Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Monster Hunter: World Recenzja gry

Recenzja gry 25 stycznia 2018, 15:15

autor: Tomasz Piotrowski

Recenzja gry Monster Hunter: World – udane łowy

Wysyp gier RPG w 2018 roku rozpoczyna Monster Hunter: World. Nowa odsłona popularnej serii o polowaniach na wielkie potwory oferuje świetny system walki, efektowną oprawę i tonę bossów do pokonania.

Recenzja powstała na bazie wersji PS4. Dotyczy również wersji XONE

Monster Hunter to jedna z tych serii gier, które odnoszą olbrzymie sukcesy w Japonii, a na Zachodzie są doceniane jedynie przez wąskie grono graczy. Dotychczasowe próby popularyzacji cyklu poza Krajem Kwitnącej Wiśni nie przyniosły widocznych rezultatów – głównie dlatego, że pojawiały się w ostatnich latach na mobilnych konsolkach Nintendo. Wszystko zmieniła udana premiera Monster Hunter: World na PlayStation 4 i Xboksie One – debiut MHW to dla nowicjuszy najlepszy moment, żeby rozpocząć polowania na grubego zwierza, bo to po prostu najlepsza część cyklu.

Co zmieniło się względem recenzji w przygotowaniu?

Jeśli czytaliście już udostępnioną przed tygodniem recenzję w przygotowaniu, nie musicie ponownie przebijać się przez cały tekst, by dowiedzieć się, co się w nim w międzyczasie zmieniło. Istotne zmiany znajdziecie we fragmentach zatytułowanych: „Do broni!” (strona 2), „W grupie raźniej” (strona 3) oraz „Gra na całe życie” (strona 3).

Nowy ląd, nowe potwory

PLUSY:
  1. niełatwy i rozbudowany system walki;
  2. 14 typów broni oferujących mocno odmienne doświadczenia;
  3. możliwość stosowania różnych taktyk w starciach ze stworami;
  4. usprawnienia względem poprzednich części;
  5. polowania na potężne potwory są świetne;
  6. większe mapy, po których możemy poruszać się bez ekranów wczytywania, jak to było w poprzednich grach.
MINUSY:
  1. sporadyczne problemy z pracą kamery;
  2. na początku rozgrywka może wydawać się zbyt chaotyczna.

W grze wcielamy się w wykreowanego przez nas łowcę potworów, który wraz z towarzyszami wyrusza zbadać nowy kontynent. Podczas morskiej podróży zostajemy zaatakowani przez olbrzymiego stwora. Pierwsze starcie kończy się dla nas szczęśliwie, bo udaje nam się umknąć, ale wiadomo, że przeciwnik ten sprawi jeszcze wiele kłopotów. Oś fabularna skupia się na rozwiązaniu zagadki owego monstrum i zbadaniu, co przyciąga najpotężniejsze bestie do nowo odkrytego kontynentu.

Cykl Monster Hunter nie słynie z rozbudowanych i wielowątkowych opowieści. Zazwyczaj cała zabawa sprowadza się do polowania na coraz mocniejsze maszkary. Tym razem mamy prostą w założeniu, ale intrygującą historię, która sprawdza się nieźle. Odrobina kontekstu w odniesieniu do kolejnych misji w niczym nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, otaczająca nowego potwora aura tajemnicy skutecznie zachęca do dalszej rozgrywki. Szkoda tylko, że nie poświęcono nawet chwili na przybliżenie nam bohaterów tej opowieści. W trakcie gry spotykamy masę postaci, które poza tym, że fajnie wyglądają, nie mają nic do zaoferowania. Kolejni herosi pojawiają się znikąd, wygłaszają swoją kwestię i znikają. U osób zaczynających przygodę z tym uniwersum może to jedynie pogłębić poczucie zagubienia. Znacznie lepszym rozwiązaniem byłoby albo zrezygnowanie z postaci niewnoszących prawie nic do fabuły, albo poświęcenie im większej uwagi i rozbudowanie ich ról.

