Monster Hunter: World Recenzja gry
Recenzja gry Monster Hunter: World na PC – RPG, jakiego na pecetach jeszcze nie było
Oto padł kolejny konsolowy bastion – jeszcze jedna seria, która dotąd omijała komputery szerokim łukiem, w końcu zawitała w nasze skromne steamowe progi. Wprawdzie pecetowy Monster Hunter: World wnosi trochę błota na butach, ale to i tak dostojny gość!
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- to ta sama potwornie wspaniała gra na wiele wieczorów i godzin, w której można tropić, zbierać, wytwarzać i zabijać;
- pierwsze spotkanie zatwardziałych graczy PC z kultową japońską serią z konsol;
- nie zbagatelizowano opcji graficznych, które są całkiem rozbudowane;
- obsługa myszką i klawiaturą wcale nie wyszła tak topornie, jak można się było obawiać.
- tryb wieloosobowy ma obecnie masę problemów;
- optymalizacja mogłaby być solidniejsza.
To dobry czas dla pecetowych graczy. W ciągu ostatnich lat doczekaliśmy się wielu portów znanych konsolowych hitów, najczęściej z Kraju Kwitnącej Wiśni. Choć wcześniej mogliśmy jedynie obejść się smakiem, dziś na PC przetestujemy już Final Fantasy IX, X czy XII i spróbujemy swoich sił w takich grach jak Crash Bandicoot, Nier: Automata czy Yakuza. Wszyscy też zapewne mamy nadzieję, że na blaszakach wypróbujemy również nowe stare Spyro oraz Personę. Dotąd „nieprzyjazne” pecetom studia w końcu dostrzegły ten rynek i dla wielu z nas było to pierwsze spotkanie z kultowymi seriami.
Liczba tytułów nie przekładała się jednak na ich jakość i zdarzało się, że porty ze znacznie słabszych platform nie wyglądały ani nie działały za dobrze na nowoczesnym i szybkim sprzęcie. Jak więc poradził sobie Capcom na PC z grą Monster Hunter: World? Cóż, jest dobrze, ale nie rewelacyjnie.
Więcej o specyfice tej pozycji, jej fabule, rozgrywce, zaletach i wadach przeczytacie w poprzedniej recenzji na PS4. Poniżej zajmiemy się przede wszystkim jakością konwersji na PC i tak też należy traktować notę wystawioną w tym tekście. Pamiętajcie: to ocena portu, a nie oryginalnej gry Monster Hunter: World wydanej na PS4.
Łowca potworów: Świat
Parę miesięcy temu w momencie premiery na PS4 pierwszy raz zetknąłem się z uwielbianą w Japonii i Ameryce serią. Dotychczas jedynie podczytywałem informacje w prasie i śledziłem reakcje w sieci, zastanawiając się, skąd te wszystkie zachwyty. W końcu udało się zagrać i – powiem szczerze – nie było to moje najfajniejsze doświadczenie w życiu. Ostatecznie produkcja ta zdobyła jednak moje serce, a związek nasz został skonsumowany w ciągu kilkudziesięciu godzin.
Niemniej pamiętam, że irytowały mnie pewne mechaniki i cechy, takie jak nieczytelny (dla laika) interfejs, mnogość okienek z ekwipunkiem, przedziwny sposób wyboru rozmaitych opcji, wysoki próg wejścia czy silne nastawienie na zabawę online. Dopiero z czasem zdałem sobie sprawę, że to nieodłączne cechy tego tytułu i albo je zaakceptujemy, poznamy i nauczymy się z nimi żyć, albo od Monster Huntera zwyczajnie nas odrzuci. Mnie się udało i na kolejne edycje japońskiej serii o potworach czekam z niecierpliwością.
