Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Super Mario Run Recenzja gry

Recenzja gry 19 grudnia 2016, 14:23

Recenzja gry Super Mario Run - bardzo dobra, ale krótka

Decyzja Nintendo o wypuszczeniu Super Mario Run w cenie 45 zł podzieliła graczy. Dla jednych to zbyt wiele, dla innych w sam raz. Rzecz jednak w tym, że gra się broni, a magia Wielkiego N wprost wylewa się z ekranu. To dobry prognostyk na przyszłość.

Recenzja powstała na bazie wersji iOS. Dotyczy również wersji AND

PLUSY:
  1. Mario na telefonie!
  2. dopracowane sterowanie za pomocą jednej ręki;
  3. płynność rozgrywki;
  4. dla lubiących grind – sporo zabawy przy maksowaniu poziomów;
  5. pomysłowe, choć krótkie etapy...
  6. ...których zaliczanie sprawia niemałą frajdę;
  7. przyjemna oprawa graficzna;
  8. brak mikropłatności.
MINUSY:
  1. tylko 24 levele;
  2. niezbyt angażująca rozbudowa Grzybowego Królestwa;
  3. wymóg połączenia z internetem.

Nikt się nie spodziewał Mario na smartfonach. Powszechnie niedoceniana platforma przyniosła jednak Nintendo szczęście i... wielką kasę. Po sukcesie innowacyjnego Pokemon GO tym razem japoński gigant postanowił na własną rękę przemodelować rynek mobilny. Wielkie N wydało bowiem nowe przygody najpopularniejszego hydraulika na świecie w zaskakującym modelu – demo z trzema poziomami dostępne jest od ręki, ale odblokowanie całej zawartości kosztuje 45 zł. W smartfonowej kategorii to niemal fortuna. Nie wiemy jeszcze, czy ta zagrywka się Japończykom opłaci, ale jednego jesteśmy pewni – Super Mario Run broni się jako gra. Dopracowana obsługa za pomocą jednego palca, pomysłowe poziomy, a także wylewający się z ekranu czar Nintendo dały niezłą platformówkę. Krótką, ale fajną.

Recenzja gry Super Mario Run - bardzo dobra, ale krótka - ilustracja #1

Jednoręki hydraulik

Super Mario Run to klasyczna mobilna platformówka, w której nasza postać automatycznie pędzi przed siebie. Zadaniem gracza jest wydawanie jej poleceń, a te, w zależności od sytuacji, mogą oznaczać skok, odbicie się od ściany czy zbicie przeciwnika. Kontekst tych akcji jest czytelny i jednoznaczny, jeśli więc popełniamy błąd, to tylko z własnej winy. Testowałem wiele platformówek na ekranie dotykowym, więc bez wahania stwierdzam, że to jedna z najlepiej wykonanych mobilnych przedstawicielek gatunku – czuć, że Nintendo ma dziesiątki lat doświadczenia w swoim fachu.

Obsługa za pomocą jednej ręki nie oznacza, że Super Mario Run jest prostą grą. Oj, wielokrotnie mełłem w ustach przekleństwa, po czym rozpoczynałem poziom od nowa i od nowa, i od nowa. Kluczem do sukcesu jest bowiem wyczucie chwili, obserwowanie otoczenia, a także nauczenie się leveli na pamięć – dokładnie to samo, czego wymagają od nas klasyczne produkcje z Mario w roli głównej. W tym sensie Nintendo udało się stworzyć mobilną produkcję (krótkie poziomy, szybki tutorial, prostota obsługi), która nie traci konsolowego charakteru serii (brak mikropłatności, wysoki poziom trudności) charakteryzującego dzieła Wielkiego N. Dodajmy do tego uroczą oprawę graficzną i sympatycznych bohaterów, a okaże się, że Super Mario Run ma potencjał. Potencjał, który nie został w pełni wykorzystany.

Recenzja gry Super Mario Run - bardzo dobra, ale krótka - ilustracja #2

Mario time!

