Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Dragon's Dogma: Dark Arisen Recenzja gry

Recenzja gry 25 kwietnia 2013, 12:00

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja gry Dragon's Dogma: Dark Arisen - RPG fantasy z solidnym rozszerzeniem

Dragon's Dogma: Dark Arisen kusi spóźnialskich, ale oferuje również mnóstwo atrakcji weteranom pierwszego wydania gry. Capcom znowu znalazł się na fali wznoszącej, warto więc sprawdzić jeden z najbardziej intrygujących tytułów tej generacji konsol.

Recenzja powstała na bazie wersji X360. Dotyczy również wersji PS3

PLUSY:
  • usprawnienia względem poprzedniego wydania;
  • nowe rodzaje przeciwników i świetni bossowie;
  • kilkanaście godzin dodatkowych wyzwań w klimatycznej lokacji.
MINUSY:
  • wciąż nie wyeliminowano błędów technicznych;
  • kiepska sztuczna inteligencja.

Wydane przed kilku laty Demon's Souls pokazało, że wśród gier jest jeszcze miejsce dla produkcji przeznaczonych dla wymagającego odbiorcy. Niektórym ogromną radochę sprawiało piętnaste podejście do wielgachnego bossa tylko po to, by zostać wciągniętym przez jego nos i wysmarkanym na planszy z napisem „Game Over”. I choć wydana w ubiegłym roku przez Capcom Dragon's Dogma nie jest aż tak okrutna dla adeptów masakrowania pada, to jednak posiada wyraźne cechy dzieła From Software, niejako przy okazji starając się przypodobać zachodniej cywilizacji fanów RPG i ukrywając swą naturę pod płaszczykiem typowego high fantasy. Na upartego można stwierdzić, że to takie połączenie Monster Huntera i serii Gothic, na co mam nadzieję zacierają łapki rzesze graczy żądnych przygód na kontynencie Gransys. Tym bardziej że okazja po temu jest idealna, bo na rynek trafiła właśnie Dragon's Dogma: Dark Arisen, czyli pełna wersja oryginalnej produkcji wraz z zaimplementowanym dużym dodatkiem, niedostępnym w samodzielnej dystrybucji.

W przypadku wersji przeznaczonej na konsolę Xbox 360 zmiana widoczna jest już tuż po otwarciu pudełka, w którym zamiast jednej znajdują się dwie płyty DVD. Na pierwszej z nich otrzymujemy grę wraz z dodatkiem. Zawartość drugiego krążka można zainstalować opcjonalnie, a znajduje się na niej pakiet tekstur w nieco wyższej rozdzielczości oraz japońskie dialogi, czyli coś w sam raz dla ortodoksów spod znaku kwitnącego wiśniowego drzewka. To sympatyczny prezent od wydawcy, niemniej jeżeli ktoś sądzi, że dzięki temu zobaczy w grze tekstury ostre jak żyleta, przeżyje srogi zawód. Ich jakość nadal pozostawia wiele do życzenia. Zresztą grę wciąż nękają problemy techniczne, we znaki daje się brak optymalizacji, przez co w niektórych lokacjach lub w trakcie walk z wieloma przeciwnikami animacja nieprzyjemnie przycina, a na dodatek pojawia się rozdarcie obrazu (tearing).

Wyspę spowija niesamowita aura. - 2013-04-24
Wyspę spowija niesamowita aura.

