Crossroads Inn Recenzja gry
autor: Bartosz Świątek
Recenzja gry Crossroads Inn – karczma przed wizytą Magdy Gessler
Crossroads Inn to produkcja warszawskiego zespołu Kraken Unleashed Studio, która cechuje się oryginalnym pomysłem na rozgrywkę – stawia gracza w roli zarządcy karczmy położonej przy kluczowym szlaku handlowym w fantastycznym świecie Delcrys.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- dobrze zaprojektowana warstwa strategiczna;
- wysoki stopień rozbudowania rozgrywki;
- wznoszenie oraz rozwijanie zajazdu satysfakcjonuje i wciąga;
- solidna oprawa audiowizualna.
- nudnawy świat, który słabo wykorzystuje konwencję fantasy;
- nie najlepszy scenariusz kampanii, pełen nadmiernie przerysowanych postaci;
- błędy związane z poruszaniem się pracowników;
- zbyt mała kontrola nad priorytetami w karczmie.
Ahoj, przygodo! Po raz kolejny trafiamy do świata fantasy, by złapać za miecz, pochodnię lub magiczną laskę, a następnie rabować, palić i... ale zaraz, czemu wręczacie mi miotłę i ścierkę? I co to znaczy, że mam sprzątnąć tę dziwną plamę pod drzwiami, a potem złożyć zamówienie na beczkę piwa dla gości? Przecież ja jestem bohaterem, do diaska. Pogromcą nekromantów i postrachem demonów! A nie jakimś tam, pożal się Boże... karczmarzem! Że niby co? No jak to nie jestem?
Ano nie, a przynajmniej nie w grze, na pomysł której wpadła warszawska firma Kraken Unleashed Studio. Deweloperzy ci postanowili stworzyć produkcję w klimatach fantasy, w której naszym podstawowym zadaniem nie będzie zabijanie dziewic i ratowanie smoków (ani nawet ta mniej oczywista, odwrotna konfiguracja), a zarządzanie pewnym zajazdem, gdzie miejscowi wieśniacy szukają kufla piwa, szlachta – zabawy, podróżnicy – ciepłego łoża, a przestępcy – okazji do niecnego zarobku. Tylko tyle. I aż tyle, bo o tym, jak ważną rolę odgrywa karczmarz w historiach fantasy, wie przecież każdy poszukiwacz przygód. Czy autorom udało się osiągnąć założony cel? Niestety, nie całkiem, ale i tak jest to pozycja warta uwagi, jeśli tylko lubicie strategie ekonomiczne i macie trochę cierpliwości. No dobra – sporo cierpliwości.
Od zera do innkeepera
Podstawa rozgrywki w Crossroads Inn wydaje się dość prosta – to połączenie klasycznej strategii ekonomicznej z czymś, co przypomina uproszczony wariant... Simsów. Zabawę zaczynamy od zbudowania i wyposażenia naszego lokalu, przy czym liczba dostępnych opcji i ozdób jest całkiem spora, a narzędzie do wznoszenia i modyfikowania budynku oferuje duże możliwości w zakresie realizowania architektonicznych fantazji.
Kiedy karczma już stoi, naszym głównym zadaniem staje się dbanie o to, by nie brakowało w niej wszelkich potrzebnych rzeczy, takich jak alkohol, składniki do przygotowania jedzenia, łój do lamp, drewno na opał czy świece. Towary nabywamy od kupców w pobliskich miejscowościach, przy czym znaczenie ma nie tylko znalezienie najkorzystniejszej oferty, ale też rozsądek i strategiczne myślenie – płacimy za transport, więc na ogół bardziej opłaca się kupować hurtem, ale z drugiej strony – nasz budżet często nie pozwala na nadmierną swobodę. Trzeba znaleźć zdrową równowagę pomiędzy bieżącymi potrzebami a planowaniem na przyszłość, które zawsze skutkuje sporymi oszczędnościami.
Trudy i znoje roboty w gastronomii
Do naszych obowiązków należy także zarządzanie pracownikami. Początkowo w kampanii fabularnej do dyspozycji mamy tylko jedną osobę, ale szybko pojawia się możliwość powiększenia zespołu, a z czasem także pozyskania usług specjalnych postaci o szczególnych talentach. Ludzie ci opisani są szeregiem cech (np. lojalny, leniwy czy energiczny) i mogą pełnić jedną z kilku funkcji, specjalizując się w różnych obowiązkach, które trzeba wykonać w związku z prowadzeniem zajazdu.
Przykładowo lokalny osiłek dobrze sprawdzi się przy łupaniu drewna oraz noszeniu ciężkich beczek, a od biedy złapie także za miotłę, ale raczej nie należy oczekiwać, że pomoże nam obsługiwać gości i wyciągać od nich soczyste plotki (te ostatnie mają przełożenie na rozgrywkę – to waluta, którą możemy wykorzystać, by np. przedłużyć termin spłaty kredytu w banku, wynegocjować lepsze ceny towarów lub odblokować dodatkową cechę rekrutowanego pracownika).