Warstwa fabularna pozwala także na wypełnianie nieco bardziej zróżnicowanych misji wątku głównego. Rozgrywka nadal sprowadza się do polowania na potwory, jednak od czasu do czasu otrzymujemy zadania, podczas których mamy ochraniać towarzyszy, poszukiwać zaginionych członków ekspedycji czy zbierać składniki niezbędne do budowy kolejnego zamorskiego przyczółka. Ta odrobina różnorodności powoduje, że pojedynki z wielkimi bestiami nie powszednieją, a kilka z tych wyzwań zapewne zapadnie mi na dłużej w pamięć.

CO Z PC?

Monster Hunter: World ukaże się na pecetach z opóźnieniem. Twórcy pracują obecnie nad przeniesieniem gry na komputery osobiste, a zajmie im to pewnie parę miesięcy. Tak czy inaczej: warto poczekać!

Nowy kontynent, nowa przygoda.

Rewia mody

Recenzja gry Monster Hunter: World – udane łowy - ilustracja #3

Każda potwora znajdzie swego amatora – poradnik do gry Monster Hunter: World!

Rozgrywka w grach takich jak Monster Hunter opiera się na tropieniu potworów i walce z tymi potężnymi przeciwnikami. Pojedynki z monstrami trwają od kilku do kilkudziesięciu minut i tylko od naszych umiejętności zależy, jak szybko się z nimi rozprawimy. Nagrodą za pokonanie wielkich bestii są materiały pozwalające na tworzenie nowych zbroi i ulepszanie broni. Schemat zabawy to powtarzanie w nieskończoność kolejnych polowań, by zdobywać surowce niezbędne do produkcji upragnionych przedmiotów.

Walki są ekscytujące i zwycięstwo w starciu z wielkim stworem sprawia wiele radości. Jednak to chęć zdobywania nowych elementów stroju skłania do powtarzania tej samej misji wiele razy. Pod tym względem Monster Hunterowi blisko do gier takich jak Destiny, gdzie długość zabawy uzależniona jest od tego, jak bardzo zależy nam na pozyskiwaniu kolejnych przedmiotów. Swoista rewia mody z masą fikuśnych strojów sprawia, że w ten tytuł można grać nawet miesiącami. Oczywiście nie chodzi tu tylko o kolekcjonowanie wdzianek. Samo mierzenie się z coraz silniejszymi potworami przynosi olbrzymią satysfakcję i gra obyłaby się bez zabawy w przebieranki.

Rozgrywka dzieli się na dwie części. Pierwsza to bieganie po bazie. Tu wyznaczane są kolejne misje, zadania poboczne, różne wyzwania i dodatkowe cele. Na miejscu zlecamy też wykonanie nowych elementów pancerza i ulepszamy broń. W naszej bazie znajduje się także stołówka, gdzie czeka ciepły posiłek dający tymczasowy bonus do punktów życia, staminy czy umiejętności. Mamy również okazję oddać się dodatkowym czynnościom, takim jak sadzenie nasion czy wysyłanie naszych kocich sojuszników w teren. Baza stanowi też miejsce, gdzie spotykamy się ze znajomymi i na przykład siłujemy na rękę lub toczymy pojedynki na arenach. Istnieje tu też możliwość zebrania ekipy do wyruszenia na wyprawę w trybie kooperacji.

Kiedy chcemy zabawić się w polowanie, mamy dwie opcje. Możemy zdecydować się na misję z konkretnym celem i limitem czasowym. W ten sposób rozwijamy fabułę i odblokowujemy kolejne lokacje. Podobnie jest z zadaniami pobocznymi i specjalnymi śledztwami, które oferują dodatkowe nagrody i wyzwania. Jeśli natomiast mamy ochotę na trochę więcej swobody, możemy wyruszyć z ekspedycją. Wtedy nie ciąży na nas ograniczenie czasowe, nie zostaje też wyznaczony konkretny cel. Ekspedycje pozwalają na zakładanie kolejnych obozów, łowienie ryb czy wykonywanie drobnych questów zlecanych przez spotkane postacie.

