym wykorzystywaniem różnych wihajstrów będących na wyposażeniu Nietoperza.
Miejsca zbrodni zazwyczaj składają się z kilku interaktywnych elementów, które po ich obklikaniu musimy łączyć w pary, by ustanowić ciąg przyczynowo-skutkowy. Przykładowo ślad po nakłuciu na szyi powinien zostać przypisany walającej się gdzieś na ziemi strzykawce, zaś wbity w ścianę pogrzebacz należy naturalnie powiązać z kominkiem. Korzystanie z ekwipunku wydaje się bardziej urozmaicone – wśród atrakcji znajdziemy planowanie ataku z użyciem drona czy triangulację sygnału na makiecie Gotham. Zadania te są banalne, ale jako drobne urozmaicenia sprawdzają się całkiem nieźle. No i fanowskie serce się cieszy, że twórcy nie zapomnieli, iż komiksowy Batman to przede wszystkim detektyw, a dopiero potem zabijaka.
Nietrafionym dodatkiem okazuje się natomiast Crowd Play, czyli próba zaimplementowania do tytułu trybu wieloosobowego. Działa to tak, że jedna osoba kontroluje zabawę standardowo przy pomocy pada, natomiast pozostali jej uczestnicy mogą podpiąć się pod grę za pomocą laptopów czy smartfonów. W momencie podejmowania jakichkolwiek decyzji – zarówno pomniejszych, jak wybór opcji dialogowej, jak i tych ważnych – każdy gracz za pośrednictwem swojego urządzenia może zasugerować właściwy sposób postępowania.
Byłaby to całkiem ciekawa funkcja dla internetowych gwiazd, które mogłyby testować Batmana wspólnie ze swoimi fanami. Niestety, podłączone urządzenia nie przesyłają obrazu, przez co tryb ten nadaje się jedynie do grania lokalnego – w przypadku którego znacznie prościej jest po prostu powiedzieć, jaką opcję preferujemy, zamiast używać do tego celu dodatkowych urządzeń.
Człowiek pod maską
Solidna historia, nareszcie mające znaczenie wybory moralne, urozmaicona rozgrywka – na papierze Batman: The Telltale Series prezentuje się jako świetny tytuł, skrzywdzony jedynie przez warstwę techniczną. W rzeczywistości jednak mam z nową grą Telltale Games jeszcze jeden problem, z powodu którego nawet po porządnym połataniu będzie ona stać daleko za The Wolf Among Us czy Tales from the Borderlands w moim rankingu najlepszych dzieł tego dewelopera.
W całej opowieści zabrakło mi bowiem emocji charakteryzujących twórczość tego studia. The Walking Dead ujęło wszystkich dramatami zwykłych ludzi zmuszonych do podejmowania ekstremalnych decyzji w imię przetrwania. Gra o tron wciągała klimatem osaczenia i nieuchronnej zagłady czyhającej na bohaterów. Nawet Minecraft: Story Mode potrafiło przyssać do ekranu luźną, przygodową atmosferą.
Przy Batmanie natomiast bawiłem się dobrze, parę razy nawet zostałem zaskoczony, ale nie towarzyszyły temu żadne silniejsze odczucia. Ani specjalnie mocno nikomu nie współczułem, ani nie kibicowałem głównemu bohaterowi, ani nie przywiązałem się do żadnej z pobocznych postaci. Kompletnie zawalono element, który – przynajmniej dla mnie – stanowi fundament produkcji tego typu. Wszystko niby jest tu na swoim miejscu, jednak zabrakło tego nieuchwytnego czegoś, co sprawia, że dobrze wykonana rzemieślnicza robota staje się czymś więcej. Bez tego obawiam się, że gra dość szybko zostanie zapomniana – a kto jak kto, ale Telltale Games przyzwyczaiło nas do tego, że przy wszystkich wadach interaktywnych seriali tego studia stworzone przez nie historie zapamiętuje się na długo.
O AUTORZE
Z grą Batman: The Telltale Series spędziłem w sumie około dziesięciu godzin, w tym czasie ukończyłem wszystkie pięć epizodów oraz powtórzyłem kilka wcześniejszych fragmentów, porównując wpływ wyborów moralnych na opowiadaną historię. Grałem we wszystko, co stworzyło Telltale Games od czasu pierwszego sezonu The Walking Dead – moje ulubione pozycje to The Wolf Among Us, Tales from the Borderlands oraz niedocenione Poker Night 2.
ZASTRZEŻENIE
Kopię gry Batman: The Telltale Series na PlayStation 4 kupiliśmy we własnym zakresie.