Umiejętności zatrudnianych przez nas osób doskonalą się z czasem, podobnie jak zdolności naszego awatara – realizując kolejne cele kampanii, odblokowujemy punkty, które inwestujemy w drzewko rozwoju. Dzięki temu uzyskujemy dostęp do nowego wyposażenia i kolejnych możliwości. Od czasu do czasu rozmawiamy też z bohaterami niezależnymi, ćwicząc naszą umiejętność retoryki – i warto odnotować, że dialogi te często mają kluczowe znaczenie dla naszego zajazdu.
W praktyce system zarządzania zespołem jest raczej pasywny. Nie możemy wydawać bezpośrednich poleceń, choć istnieje opcja zainicjowania lub zakończenia przerwy, pochwalenia lub skrytykowania danej osoby oraz przyznania jej premii (co wpływa na morale). Na ogół jednak pracownicy poruszają się sami, a my określamy jedynie priorytetowe zadania do wykonania na terenie zajazdu oraz wskazujemy, którym pomieszczeniem należy zająć się w pierwszej kolejności. Kiedy wszystko działa jak należy, karczma funkcjonuje jak szwajcarski zegarek. Niestety, nie zawsze tak jest.
Poziom rozbudowania i zróżnicowania warstwy strategicznej okazuje się tu naprawdę duży. Przykładowo na kategorie dzielą się także goście – poszczególne ich typy mają różne preferencje co do wystroju lokalu oraz potraw, a nawet takich kwestii jak stopień oświetlenia pomieszczeń (przestępcy preferują cień, zaś pozostali czują się nieswojo w półmroku). Możemy też zadbać o reklamę poprzez wynajmowanie krzykaczy oraz przyciągać poszukiwaczy przygód, którzy realizują specjalne zadania, przynoszące konkretne profity. Całość działa dobrze i potrafi wciągnąć, o ile tylko nie przeszkadza Wam fakt, że spora część zabawy sprowadza się tu do obserwowania niezależnie poruszających się postaci.
(Nadmiernie) swojskie królestwo
„W Crossroads Inn wcielasz się w postać właściciela tawerny, która znajduje się w samym sercu baśniowej krainy Delcrys” – głosi dumnie opis na karcie gry w serwisie Steam. Przeczytawszy to zdanie, spodziewałem się, że Delcrys będzie miejscem barwnym i pełnym różnorodności, co dobrze współgrałoby z rozbudowaną i całkiem przemyślaną mechaniką rozgrywki. Wyobrażałem sobie wędrownych magów, częste wydarzenia, ciekawe detale i awantury oraz bójki poszukiwaczy przygód. Niestety, w praktyce „baśniowa kraina” okazuje się być raczej nudna, pozbawiona charakteru i jak na mój gust przypomina zupełnie zwyczajne średniowiecze. Szczerze mówiąc, oczekiwałem nieco lepszego wykorzystania potencjału konwencji fantasy. Wydarzenia specjalne, które pojawiają się od czasu do czasu, nie są, niestety, na tyle częste, by pokonać wkradającą się po pewnym czasie do zabawy monotonię.
Kampania fabularna należy do raczej niezobowiązujących. W największym z okolicznych królestw – Yorevale – umiera władca. Z uwagi na brak potomków (którzy również odeszli z tego padołu w niejasnych okolicznościach) następca króla ma zostać wyłoniony w drodze wyborów. O koronę rywalizuje kilka wpływowych person (bardzo mocno przerysowanych, co możecie uznać za zarzut), a gracz wciela się w prowadzącego karczmę młodzieńca o tajemniczym pochodzeniu, który odegra bardzo ważną rolę w tych wydarzeniach... Już na początku orientujemy się, że raczej nie jest to opowieść, która będzie spędzać nam sen z powiek, niemniej sprawdza się dobrze jako dodatkowy bodziec, który motywuje do rozwijania zajazdu i stawia przed nami konkretne cele do zrealizowania. Wydaje mi się jednak, że scenariusz zyskałby, gdyby deweloperzy pozwolili graczom na samodzielne odkrywanie pewnych faktów (mowa np. o tożsamości naszego awatara, która została ujawniona już na etapie kampanii crowdfundingowej – według mnie zupełnie niepotrzebnie).
Warto też dodać, że gra posiada tryb sandboksowy z kilkoma poziomami trudności. Powinien on ucieszyć osoby preferujące kompletną swobodę i niepotrzebujące fabuły do dobrej zabawy w produkcji strategicznej.
Przyzwoite widoki i znajome dźwięki
Gra ma całkiem przyzwoitą oprawę audiowizualną. Graficznie jest przeciętnie – nieco przeszkadzała mi niezbyt duża różnorodność modeli postaci i nadmiernie stonowana paleta barw, ale to raczej czepialstwo, bo generalnie nasz zajazd wygląda ładnie i obserwowanie go sprawia satysfakcję. Warto wspomnieć, że domyślnie aktywowana jest opcja, która powoduje, że wszystkie postacie i obiekty są otoczone bardzo wyraźną czarną obwódką, która nadaje grze nieco komiksowy wygląd. Efekt ten można wyłączyć i szczerze mówiąc, bez niego produkcja prezentuje się lepiej (choć jest nieco mniej czytelna).
