Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Minecraft: Story Mode - A Telltale Games Series - Season 1 Recenzja gry

Recenzja gry 15 października 2015, 14:37

Recenzja gry Minecraft: Story Mode - początek wielkiej przygody w klockowym świecie

Tym razem specjaliści od epizodycznych przygodówek ze studia Telltale Games na warsztat wzięli powstały z sześcianów świat Minecrafta, wzbogacając go o rozbudowaną historię pełną akcji i przygód.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Liczba gier, nad którymi równocześnie pracuje Telltale Games, może budzić podziw. Jeszcze nie doczekaliśmy się finału Tales from the Borderlands czy Game of Thrones, a już rozpoczyna się kolejna epizodyczna seria, która – zważywszy na dotychczasowy cykl produkcyjny tego niezależnego dewelopera – będzie nam towarzyszyć przynajmniej do przyszłorocznego lata. Minecraft: Story Mode tym razem jako podstawę do opowiedzenia historii opartej na obowiązkowo trudnych (i równie obowiązkowo iluzorycznych) wyborach wykorzystuje jedną z najsłynniejszych gier ostatnich lat – Minecrafta. Wybór takiej, a nie innej licencji z jednej strony jest prawdopodobnie gwarantem sprzedaży, która przebije wszystkie poprzednie sukcesy tego amerykańskiego studia, z drugiej wywołał sporo kontrowersji wśród graczy, obawiających się zrobionego tanim kosztem skoku na portfele bardzo młodych i często mało wybrednych odbiorców. Na szczęście to, co można zobaczyć podczas pierwszego, zatytułowanego The Order of the Stone epizodu Minecraft: Story Mode, rokuje bardzo pozytywnie i zapowiada grę, którą zainteresować powinni się nie tylko najmłodsi fani dzieła studia Mojang.

Podobnie jak w przypadku poprzednich produkcji studia Telltale Games postanowiliśmy wystawić końcową ocenę grze Minecraft: Story Mode dopiero po publikacji ostatniego, piątego epizodu.

Creeper, Wither i ja

Ponieważ oryginalny Minecraft fabuły jako takiej nie posiada, scenarzyści Telltale Games nie byli w żaden sposób ograniczeni i pierwszy raz od dawna mogli pozwolić sobie na całkowitą dowolność kształtowania historii. Z okazji tej skorzystali, tworząc pełną akcji i humoru opowieść przygodową tak, by przede wszystkim przypadła do gustu typowemu odbiorcy oryginalnej gry, czyli dziecku dopiero od niedawna cieszącemu się dwucyfrowym wiekiem. Stąd, choć fabule nie brak dramaturgii, a stawką już po godzinie gry stają się losy świata, przemoc jest tu przedstawiona mocno umownie, odcienie szarości zaś są jedynie lekko zaakcentowane w powszechnej oraz wyrazistej czerni i bieli charakterów. Również wybory moralne zostały odpowiednio złagodzone i nie jesteśmy zmuszeni do decydowania o życiu i śmierci jednych postaci kosztem innych. Tytuł ten spokojnie może być więc ogrywany przez najmłodszych fanów.

Przed rozpoczęciem zabawy możemy wybrać nie tylko płeć, ale i kolor skóry głównego bohatera.

Głównym bohaterem Minecraft: Story Mode jest Jesse – chłopak lub dziewczyna (wyboru płci oraz koloru skóry dokonujemy przed startem zabawy) – który/która w chwili rozpoczęcia przygody razem z paczką znajomych szykuje się do konkursu budowniczego, w którym bezowocnie próbują wygrać od lat. Braki doświadczenia grupka rekompensuje pasją i determinacją, wynik zawodów szybko przestaje mieć jednak znaczenie, gdyż Jesse i spółka wplątują się w wydarzenia (oraz mają swój udział w ich eskalacji), mogące doprowadzić do zagłady całego klockowego świata. Zaprezentowany w pierwszym epizodzie wycinek historii ma bardzo lekki ton. Kiedy już zdarza się, że akcja zwalnia, to zazwyczaj tylko po to, by budować napięcie albo zmusić do rozwiązania prostej zagadki. Co jednak ważne, choć fabuła ewidentnie kierowana jest do młodszych użytkowników, Telltale odpuściło sobie jej infantylizowanie, więc również starsi gracze mogą śledzić ją bez zażenowania. Sam początkowo miałem spore problemy z „wczuciem się” w główną postać, przede wszystkim z powodu nieposiadania przez nią tak wyrazistego charakteru jak w przypadku bohaterów innych gier tego studia, ale przy końcówce byłem już całkiem ciekaw, co wydarzy się dalej.

