Pro Evolution Soccer 2014 Recenzja gry
autor: Amadeusz Cyganek
Recenzja gry Pro Evolution Soccer 2014 - gdzie ta rewolucja?
Pierwsza odsłona tradycyjnego pojedynku między FIF-ą a PES-em właśnie się zaczęła i choć zapowiedzi były inne, to produkcja Konami wychodzi z tego starcia lekko poobijana i obolała.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- symulacyjny model rozgrywki nadal sprawia przyjemność;
- kontrola nad futbolówką;
- ulepszona sztuczna inteligencja;
- oprawa meczów;
- animacja zawodników;
- poruszanie się piłkarzy;
- moduł Heart.
- błędy defensywy;
- niezbyt pewna gra bramkarza;
- czasami nieprzewidywalne decyzje sędziów;
- brak większych zmian w trybach rozgrywki;
- spadki płynności przy wznawianiu gry i powtórkach;
- niezbyt aktualne składy.
Dawno nie widzieliśmy tak wielkiej mobilizacji w obozie Konami w związku z kolejną odsłoną serii Pro Evolution Soccer. Szereg ciekawych zapowiedzi, wypowiedzi sugerujące zakusy na tron króla wirtualnego futbolu i odważne deklaracje wskazywały jasno – Japończycy z jednym ze swych flagowych tytułów wracają na poważnie do gry o piłkarskie laury. Fox Engine miał być kluczem do sukcesu nowego PES-a i faktycznie – widać jego wpływ na rozgrywkę, ale można też odnieść wrażenie, że momentami zabrakło czasu, by doszlifować inne elementy gry.
PES 2014 nie miał stanowić jedynie kolejnego ogniwa ewolucji serii, jak poprzednie odsłony, tylko zapoczątkować rewolucję – tworzona od lat technologia powinna dać podstawy, by seria weszła na zupełnie nowe i oczywiście lepsze tory, a fani zabawy w piłkę nożną przed ekranami monitorów czy telewizorów mogli wreszcie powiedzieć „Kurczę, na to czekałem, to jest to!”. Takie przynajmniej były zamierzenia, wygląda jednak na to, że poczekamy kolejny rok, bo mimo iż wyraźnie jest świeżo, to nie tylko w mechanice gry, ale i w warstwie technicznej zupełnie niepotrzebnie pojawiły się błędy, które potrafią czasem skutecznie zniechęcić do powrotu na boisko.
Myśl i działaj zdecydowanie
Jedno nie zmieniło się w ogóle – nowy Pro Evolution Soccer to nadal piłkarska symulacja pełną gębą, w której każdy ruch trzeba po prostu solidnie przemyśleć. Inteligencja zawodników sterowanych przez komputer uległa zauważalnej poprawie – piłkarze łatwiej organizują się w poszczególne formacje i potrafią jeszcze lepiej współdziałać w celu zatrzymania naszych natarć. Przeciwnicy znacznie chętniej zagęszczają środek pola, co stanowi okazję do szybkiego rozbicia ataku pozycyjnego, jak również częściej korzystają z szybkich rozegrań z klepki i łatwiej przenoszą grę na naszą połowę, używając z lubością skrzydeł i próbując dograć piłkę w obręb pola karnego. I choć widać w tym aspekcie postęp, to nie wszystko, niestety, wygląda idealnie – spore zastrzeżenia można mieć zwłaszcza do gry obrońców, którzy niejednokrotnie bez żadnej przyczyny po prostu... stają i przyglądają się, jak swobodnie rozgrywamy piłkę. Klepka przed szesnastką – nie ma problemu! Przerzut górą na drugą stronę pola z narożnika boiska – już się robi! Absolutnie nie mogę wytłumaczyć bierności defensorów w momentach, kiedy jeden błąd może zaważyć na ostatecznym wyniku spotkania. A przecież nie o to chodzi, by rywale ułatwiali nam życie.
