autor: Mikołaj Królewski
LittleBigPlanet - recenzja gry
LittleBigPlanet ma duże szanse stać się nieśmiertelnym. Ci, którym wydaje się, że w grach wideo widzieli już wszystko, powinni sięgnąć po ten tytuł.
Recenzja powstała na bazie wersji PS3.
Kiedy w zeszłym roku zaprezentowano po raz pierwszy LittleBigPlanet, nikt nie zdawał sobie sprawy, że szykuje się hit. W miarę upływu czasu pojawiały się nowe informacje, a gracze zaczęli okazywać żywe zainteresowanie tą produkcją. Na tegorocznej edycji Games Convention można, było odnieść wrażenie, że jedynym tytułem prezentowanym przez Sony Computer Entertainment Europe jest LBP. Wesołe Sackboye zalały niemal wszystko. Tramwaje, okładki broszurek informacyjnych, billboardy. Kropką nad i był ogromny Sackboy-fontanna. Jedno jest pewne. Sony pokłada wielkie nadzieje w tej produkcji i spodziewa się kolejnego system-sellera. Czy hasło: „Play, Create, Share”, to rzeczywiście recepta na sukces?
Play...
Gra rozpoczyna się najbardziej interaktywnymi creditsami w dziejach elektronicznej rozrywki. Własnoręcznie sterujemy Sackboyem, który biegnąc mija kolejno pojawiające się twarze ekipy z Media Molecule. W tle słyszymy bardzo klimatyczny głos narratora, który objaśnia, czym jest tytułowa planeta. Zabawę rozpoczynamy wewnątrz pewnego rodzaju stacji kosmicznej zwanej Pod, w której główny bohater za pomocą drążków analogowych porusza się po dostępnych opcjach i trybach rozgrywki.
Pierwsze trzy poziomy, które mogliśmy sprawdzić w wersji beta, to bardzo przystępny tutorial, przedstawiający prawa rządzące światem gry i objaśniający sterowanie. To ostanie jest bardzo proste i intuicyjne. Do sprawnego poruszania się po poziomach potrzebne są tak naprawdę dwa przyciski. Większa ich liczba służy do poruszania rękami i głową, a także całym ciałem stworka. Mamy też wpływ na mimikę twarzy Sackboya. Powiedzmy sobie szczerze, bohatera gry nie sposób nie lubić. Uśmiechnięty „worek” z nóżkami jest genialny w swej prostocie, a potencjał tkwiący w nim jest ogromny. LittleBigPlanet posiada bowiem bardzo rozbudowany i popularny ostatnio system kustomizacji. Każdy gracz może stworzyć własnego, unikatowo wyglądającego Sackboya i pokazać go światu.
Przedmioty potrzebne do wykreowania wizerunku naszego bohatera zostały podzielone na kategorie (głowa, szyja, tors, oczy, spodnie, dodatki). Nie do wszystkich mamy dostęp od razu. Większą część zbieramy podczas gry. Ich ilość jest tak ogromna, że autorzy zdecydowali się na wprowadzenie możliwości robienia skrótów do ulubionych itemów. Opcji jest cała masa, a Sony podłapując trend, wypuściło na rynek serie licencjonowanych (nielicencjonowane już także dostępne) lalek nawiązujących do znanych postaci, takich jak: Kratos, Sephiroth, Nariko czy Old Snake. Można by rzec, że Sackboy powoli staje się nową ikoną branży gier wideo, a jego siła tkwi w tym, że jest w stanie naśladować każdego.
Kiedy już wykreujemy naszego małego herosa, otrzymujemy dostęp do dwóch pozostałych planet. Pierwsza z nich służy za warsztat i miejsce do magazynowania naszych projektów. Na drugiej planecie zamieszczone są wszystkie informacje dotyczące świata, po którym się poruszamy, naszego profilu i gry w sieci. Ze wspomnianej już wcześniej stacji Pod ruszamy zaliczać kolejne levele.