PC MONSTER RACE
Przyznam się – do edycji pecetowej podszedłem z trochę zbyt dużą pewnością siebie. Sądziłem, że doświadczenie z PS4 pomoże mi lepiej radzić sobie w tej grze na PC. Tymczasem szybko okazało się, że cały proces oswajania się z ową produkcją muszę przejść od nowa. Monster Hunter: World na PC początkowo sprawił mi mnóstwo problemów i choć nie były one może tak dużego kalibru, by wystawić tej wersji negatywną recenzję na Steamie, to jednak znacznie wydłużyły moment wejścia w świat Astery i osłabiły pierwsze wrażenie.
Bo Monster Hunter: World na PC jest w zasadzie tym samym tytułem, z którym spotkaliśmy się kilka miesięcy temu. Nie znajdziecie tu żadnych wielkich dodatków i nowych trybów – to ta sama pozycja, jedynie wzbogacona o możliwość obsługi myszką i klawiaturą oraz o rozbudowaną sekcję opcji graficznych. Pisząc „ta sama”, mam na myśli także interfejs, który rozumieją chyba tylko zapaleni fani serii.
MHW to gra, której będziecie musieli się uczyć. Przykładowo wciśnięcie klawisza Escape wywołuje listę, na której można wybrać takie opcje jak „Lista tworzenia” (czyli crafting), „Sakwa na przedmioty” (czyli ekwipunek), „Odbierz przedmioty” (czyli odbieranie prezentów za codziennie logowanie), „Własne menu kołowe” (czyli skróty do przedmiotów), „Rodzaj menu kołowego” (wybieramy kontroler lub klawiaturę, dzięki którym wywołamy podczas walki menu kołowe), a na końcu „Info o wyposażeniu” (pozwala przejrzeć to, co mamy na sobie).
Kto wpadł na pomysł, aby ustawienia interfejsu (koło) przemieszać z ekwipunkiem i inwentarzem oraz co robi w pierwszym wywoływanym menu mało istotna możliwość odbioru prezentów, trudno powiedzieć, ale właśnie taki jest Monster Hunter: World – nieoczywisty i nieintuicyjny. Jeśli we wspomnianym menu przejdziemy w bok, rozwiną się kolejne listy z następnymi, nie zawsze jasnymi opcjami. Dam głowę, że większość graczy, którzy pierwszy raz zetkną się z tą serią, zwyczajnie o wielu z nich zapomni.
Wcale nie uważam, iż to wada pogrążająca grę, a i jestem pewien, że fani cyklu będą bronić tych niespotykanych rozwiązań do ostatniej kropli krwi. Twierdzę jedynie, że nie są one intuicyjne, nazewnictwo bywa mylące, a w konsekwencji całemu systemowi daleko do przejrzystości.
Klikaj i walcz
Zabawa za pomocą klawiatury i myszki początkowo wydała mi się dziwna, ale uspokajam – to wrażenie mija i generalnie szybko się przyzwyczajamy. Jeśli więc nie chcecie grać, korzystając z pada, lub takowego nie posiadacie, w tradycyjny dla pecetów sposób także sobie tu poradzicie.
Wspomniane wcześniej „koło” to tak naprawdę lista przedmiotów przydatnych podczas walki i eksploracji, które można szybko przywołać, używając klawiszy od F1 do F4. Oprócz tego dysponujemy standardowym wyborem najpotrzebniejszych przedmiotów (np. osełka, antidotum, mikstura itd.) za pomocą kółka myszy. Jasne, będzie Wam to sprawić trudność, bo na ekranie wiele się dzieje, a interfejs zapewne mógłby być bardziej przyjazny (przykładowo mamy aż dwa przyciski do uruchomienia procy, V oraz C, różnica polega na tym, że V wystarczy wcisnąć raz, a C należy przytrzymać... obydwa, nie wiadomo po co, gra wyświetla na ekranie), ale z godziny na godzinę poznacie specyfikę tego tytułu i zwyczajnie nauczycie się go obsługiwać. Warto przy tym zapamiętać skróty klawiszowe, by nie musieć przebijać się przez wspomnianą listę przywoływaną klawiszem Esc.