Konstruowanie akcji jak zwykle wymaga masy pomyślunku i kreatywności, a przede wszystkim – dokładności. W PES-ie 2014 baczną uwagę należy przykładać głównie do podań, które okazują się odrobinę mniej intuicyjne niż w poprzedniej odsłonie – piłka nierzadko leci tam, gdzie niekoniecznie sobie życzymy, a dokładne zagrania wzdłuż boiska z ominięciem jednej z formacji należą do rzadkości. Znacznie mniej produktywne okazują się natomiast podania prostopadłe – jeśli nawet uda się odpowiednio dograć futbolówkę w tempo pod nogi wychodzącego napastnika, to istnieją spore szanse, że defensor zdąży nas powstrzymać jeszcze przed dotarciem do pola karnego i nieważne, czy ma do nas kilkadziesiąt centymetrów, czy kilka metrów straty. Oczywiście można zrozumieć, że zawodnik kontrolujący „łaciatą” jest wolniejszy od piłkarza próbującego dogonić przeciwnika, ale czasami wygląda to tak, jakby nasz rywal nagle zamiast po murawie biegał po tartanie i bawił się w Usaina Bolta.
Potencjał schowany (częściowo) w lisiej jamie
Tradycyjnie wśród licencjonowanych zespołów znajdujących się w PES-ie próżno szukać polskich drużyn – jedynym przedstawicielem naszej ligi jest Legia Warszawa, która zastąpiła Wisłę Kraków z poprzedniej edycji. Jest to zapewne związane z uczestnictwem w eliminacjach do Ligi Mistrzów, do których Konami posiada pełnię praw.
Bodaj najgłośniej zapowiadaną przez twórców innowacją jest zupełnie nowy silnik – Fox Engine – który odpowiada w tej edycji PES-a zarówno za aspekt fizyczny, jak i wizualny. Faktycznie – pod względem zachowania zawodników na boisku obserwujemy nową jakość. Zestaw predefiniowanych animacji zastąpiły kolizje obliczane na bieżąco z poziomu zastosowanej technologii, a poruszanie się piłkarzy po murawie, zarówno z łaciatą, jak i bez, to absolutnie wyższa półka. Piłkarze umiejętnie znajdują własne miejsce na boisku, nie wpadając na siebie bez sensu, jak to czasami zdarzało się w poprzednich edycjach, a zderzenia wyglądają zdecydowanie bardziej naturalnie i przypominają to, co oglądamy w transmisjach telewizyjnych. Co prawda nadal trafiają się błędy, takie jak utrata kontroli nad zawodnikiem przy nieudanej próbie ominięcia obrońcy (wówczas dopiero po kilku sekundach obydwaj gracze zaczynają biec w kierunku piłki), ale można to zrzucić na karb młodej technologii, której w tej odsłonie PES-a nie wykorzystano jeszcze w pełni. Krok do przodu w tej kwestii jest jednak bardzo zauważalny.
Na oddzielny akapit zasługują (niestety) bramkarze, których gra jest szalenie nierówna. W jednej interwencji potrafią zachwycić kapitalną paradą, w której dokonują absolutnie niemożliwego i z miejsca stają się bohaterami spotkania, w drugiej zaś puszczają popularnego „przyrosia”, przyglądając się, jak futbolówka beztrosko zmierza do siatki. Czasami bardzo nieporadnie wychodzą do górnych piłek, nie wyłapując ich lub piąstkując pod nogi rywala, a niekiedy po prostu stają w połowie drogi między bramką a zawodnikiem uderzającym w jej kierunku, co oczywiście odsłania puste pole i ułatwia strzelenie gola. Zdecydowanie ciężej pokonać bramkarzy w sytuacjach sam na sam, jak również trafić z dystansu, chociaż naszym wirtualnym „strażnikom” bramek zdarza się wypluwać piłkę pod nogi przeciwnika przy prostych, plasowanych strzałach.
Swoje pięć groszy w trakcie rozgrywki potrafią dorzucić także sędziowie, których decyzje momentami są niezbyt zrozumiałe – arbitrzy szastają żółtymi kartkami na prawo i lewo za nawet najdelikatniejsze faule, z kolei bezpardonowe wjazdy w nogi przeciwnika bez piłki rzadko karane są czerwonymi kartkami. Ciężko tak naprawdę przewidzieć reakcje wirtualnych rozjemców, a przecież nie o to chodzi.