Wspomniane questy polegają zazwyczaj na wytropieniu i zabiciu określonego potwora. Bestie posiadają różne umiejętności i zdarza się, że walczymy z wielkim ziejącym ogniem dinozaurem, by chwilę później stanąć przeciwko latającemu „pterodaktylowi”. Klucz do sukcesu stanowi poznanie słabości wroga i niszczenie jego opancerzonych elementów. Walki potrafią trwać kilkadziesiąt minut, a każda z maszkar ma przynajmniej dwa zestawy ataków. Na dodatek zraniona stara się zbiec. Ten element gry może wydać się denerwujący. W końcu kto chciałby, by przeciwnik na chwilę przed śmiercią zniknął z pola bitwy? Mamy jednak możliwość powstrzymania potworów przed ucieczką, a same pościgi potrafią być naprawdę dynamiczne. Śmiganie na lianach i atakowanie zwierzyny z powietrza jest widowiskowe i sprawia masę frajdy. Pod tym względem Monster Hunter: World prezentuje się znacznie lepiej od wszystkich innych gier koncentrujących się na polowaniu na demony, stwory z bajek czy roboty.

Next-genowe polowanie

Nieraz będziemy świadkiem walki wielkich bestii.

Przeniesienie formuły Monster Huntera na konsole obecnej generacji pozwoliło na wprowadzenie do rozgrywki nowych elementów. Po pierwsze, nasz obszar działania jest znacznie większy. Zamiast małych stref, które podzielone były przez ekran wczytywania, mamy teraz spore mapy. Dzięki temu polowanie na potwory okazuje się znacznie bardziej emocjonujące. Ucieczka przed wściekłym, ziejącym ogniem dinozaurem czy pościgi za zranionymi bestiami nie wiążą się już z przechodzeniem do innej strefy. Teraz musimy manewrować i unikać przeciwników, gdyż nie ma już łatwego sposobu na schowanie się przed wrogiem. Po drugie, plansze są znacznie bardziej wertykalne i można wspinać się po pnączach czy wchodzić po konarach drzew, by odszukać potwory lub przygotować na nie zasadzki.

Nowości te sprawiają, że świat wydaje się bardziej żywy, a polowanie staje się bardziej ekscytujące. Nie sposób tego przecenić, bo – podobnie jak w przypadku innej tego typu gry, mowa o Toukiden 2 – otwarty świat czyni rozgrywkę znacznie lepszą. Zwłaszcza że teraz może się zdarzyć, iż podczas tropienia jakiegoś potwora natkniemy się na jeszcze inną olbrzymią bestię. W takich sytuacjach monstra mogą zacząć walczyć ze sobą, co pozwala na opracowanie nowej taktyki – ubicia dwóch przeciwników naraz.

Say hello to my little friend.

Innymi nowymi rozwiązaniami wpływającymi na rozgrywkę są świetliki i proca zamontowana na ręce bohatera. Świetliki pomagają w tropieniu i ułatwiają wykrywanie roślin znajdujących się w naszym otoczeniu. Wiąże się to z masą latających wokół światełek, zaznaczających na zielono elementy, które powinny nas zainteresować. W ten sposób łatwiej zobaczymy ślady zostawione przez jakąś bestię. Nie jestem do końca przekonany do tego rozwiązania. Z jednej strony ułatwia ono rozgrywkę i sprawia, że nic przez przypadek nie umknie naszej uwadze. Z drugiej – zacząłem zbyt szybko polegać wyłącznie na świetlikach i stały się one magiczną strzałką prowadzącą wprost do celu.

Jeśli chodzi o procę, to daje ona okazję do atakowania przeciwników na odległość za pomocą różnych przedmiotów, jakie znajdziemy podczas eksploracji. Umożliwia także podczepianie się pod wybrane elementy otoczenia i działa jak lina wspinaczkowa. Proca jest bardzo przydatna i tworzy nowe sposoby walki z wrogami, gdy nie korzystamy z broni miotającej. W trakcie rozgrywki odblokowujemy także specjalne peleryny pozwalające na kamuflowanie się czy szybowanie. Wszystkie te elementy sprawiają, że Monster Hunter: World jest czymś więcej niż edycją HD poprzednich odsłon serii.

Do broni!

Do naszej dyspozycji oddano 14 typów broni – od olbrzymich mieczy przez lance aż po łuki. Każdy wariant posiada specyficzny zestaw ataków i specjalnych ciosów. Niektóre rodzaje oręża są stosunkowo proste w użyciu, podczas gdy inne wymagają umiejętnego posługiwania się nimi. Dobry przykład stanowi broń pozwalająca na przełączanie się pomiędzy trybem miecza i topora. Uczynienie tego w odpowiednim momencie umożliwia stworzenie potężnej kombinacji ataków.