Na pierwszy rzut oka LittleBigPlanet wydaje się być kolorową platformówką, skierowaną do młodszego grona odbiorców. System rozgrywki również nie jest zbyt skomplikowany. Przemierzamy światy biegając, skacząc, łapiąc, popychając przedmioty oraz rozwiązując zagadki wymagające rozruszania nieco szarych komórek. Ktoś może zapytać, czy to wystarczy, by zainteresować gracza przez dłuższy czas? Jak najbardziej. Na uwagę zasługuje przede wszystkim design poziomów.
Zanim LBP trafiło do sprzedaży, gracze obawiali się, że plansze zaprojektowane przez Media Molecule będą tylko dodatkiem do zachwalanego od dawna edytora. Jednak to, co zaserwowali twórcy, przechodzi najśmielsze oczekiwania. Głównych poziomów jest ponad 20, a każdy z nich jest niepowtarzalny i łączy się z poprzednim w ciąg przyczynowo skutkowy. Odwiedzamy m.in. Syberię, dżunglę, pewną metropolię, Meksyk. Nie nudzimy się nawet przez chwilę. Każdy z poziomów podzielony jest na 3 części i zbudowany z ogromnej liczby elementów, takich jak: ruchome ostrza, podłogi pod napięciem, walące się słupy, sprężyny, materiały wybuchowe, jet-packi itd. Dodatkowo wypełnione są one różnymi zagadkami, drobnymi zadaniami, których zaliczenie wymaga czasem współpracy z drugim graczem. Te właśnie sprawia najwięcej frajdy. Przejście wszystkich poziomów „na szybko” wyrywa około 8-10 godzin z życiorysu, a jeśli chcemy zmasterować każdy etap, to czas gry wydłuża się kilkakrotnie.
Warto również powiedzieć parę słów o systemie trofeów. Opcja ta od dawna znana posiadaczom konkurencyjnej konsoli, z trudem przyjęła się na konsoli Sony i prawdę mówiąc, bardziej denerwowała niż urozmaicała rozgrywkę. LittleBigPlanet jest pierwszą grą na PS3, w której lista rzeczy do zdobycia jest naprawdę długa i bardzo zmyślnie uzupełnia grę właściwą. Trofea są źródłem dużej satysfakcji, gdyż nie dostajemy określonego tytułu tylko za przejście poziomu. Dużą część nagród otrzymujemy za wykonanie różnych zadań w edytorze lub też wykazanie się swoimi umiejętnościami podczas gry z innymi. Wielkie brawa należą się ludziom z Media Molecule za profesjonalne opracowanie systemu skazanego już przez większość graczy na zagładę. Oby inni developerzy wzięli z nich przykład. Wbrew pozorom LBP nie jest grą łatwą. Mylą się zatem ci, którzy uważają, że tytuł ten skierowany jest tylko do casuali. Ostatnie dwa poziomy dają ostro popalić i potrafią zmusić do kilkakrotnego a nawet kilkunastokrotnego powtarzania etapu. Nauczenie się niektórych sekwencji na pamięć oraz niezły timing jest tu kluczem do sukcesu. Dobrze rozwiązany został system kontynuacji. Checkpointy występują w postaci okrągłych drzwiczek, otoczonych świetlistym kręgiem. Przy każdym potknięciu gaśnie jego fragment, a gdy cały okrąg przestanie świecić, jesteśmy zmuszeni zaczynać poziom od początku, bez względu na to, czy jesteśmy na jego początku, czy końcu. Słusznie zauważono, że jest to bardzo „oldskulowa” gra dostosowana do wymogów naszych czasów – trudna i wymagająca jak stare hity, dodatkowo okraszona piękną grafiką.
