Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 13 listopada 2002, 11:24

autor: Krzysztof Szulc

FIFA Football 2003 - recenzja gry

FIFA Football 2003 to kolejna edycja najsłynniejszej serii piłkarskiej wydawanej na komputery PC. Oczywiście i tym razem jej twórcy, firma Electronic Arts, postarali się aby gra była jeszcze doskonalsza niż jej poprzednia cześć.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Prognozowanie rozwoju rynku gier komputerowych, nawet z wyprzedzeniem kilkuletnim, daje niewielkie szanse na powodzenie. Nasza branża jest jedną z najbardziej dynamicznych i tak naprawdę trudno przewidzieć jakiekolwiek zmiany. Owszem – wiemy jakie gry mają się ukazać, widzimy niesamowity rozwój rynku konsol, ale wystarczy chociażby wspomnieć mylne prognozy dotyczące rozwoju wirtualnej rzeczywistości. Co prawda mój kumpel zarzeka się, że kiedyś zagra w grę „Tomb Raider 37 – prawnuczka Lary: powrót zza grobu”, ale ja gdybym jednak miał pokusić się o jakiekolwiek gdybanie, postawiłbym najszybciej na to, że jeszcze przez wiele długich lat firma EA Sports, jak zawsze tuż przed gwiazdką, będzie zalewać nas kolejnymi produktami, wśród których seria „FIFA” należy do najbardziej znanych w naszym kraju.

Nie inaczej stało się w przypadku „FIFA 2003”. Jak nauczyło nas doświadczenie ostatnich lat, co roku recenzję gry można było tak naprawdę ograniczyć do zdania: „Jak zwykle niewiele różnic w stosunku do wersji zeszłorocznej: poprawiono grafikę, usunięto to, czego nie powinno się usuwać, część rzeczy dopracowano perfekcyjnie, a część zrobiono byle jak, ale i tak z braku konkurencji jest to najlepsza zręcznościowa gra piłkarska na rynku”. I tyle – więcej nie trzeba było. Czy to jedno zdanie jest w stanie w sposób skrótowy opisać „FIFA 2003”? Niestety – tak. Jeden rok to za mało żeby można było mówić o rewolucyjnych zmianach. Tym bardziej, że tak na dobrą sprawę to nie jest nawet rok. W ciągu ostatnich 12 miesięcy otrzymaliśmy trzy „fify”. Najpierw była to „FIFA 2002”, potem w związku z mistrzostwami świata w Japonii i Korei EA Sports „sprezentowało” nam grę „FIFA World Cup 2002”, a kilka dni temu światło dzienne ujrzała kolejna wersja o pełnej nazwie „FIFA Football 2003”. Zobaczmy zatem co zmieniło się na lepsze, a co na gorsze w najnowszej odsłonie gry.

Pierwsze co rzuca nam się w oczy, gdy weźmiemy do ręki pudełko z nową „fifą”, to że tym razem do promowania gry posłużono się nazwiskami aż trzech piłkarzy światowej klasy – Roberto Carlosa, Ryana Gigsa oraz po raz kolejny Edgara Davidsa. Najwyraźniej EA Sports chciało pokazać, że nawet po zakupie licencji ma jeszcze sporo pieniędzy do wydania. Wiem, że w tym momencie trochę niepotrzebnie ironizuję, gdyż mamy wymierny skutek wykorzystania tych trzech sław światowego footballu. Każdy z tych graczy reprezentuje odmienny styl gry, a wszyscy oni brali udział w pracach nad stworzeniem ruchów komputerowych zawodników.

Pierwsza tak naprawdę wyraźna zmiana dotyczy interfejsu. Biel i szarość dominującą w ostatnich edycjach gry zastąpiono kolorami pomarańczowym i grafitowym. Jednym może się to podobać, innym nie, ale dla zagorzałych fanów serii „FIFA” może się to okazać zabieg trochę nazbyt rewolucyjny. Tym bardziej, że na zmianie kolorystyki twórcy nie poprzestali. Przeobrażeniu uległ także sposób obsługi menu – niestety jest znacznie mniej intuicyjny i to nie tylko z perspektywy wieloletniego fana serii. Przyciski dające nam dostęp do kolejnych i poprzednich plansz z ustawieniami są po prostu mało widoczne, a czasami wręcz niewidoczne dopóki nie nakierujemy kursora myszy na odpowiednią opcję. Rozumiem panów z EA Sports, że już na wstępie chcieli nam pokazać jak to nowa „FIFA” różni się od swoich poprzedniczek, ale mam do nich pretensje – pogwałcili (nie pierwszy zresztą raz) odwieczną zasadę „nie zmieniać tego co dobre”.