Choć wszystko zbudowane jest z sześcianów, niektóre budowle i tak robią wrażenie.

Jestem pełen podziwu, jak wiele elementów z oryginalnego Minecrafta Telltale zdołało zmieścić w stosunkowo krótkim epizodzie. W trakcie The Order of the Stone na naszej drodze stają chociażby kultowe creepery, Jesse w charakterze zwierzaka posiada świnkę imieniem Reuben, podróż zabiera bohaterów między innymi do Nether, zaś w fabule bardzo ważne miejsce zajmuje tworzenie narzędzi oraz całych budynków. No i oczywiście świat tytułu wygląda jak niemal żywcem wyjęty z produkcji studia Mojang – wszędzie pełno rozpikselowanych klocków. Nawet takie drobiazgi jak elementy interfejsu czy ikony zapisywania stanu gry zostały przerobione tak, by maksymalnie przypominać pierwowzór. Osoby, które na dziele Markusa „Notcha” Perssona zjadły zęby, będą w siódmym niebie.

Wybierz swój sześcian

Jeśli chodzi o samą rozgrywkę, Minecraft: Story Mode nie odbiega zanadto od tego, do czego przyzwyczaili się fani Game of Thrones: A Telltale Game Series czy The Wolf Among Us. Podstawę zabawy nadal stanowią dialogi, w trakcie których możemy wybierać spośród różnych odpowiedzi i tym samym w bardzo ograniczonym stopniu kształtować rozgrywkę. Dokonujemy też kilku pozornie wyjątkowo ważnych wyborów, których konsekwencje w ostatecznym rozrachunku sprowadzają się co najwyżej do kilkuminutowej nieobecności na ekranie jednego bohatera bądź innej trzeciorzędnej zmiany – nawet początkowa decyzja odnośnie płci protagonisty ma marginalny wpływ na przebieg zabawy. Często uczestniczymy też w prostych sekwencjach akcji, podczas których musimy szybko wciskać pojawiające się na ekranie klawisze. Pod tym względem wszystko zostało zrealizowane standardowo, zgodnie z regułami produkcji tworzonych przez Telltale Games od czasu sukcesu odniesionego przez The Walking Dead.

Świnka Reuben jest równoprawnym członkiem paczki.

Wprowadzono jednak całkiem sporo urozmaiceń, dzięki którym standardowy zarzut małej zawartości gry w grze w końcu traci rację bytu. Pierwszym i chyba najfajniejszym dodatkiem jest pojawiający się kilkakrotnie stół warsztatowy, na którym możemy pobawić się w tworzenie przedmiotów z posiadanych obiektów. Przykładowo patyk plus dwa kamienie daje miecz, a trzy patyki połączone z dwiema nićmi – wędkę. Prosty i banalny w obsłudze system sprawia bardzo wiele radości i stanowi kolejne przyjemne nawiązanie do oryginału – weterani odczują sporą satysfakcję z budowania wymaganych obiektów bez zaglądania do podręcznych recept, zaś osoby nowe w tym uniwersum szybko załapią, o co chodzi.