Skuteczne stosowanie wybranej przez nas broni wymaga odrobiny wprawy i zrozumienia, jak najlepiej spożytkować jej unikatowe cechy. Zestaw mieczy i tarcza pozwala na przykład na szybsze korzystanie z przedmiotów leczących i ułatwia wskakiwanie na grzbiet bestii dzięki specjalnemu atakowi z powietrza. Z kolei strzelając z łuku, mamy do wyboru kilka rodzajów strzał, w tym takie, które umożliwiają uśpienie lub otrucie potworów. Poznawanie tajników każdej broni znajdującej się w arsenale łowcy sprawia wiele przyjemności. Nieraz zostaniemy zaskoczeni tym, co da się wyczyniać z naszymi lancami, mieczami i toporami.

Na pole bitwy zabieramy tylko jedną sztukę oręża, ale w naszej bazie możemy je dowolnie zmieniać. W Monster Hunterze nie ma czegoś takiego jak system klas czy drzewka rozwoju, dzięki czemu w każdej chwili da się wymienić broń, której używamy, i nie ma to negatywnych skutków dla rozgrywki. Eksperymentowanie z naszym arsenałem jest ważnym elementem całej zabawy. Ma to spore znaczenie, bo różne wersje oręża cechuje różna skuteczność w walce z konkretnymi bestiami.

Posiadaną przez nas broń możemy ulepszać dzięki fragmentom ciał pokonanych bestii. Ten element, podobnie jak zdobywanie nowych rodzajów zbroi, napędza całą grę. Każdy z 14 typów broni posiada kilkadziesiąt wariantów o różnej sile i właściwościach. Upolowanie silniejszych i rzadszych stworów pozwala na stworzenie mocniejszych typów broni. Dzięki temu szybko staniemy się posiadaczami mieczy pozwalających na zadawanie obrażeń wykorzystujących różne żywioły. Nasze ostrza będą mogły także paraliżować, zatruwać i usypiać wrogów. Opcji jest cała masa i każdy powinien być w stanie stworzyć kombinację pasującą do tego, jak lubi grać.

Recenzja gry Monster Hunter: World – udane łowy - ilustracja #4

Posiadacze gry Monster Hunter: World w wersji na PlayStation 4 będą mogli zdobyć specjalną zbroję nadającą postaci wygląd Aloy z Horizon: Zero Dawn. Dodatkowo nasz pocieszy towarzysz – palico (w polskiej wersji językowej koleżkot) będzie mógł przybrać formę przypominającą roboty z gry studia Guerrilla Games.

Nie można także zapominać o tym, że konkretne elementy uzbrojenia dobrze uzupełniają się w trybie kooperacji i pozwalają na pełnienie różnych funkcji podczas polowania na zwierzynę. Możemy na przykład wspierać towarzyszy za pomocą melodii granych na rogu, ostrzeliwać wroga z działka bowgun albo atakować głowę bestii wielkim młotem. Każda z 14 broni ma swoje przeznaczenie i warto nauczyć się jej najefektywniejszego zastosowania.

W grupie raźniej

Jedną z największych zalet najnowszej odsłony cyklu Monster Hunter jest łatwość rozgrywki online. Bez problemu możemy połączyć się z graczami ze wszystkich zakątków świata i wspólnie wyruszać na polowania. Deweloperzy z Capcomu zadbali, by ten element zabawy był naprawdę dopracowany. Przy każdym odpaleniu gry mamy możliwość utworzenia lub dołączenia do już istniejącej sesji, gdzie zostajemy zebrani w 16-osobowe grupy. Pozwala to na czatowanie, a także szybkie wyruszenie ze wspólną misją lub ekspedycją. Nie jesteśmy jednak do niczego zmuszani i równie dobrze możemy podejmować się kolejnych wyzwań w pojedynkę lub zdecydować na zabawę w trybie offline. Znajdujące się w naszej bazie tablice ogłoszeń ułatwiają wzięcie udziału w grze innych osób. Mamy możliwość ustawienia nie tylko tego, jaki zakres misji nas interesuje, ale także na jakiego potwora chcemy zapolować. Menu jest przejrzyste i proste w obsłudze, co pozwala na dołączenie do czyjeś gry w kilkadziesiąt sekund.

