Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 9 listopada 2009, 16:11

autor: Maciej Śliwiński

NBA 2K10 - recenzja gry

Mieliśmy Polaka w finale NBA, EuroBasket w Polsce, a teraz NBA 2K10 na sklepowych półkach. Jest to kolejne wydarzenie związane z koszykówką, którego fan tego sportu nie może przegapić.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Ubiegłoroczne NBA autorstwa 2K Sports było jedną z najlepszych gier sportowych wydanych na PC. Było też skutecznym lekarstwem na tytuły serwowane na tę platformę przez EA Sports. Nic więc dziwnego, że ta druga firma wywiesiła w tym roku po raz drugi białą flagę, rezygnując z wydawania NBA Live na komputery osobiste, a 2K Sports poszło za ciosem, tworząc produkt jeszcze bardziej dopracowany niż rok temu. Tak bowiem jednym zdaniem można podsumować NBA 2K10. Dzięki wyeliminowaniu i tak nielicznych błędów z poprzedniego roku, wprowadzeniu trybu dla wielu graczy oraz stworzeniu multimedialnego systemu informacji prosto z rzeczywistego świata NBA otrzymaliśmy grę może nie wybitną, ale na pewno do grona takich aspirującą.

O jakości NBA 2K10 decyduje między innymi klimat, który na każdym kroku nasuwa skojarzenia z najlepszą ligą koszykówki na świecie i wprowadza nas w świat basketu. Już intro, mimo że pozbawione efektownych animacji czy filmów, robi piorunujące wrażenie – zarówno prostota wykonania, jak i sam pomysł są po prostu genialne. Ot, kilka sekund komentarza jednego z najbardziej charyzmatycznych sprawozdawców ze świata NBA – Kevina Harlana, zachwycającego się przeprowadzoną w ostatniej sekundzie akcją Kobego Bryanta. Po tym niebanalnym wstępie przenosimy się do głównego menu, a w nim czeka kolejna niespodzianka. 2K Sports zapowiadało, że jedną z największych nowości będzie system NBA Today, stanowiący swoistą platformę informacyjną ze świata NBA. Już po pierwszych meczach sezonu na ekranie naszego komputera mamy dokładną i niesamowicie szczegółową bazę danych prosto z amerykańskich parkietów. Zamiast wchodzić na NBA.com, wystarczy odpalić grę, by poznać najświeższe wyniki, najbliższe spotkania czy statystyki wszystkich zawodników. O ile Europejczycy nie mają jeszcze zupełnego hopla na punkcie cyferek i dla nas będzie to tylko bardzo miły dodatek, o tyle Amerykanie żyją danymi liczbowymi związanymi z każdym sportem i koszykówka nie jest tu absolutnie wyjątkiem – widać to na ekranie. Zresztą NBA Today ma jeszcze kilka innych zastosowań – przykładowo możemy od razu rozegrać spotkanie naszej ulubionej drużyny, która tak naprawdę swój mecz rozpocznie o nieprzyzwoitej godzinie w nocy – zagramy dokładnie takim składem, jaki przewidziany jest na to spotkanie, a podczas spotkania poznamy statystyki koszykarzy z obecnego sezonu.

To tylko jeden z kilkunastu trybów gry, które w tym roku zafundowali nam panowie ze studia Visual Concepts, odpowiedzialni za developing NBA 2K10. Gry sportowe mają to do siebie, że po rozegraniu kilku, kilkunastu, czasem kilkudziesięciu spotkań po prostu zaczynają się nudzić. W przypadku najnowszej koszykówki 2K Sports będzie o to naprawdę trudno – ilość różnorakich możliwości związanych z zabawą jest duża.

Oprawa spotkań robi piorunujące wrażenie...

Mamy więc tryb Situation, który zdecydowanie powinien spodobać się tym graczom, którzy lubią brać sprawy w swoje ręce w dowolnym momencie meczu. Przed rozpoczęciem spotkania ustawiamy praktycznie wszystkie dostępne parametry widowiska – ilość punktów naszych i przeciwnika, faule każdej z drużyn, kwartę i czas do jej końca itd. A później gramy, starając się utrzymać uzyskane prowadzenie lub przeciwnie – odrobić straty, gdy na zegarze pozostało kilkanaście sekund do końca czwartej kwarty, a nasi najlepsi gracze siedzą już dawno na ławce po pięciu przewinieniach. W trybie tym to, co dzieje się na parkiecie, jest praktycznie ograniczone tylko naszą wyobraźnią i techniczną stroną gry. Pamiętacie finał NBA z 1998 roku? Pewnie tak, choć zakładam, że nikt wtedy nie kibicował Utah Jazz. Gdyby jednak – w Situation losy spotkań można odwrócić.

