FIM Speedway Grand Prix 2 - recenzja gry
FIM Speedway Grand Prix 2 zawodzi. Mamy tu właściwie do czynienia z ulepszoną wersją pierwszej części serii, a nie zupełnie nowym produktem.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Miłośnicy żużla, jak i wielu innych dyscyplin, w których polscy zawodnicy odnoszą od wielu lat spore sukcesy, nie mają zazwyczaj zbyt dużego wyboru jeśli chodzi o gry komputerowe. Poniekąd wynika to z niewielkiej ilości wydawanych i trafiających na PeCetowy rynek tytułów o tej tematyce. Pomijam tu oczywiście produkcje oparte na najpopularniejszych sportach – piłce nożnej, koszykówce, czy hokeju na lodzie. Wróćmy jednak do żużla. Wydana w 2002 roku gra FIM Speedway Grand Prix z całą pewnością nie była wielkim hitem. Tak na dobrą sprawę tytuł ten wyróżniał się jedynie nowoczesną, jak na tamte czasy, grafiką. Zabrakło natomiast najważniejszych czynników, czyli wciągającego i dającego duże pole do popisu modelu jazdy, a także sporego zróżnicowania dostępnych trybów rozgrywki. Pomimo wyraźnej konkurencji ze strony Demonic Speedway produkt ten najwyraźniej sprzedał się w wystarczającej liczbie egzemplarzy, gdyż na rynek trafiła właśnie jego oficjalna kontynuacja.
Warto w tym miejscu zauważyć, że na wydanie drugiej części FIM Speedway Grand Prix musieliśmy czekać prawie 4 lata. Oczekiwania wielu osób z pewnością były więc dość wysokie. Pojawia się tu jednak jedno ‘ale’. W międzyczasie rynek gier żużlowych nie został zasilony o żadne istotne pozycje, o których można byłoby w tym miejscu wspomnieć. Niektórzy z Was z pewnością domyślają się już, do czego zmierzam. Można bowiem odnieść wrażenie, że osoby odpowiedzialne za wydanie opisywanej kontynuacji ostatnie cztery lata spędziły gdzieś w tropikach, a jedynie w ostatniej chwili dodały do zabawy ulepszony silnik graficzny, tak żeby gracze nie mieli zbytnich powodów do narzekań. Nie ma się jednak co oszukiwać, gdyż poza zdecydowanie lepszą oprawą wizualną recenzowany produkt nie ma tak na dobrą sprawę nic ciekawego do zaoferowania, a w wielu sytuacjach zawodzi i to na całej linii...
Recenzowany sequel, podobnie jak jego poprzednik, posiada oczywiście pełną licencję organizacji BSI, odpowiedzialnej za tytułowe zawody żużlowe. Dzięki temu możemy zobaczyć prawdziwych zawodników (cała światowa czołówka), ścigać się na dokładnie odwzorowanych torach, czy też nacieszyć oczy prawdziwymi reklamami sponsorów. Na poziom szczegółowości licencji z pewnością nie można narzekać. Ba! W pewnych miejscach nawet z tym nieco przesadzono. Przeglądając dane zawodników poznajemy na przykład ich zainteresowania, a nawet samochody, którymi sobie jeżdżą. Na co komu taka wiedza?
Tych graczy, którzy niespecjalnie interesują się żużlem, a są jedynie sympatykami dwóch kółek, może irytować również to, iż gra nie pozwala stworzyć zupełnie nowego zawodnika. Możemy się bowiem jedynie wcielić w jednego z mistrzów czarnego sportu. Po uruchomieniu gry wielu sympatyków pierwszej części dozna zapewne sporego zawodu. Zaoferowano bowiem te same tryby zabawy, z którymi mieliśmy do czynienia w „jedynce”. Najciekawiej prezentują się oczywiście pełne mistrzostwa (Grand Prix). Pozostałe tryby nie są już tak odkrywcze (pojedynczy wyścig i trening). Omawiana gra posiada też multiplayer dla czterech osób. Niestety, zawody muszą być rozgrywane na jednym komputerze, gdyż gra nie obsługuje zabawy w Sieci. Szczerze mówiąc, pomysł wydaje się być poroniony. Zabawa na niewielkich ekranach monitorów, którymi dysponuje większość osób w moim przekonaniu nie sprawi dużo frajdy. Tyle chociaż dobrze, że gra w takich momentach nie zwalnia, ale o wydajności silnika graficznego szerzej powiem nieco później.
