Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 6 listopada 2008, 08:38

autor: Marcin Terelak

FIFA Manager 09 - recenzja gry

Fifa Manager 09 to produkt, który bije Football Managera na głowę wszędzie tam, gdzie kończą się kompetencje trenera.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Historia serii znanej obecnie jako Fifa Manager sięga już sześciu lat. Niegdyś nosiła ona nazwę Total Club Manager, a jej pojawieniu się na rynku towarzyszyło niemałe zamieszanie. Mimo że Total Club Managerowi pod względem piłkarskim daleko było do Championship Managera (potem Football Managera), tytuł ten nie odszedł w zapomnienie i zdołał utrzymać się na rynku. Efektem tego są rokroczne odsłony, w tym i najnowsza – opatrzona cyferkami 09.

Tym, co w największym stopniu przyczyniło się do zaistnienia TCM-a, było zaoferowanie graczowi tego, czego nie oferował CM, a potem i FM. Tym czymś była oczywiście gęsta otoczka okołomeczowa. Gracz, wzorem pierwszych menedżerów, mógł decydować niemalże o wszystkim. Oprócz tego zadbano o jego życie prywatne. Mógł żyć w zbytku. Mnożyć kapitał. Z czasem nawet kupić prowadzony przez siebie klub czy zadbać o potomka, który po kilkunastu latach mógłby trafić do prowadzonej pod jego nadzorem drużyny młodzików.

Nawet nie zdążyłem „poznać” swej sekretarki, a już dorwali mnie dziennikarze i musiałem zacząć kłamać...

Opcji pozaboiskowych było na tyle dużo, że przyćmiewały braki w sferze merytorycznej. Gracze otrzymali bowiem niezbyt duże możliwości taktyczne, które dodatkowo umniejszał rozpadający się silnik meczowy 3D. Nie lepiej było i w sferze tekstowej, która ledwie raczkowała i była lata świetlne za analogicznym rozwiązaniem, znanym z CM-a.

Mijały lata, a na półki sklepowe trafiały kolejne odsłony rywalizujących ze sobą menedżerów. Jeden szlifował do perfekcji sferę piłkarską i symulacyjną, drugi skupiał się na oprawie i detalach pozapiłkarskich. Tak oto nadszedł rok 2008 i w sklepach pojawił się Fifa Manager 09. Tytuł, który nawet „pijarowcy” EA reklamowali wyjątkowo małą liczbą modnych obecnie „ficzerów”.

Owa powściągliwość w chwaleniu swego dzieła okazała się być w pełni uzasadniona. Już po pierwszych godzinach z grą łatwo dostrzec, że edycja 09 do złudzenia przypomina 08 i wcześniejsze. Ograniczono się jedynie do udoskonalenia tego, co już w grze dobrze znane i wprowadzenia kilku mało istotnych nowinek.

Pierwsze, co rzuca się oczy, to podrasowana oprawa graficzna. Gra zawsze wyglądała bardzo ładnie, ale teraz wygląda jeszcze ładniej. Panowie z EA od lat eksperymentują z ergonomią interfejsu i przyznać należy, że w edycji 09 odnieśli na tym polu spory sukces. Gra nie tylko wygląda atrakcyjnie, ale przede wszystkim szybko przechodzi między kolejnymi oknami, co było sporym problemem w poprzednich edycjach. Jest też stosunkowo intuicyjnie, dzięki czemu przyzwyczajenie się do interfejsu nie nastręcza wielkich problemów. Niestety, wciąż nie zaimplementowano bogatego i szybko działającego systemu linków. Jest ich, co prawda, więcej, niż było wcześniej, ale wciąż działają zbyt wolno, by można było uznać je za w pełni użyteczne.

Same okna nie zaskakują niczym poza staranniejszym wykonaniem i możliwością doboru kolorystyki. W ogromnej większości mamy do czynienia z tymi samymi ekranami co wcześniej. Niczym nowym nie zadziwia zresztą i sama koncepcja gry. Do wyboru nadal są posady od: grającego menedżera przez menedżera skupiającego się na drużynie po człowieka od wszystkiego.