Twórcy Super Mario Run postanowili przygotować grę, która będzie długo żyć. W związku z tym poza obiecanymi darmowymi aktualizacjami zaprojektowano trzy płaszczyzny rozgrywki. Pierwsza z nich to klasyczna kampania (World Tour), w której na drodze do uratowania księżniczki Peach stają nam Bowser z Boom Boomem, co w praktyce oznacza, że musimy zaliczyć 24 poziomy podzielone na sześć światów. Warto zaznaczyć, że żaden z nich nie ma motywu przewodniego – stanowią one tylko zbiór różnych etapów. Raz biegniemy przez chmury, by dalej przedzierać się przez upiorne zamczysko. Każdy z tych „światów” wieńczy poziom, na końcu którego musimy pokonać bossa.

Druga płaszczyzna rozgrywki to rywalizacja z innymi graczami (Toad Rally), w której bierzemy udział w wyścigach z duchami innych uczestników zabawy. W zależności od tego, jak nam poszło, a decyduje zarówno ilość zebranych monet, jak i liczba Toadów, którym zaimponowaliśmy, zdobywamy lub tracimy mieszkańców naszego Grzybowego Królestwa. To trzeci i ostatni element gry – możemy rozbudowywać miasteczko, a potrzebujemy do tego tak monet, jak i wspomnianych kolorowych Toadów, lokatorów naszych włości.

Trzy płaszczyzny rozgrywki tworzą więc spójną grę, w której poszczególne formy zabawy się uzupełniają.

Za mało grzybków

Recenzja gry Super Mario Run - bardzo dobra, ale krótka - ilustracja #1

W Super Mario Run możemy pokierować sześcioma postaciami – poza Mario jest też Luigi, Yoshi czy księżniczka Peach. Każde z nich ma inne cechy (np. Peach dłużej szybuje), co wprowadza do zabawy trochę urozmaicenia.

Problem z Super Mario Run polega na tym, że całość w teorii można zaliczyć w godzinę czy dwie. W praktyce nie jest tak źle, bo rozbudowa Królestwa okazuje się długotrwała (grindu w niej na dziesiątki godzin), a każdy z poziomów kampanii da się maksować – najpierw musimy za jednym przejściem zebrać wszystkie różowe monety, później umiejscowione w trudniej dostępnych zakamarkach fioletowe, a w wreszcie najtrudniejsze – czarne. Zaliczenie w ten sposób poziomu to już sztuka wymagająca sporo wysiłku. Dodatkowo levele na każdym z tych etapów trochę się różnią, nie mamy więc uczucia znużenia.

Recenzja gry Super Mario Run - bardzo dobra, ale krótka - ilustracja #2

Nie zmienia to jednak faktu, że nie rozumiem, dlaczego Nintendo ograniczyło się tylko do 24 poziomów. Japończycy mają przecież zaplecze tysięcy projektów (własnych i fanowskich – stworzonych w Super Mario Makerze). Szkoda, że z nich nie skorzystano, bo właśnie uboga zawartość stanowi największą wadę nowego „Mariana”. Zabawa jest przednia, ale kończy się zbyt szybko. Liczę na to, że zapowiedziane aktualizacje zmienią sytuację, ale póki co wielu graczy poczuje się rozczarowanych, gdy tak szybko uratują księżniczkę.

Niewielką liczbę poziomów miało wynagrodzić Grzybowe Królestwo – tak planowali twórcy. Problem w tym, że większość gadżetów, które możemy zainstalować w naszych włościach, ma czysto kosmetyczny charakter, więc całość jest po prostu mało angażująca. To miły dodatek, ale... tylko dodatek.