Kolejne dwa tryby są już ściśle powiązane z samą zawodową ligą. Sezon, w którym możemy rozegrać wszystkie 82 spotkania wybraną przez nas drużyną i przy odrobinie szczęścia awansować do fazy playoff, jest pozbawiony większości opcji menadżerskich, chodzi w nim praktycznie tylko o dobrą zabawę i rozgrywanie kolejnych meczów. Gdybyśmy jednak chcieli spróbować swoich sił od razu w fazie pucharowej NBA, również nie ma problemu. W trybie Playoff wybieramy jedną z drużyn zakwalifikowanych w ubiegłym sezonie do decydującej fazy rozgrywek i rozpoczynamy marsz po mistrzowskie pierścienie. Na deser mamy jeszcze tradycyjny mecz pierwszoroczniaków z graczami występującymi w najlepszej lidze świata drugi sezon. W NBA 2K10 nie zapomniano również o fanach koszykówki ulicznej. To głównie z myślą o nich powstał NBA Blacktop, a w jego ramach kilka znanych głównie z podwórek trybów gry. Mamy więc klasyczne spotkania jeden na jeden lub trzy na trzy, oczywiście z udziałem wybranych przez nas gwiazd NBA. Do tego konkurs wsadów, który wprawdzie całą oprawą przypomina ten znany z poprzedniej edycji, ale wykonywanie podniebnych akrobacji z piłką sprawia równie dużo satysfakcji jak rok temu. Mamy też nieśmiertelny konkurs rzutów za trzy. Mnie do gustu przypadł najbardziej ostatni z trybów NBA Blacktop, czyli popularne w naszym kraju 21. Każdy, kto brał udział w zajęciach sportowych w szkole, zna podstawowe zasady tej gry, jednak w NBA 2K10 ujrzymy ją w typowo amerykańskim wydaniu. Wybieramy trzech graczy, wcielając się w jednego, a następnie gramy jeden na dwóch – jest to świetny sposób, by poćwiczyć grę zarówno w obronie, jak i w ataku, co w rozgrywkach ligowych jest dość ważnym elementem całej zabawy.

Solą NBA 2K10 i tym, co z pewnością przykuje nas na długo do monitorów, są jednak tryby My Player oraz Association. Ten pierwszy jest nowością i podobnie jak system NBA Today był zapowiadany przez 2K Sports jako jedna z największych atrakcji gry. W istocie, gdy zaangażujemy się już nieco w prowadzenie stworzonego przez nas gracza, trudno oderwać się od My Player. Zaczynamy prosto – kreujemy swojego koszykarza, wybierając kilka podstawowych cech oraz pozycję na której gra, a później rozpoczynamy długą i trudną drogę na szczyt NBA. Nie, nie zaczynamy od razu sezonu w jakimkolwiek klubie NBA. Czeka nas liga letnia, obozy treningowe czy sesje na hali, gdzie szlifujemy podstawowe umiejętności. Co więcej, indywidualne zdolności wcale nie zapewniają miejsca w składzie którejś z 30 najlepszych drużyn świata. Podczas spotkań ligi letniej oceniania jest przede wszystkim współpraca z drużyną i wywiązywanie się z zadań przypisanych naszej pozycji na boisku. Jeśli, grając centrem, weźmiemy się za rozgrywanie lub jako point guard więcej czasu spędzimy, czyhając pod koszem na zbiórkę, możemy być pewni, że trenerzy ocenią nas krytycznie i o karierze w NBA należy zapomnieć. Przez cały czas za rękę prowadzi nas menadżer, który po każdym spotkaniu chwali nas lub przeciwnie – wytyka błędy. Jest to świetne rozwiązanie, gdyż początkujący gracze, którzy z tajnikami koszykówki nie mieli jeszcze do czynienia, mogliby się szybko zniechęcić po kilku spotkaniach z najniższą oceną lub meczu spędzonym z ręcznikiem między kolanami na ławce rezerwowych.

...szczególnie na Dwightcie Howardzie.