Zaprezentowana została w tzw. „2,5 D”. Z pozoru wygląda jak gra dwuwymiarowa. Jednak gdy przyjrzymy się bliżej, okaże się, że Sackboy'e biegają po trójwymiarowej ścieżce, składającej się z trzech planów. Czwarty z nich stanowi tło. W każdej chwili możemy „wejść w głąb ekranu” w celu złapania bonusowego obiektu czy po prostu zmiany toru poruszania się. Patrząc na screeny, nie sposób odmówić im uroku. Elementy składowe każdego poziomu, wykonane są z różnorodnych materiałów, których faktura jest aż nazbyt widoczna. Ta specyficzna konwencja sprawdza się wyśmienicie i nie pozwala oderwać się od ekranu.
Kolejnym plusem LittleBigPlanet jest jej udźwiękowienie. W grze zawarto zestaw licencjonowanych utworów, a także kompozycje specjalnie przygotowane na potrzeby tego tytułu. Muzyka świetnie wpasowuje się w klimat, idealnie komponuje ze scenerią, w której rozgrywa się dany level, a do tego jest bardzo chwytliwa. Nuci się ją już po kilku minutach spędzonych przy grze. Spodziewałem się, że będzie to jeden ze słabszych punktów tej produkcji, ale i ten aspekt panowie z Media Molecule potraktowali bardzo poważnie, a co najważniejsze dopieścili do granic możliwości.
Create...
Edytor poziomów odblokowujemy w momencie przejścia pierwszych trzech etapów. Rozwiązanie to jest bardzo sensowne. Gdy już zapoznamy się z klawiszologią i odnajdziemy kilka przydatnych przedmiotów, możemy wziąć się za projektowanie własnych poziomów. O ile sterowanie w grze nie sprawia problemów, to w edytorze można się pogubić. Na szczęście z pomocą przychodzi rozbudowany samouczek, podzielony na krótkie sekcje, które wybieramy z podręcznego menu. Sackboy zostaje przeniesiony na poziom treningowy, a na telewizorze znajdującym się w tle, wyświetlane są wszystkie, omawiane przez znanego już lektora czynności. Wykorzystując specjalny wskaźnik, możemy zaznaczać dowolny przedmiot, sklejać go z innymi i tworzyć nieregularne bryły. Czynimy to za pomocą prostych narzędzi, podobnych do tych wykorzystywanych w programach graficznych.
Możemy edytować każdy obiekt, możemy ustalić kąt jego nachylenia, czas działania czy nawet elastyczność! Wedle własnej potrzeby manipulujemy kątem ustawienia kamery, zoomem, miejscami i częstotliwością występowania efektów dźwiękowych. Materiały, z jakich tworzymy, to np. drewno, guma, szkło, gąbka itd. Opcji edytora jest mnóstwo, ale by umieć w pełni je wykorzystać, musimy poświęcić sporo czasu na wspomniany tutorial.
Twórcy zarzekają się, że wszystkie stworzone przez nich poziomy zostały zbudowane za pomocą narzędzi oddanych graczom do dyspozycji. Co więcej Pete Smith, producent LittleBigPlanet zapewnia, że jego ekipa będzie bacznie obserwować wszystkie ukazujące się w sieci projekty, a twórcom najoryginalniejszych poziomów ma zamiar zaproponować współpracę. Ukazujące się w sieci projekty?
Share...