Na koniec zostawiłem wyścigi z innymi graczami. Początkowo nie mogłem się do nich przekonać, a porażki raczej mnie zniechęcały, ale z czasem coraz mocniej doceniałem ten element rywalizacji. Nigdy nie wiemy, jak będzie wyglądać plansza (wybieramy tylko świat) i choć jest ona złożona z powtarzalnych klocków, to prawdziwie testuje nasze umiejętności. Jedyne, co mi doskwierało, to to, że czasem, gdy postacie (moja i przeciwnika) biegły obok siebie, myliłem je, co oczywiście skutkowało wtopą. Uważam, że można by wyraźniej rozróżnić bohaterów.

Nie sposób też nie wspomnieć o wymogu połączenia z internetem – rozumiem, że to zabezpieczenie przed piratami, ale utrudnia ono zabawę także uczciwym graczom. I tak docieramy do kontrowersji, jakie wzbudziło Super Mario Run. Skąd się one wzięły? No cóż...

Recenzja gry Super Mario Run - bardzo dobra, ale krótka - ilustracja #3

...gdy nie wiadomo, o co chodzi...

...to chodzi o pieniądze. Tym razem jednak nie ma mowy o chciwości twórców. Nintendo zdecydowało się na mniej opłacalny model dystrybucji swojej gry – dostępna jest za 45 zł i pozbawiona mikropłatności. To sporo, jak na warunki mobilne, ale najlepiej zarabiające „darmówki” na telefonach mają znaczenie wyższą średnią na jednego użytkownika rocznie – takie Boom Beach wyciąga po 120 dolarów z portfela każdego gracza, a Game of War – bagatela! – 550. Z punktu widzenia konsumentów decyzja Nintendo jest więc korzystna, bo koszty zabawy są, choć wyższe od przeciętnej, to jednorazowe i transparentne. Szkoda, że póki co nie znalazła ona zrozumienia u większości graczy.

PRZYZWYCZAJENIE DRUGĄ NATURĄ CZŁOWIEKA

W sklepie App Store Super Mario Run otrzymało 3 na 5 gwiazdek. W sklepach z aplikacjami tak niskich ocen nie mają nawet prymitywne wyciskacze pieniędzy, cóż więc się stało, że gracze tak hejtują „Mariana”? Chodzi o wysoką jak na standardy mobilne cenę.

O tym, jak silne jest przyzwyczajenie do darmowości, przekonałem się, czytając... komentarze znajomych z branży. Ludzie, który nie mają problemu, by wyłożyć 250 zł na konsolową produkcję, uważają cenę Super Mario Run, będącą przecież ułamkiem tej kwoty, za skandaliczną... I nie chodzi wcale o bogactwo zawartości, bo i gry konsolowe potrafią zaoferować raptem parę godzin rozrywki.

Recenzja gry Super Mario Run - bardzo dobra, ale krótka - ilustracja #1

Nintendo to firma znana z tego, że chadza własnym ścieżkami. Tym razem Wielkie N spróbowało zmienić przyzwyczajenia mobilnych graczy. Nie wiem, czy Japończykom się to uda, ale mają w rękawie jeszcze parę asów w postaci kolejnych zapowiedzianych na telefony odsłon swoich marek (m.in. Fire Emblem i Animal Crossing). Będę trzymać kciuki za powodzenie Ninny – w tej sprawie działa w interesie konsumentów. Dość jest już na rynku mobilnych „darmowych” gier – im mniej mikropłatności, tym lepiej.

Dobra prognoza na przyszłość

Dokładnie rok temu recenzowałem Rayman Adventures – free-to-playowa platformówka Ubisoftu choć na starcie pieniędzy nie wymagała, miała wprost porażające liczniki ograniczające zabawę. Wybór był prosty – czekaj 10 godzin albo zapłać. Super Mario Run nie oferuje równie wiele zawartości co darmowe przygody Raymana, ale za to nie próbuje podstępnie wyciągać łap po naszą kartę kredytową. Nie zachęca nas do niczego reklamami, promocjami w sklepiku czy wkurzającymi timerami. Może kosztuje o 10 zł za wiele, ale nie dajmy się zwariować. Za dychę nie kupimy nawet biletu do kina.