Serduszko puka w rytm futbolu
Jeden z najciekawszych patentów w rozgrywce stanowi moduł Heart, odwzorowujący morale zawodników i ich samopoczucie na boisku, przekładając to na ich formę i skuteczność w trakcie meczu. Na ich dyspozycję oddziałują takie czynniki jak ilość oddanych strzałów, stworzonych sytuacji i udanych interwencji, jak również aktualny wynik czy gra na własnym boisku. Choć trudno powiedzieć, by już teraz narzędzie to miało istotny wpływ na boiskowe wydarzenia, z pewnością jest to świetna idea, która po jej odpowiednim dopracowaniu może stać się cechą rozpoznawalną serii Pro Evolution Soccer.
Niewiele zmieniło się w trybach rozgrywki w PES-ie, choć oczywiście w grze pojawiły się nowe turnieje (mowa głównie o azjatyckiej Lidze Mistrzów). Nie za dużo zadziało się w Master League – jedyną istotną poprawką jest dodanie opcji prowadzenia reprezentacji narodowej. Coś dla siebie znajdą również fani gry bramkarzem – Become a Legend oferuje teraz możliwość kontroli golkipera i zawiadywania całym zespołem z pozycji własnego pola karnego. Trzeba przyznać, że w stosunku do FIF-y PES jednak odstaje pod tym względem, i to dość zauważalnie. Ponadto autorzy zaprezentowali raczej nieaktualny zbiór składów – wiele głośnych transferów przeprowadzonych w ligach, które są oficjalnie licencjonowane, nie znalazło potwierdzenia w grze, a pobranie stosownej aktualizacji okazuje się kłopotliwe.
Niewiele nowego pojawiło się także w kwestii trybów sieciowych w PES-ie – tak naprawdę jedyne sensowne zmiany przynosi pierwszy patch wypuszczony w dzień premiery, który wprowadza bardziej rozbudowane opcje matchmakingu oraz globalne statystyki. Kolejne nowości mają się pojawić wraz z pojawieniem się następnej poprawki, przynoszącej m. in. możliwość rozegrania spotkania 11 vs 11 graczy.
Twórcy zapowiadali również małą rewolucję graficzną z wykorzystaniem silnika Fox Engine i trzeba im oddać, że postęp w tej kwestii faktycznie jest widoczny – oprawa meczu i to, co dzieje się na trybunach, wreszcie przypominają prawdziwe piłkarskie święto, a animacja zawodników i ich sposób ekspresji to naprawdę pierwszorzędna robota. Niestety, z rozpoznawaniem piłkarzy na boisku nadal jest słabo – zdecydowana ich większość (poza prawdziwymi gwiazdami futbolu) nie posiada realnie odwzorowanych facjat, przez co często mamy wrażenie, że gramy zupełnie anonimowymi osobami. Zastanawiające i szalenie frustrujące są również spadki płynności przy próbie wznowienia gry przez bramkarza oraz podczas oglądania powtórek rozegranych akcji – ewidentnie pachnie tu niedoróbką techniczną, która sugeruje, że ta ponoć potężna technologia przerasta jeszcze twórców PES-a.
Choć spodziewałem się absolutnie odwrotnego scenariusza, Pro Evolution Soccer 2014 to dla mnie małe rozczarowanie – wielu oczekiwało tak buńczucznie zapowiadanej rewolucji na wielką skalę, tymczasem obserwujemy dopiero jej nieśmiały zaczątek, na dodatek w kilku przypadkach delikatnie nieudany. Choć gra nadal oferuje wiele przyjemności, a rozgrywka jest szalenie wymagająca i mocniej stawia na aspekt symulacyjny niż zręcznościowy, to regularnie pojawiające się błędy, które paradoksalnie w poprzedniej części trafiały się okazjonalnie, sprawiają, że w trakcie zabawy musimy wykazać się też cierpliwością i próbować jakoś przełknąć te niedogodności. Trudno przy tym mówić o wielkiej zmianie na plus pod względem technicznym – choć widać, że Fox Engine to narzędzie o sporych możliwościach, do pełnego ich wykorzystania twórcom jeszcze daleko. W wielu kwestiach udało się zrobić kroczek naprzód, jednak przy okazji wykonano także dwa w tył – tak jak niezadowolony byłby facet, słysząc takie słowa na randce, tak i niezbyt szczęśliwi są zapewne w tym momencie twórcy PES-a.