Inne ciekawostki to prosty, nieoparty na sekwencjach QTE system walki, w którym możemy zbliżać się i oddalać od przeciwników, zaś kluczem jest zaatakowanie, gdy wrogowie znajdują się w optymalnej odległości, oraz sekwencja biegana, przypominająca popularne na platformach mobilnych endless runnery. Nie są to specjalnie wyrafinowane minigry, które kogokolwiek mogłyby zachwycić, ale stanowią urozmaicenie, jakiego formuła przygodówek Telltale Games potrzebowała od dawna, i cieszy, że w końcu zrobiono krok we właściwym kierunku.

Aż po kres świata Nether

Uczynienie Minecrafta podstawą nowej gry ma jeszcze jeden bardzo pozytywny efekt uboczny – leciwy już autorski silnik graficzny studia, który przy takiej Grze o tron wyraźnie odstaje od dzisiejszych standardów, w zupełności wystarcza do ożywienia prostych graficznie, składających się z tysięcy sześcianów światów. Wszystkie lokacje i obiekty wyglądają jak żywcem przeniesione z piaskownicowego oryginału, choć mam wrażenie, że same klocki zostały nieznacznie podrasowane, dzięki czemu otoczenie prezentuje się lepiej. Postacie wyposażono w ruchome stawy i mimikę, dzięki czemu sprawiają wrażenie żywszych i łatwiej się z nimi utożsamiać, niemniej one również pozostają wierne swym klockowym korzeniom i nie odstają od otoczenia. Uproszczone obiekty pozwoliły zresztą wycisnąć z silnika więcej niż zazwyczaj, co widać w licznych, bardzo efektownych w swej skali sekwencjach. Oprawa graficzna jest też nieco czytelniejsza niż w oryginalnym Minecrafcie.

Stół warsztatowy to najciekawsze urozmaicenie rozgrywki.

Przyznam się, że pierwszy epizod Minecraft: Story Mode pozytywnie mnie zaskoczył. Ze wszystkich obecnych projektów studia Telltale Games po tym spodziewałem się najmniej. Tymczasem historia, mimo nakierowania na młodszych odbiorców i znacznie luźniejszego niż zazwyczaj tonu, potrafi wciągnąć, natomiast pod względem urozmaicenia samej rozgrywki jest to zdecydowany krok naprzód. Na pewno nie do każdego trafi znacznie mniej poważna niż zazwyczaj u twórców The Walking Dead opowieść i deficyt tak charakterystycznych bohaterów jak Clementine czy Bigby, ale zdecydowanie warto Story Mode dać szansę. Jak na razie jest całkiem nieźle i widać, że amerykańscy deweloperzy wciąż są w dobrej formie. Jeśli kolejne epizody nie wypadną gorzej, otrzymamy pozycję obowiązkową dla każdego fana Minecrafta, którą zainteresować się będą mogły również osoby dotąd nieprzepadające za sześcianami.

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

W GRYOnline.pl najpierw był współpracownikiem, w 2023 roku został szefem działu Produktów Płatnych, a od 2024 roku zarządza działem sprzedaży. Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

więcej

Recenzja gry Minecraft: Story Mode - najbardziej interaktywny serial twórców The Walking Dead
Recenzja gry Minecraft: Story Mode - najbardziej interaktywny serial twórców The Walking Dead

Recenzja gry

Romans twórców The Walking Dead z klockowym uniwersum wielu graczom wydawał się skokiem na kasę, ale specjaliści od interaktywnych seriali udowodnili, że za decyzją postawienia właśnie na tę markę stał całkiem niezły pomysł.

Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego
Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego

Recenzja gry

Oto Life is Strange, na które czekałem prawie 10 lat. Mało istnieje bohaterek, do których przywiązałem się tak jak do Max, i jestem przeszczęśliwy, że mogłem poznać jej dalsze losy… acz Double Exposure nie trafiło mnie w serce tak celnie jak pierwszy LiS.

Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater
Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater

Recenzja gry

Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club to nowa odsłona ponad trzydziestoletniej serii kryminalnych gier visual novel. Tym razem badamy sprawę morderstw powiązanych ze zbrodniami sprzed lat – i z lokalną miejską legendą.