Czy warto dać 45 złotych za parę godzin niezłej zabawy? Jeśli lubicie platformówki, to nie ma się nad czym zastanawiać. A kto wie, może złapiecie bakcyla rozbudowy Grzybowego Królestwa i maksowania wszystkich poziomów po kolei? Ja jestem zadowolony i mam poczucie satysfakcji. A dodatkowo uważam, że Super Mario Run to obiecujący prognostyk na przyszłość – jeśli Nintendo wyciągnie wnioski, to następne mobilne gry japońskiego giganta mogą być piekielnie dobre. Oby Wielkiemu N ten eksperyment się udał – na horyzoncie są przecież Zelda i Pokemony, a tymi byśmy nie pogardzili, prawda?

Recenzja gry Super Mario Run - bardzo dobra, ale krótka - ilustracja #2

O AUTORZE

Z Super Mario Run spędziłem ok. 10 godzin, w dziesiątkach krótkich sesji. Grałem na iPadzie i iPhonie – na tym drugim jest zdecydowanie wygodnej. Faktycznie nowy „Marian” to pozycja prawdziwie mobilna – udało mi się zaliczyć jeden poziom, rozładowując zmywarkę z naczyń.

Niedawno odświeżyłem sobie na 3DS-ie gry z wąsatym mechanikiem w roli głównej – klasyczne Super Mario Bros. oraz New Super Mario Bros. 2.

ZASTRZEŻENIE

Pełną wersję gry Super Mario Run nabyliśmy we własnym zakresie.

Adam Zechenter

Adam Zechenter

W GRYOnline.pl pojawił się w 2014 roku jako specjalista od gier mobilnych i free-to-play. Potem przez wiele lat prowadził publicystykę, a od 2018 roku pełni funkcję zastępcy redaktora naczelnego. Obecnie szefuje działowi wideo i prowadzi podcast GRYOnline.pl. Studiował filologię klasyczną i historię (gdzie został szefem Koła Naukowego); wcześniej stworzył fanowską stronę o Tolkienie. Uwielbia gry akcji, RPG-i, strzelanki i strategie. Kiedyś kochał Baldur’s Gate 1 i 2, dziś najczęściej zagrywa się na PS5 i od myszki woli pada. Najwięcej godzin (bo blisko 2000) nabił w World of Tanks. Miłośnik książek i historii, czasami grywa w squasha, stara się też nie jeść mięsa.

więcej

Recenzja gry The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom - Zelda w głównej roli radzi sobie świetnie
Recenzja gry The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom - Zelda w głównej roli radzi sobie świetnie

Recenzja gry

Nintendo w najnowszej odsłonie kultowego cyklu postanowiło zabawić się formułą i namieszać w kanonie. W Echoes of Wisdom to księżniczka Zelda ratuje świat przy pomocy własnego zestawu magicznych sztuczek - i wychodzi jej to bardzo dobrze!

Recenzja Astro Bot - gry, która dała mi czystą frajdę od samego początku aż po napisy końcowe
Recenzja Astro Bot - gry, która dała mi czystą frajdę od samego początku aż po napisy końcowe

Recenzja gry

Gdybym miał określić Astro Bota w trzech słowach, to powiedziałbym, że to szalenie przyjemna gra. Dlaczego? Bo przypomina nam o zręcznościowych korzeniach gier wideo, kiedy liczył się przede wszystkim fajny gameplay.

Ja nawet nie lubię e-sportu, a wciągnąłem się bez reszty. Recenzja Nintendo World Championships: NES Edition
Ja nawet nie lubię e-sportu, a wciągnąłem się bez reszty. Recenzja Nintendo World Championships: NES Edition

Recenzja gry

Okazuje się, że można sprzedać tę samą grę po raz czwarty, jeśli zrobi się to dobrze. Nintendo World Championships: NES Edition wciąga bez reszty, a aspekt rankingów online sprawia, że rywalizacja nabiera jeszcze więcej rumieńców.