Dobrze wypada też udźwiękowienie, w szczególności muzyka, nad którą – jak nie omieszkali pochwalić się twórcy – pracował m.in. autor soundtracku do Wiedźmina 3: Dzikiego Gonu i wyczekiwanego na całym świecie Cyberpunka 2077, czyli Marcin Przybyłowicz. Ścieżka dźwiękowa nie zawiera co prawda zbyt wielu utworów, ale te, które są obecne, nie irytują i udanie dopełniają zabawę. Niektóre nawet wpadają w ucho. Najlepiej zresztą oceńcie sami – próbkę znajdziecie w lipcowym trailerze.
Szkoda tylko, że nie zdecydowano się na choćby częściowy dubbing niektórych kluczowych dla fabuły postaci – psuje to ogólne wrażenie, choć jest zrozumiałe z punktu widzenia ograniczeń budżetowych.
Robale, szczury i brudne plamy
Robale, szczury i brudne plamy to przykre, acz obowiązkowe, elementy każdego (nie)szanującego się zajazdu – i nie inaczej jest w przypadku tytułowej karczmy na rozdrożach. Gra, która trochę wykłada się na budowaniu świata, w gruncie rzeczy ma solidne podstawy i potrafi dostarczyć sporo rozrywki. Niestety, to wrażenie jest zaburzane przez kilka irytujących błędów, związanych głównie z zachowaniem naszych pracowników.
PAMIĘTACIE MAJESTY?
Ponury i raczej przewidywalny świat fantasy Crossroads Inn dziwi tym bardziej, że w historii gier mamy przecież znamienite przykłady, którymi można było się zainspirować. Pamiętacie Majesty? Niby to generyczne uniwersum, ale humor wszystkie te odtwórcze i szablonowe elfy, krasnoludy czy smoki przywrócił do życia. W Majesty również nie kierowaliśmy bezpośrednio postaciami, a mimo to byliśmy z nimi zżyci. Ach, gdyby tak dostać grę, która pozwalałaby zbudować i prowadzić dla zabawnych bohaterów z Majesty (czy dalej – z Dungeon Keepera) karczmę, gdzie musielibyśmy znosić ich wieczne problemy, niezadowolenie i życzenia... No cóż, nie w Crossroads.
Regularnie zdarzało się, że postacie blokowały się na elementach otoczenia – nawet wtedy, kiedy dbałem o zapewnienie im odpowiedniej przestrzeni do poruszania się. Kilku moich pracowników próbowało też napełniać lampy łojowe... stojąc po drugiej stronie ściany, na której te wisiały. W takiej sytuacji bohaterowie często byli wykluczeni z zabawy na dłuższą chwilę – czasem nie pomagało nawet wczytanie zapisanego stanu gry i jedynym wyjściem okazywało się zaczęcie od poprzedniego save’a. Nie muszę dodawać, że to bardzo irytowało i utrudniało zabawę. Raz zdarzyło się, że dobre 80% mojego zespołu utknęło w jednym z pomieszczeń, odmawiając wyjścia, choć zajazd dosłownie trzeszczał od natłoku gości. Co gorsza, większość ekipy wcale nie odpoczywała, a ja nadal musiałem jej płacić. Nie mam pojęcia, jaka była przyczyna tego strajku, ale na szczęście właściwą odpowiedzią okazał się restart gry.
Gra – jak na knajpkę w średniowiecznym fantasy – jest wyjątkowo ponura i niestety odbija się to na palecie barw.
Wreszcie, pomimo zamieszczenia stosownej informacji na karcie produktu, recenzowana przeze mnie kopia nie posiadała polskiej wersji językowej. Autorzy zapowiadają, że wersja polska i niemiecka zostaną dodane w najbliższych dniach (i być może już są dostępne, w chwili gdy czytacie te słowa).
Crossroads Inn – ciepłe i wygazowane piwo
Chciałbym móc jednoznacznie polecić tę grę, bo ma w sobie to coś, co powoduje, że chce się do niej wracać, a godziny mijają niepostrzeżenie, jedna za drugą. Niestety, jest to dość trudne, przede wszystkim z uwagi na nieciekawy świat, który nie wykorzystuje potencjału gatunku, oraz momentami bardzo irytujące problemy z zachowaniem postaci. Mimo to, jeśli lubicie strategie ekonomiczne i dysponujecie odpowiednimi pokładami wspomnianej na początku tekstu cierpliwości, miejcie Crossroads Inn na uwadze. To solidna produkcja, która z czasem – po wyeliminowaniu błędów – może stać się jeszcze lepsza.
O AUTORZE
Z grą Crossroads Inn spędziłem około 25 godzin. Skupiłem się głównie na kampanii fabularnej, przechodząc ją jak najszybciej, by móc ocenić przygotowany przez twórców scenariusz. Znalazła się jednak również chwila na zabawę w trybie sandboksowym. Gatunek strategii ekonomicznych jest mi bliski, choć na ogół preferuję produkcje operujące w większej skali (np. cykl Anno czy choćby polskiego Frostpunka).
ZASTRZEŻENIE
Grę dostaliśmy od jej polskiego dystrybutora, firmy Klabater.