Drugi z najbardziej rozbudowanych trybów gry, The Association, to połączenie znanego z poprzedniej części trybu menadżerskiego z normalnym sezonem. O ile w tym drugim tylko uczestniczymy w kolejnych spotkaniach, o tyle pierwszy pozwala na kompleksowe przygotowanie drużyny do rozgrywek NBA. Poza braniem udziału w meczach decydujemy o zatrudnianiu kadry szkoleniowej, podpisywaniu kontraktów i wymianach z innymi zespołami, walczymy o najlepszych debiutantów w drafcie czy wysyłamy zawodników na obozy szkoleniowe. Jeśli chcemy wcielić się tylko w menadżera zespołu, nic nie stoi na przeszkodzie, bowiem wszystkie spotkania naszej drużyny możemy tradycyjnie już symulować, całą energię poświęcając na prowadzenie graczy zza wygodnego biurka. Szczerze mówiąc, nie ma to jednak sensu. Nawet najciekawsze tryby gry byłyby niczym, gdyby NBA 2K10 nie było grywalne. W przypadku tej gry, aż chce się przeprowadzać kolejne spotkanie. I kolejne.

Tym bardziej, że tytuł wreszcie oferuje opcję zabawy dla wielu graczy, której brak rok temu był chyba największym minusem wydania NBA 2K9 na komputery osobiste. Multiplayer rozwiązano bajecznie prosto – wystarczy zalogować się na własny sieciowy profil i można praktycznie prowadzić rozgrywki we wszystkich dostępnych trybach gry. Nic nie stoi na przeszkodzie, by wziąć udział w konkursie wsadów ze znajomymi z drugiego końca Polski lub rozegrać sezon z udziałem drużyn prowadzonych przez graczy z całego świata. Najciekawszym elementem trybu sieciowego jest jednak opcja Crews, w której tworzymy pięcioosobowy zespół znajomych i uczestniczymy w specjalnych rankingowych spotkaniach. Każdy z graczy odpowiada tylko za jednego zawodnika w zespole, siłą rzeczy liczy się zgranie, znajomość taktyki i przede wszystkim myślenie na boisku –jak na prawdziwych parkietach NBA. W trybie Crews możemy skorzystać z wykreowanego przez nas gracza na potrzeby My Player lub wybrać którąś z gwiazd NBA. Zapewniam jednak, że o wiele większą frajdę ma się, prowadząc zespół stworzony od podstaw.

Już rok temu, recenzując NBA 2K9, zachwycaliśmy się oprawą graficzną tego produktu. Tym razem jest jeszcze lepiej i praktycznie przy takich samych wymaganiach sprzętowych gra wygląda wprost olśniewająco. Począwszy od animacji graczy, oprawy meczowej, przez płynność rozgrywki, na rewelacyjnym odwzorowaniu wszystkich detali znanych z telewizyjnych ekranów kończąc. Można powiedzieć jedno – NBA 2K10 jest piękne. Z dużą dokładnością odwzorowano zachowania graczy, dalej wzrost i waga danego koszykarza mają wpływ na to, jak ten się porusza i Iversonem raczej nie wepchniemy się pod kosz, przestawiając przy tym Howarda. Co równie ważne, kolejne spotkania to nie tylko bieganie z piłką i rzucanie seriami punktów. Każdy mecz to prawdziwe show, od pierwszej do ostatniej minuty. Na taki obraz składa się kilka elementów – poza wiernie oddanymi zawodnikami. Przede wszystkim, podobnie jak przed rokiem, żyją trybuny. Żywiołowo reagująca na wszelkie zagrania publiczność tworzy wrażenie świetnego widowiska. Żyją też ławki rezerwowych, z dużą dawką ekspresji oddając to, co dzieje się właśnie na parkiecie. Ba, żyją nawet maskotki i panowie z mopami ustawieni wzdłuż boiska. Jeśli dodamy do tego świetny komentarz, autentycznie odnoszący się nie tylko do wydarzeń z aktualnego spotkania, ale i do całego sezonu, aż chce się grać. Tym bardziej, że sprawozdawcy zaskakują czasem naprawdę niezłymi wywodami na temat wyższości amerykańskiego basketu nad europejskim czy mizernej formy naszego rozgrywającego.

Na czar NBA 2K10 składa się również całe pomeczowe menu. W nim możemy nie tylko sprawdzać statystyki zawodników, co w grach tego typu jest już przecież standardem, ale również obejrzeć z każdej strony najlepsze akcje meczu czy otrzymać zestaw zdjęć uwieczniających kluczowe sytuacje z zakończonego spotkania.

Największą bolączką nowego NBA od 2K Sports jest zdecydowanie sterownie, w którym widać sporo konsolowych naleciałości. Ogrom różnych zagrywek, zwodów, kilka sposobów oddawania rzutów, taktyczne korekty w trakcie gry oraz ustawianie konkretnych zagrywek w ataku i obronie wymaga sporego talentu w używaniu klawiatury. Grając w NBA 2K10, próbowałem różnych konfiguracji rozmieszczenia przycisków, za każdym razem jednak coś mi nie odpowiadało. O wiele wygodniej i przyjemniej gra się na padzie, gdzie nie trzeba mieć manualnych zdolności pianisty, by w pełni korzystać z możliwości naszych graczy. Problem w tym, że nie wszyscy posiadacze komputerów osobistych takowe pady mają. Do gry na klawiaturze można się przyzwyczaić, ale trudno wtedy wykonywać niektóre zagrania, nie wspominając o konkursie wsadów.