W edycji 09 zwiększeniu uległa baza graczy. Obecnie jest ich ponad 25000. Grają w 7000 klubów. Nie są to jeszcze dane, które mogłyby zawstydzić Football Managera, ale przyznać trzeba, że EA robi na tym polu systematyczne postępy. O tyle widoczne w tej edycji, że oprócz nazwisk dodano też i ponad 7000 zdjęć piłkarzy.

Niestety wciąż nie udało się opracować ciekawego modelu rozwoju naszego wirtualnego alter ego. Zgrzyt tradycyjnie pojawia się już przy tworzeniu gry. Poza opcją startu w wybranym klubie, do dyspozycji mamy też start w roli selekcjonera i wątpliwą karierę od zera. Wątpliwą gdyż, co byśmy nie wybrali i tak dostaniemy na starcie trzy oferty pracy, a niedługo potem... propozycję współpracy z jedną z trzech reprezentacji.

Potem musiałem każdemu coś obiecać...

Zdaję sobie sprawę z tego, że takie są potrzeby rynku. Niemniej tytułowi z tak bogatą sferą pozapiłkarską wręcz urąga brak trybu przeznaczonego dla osób, które swą przygodę z „trenerką” pragną zacząć od samego dołu. Wystarczyłoby wprowadzić umiejętności opisujące kompetencje naszej postaci. Dać okazję zrobienia kursów umożliwiających pracę w coraz większych klubach. Rzecz jasna, na te kursy musielibyśmy zarobić w klubach mniejszych. Opcji jest tu naprawdę multum i przy obecnym silniku Fifa Managera nie byłoby to problemem. Gracz, pracując jako asystent, mógłby np. dobierać skład lub prowadzić rezerwy, co byłoby oceniane i rzutowałoby na rozwój jego kariery. Mógłby być też skautem i w odpowiednio przygotowanym fragmencie gry wyszukiwać talenty, co także można byłoby oceniać. Mógłby też wreszcie być trenerem juniorów lub amatorów i ciułać na kursy umożliwiające prowadzenie drużyn pierwszoligowych. Na nic takiego wciąż się, niestety, nie zdecydowano. Brak takiej decyzji jest moim zdaniem strzałem do własnej bramki. To właśnie owo lekkie podejście do pierwszych kroków w branży piłkarskiej jest jednym z czynników, któremu Fifa Manager 09 zawdzięcza niezbyt chlubną etykietkę – gry przeznaczonej dla mało wymagających graczy.

Pewnym kontrargumentem wobec takiego zarzutu są (jak zawsze) duże możliwości własnoręcznego przekształcania malutkich klubików w piłkarskie potęgi. Cieniem na tych możliwościach rzuca się jednak fakt, że droga do sukcesu nadal wiedzie przez cierpliwość inwestycyjną i systematyczne dążenie do zwiększenia ogólnej wartości liczbowej zespołu.

Fifa Manager 09 niczym tu nie zaskakuje. Silnik meczowy jak kulał, tak kuleje. Sytuacji nie ratuje nawet fakt, że zwiększono liczbę poleceń taktycznych, które można wydać drużynie i piłkarzom.

Nie ratuje, gdyż w trybie 3D piłkarze w ogóle nie słuchają poleceń. Co byśmy im nie kazali i tak będą grali swoje. Największym problemem jest gra do środka i do tyłu. Nie jest to sprawa nowa, gdyż znają ją doskonale wszyscy ci, którzy mieli styczność ze wcześniejszymi częściami serii. Piłkarze mają niestety tendencję do zagrywania ku środkowi, nawet gdy wszelkie polecenia taktyczne każą grać na skrzydła. Nie potrafią też ciągnąć piłki przy linii bocznej. Mimo instrukcji, by dośrodkowywali z linii końcowej, oddają piłkę tuż za linią połowy. Nawet, gdy jakimś cudem dobiegną do okolic chorągiewki kornerowej, zamiast dośrodkować, najczęściej wycofują piłkę... do połowy.

Drugą bolączką trybu 3D jest wpadanie na siebie piłkarzy i problemy z reakcją, gdy piłka znajduje się tuż przy graczu, a szczególnie przy bramkarzu. Błąd ten owocuje wieloma kuriozalnymi sytuacjami, w których piłkarze zdają się nie widzieć piłki. Wkurza to szczególnie w kontekście golkiperów. Ci potrafią po prostu mijać się z piłką, jakby w ogóle jej nie widzieli.