Jeśli zdecydujemy się wyruszyć na polowanie w pojedynkę, a bestia zacznie sprawiać nam problemy, możemy szybko wezwać wsparcie. W menu istnieje bowiem opcja wystrzelenia racy – dzięki niej inne osoby mogą dołączyć do naszej misji w trakcie jej trwania. Rozwiązanie to okazuje się bardzo pomocne w trudniejszych sytuacjach, gdy nie jesteśmy do końca przygotowani na czyhające na nas potwory.

Wspólna zabawa z trzema innymi graczami sprawia, że Monster Hunter dostaje skrzydeł. Walki są wtedy znacznie szybsze i pełne intensywnych momentów. Tryb współpracy sprzyja lepszemu planowaniu i stosowaniu różnego rodzaju sztuczek. Jedna osoba może na przykład odciągać uwagę potwora, podczas gdy reszta szykuje jakąś pułapkę z wykorzystaniem otoczenia. Co-op daje też słabszym graczom szansę pokonania trudniejszych bestii i co ważniejsze – nauczenia się, jak podchodzić do różnych starć.

Rozgrywka online to także tryb areny, w którym możemy porównać umiejętności swoje i innych graczy. Stajemy wtedy przed wyzwaniem jak najszybszego pokonania danego potwora, korzystając wyłącznie z określonego ekwipunku. Nasze wyczyny zostają ocenione, a czas, jaki potrzebny był na uporanie się z bestią, zestawiony z wynikami innych osób. Nie twierdzę, że to jakiś istotny element gry, niemniej uzmysławia, jak rozbudowany jest to tytuł.

Jestem naprawdę pozytywnie zaskoczony tym, jak dobrze działa multiplayer. Wszystko okazuje się tu bardzo funkcjonalne, nie przysparza najmniejszych problemów i co najważniejsze, możemy szybko znaleźć osoby chętne do gry. Uważam, że tryb kooperacji stanowi esencję Monster Huntera – ten rodzaj rozgrywki eksponuje wszelkie zalety japońskiego tytułu. Dlatego łatwość obsługi i brak jakichkolwiek komplikacji podczas zabawy online są wielkimi atutami gry.

Każdy musi gdzieś zaczynać

Pewne gry wymagają sporego zaangażowania i nowicjusz musi je naprawdę dobrze poznać, nim będzie mógł czerpać z nich przyjemność. Monster Hunter od dawna odstrasza część graczy swoim poziomem skomplikowania. World był szansą na stworzenie pozycji bardziej przystępnej. Mam wrażenie, że nie do końca się to powiodło. Wprawdzie po wykreowaniu naszej postaci i wybraniu, jak będzie wyglądać towarzyszący nam stworek, czeka nas dość długie wprowadzenie, jednak nowi gracze i tak mogą czuć się zagubieni. Wynika to z masy opcji, które nie są dostatecznie dobrze wytłumaczone. Nowicjusz ma prawo poczuć się przytłoczony kilkunastoma typami oręża o różnym zastosowaniu. Właściwości poszczególnych ostrzy i różnice w zadawanych obrażeniach zawarte są w tabelkach i opisach, które niewiele wyjaśniają. Aby to wszystko dobrze zrozumieć, trzeba korzystać ze źródeł zewnętrznych.

Dodatkowo gra oferuje mnóstwo możliwości, takich jak łapanie potworów, tropienie, zastawianie pułapek czy wykorzystywanie elementów otoczenia do walki z przeciwnikami. Wiele z tych elementów nie zostało dobrze przedstawionych w króciutkich samouczkach. Z tego powodu pierwsze trzy godziny gry mogą sprawiać wrażenie chaotycznego biegania z miejsca na miejsce, przerywanego jedynie bezmyślnym atakowaniem bestii.

Nikt nie mówił, że polowanie na smoki będzie łatwe.