Wspomniany już wyżej główny tryb gry pozostaje oczywiście w zgodzie z oficjalnymi zasadami prawdziwych zawodów żużlowych. Sezon wyścigowy składa się z dziesięciu startów, rozgrywanych na różnorakich torach. Warto w tym miejscu zauważyć, iż obiekty te są nieźle odwzorowane. Dodatkowo przed każdym startem możemy wyczytać kilka interesujących informacji – poznać długość i szerokość toru, zapoznać się z typem nawierzchni czy aktualnymi warunkami atmosferycznymi. Nie wiadomo natomiast po co komu dodatkowe opisy obiektów. W przypadku toru zlokalizowanego w Czechach dowiadujemy się na przykład, iż „stadion ten jest strzeżony przez cały rok przez sumiennego portiera z wilczurem u boku i okrzyki studentek z pobliskiego akademika”. Być może kogoś takie stwierdzenia rozśmieszą. Mnie wydały się żenujące. Co więcej, niejednokrotnie miałem ochotę możliwie jak najszybciej zamknąć okno tytułowe danego wyścigu, tak aby wyciszyć czytającego te bzdury komentatora.
Jeszcze przed właściwym wyścigiem przystępujemy do treningów, dzięki którym możemy zapoznać się bliżej z danym obiektem. Co więcej, w przypadku osiągnięcia dobrego czasu można otrzymać dodatkowe części od sponsorów. Warto w tym miejscu zauważyć, iż podczas treningów nie obowiązują niektóre przepisy. Zakręty można więc bezpardonowo ścinać, tak aby zwiększyć szansę otrzymania takiego prezentu. Właściwe zawody składają się z kolei z 25 biegów, z czego 12 to rundy kwalifikacyjne. W zależności od osiągniętego miejsca zdobywa się określoną ilość punktów, które następnie podliczane są w ogólnej klasyfikacji.
Dla tych osób, które miały dużo do czynienia z pierwszą częścią gry, zastosowany w omawianej kontynuacji model jazdy wyda się trochę znajomy... co akurat nie wpłynie w pozytywny sposób na odbiór tej gry. Cechował się on bowiem licznymi uproszczeniami i uchybieniami, których w zdecydowanej większości przypadków nie usunięto. Jeden z głównych zarzutów dotyczył opóźnionego „kładzenia się” maszyny na torze podczas wchodzenia w kolejne zakręty. Problem niestety pozostał. Ekspertem żużlowym co prawda nie jestem, ale wyraźnie odczuwałem uciążliwość tego elementu gry.
Zdecydowanie większą wagę przywiązywałem do bezbłędnego pokonywania kolejnych łuków, zamiast koncentrować się na poczynaniach przeciwników... a i oni nie mają się czym szczególnym popisać. Pozostali zawodnicy mają bowiem skłonność do wyjątkowo irytującego zajeżdżania drogi sterowanej przez nas postaci. Jest to bardzo uciążliwe i niejednokrotnie doprowadza do widowiskowych kraks, których za wszelką cenę chciałoby się uniknąć. Nie byłoby w tym jeszcze nic złego, gdyby nie to, że winą za tego typu przewinienia w zdecydowanej większości przypadków obarczany jest gracz. Sytuacje, w których z wyścigu eliminowany jest jeden z komputerowych konkurentów zaliczają się niestety do rzadkości. Tyle chociaż dobrze, że pozostałe przepisy egzekwowane są w dość poprawny sposób, ale to marne pocieszenie.
Bardzo kiepsko wyważono też poziom trudności zabawy. Wypadałoby w tym miejscu nawiązać do sklepu z częściami, który można odwiedzać po każdych ukończonych zawodach. Generalnie wykonuje się tu dwa typy czynności. Przede wszystkim, wypadałoby naprawić zużyte w ostatnich wyścigach części. Od razu pragnąłbym zaznaczyć, iż zazwyczaj jest to bardzo kosztowne, tak więc w początkowej fazie zabawy większość zdobytych funduszy przeznacza się właśnie na przywrócenie maszyny do idealnego stanu. Z czasem można sobie jednak pozwalać na pierwsze zakupy. Części podzielono na trzy grupy – silnik, ramę oraz opony. Każda z tych części opisana została specyficznymi współczynnikami. W przypadku silnika są to na przykład parametry wytrzymałości oraz mocy maksymalnej.