Oczywiście twórcy przewidzieli możliwość podłączenia pada. Jeśli posiadacie kontroler od Xboksa, możecie czuć się zwycięzcami. Gorzej natomiast, gdy akceptujecie tylko Dual Shocka, bo choć Steam wykrywa pad Sony bez problemu i szybko mapuje przyciski, to niestety gra (na wzór wielu innych portów z konsol) wciąż wyświetla ikonki przycisków pada od Xboksa. Aby sobie pomóc, trzeba skorzystać z modów. To błahostka, niemniej zmusza do sięgania po zewnętrzne oprogramowanie, które ja na przykład w przypadku Steama instaluję niechętnie.
Potworna mysz
Capcom zapowiedział, że pracuje obecnie nad rozwinięciem i poprawą działania myszy. Jeśli więc sterowanie po kilku godzinach wciąż Wam nie leży, wkrótce powinien ukazać się patch wprowadzający nowe rozwiązania.
Optymalizacja potworów
Twój Monster Hunter: World ma czkawkę?
Zajrzyj do poradnika na stronę poświęconą wymaganiom sprzętowym.
Głównym tematem poruszanym zaraz po premierze gry była oczywiście optymalizacja. Faktem jest, że Capcom zaliczył mały falstart, o czym świadczą setki negatywnych recenzji na Steamie. Okazało się bowiem, że produkcja ta nie lubi się z niektórymi modelami procesorów (w tym np. z popularnymi i5 8600) i albo w ogóle się nie uruchamia, albo znacznie obniża liczbę wyświetlanych klatek. Producent wydał już łatkę i zapowiedział dalsze poprawki, więc jeśli ktoś nadal boryka się z tymi problemami, zapewne wkrótce zostaną one rozwiązane.
Osobiście nie odczułem żadnych nieprzyjemności – gra uruchomiła mi się od razu (choć nie w 60 klatkach). Testowałem ją na i5 8600K, GTX 1060 i 16 GB RAM-u. Po ustawieniu niemal wszystkich opcji na maksa liczba FPS-ów wahała się między 4 a 50, ale dopiero obniżenie „jakości renderingu wolumetrycznego” do poziomu „niskiego” i wyłączenie paru innych bajerów pozwoliło zbliżyć się do upragnionych 60 klatek.
Nie jest więc idealnie, ale nie można mówić tu o casusie gry Nier: Automata, która – choć nie posiada ładnej grafiki – potrafiła (bez modów) potwornie przycinać nawet na najmocniejszym sprzęcie. Nie, wprawdzie Monster Hunter: World wymusza pewien kompromis, ale trzeba zaznaczyć, że obniżenie niektórych opcji nie wpływa jakoś istotnie na jakość oprawy. Być może kolejne patche coś tu poprawią – przy czym powtórzę: mimo wszystko naprawdę nie jest źle.
Cieszy szczególnie fakt, że grafika w stosunku do tej z PS4 nie uległa pogorszeniu – to wciąż ładna, a momentami nawet śliczna produkcja. I choć oprawa nie pretenduje do miana rewolucyjnej i z pewnością nie stanowi żadnego kamienia milowego na drodze rozwoju gier, to jednak pozostaje na akceptowalnym, przyzwoitym poziomie.
Wypada też pochwalić, że ekrany wczytywania pojawiają się na zadziwiająco wręcz krótki czas (zupełnie nie przypominając tym tych konsolowych). Zazwyczaj nie zdążamy nawet z przeczytaniem porady. Tytuł zainstalowałem na zwykłym dysku talerzowym, toteż jeśli macie ponad 20 GB wolnego miejsca na swoim SSD, powinniście odczuć znaczne przyśpieszenie.
Potwory bez spółki
Oto dowód, że multiplayer istnieje i jest możliwy... tyle tylko, że chwilę po zrobieniu tego screena wyrzuciło mnie z gry.