Tryb online w LBP jest rozbudowany do granic możliwości. Nie ogranicza się tylko do pokonywania poziomów wraz z przyjaciółmi, ale pozwala także na dzielenie się wszelkimi swoimi osiągnięciami. Dzięki temu każdy posiadacz LittleBigPlanet, o ile tylko ma dostęp do Internetu, staje się członkiem wielkiej społeczności graczy. Cooperative pozwala zaliczyć zadania niemożliwe do wykonania w pojedynkę, a poza tym dostarcza ogromnej radochy. Wspomniane sterowanie rękami, głową i mimiką naszego podopiecznego powstało właśnie z myślą o trybie multi. Nic nie stoi na przeszkodzie, by poklepać naszego współtowarzysza po plecach lub w chwili zdenerwowania przybrać groźną minę i strzelić mu „z liścia”. Dodatkowo LittleBigPlanet wykorzystuje funkcje lip-sync, umożliwiającą synchronizację ruchu ust Sackboya z kwestiami wypowiadanymi przez gracza, co podczas zabawy online sprawdza się znakomicie. Jeśli jesteśmy już przy „wymaganiach sprzętowych”, to warto zaznaczyć, że kamerka Playstation Eye także znajdzie tu zastosowanie. Umieszczenie zdjęcia na dowolnym obiekcie jest bardzo proste i niesie za sobą wiele możliwości.
Kiedy dopieścimy już stworzony przez nas poziom, w kilka minut możemy zamieścić go w sieci. Codziennie powstają dziesiątki nowych leveli czy nawet całych światów, a sprawdzenie ich wszystkich może nas odciągnąć od właściwej gry na długie godziny. Jest w czym wybierać. Co powiecie na poziom LittleBigComputer, który jest 8-bitowym kalkulatorem? Za pomocą prostych przełączników jesteśmy w stanie wykonać podstawowe działania, a także dokonać konwersji dziesiętnej.
Moim faworytem jest level To Zanarkand, który polega na odpowiednim przemieszczaniu obiektów, co w konsekwencji powoduje odegranie kultowego utworu z Final Fantasy X. Po przejściu każdego etapu otwiera się przed nami system oceniania. Za pomocą gwiazdek wystawiamy ocenę oraz wybieramy przymiotnik, który według nas najlepiej charakteryzuje dany poziom. Levele te są później grupowane według nadanych im określeń, co pozwala na odseparowanie tych słabych od tych naprawdę wyjątkowych. Do tego dochodzi jeszcze cały system komentarzy, wyszukiwania według autorów oraz dodawania do ulubionych. Jak na konsolową produkcję ilość dostępnych opcji jest godna podziwu.
Szczerze mówiąc, ciężko znaleźć jakiekolwiek błędy w tej produkcji. Przyczepię się może do faktu, że według zapewnień autorów mieliśmy otrzymać około 50 poziomów, a tymczasem mamy ich 20. Co prawda są one uzupełnione masą różnego rodzaju czasówek, mini-gierek itp., ale tych z pewnością nie możemy nazwać pełnoprawnymi levelami. Momentami przeszkadza również chaos, jaki tworzy się na planszach, gdzie gra jednocześnie więcej niż trzy osoby. Utrudniona widoczność i mało miejsca nie pozwala na ukończenie etapu, a największy problem stanowi kamera, która – nie mogąc objąć wszystkich graczy – wyrzuca część z nich poza ekran. Te drobne błędy nie mogą jednak zepsuć przyjemności płynącej z gry.
LittleBigPlanet to zdecydowanie jedna z najbardziej wyjątkowych gier, jakie ukazały się na konsole. Z pozoru wydaje się być zwykłą platformówką, ale przy bliższym kontakcie zachwyca ogromem możliwości i złożonością. Każdy jej aspekt stworzony został na swój własny unikalny sposób, począwszy od konstrukcji poziomów, na muzyce kończąc. Tryb online i kreatywność growej społeczności powoduje, że tytuł ten ma duże szanse stać się nieśmiertelnym. Ci, którym wydaje się, że w grach wideo widzieli już wszystko, powinni sięgnąć po ten tytuł, a zapaleni konstruktorzy otrzymali narzędzie pozwalające na urzeczywistnienie ich marzeń. Pozostaje tylko pytanie, czy jest to bardziej gra, czy narzędzie?
Mikołaj „MiKaS” Królewski
PLUSY:
- różnorodne levele;
- edytor dający nieograniczone możliwości;
- tryb online;
- Sackboy.
MINUSY:
- chaos podczas gry wieloosobowej.