Jeżeli nie przerażają Was drobne problemy natury technicznej, macie okazję przeżyć wspaniałą przygodę w jednym z najlepszych RPG akcji tej generacji konsol. W stosunku do wydania oryginalnego przemodelowano niektóre zadania, a przede wszystkim wprowadzono w końcu możliwość szybszego przemieszczania się po mapie dzięki „zafiksowaniu” na stałe w systemie kilku ważnych lokacji i zdecydowanie tańszym kamieniom teleportującym, które w nowej wersji kosztują ułamek tego co przed wprowadzeniem łatki. Poza tym weterani Dragon's Dogmy w każdej chwili mogą przenieść swojego bohatera z poprzedniej rozgrywki i – o ile był on w zaawansowanym stadium rozwoju – niemal z miejsca przekonać się, jak działają nowe umiejętności trzeciego poziomu przygotowane specjalnie z myślą o Dark Arisen. Ja zaczynałem zabawę swoim Striderem od samego początku, wobec czego – zanim przeszedłem do najbardziej oczekiwanej części nowej edycji gry – spędziłem co najmniej kilkanaście godzin na uganianiu się po łąkach i górach Gransys. Dopiero gdzieś około dwudziestego piątego poziomu doświadczenia powróciłem do wioski, w której rozpoczynała się przygoda, by w nocy na molo nawiązać rozmowę z tajemniczą kobietą o imieniu Orla, która zaproponowała mi podróż na wyspę Bitterblack. Ale jedna uwaga. O ile ten dwudziesty piąty poziom pozwala powalczyć w dodatku z większością przeciwników normalnej wielkości, o tyle nie ma mowy o próbach pokonania faktycznych bossów rządzących podziemiami. Do tego niezbędny jest co najmniej poziom pięćdziesiąty, a nawet i on w obliczu paru stworów wyda się Wam żałośnie niski.

Recenzja gry Dragon's Dogma: Dark Arisen - RPG fantasy z solidnym rozszerzeniem - ilustracja #3

Dark Arisen nie jest dostępne w sprzedaży jako typowe DLC. Posiadaczem dodatku można się stać, tylko kupując pełną nową edycję gry, czy to w wersji pudełkowej, czy elektronicznej. Dobrą wiadomością jest ta, że jej cena została ustalona na bardzo przyzwoitym poziomie, wynoszącym zaledwie około połowy ceny pierwszego wydania, z czego z pewnością ucieszą się osoby po raz pierwszy zamierzające zanurzyć się w ten nieprzeciętny świat. Ale i posiadacze Dragon's Dogmy nie powinni narzekać. Jeżeli zdecydują się na zakup Dark Arisen, w dowolnej chwili mogą przetransferować swoją postać do nowej edycji, nie tracąc zdobytych poziomów doświadczenia i posiadanych przedmiotów.

Po przeniesieniu się na wyspę i wstępnej informacji o celu wizyty stajemy przed wielkimi wrotami prowadzącymi do znajdujących się za nimi licznych kompleksów. Sam początek rozgrywki wydaje się niesamowicie klimatyczny, podobnie zresztą jak i wiele lokacji, które przemierzamy w trakcie dalszej eksploracji. Otwarte miejsca oświetla blade światło księżyca, co rusz natykamy się na tajemnicze głosy, należące do nieistniejących wydawałoby się bytów, czasem zaś spotykamy postacie NPC, które poszerzają naszą wiedzę na temat wyspy, chętnie handlują czy uczą postać nowych umiejętności. Serio, poczułem się trochę jak ten szczawik, który przed laty drżącymi i spoconymi łapkami wsuwał kolejne dyskietki do swojej Amigi, by jak najszybciej zagłębić się w podziemia Waterdeep.

Poziomy w Dark Arisen zostały przygotowane na tyle sprytnie, że nie ma konieczności ciągłego biegania tam i z powrotem. Owszem, czasem backtracking daje mocno w kość, ale warto dobrze się rozglądać za skrótami umożliwiającymi na przykład szybsze wyjście z lochów. Ukryte drzwi, nieoświetlona nisza na końcu korytarza to typowe miejsca warte obadania.