Samych części nie jest niestety zbyt dużo. Zakładając więc, że w kolejnych zawodach zajmie się czołowe miejsca, można sobie na nie dość szybko pozwolić. Z pomocą przychodzą jedynie wspomniane już wcześniej oferty sponsorów. Niejednokrotnie bowiem otrzymujemy od nich części, których nie ma w ofercie sklepu. Teoretycznie zakupienie najdroższych i zarazem najlepszych części powinno zwiększyć szansę na wygraną. Niestety, w praktyce zazwyczaj jest tak, iż zawodników ze ścisłej czołówki bardzo ciężko jest dogonić, nawet wtedy gdy bezbłędnie pokonuje się kolejne fragmenty toru. Jest to widoczne na wszystkich poziomach trudności, nawet tym najniższym. W rezultacie niektóre zwycięstwa czy porażki są dziełem przypadku, a nie efektem doskonałej jazdy.
Jak już wspomniałem we wstępie, oprawa wizualna FIM Speedway Grand Prix 2 tak na dobrą sprawę wydaje się być jedynym dobrze przygotowanym elementem tego produktu. Choć i tu warto niestety zwrócić uwagę na kilka rażących uchybień, ale o nich za chwilę. Zacznijmy od pozytywnych rzeczy. Modele żużlowców oraz motocykli budziły podziw już w pierwszej części gry. Teraz prezentują się jeszcze lepiej. W szczególności widać to na zbliżeniach, z którymi mamy do czynienia zazwyczaj podczas oglądania powtórek, choć i w trakcie właściwej jazdy nie jest źle. Jeszcze przed oficjalną premierą gry producent wyjątkowo głośno reklamował zastosowany efekt odsypywania się nawierzchni toru. Osobiście traktowałem to bardziej jako typowy marketingowy chwyt. Finalna wersja gry pod tym względem pozytywnie mnie jednak zaskoczyła. Efekt ten prezentuje się bardzo udanie, szczególnie w początkowej fazie każdego biegu, gdy zawodnicy formują jeszcze w miarę zwartą grupę.
Przyczepić wypadałoby się natomiast do otoczenia, które odstaje od standardów prezentowanych przez większość współczesnych produkcji. W rezultacie kolejne starty nie sprawiają już niestety tak dużej frajdy, gdyż zawodnikom i ich motocyklom nie można się przecież przyglądać w nieskończoność. Denerwujące są też wydłużone czasy ładowań kolejnych biegów. Ponadto nie zadbano o możliwość pominięcia wszystkich filmików towarzyszących rozpoczęciu danego starcia. W rezultacie trzeba się trochę naklikać, tak aby móc przejść do upragnionego wyścigu.
Warstwa dźwiękowa opisywanej ścigałki odgrywa zdecydowanie drugoplanową rolę, choć i tu wypadałoby zwrócić uwagę na kiepski komentarz w wykonaniu znanego z poprzedniej odsłony serii Tomasza Lorka. O natarczywych opisach torów powiedziałem już wcześniej. Do tego wypadałoby dodać zbyt często powtarzające się kwestie, które na dodatek sprawiają wrażenie sztucznie posklejanych ze sobą. Tyle chociaż dobrze, że wypowiedzi Pana Lorka faktycznie odnoszą się do aktualnej sytuacji na torze.
FIM Speedway Grand Prix 2 zawodzi. Mamy tu właściwie do czynienia z ulepszoną wersją pierwszej części serii, a nie zupełnie nowym produktem. Myślę więc, że te osoby, które zdołały się już zaopatrzyć w jakiś solidny żużlowy tytuł, kupno omawianego produktu mogą sobie najzwyczajniej w świecie odpuścić. 80 złotych za ulepszoną i na dodatek nie prezentującą najwyższego poziomu grafikę? Dziękuję, postoję.
Jacek „Stranger” Hałas
PLUSY:
- zdecydowanie lepsza, choć nie pozbawiona licznych uchybień grafika;
- możliwość zabawy na jednym komputerze (dla zdesperowanych);
- stosunkowo niskie wymagania sprzętowe.
MINUSY:
- to właściwie kopia poprzedniej części serii, a nie zupełnie nowy produkt...
- brak pełnoprawnego multiplayera;
- nienajlepszy model jazdy;
- nieostrożni przeciwnicy, beznadziejnie wyważony poziom trudności zabawy;
- sztuczne, powtarzające się i momentami głupawe zwroty w wykonaniu Tomasza Lorka;
- zbyt długi czas oczekiwania na rozpoczęcie biegu.