Dobić potrafią też bramki w stylu starych odsłon FIFY i równie „klasyczne” interwencje bramkarzy, którzy odruchowo rzucają się w kierunku zablokowanych podań i strzałów.

Następnie mogłem zacząć defraudować...

Ogólnie rzecz biorąc, nie jest dobrze w trybie 3D. Jest lepiej niż do tej pory, ale wciąż na tyle abstrakcyjnie, że strach z niego korzystać. Czasem SI udaje się tak pokierować zawodnikami, by grali składną piłkę bądź chociaż próbowali realizować zamierzenia taktyczne. Najczęściej jednak mecze przybierają formę przepychanki w środkowej strefie, gdzie każdy pędzi do piłki jak ćma do ognia. Nie byłoby to może i przesadnie irytujące, gdyby nie fakt, że większość spotkań rozstrzyga się za sprawą niedoskonałości silnika. Na porządku dziennym są bowiem trafienia z kilkudziesięciu metrów bądź wyniki hokejowe, które padają po kilku rajdach od połowy boiska.

Tryb ten warty jest uwagi tylko, jeśli chcemy grać jako grający menedżer. Możemy mieć wtedy jako taki wpływ na to, co dzieje się na boisku. Pozwalając graczom na samodzielną grę, zmuszeni jesteśmy spodziewać się wszystkiego. Najczęściej nie tego, co zaplanowaliśmy i nie tego, co można by przewidzieć.

Lepiej jest za to w trybie tekstowym. Od czasów pierwszego TCM-a sporo się w nim zmieniło i w edycji 09 przypomina już narzędzie, z którego można korzystać w oparciu o jakieś zasady. Twórcy nie tylko zwiększyli zasób komentarzy tekstowych, ale przede wszystkim podrasowali nieco formę tekstowej ilustracji przebiegu meczu. Ładujący się pasek sytuacji podbramkowych czy też wejścia na żywo to drobiazgi, które niewiele pomagają od strony taktycznej, ale przynajmniej podnoszą adrenalinę.

O ile tryb 3D będzie zapewne chętnie wybierany przez graczy ceniących walory graficzne, o tyle tryb tekstowy w końcu jako tako nadaje się dla tych, którzy wolą mecze trącące realizmem.

Oczywiście czegokolwiek byście tu nie wybrali i tak trzeba wziąć poprawkę na to, o czym już wspominałem. Fifa Manager 09 nie jest grą symulującą sportowe i menedżerskie aspekty prowadzenia drużyn piłkarskich. Jest to tytuł, który powstał z myślą o symulacji niuansów pozaboiskowych. W mojej opinii EA robi spory błąd, promując tę grę już tyle lat jako konkurencję dla Football Managera. W TCM-ie nigdy bowiem nie liczyła się taktyka. W edycji 09 nadal można wygrać wszystko poczciwym 4-4-2, o ile tylko zadbamy, by łączna wartość zespołu była odpowiednio wyższa od analogicznej wartości rywala. Sztuką jest jednak do tego doprowadzić. Sztuką jest zaktywizować kibiców. Zaistnieć w mediach. Wybudować stadion tam, gdzie zastaliśmy klepisko. Rozbudować bazę klubową o nowoczesne pomieszczenia. Zarobić pieniądze na luksus zarówno własny, jak i klubu. Wykreować juniorów. Stworzyć sieć najlepszych obozów szkoleniowych. Zalać świat klubowymi pamiątkami. Zadania te mnożyć można jeszcze bardzo długo, gdyż właśnie to ma do zaoferowania ten tytuł. Dlatego też błędem wydaje się promowanie go, jako menedżera piłkarskiego. Powinien zostać okrzyknięty symulacją prowadzenia klubu, z opcją prowadzenia drużyny. Dzięki temu nikt nie powiedziałby o nim złego słowa i nie porównywałby do... Football Managera.