Wbudowany odtwarzacz pozwala na przesłuchaniewszystkich piosenek z gry.

O tym, że w tego typu grach ważna jest również oprawa muzyczna, nie trzeba przekonywać żadnego fana koszykówki. Każdy, kto kiedykolwiek był na meczu, wie, jaki klimat potrafi stworzyć odpowiedni utwór. W NBA 2K10 jest podobnie. Soundtrack z gry składa się z blisko trzydziestu bardzo dobrze dobranych kawałków. Jego największą zaletą jest zróżnicowanie – owszem, dominuje hip hop, chyba nieodłącznie kojarzący się z koszykówką, ale na ścieżce dźwiękowej z gry znajdziemy również kilka kawałków gitarowych czy reggae. Do współpracy udało się zaprosić paru naprawdę znanych artystów – usłyszymy między innymi The Game’a, Kanye Westa czy świetnego Akalę.

NBA 2K10 jest kapitalną grą. Brak konkurencji na rynku pecetowych symulacji koszykówki nie spowodował, że 2K Sports podeszło do tegorocznego produktu po macoszemu. Wprost przeciwnie, jest on jeszcze bardziej dopracowany niż ubiegłoroczny. Grze zarzucić można praktycznie dwie rzeczy – dość skomplikowane sterowanie przy użyciu dominującej jednak wśród graczy pecetowych klawiatury, oraz to, że miejscami szwankuje wierne oddanie umiejętności graczy przez statystyki. Żeby nie szukać daleko – nasz rodzynek w NBA, Marcin Gortat jest w grze świetnym zawodnikiem defensywnym, ale w ataku ogranicza się do zajmowania miejsca w polu trzech sekund rywali. Szkoda, bo w rzeczywistości Polak swoje walory ofensywne zaprezentował w poprzednim sezonie co najmniej kilkakrotnie. Całość wypada jednak zdecydowanie na plus. Połączenie wielu różnorodnych trybów rozgrywki z niesamowitą grywalnością i wszechobecnym klimatem najlepszej zawodowej ligi świata powoduje, że NBA 2K10 powinno być obowiązkową pozycją na półce każdego sympatyka koszykówki, a i ci, którzy tym sportem się nie interesują, znajdą w tej grze coś dla siebie. Dodatkowym atutem jest również cena. Wprawdzie w naszym kraju dystrybuowana przez Cenega Poland gra kosztuje około 120 zł, to jednak w systemie Steam już teraz można zakupić ją za równowartość 20 euro (około 80 zł).

Maciej „guandi” Śliwiński

PLUSY:

  • NBA Today – kompendium wiedzy o wydarzeniach z NBA;
  • różnorodne tryby gry z My Player i The Association na czele;
  • klimat;
  • świetna oprawa graficzna i muzyczna;
  • tryb dla wielu graczy.

MINUSY:

  • uciążliwe sterowanie przy pomocy klawiatury;
  • statystyki graczy nie zawsze oddają ich umiejętności.
Recenzja gry EA Sports FC 25 - byłoby bardzo dobrze, gdyby nie te bugi
Recenzja gry EA Sports FC 25 - byłoby bardzo dobrze, gdyby nie te bugi

Recenzja gry

EA Sports FC 25 dopracowuje sprawdzoną formułę, nie psuje zbyt wiele z tego, co dobrze działało, i dokłada od siebie kilka naprawdę fajnych nowości. Szkoda tylko, że stan techniczny wciąż pozostawia sporo do życzenia.

Recenzja gry TopSpin 2K25 - Iga Świątek nie udźwignie sama całej tej produkcji
Recenzja gry TopSpin 2K25 - Iga Świątek nie udźwignie sama całej tej produkcji

Recenzja gry

Wielki był mój smutek spowodowany tym, że po premierze Top Spina 4 w 2011 roku nie doczekałem się nigdy Top Spina 5 (a czekałem całe 13 lat). Dzisiaj zaś dostałem TopSpin 2K25 i… sam nie wiem, co o nim myśleć.

Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra
Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra

Recenzja gry

EA Sports FC 24 to duchowy spadkobierca serii FIFA, który na każdym kroku stara się podkreślać swoją odmienność od poprzednich odsłon serii. Nie jest to jednak rewolucja, EA Sports nie wywróciło gry do góry nogami – i dobrze.