Z drugiej strony Monster Hunter: World jest znacznie przystępniejszy od tych odsłon serii, które pojawiły się na konsoli Nintendo 3DS. Wygodne sterowanie łączące tradycje cyklu z użytecznością padów pozwala na znacznie lepszą kontrolę i ułatwia korzystanie z ekwipunku. Misje fabularne starają się dać nam wskazówki, jak skutecznie używać wyposażenia. Wiele czynności, takich jak np. łączenie ze sobą przedmiotów, może zostać zautomatyzowanych, dzięki czemu rozgrywka rzadziej zwalnia.

Capcom wprowadził do zabawy masę mniejszych i większych usprawnień, które zdecydowanie poprawiają gameplay. Nie wiem, czy zachęcą one osoby zrażone przez poprzednie odsłony serii do sprawdzenia tego, co oferuje World. Mam jednak pewność, że koniec końców udało się w miarę skutecznie rozbudować mechanikę rozgrywki i jednocześnie sprawić, by Monster Hunter był trochę bardziej (choć ciągle za mało) przejrzysty i zrozumiały dla nowych graczy.

Bajeczny kontynent

Stylistyka Monster Huntera prezentuje się świetnie w HD. Tytuł wygląda fenomenalnie i co chwilę nas zaskakuje. Interesujący design lokacji, zbroi i potworów sprawia, że nasze oczy mogą cieszyć się naprawdę ładną grą. Mapy są różnorodne i kolorowe: przemierzamy pustynie, bagna, rafę koralową czy podziemia wypełnione toksycznym gazem z zalegającymi w nich szkieletami martwych stworzeń. Każda lokacja jest ciekawa i świetnie wpasowuje się w klimat polowania na dziwne stworzenia. Muszę także pochwalić zabawne animacje, jakie towarzyszą przygotowywaniu i konsumpcji posiłków, wysyłaniu koleżkota na akcje czy tworzeniu nowej broni. Oglądanie tych scenek jeszcze mi się nie znudziło i nie chciałem ich pomijać.

Wszystkie lokacje są bardzo klimatyczne.

Jedyne, do czego można się przyczepić, to praca kamery. Podczas walki z większymi przeciwnikami zdarza się, że nasza postać przenika przez jakiegoś potwora. Wtedy na chwilę tracimy orientację w terenie, co potrafi kosztować nas życie. Nie jest to nagminne, ale kiedy przydarza się w niefortunnym momencie, pojawia się ryzyko zgonu od ataku, którego nie mogliśmy zobaczyć.

Recenzja gry Monster Hunter: World – udane łowy - ilustracja #2

Monster Hunter debiutował na PlayStation 2, jednak przez ostatnie lata seria związana była głównie z konsolami Nintendo. W efekcie jej trzecia i czwarta odsłona, a także Monster Hunter Generations i spin-off Stories dostępne były na Zachodzie na Nintendo 3DS. Niestety, wiele części cyklu, w tym te przeznaczone na PlayStation 3, nigdy nie zostało oficjalnie wydanych poza Japonią i Koreą Południową. Z tego powodu World jest swego rodzaju powrotem serii na maszynkę Sony.

Gra na całe życie

Monster Hunter jest jedną z tych gier, z którymi można spędzić sporo czasu. Sama kampania spokojnie zajmie nam przynajmniej 40 godzin. W trakcie nich zaliczymy podstawowe polowania, powalczymy z silniejszymi wersjami bestii i zmierzymy się ze smokami. Pojawienie się napisów końcowych nie oznacza jednak finału przygody. Po przejściu kampanii nadal mamy dostęp do masy wyzwań, zadań pobocznych, polowań na najpotężniejsze stwory i dodatkowych misji, jakie mają się od czasu do czasu pojawiać w grze.

W połączeniu z aspektem tworzenia zbroi i rozbudowanym systemem ulepszania broni daje to pozycję na dobre 100, jeśli nie więcej, godzin. Gracze pragnący zdobyć wszystkie trofea lub osiągnięcia muszą się liczyć z mniej więcej 200 godzinami rozgrywki, nim uda im się upolować wszystkie rodzaje bestii i uzyskać najwyższy ranking łowcy. Dzięki temu społeczność gry Monster Hunter: World będzie aktywna przez długie miesiące po premierze tej produkcji.