Jaką grą jest nowy Fifa Manager 09? Przede wszystkim taką, jakiej się spodziewacie. Znajdziecie w niej wszystkie doskonale znane opcje. Poza boiskiem pojawiło się kilka drobnych smaczków, które w ujęciu gry nie znaczą nic, ale Wam zapewne się spodobają (np. sympatycznie pomyślany quiz). Zwiększono też bazę i poprawiono grafikę. Dodano więcej linków kontekstowych i nasycono grę zdjęciami piłkarzy. Nadal bardzo dużo można zdziałać poza boiskiem i równie niewiele na nim. Mecze wciąż wygrywa się, sztukując piłkarzy tak, by zespół dysponował największą wartością liczbową. Wciąż niewielkie znaczenie ma taktyka, gdyż wynik meczu kalkulowany jest przede wszystkim w oparciu o wspomnianą już siłę zespołu i mniejszy lub większy czynnik przypadkowości. Niezmiennie jednak gra wciąga. Wciąga wszystkich tych, którzy marzą, by zbudować od podstaw swój potężny klub i by prowadzić pełne opcji życie wirtualnego menedżera piłkarskiego.

I nie wiedzieć czemu, już na pierwszym meczu zaczęli mi grozić?!

Właśnie do tych osób kierowany jest Fifa Manager 09. Nie jest to produkt, który może równać się pod względem piłkarskim z Football Managerem. Jest to jednak produkt, który bije FM-a na głowę wszędzie tam, gdzie kończą się kompetencje trenera. Nie jest to gra dla osób, które pragną skupić swą uwagę wyłącznie na ultrarealistycznie odwzorowanej funkcji menedżera piłkarskiego. Jest to tytuł dla osób, które kwestie taktyczne traktują z przymrużeniem oka, ale śmiertelnie poważnie podchodzą do cyferek, strategii biznesowych, własnoręcznej budowy stadionu i setek innych aspektów, które zwykły menedżer zespołu zwala na barki innych. Jeżeli jesteście jedną z tych osób – kupujcie w ciemno. Jeżeli jednak chcecie zwalić tę robotę na barki wirtualnego sztabu klubowego (co jest możliwe), doradzałbym inwestycję w Fifę 09. Nie tylko znajdziecie tam dosyć solidny tryb menedżerski, ale i sobie pogracie, bez wkurzania się na niedoskonałości gry...

Marcin „jedik” Terelak

PLUSY:

  • ogromne możliwości zarządzania klubem piłkarskim;
  • duża stabilność działania;
  • ponad 7000 zdjęć piłkarzy;
  • wciąga;
  • bezkonkurencyjna w sferze pozaboiskowej;
  • dużo szybsza niż wcześniejsze części.

MINUSY:

  • wciąż fatalnie od strony czysto piłkarskiej i taktycznej;
  • obfitujący w irytujące błędy tryb 3D;
  • nadal o zwycięstwie decyduje głównie skumulowana wartość drużyny;
  • w ogromnym procencie dokładnie to samo co rok i kilka lat wcześniej;
  • tylko dla osób, które pragną zbudować od zera swój własny klub piłkarski;
  • ubogi polski komentarz w trybie 3D;
  • wiele błędnie spolonizowanych fraz.
Recenzja gry EA Sports FC 25 - byłoby bardzo dobrze, gdyby nie te bugi
Recenzja gry EA Sports FC 25 - byłoby bardzo dobrze, gdyby nie te bugi

Recenzja gry

EA Sports FC 25 dopracowuje sprawdzoną formułę, nie psuje zbyt wiele z tego, co dobrze działało, i dokłada od siebie kilka naprawdę fajnych nowości. Szkoda tylko, że stan techniczny wciąż pozostawia sporo do życzenia.

Recenzja gry TopSpin 2K25 - Iga Świątek nie udźwignie sama całej tej produkcji
Recenzja gry TopSpin 2K25 - Iga Świątek nie udźwignie sama całej tej produkcji

Recenzja gry

Wielki był mój smutek spowodowany tym, że po premierze Top Spina 4 w 2011 roku nie doczekałem się nigdy Top Spina 5 (a czekałem całe 13 lat). Dzisiaj zaś dostałem TopSpin 2K25 i… sam nie wiem, co o nim myśleć.

Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra
Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra

Recenzja gry

EA Sports FC 24 to duchowy spadkobierca serii FIFA, który na każdym kroku stara się podkreślać swoją odmienność od poprzednich odsłon serii. Nie jest to jednak rewolucja, EA Sports nie wywróciło gry do góry nogami – i dobrze.