Na wyspie Bitterblack pojawia się całe mnóstwo przeciwników, na pokonanie których trzeba szukać nowych sposobów, ale główną atrakcję dodatku stanowią bossowie. Nie będzie żadnym spoilerem, jeżeli zdradzę, że pierwszym, na którego się natykamy, jest sama Śmierć. Stwór wygląda niesamowicie, lewitując nad polem walki w zwiewnych czarnych szatach i z ogromną kosą w dłoni. Śmierć okazuje się ekstremalnie potężna, będąc prawdopodobnie najtrudniejszym przeciwnikiem w całej grze. Pokonanie jej w jednym podejściu jest niemożliwe nie tylko dlatego, że jest tak silna, ale również z tego powodu, że często zdarza się jej zwyczajnie znikać. Twórcy zastosowali jednak świetny patent polegający na tym, że zadawane Śmierci obrażenia kumulują się przez całą rozgrywkę. A co powiecie na ogromnego typa przykutego łańcuchami do skały? Kratos miałby używanie.

Z wyspy można wrócić na kontynent w dowolnym momencie. Warto jednak wziąć pod uwagę, że podziemia co najmniej częściowo znowu zapełnią się nieprzyjaznymi stworami, choć już nie tak potężnymi jak przy pierwszym podejściu. Podoba mi się to, że Capcom do niczego graczy nie zmusza. Masz człowieku piaskownicę i rób, co chcesz.

Ogniu, krocz najlepiej przede mną. - 2013-04-24
Ogniu, krocz najlepiej przede mną.

Dark Arisen udostępnia także dwa nowe tryby rozgrywki dla prawdziwych fanatyków: Hard Mode i Speed Mode. Rozszerzenie zapewnia w sumie co najmniej kilkanaście dodatkowych godzin zabawy. Czas jego ukończenia może być różny, w zależności od tego jak zaawansowaną postacią rozpoczęliśmy nową przygodę. Szkoda tylko, że twórcom nie udało się poprawić licznych technologicznych baboli. Problemy z detekcją kolizji, czasem idiotyczne zachowanie pionków i masakryczna nieraz głupota przeciwników – podobnie jak w pierwszej edycji gry – są tu na porządku dziennym. Nie przekreśla to jednak tej nieprzeciętnej w końcu produkcji. Dragon's Dogma: Dark Arisen to masa nowych atrakcji, świetnych miejscówek i przeciwników, która najbardziej powinna spodobać się osobom nieznającym tego tytułu. Niemniej gracze mający już za sobą pokonanie Ur-Dragona również mogą pomyśleć o powrocie na Gransys. W końcu za tę cenę wstyd nie spróbować.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

DalethTichy VIP 19 lutego 2020

(PC) Walką ta gra stoi! Hideaki Itsuno - reżyser Dragon's Dogma - nie był gołosłowny mówiąc, że wie jak "akcja" działa i jak wpleść ją w grę RPG z otwartym światem.

8.5
Recenzja gry Dragon's Dogma: Dark Arisen na PC - jak zabić smoka na klawiaturze i myszce?
Recenzja gry Dragon's Dogma: Dark Arisen na PC - jak zabić smoka na klawiaturze i myszce?

Recenzja gry

Dragon’s Dogma to jedna z najbardziej zjawiskowych gier RPG poprzedniej generacji konsol. Teraz ta szybka i klimatyczna produkcja o walce z potworami rodem ze świata fantasy trafia na PC.

Recenzja gry Metaphor: ReFantazio - piękna baśń na 100 godzin zachwyca systemem walki, choć razi moralizatorstwem
Recenzja gry Metaphor: ReFantazio - piękna baśń na 100 godzin zachwyca systemem walki, choć razi moralizatorstwem

Recenzja gry

Metaphor: ReFantazio to ogromne, naprawdę ogromne jRPG, w którym przepiękna oprawa audiowizualna idzie w parze z angażującym systemem walki i genialnymi projektami przeciwników - szkoda, że w warstwie fabularnej nie wszystko zagrało tak, jak powinno.

Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii
Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii

Recenzja gry

Po dziewięciu latach i bankructwie oryginalnych twórców, seria Mario & Luigi powraca z całkiem nową odsłoną. Brothership to godna kontynuacja serii, logicznie rozwijająca motywy poprzedniczek - lecz pokazuje także, że więcej to nie zawsze lepiej.