Tak zwany endgame jest tu bardzo rozbudowany i podobnie jak w przypadku gier takich jak Destiny czy Tom Clancy’s The Division mamy ochotę powtarzać misje, by odblokowywać nowe przedmioty i cieszyć się współpracą z innymi graczami. Polowanie i łapanie najsilniejszych stworów stanowi prawdziwe wyzwanie, które przypomina trochę rajdy z gier MMO. Tylko dobrze przygotowana i zgrana drużyna ma szansę odnieść sukces. Drobny błąd i zbyt wczesny atak lub unik w nieodpowiednim momencie potrafią kosztować ekipę utratę szansy na pokonanie potwora. To powoduje, że walki w późniejszej fazie gry są naprawdę ekscytujące i sprawdzają, czy mamy nerwy ze stali.

W ciągu kilkudziesięciu godzin gry poległem niezliczoną ilość razy. Nadal jednak mam ochotę na więcej i cały czas uczę się czegoś nowego, co jest najlepszym dowodem na to, że Capcomowi udało się stworzyć świetną grę, która spokojnie wyrwie nam dziesiątki, jeśli nie setki, godzin z życia.

Obfite łowy

Monster Hunter: World jest próbą podbicia serc zachodnich graczy i sposobem na popularyzację cyklu poza Japonią. Przynajmniej to sugeruje porzucenie przenośnych konsol Nintendo na rzecz popularniejszych w naszym kręgu kulturowym konsol stacjonarnych. Ta trochę ryzykowna zagrywka okazała się naprawdę sprytnym posunięciem. Otrzymujemy prawdopodobnie najlepszą odsłonę genialnej serii japońskich gier i bez wątpienia najlepszą produkcję tego typu dostępną na sprzęt obecnej generacji. Jakby tego było mało, nowy Monster Hunter ma szansę zainteresować sobą zachodnich graczy. Capcomowi udało się bowiem stworzyć świetną grę, która oferuje niepowtarzalne doświadczenie polowania na olbrzymie stwory. I chociażby za to warto mieć ten tytuł w swojej kolekcji.

O AUTORZE

Dotychczas spędziłem z grą Monster Hunter: World ponad 55 godzin. W tym czasie zabiłem masę potworów, przetestowałem większość typów broni i zjadłem kilka obfitych posiłków. W najbliższym czasie dalej będę mordował kolejne stwory i kompletował najfajniej wyglądające zbroje. Jeśli chodzi o moje doświadczenie z tym gatunkiem, to grałem zarówno w poprzednie odsłony cyklu Monster Hunter, jak i w gry zainspirowane serią Capcomu, takie jak Toukiden, God Eater, Freedom Wars i niedocenione Soul Sacrifice.

ZASTRZEŻENIE

Kopię gry Monster Hunter: World na PS4 otrzymaliśmy bezpłatnie od polskiego wydawcy, firmy Cenega.

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

squaresofter Ekspert 15 sierpnia 2022

(PS4) Capcom w gazie. Doskonała rzecz do wspólnej zabawy z innymi graczami. Potwory zachowują się jak żywe, a koleżkot do dobry ziom. W MHW nie wolno grać w pojedynkę, bo gra wtedy dużo traci. Jestem w szoku, że Capcom przetłumaczył na polski takiego kolosa

9.0
Recenzja gry Monster Hunter: World na PC – RPG, jakiego na pecetach jeszcze nie było
Recenzja gry Monster Hunter: World na PC – RPG, jakiego na pecetach jeszcze nie było

Recenzja gry

Oto padł kolejny konsolowy bastion – jeszcze jedna seria, która dotąd omijała komputery szerokim łukiem, w końcu zawitała w nasze skromne steamowe progi. Wprawdzie pecetowy Monster Hunter: World wnosi trochę błota na butach, ale to i tak dostojny gość!

Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii
Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii

Recenzja gry

Po dziewięciu latach i bankructwie oryginalnych twórców, seria Mario & Luigi powraca z całkiem nową odsłoną. Brothership to godna kontynuacja serii, logicznie rozwijająca motywy poprzedniczek - lecz pokazuje także, że więcej to nie zawsze lepiej.

Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało
Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało

Recenzja gry

Dragon Age: The Veilguard robi wiele rzeczy, za które gracze pokochali gry BioWare – lecz zarazem przypomina, jak wiele w gatunku RPG da się wykonać znacznie lepiej.