Trudno mi jednak powiedzieć cokolwiek pozytywnego o całym module multiplayer. Od dnia premiery do momentu, w którym piszę te słowa, udało mi się zagrać z innymi zaledwie kilka razy. Najczęściej też Monster Hunter: World nie uruchamiał się w trybie online, wyrzucając błędy. W zasadzie ciężko znaleźć jakikolwiek powód i regułę. Pozostaje włączanie gry aż do skutku, ale to i tak nie gwarantuje sukcesu.
W sieci znajdziecie już mnóstwo porad graczy, którzy zalecają m.in. wyłączenie nakładki Steam, dodawanie parametrów do linii komend itd. Jeśli jednak nawet uda Wam się uruchomić grę ze stabilnym połączeniem, niesmak pozostaje. W teorii powinniśmy być w stanie dołączać do innych uczestników zabawy lub sami lub sami ją zainicjować, także każde wystrzelenie flary powinno wzywać innych na pomoc. Na razie wzywa komunikaty błędów.
Szkoda, bo samą rozgrywkę zaprojektowano tak, by możliwa była wraz ze znajomymi. Zwłaszcza że polowanie na potwory w cztery osoby sprawia mnóstwo, naprawdę mnóstwo radości. No chyba że wezwani na pomoc koledzy, zamiast ubić wielkiego jagrasa, ochoczą rzucają się na potężnego anjanatha, kolejno oddając życie.
Potworni gracze kontra potworni krytycy
Rozdźwięk w opiniach między graczami a krytykami w przypadku tego tytułu jest dość spory. Metacritic podaje średnią 89 po stronie mediów i zaledwie 5,4 po stronie użytkowników. Abstrahując od fatalizmu niektórych poirytowanych graczy, warto zaznaczyć, że Monster Hunter: World to ta sama świetna produkcja, w której spędza się mnóstwo godzin na craftingu, tropieniu, zbieraniu ziółek czy zabijaniu potworów. Jeśli jednak fakt, że GTX 1060 nie wyciąga w jej przypadku stabilnych 60 klatek, wzbudza w Was złość, to nie jestem w stanie Was przekonać. A szkoda, bo stracicie być może jedną ze wspanialszych – i radykalnie innych od wielu pozycji na PC – przygód w świecie elektronicznej rozrywki.
Jedynym poważnym mankamentem, o którym pisałem wcześniej, pozostaje naszpikowany błędami tryb wieloosobowy. Reszta ani nie spędzała mi snu z powiek, ani nie wywoływała we mnie niekontrolowanego ataku złości. To nie jest najgorszy port, z jakim miałem do czynienia. I choć nie jest też najlepszy, trudno posądzać twórców o zwyczajny skok na kasę.
Gra będzie wspierana przez Capcom jeszcze przez długi czas, a użytkownicy otrzymają kolejne DLC w postaci potworów do ubicia i rozmaitych wydarzeń. Zapewne również niektóre ze wspomnianych w tej recenzji błędów zostaną naprawione, czego sobie i Wam bardzo życzę.
Nie jestem jednak w stanie powtórzyć wysokiej oceny z wersji na PS4. Sam rdzeń zabawy pozostał nienaruszony, ale przypadłości portów są jak najbardziej obecne, w tym słaba optymalizacja, zabugowany/niedopracowany tryb wieloosobowy.
O AUTORZE
Z Monster Hunter: World spędziłem kilkadziesiąt godzin przy wersji PS4 oraz 16 godzin z portem PC. Nie jest to koniec przygody, bo planuję spędzić przy komputerze kolejne wieczory. Pomimo wspomnianych wad bawię się dobrze i mam nadzieję pozostać z serią na dłużej (m.in. spróbować Monster Huntera na Nintendo Switch).
ZASTRZEŻENIE
Kopię gry Monster Hunter: World na PC otrzymaliśmy bezpłatnie od polskiego wydawcy, firmy Cenega.