Przy okazji poruszania się po opcjach gry zauważymy kolejne zmiany – niestety nie wszystkie na lepsze. Nie mamy na przykład możliwości zmiany pogody albo pory dnia. Co prawda rewelacyjnie odwzorowano deszcz padający na murawę w trakcie meczu, ale nie możemy niestety sami zadecydować, że dany mecz towarzyski będzie rozegrany w ulewny dzień. Co ciekawe – dołączono w końcu możliwość zmiany klawiszologii i bardzo dobrze, gdyż o dziwo „W” nie jest już domyślnym klawiszem sprintu. Natomiast jeżeli chodzi o opcję treningu, to jej po prostu nie ma. Przed premierą sporo mówiono o zmianach dotyczących wykonywania stałych elementów gry. Owszem – w trakcie rozgrywki jest to widoczne. Możemy określić kąt, wymierzyć dokładne miejsce uderzenia, przy okazji rzutów wolnych mamy określoną odległość od bramki przeciwnika, trochę inaczej wygląda wykonywanie rzutów karnych itd. Wszystko to fajne, ale dlaczego nie możemy stałych elementów gry na spokojnie przećwiczyć? W „FIFA 2001” mogliśmy trenować nawet wyrzucanie piłki z autu!

Żadnych innowacji nie doświadczymy przy wyborze trybów rozgrywki. Standartowo mamy do dyspozycji: szybkie rozegranie meczu towarzyskiego, poprowadzenie teamu przez sezon ligowy, wzięcie udziału w pucharze, mistrzostwach świata lub też innych, wykreowanych przez nas. Jeżeli chodzi natomiast o wybór drużyn, to EA Sports zrobiło to co zawsze – coś przybyło, coś ubyło. Na szczęście więcej przybyło i teraz w sumie mamy do dyspozycji 16 lig, a w sumie 450 drużyn i prawie 10 tys. zawodników! Niestety nie ma lubianej przez wielu ligi holenderskiej – drużyny takie, jak Ajax Amsterdam, PSV Eindhoven, czy też Feyenoord znajdziemy w grupie „Rest of World”. Tam też natkniemy się na jedyną polską drużynę klubową – Wisłę Kraków.

Zanim przejdę do tego co najważniejsze, czyli samej rozgrywki, muszę wspomnieć o największym niestety mankamencie gry. Dotyczy on opcji konfiguracji drużyny, które zostały zredukowane do minimum. Kreowanie strategii i taktyki teamu woła o pomstę do nieba! Co więcej nie ma ŻADNYCH narzędzi edycyjnych. Jeżeli ktoś lubił bawić się w zmienianie fryzur zawodnikom, tworzyć własnych graczy, czy też własne drużyny, kupując grę może o tym zapomnieć. Co prawda twórcy „fify” poszli po rozum do głowy i przygotowali patch „FIFA Football 2003 Creation Center” (dostępny także na naszej stronie), ale jest to ewidentny dowód na to, że EA Sports tworzy gry w pośpiechu, nastawione jest na zysk, a tych dzięki którym egzystuje – czyli graczy – po prostu nie szanuje. Można więc powiedzieć, że płacimy za niekompletną grę, a ściągnięcie 30 MB dla posiadaczy modemów nie jest rzeczą ani łatwą, ani tanią.

Zajmijmy się jednak samym rozgrywaniem meczy. Kiedy wreszcie przebrniemy przez wszystkie „menusy” i rozpoczniemy właściwą grę, dostrzeżemy naprawdę widoczne zmiany – zmiany graficzne. Jest to jedyny element, do którego panowie EA Sports przywiązują naprawdę dużą wagę. Co tu dużo mówić – od strony wizualnej gra jest po prostu piękna. Pierwsza rzecz – stadiony. Jest ich przeszło 20 i każdy wygląda po prostu rewelacyjnie. Co więcej – na każdym gra się inaczej. Odmiennie wygląda mecz na Highbury (Arsenal), który jest stosunkowo niewielki (mieści 38.500 osób), a inaczej na ponad stutysięcznym Camp Nou (FC Barcelona). Dotyczy to wszystkich stadionów, a do dyspozycji oddano nam najsłynniejsze z nich: San Siro, Old Trafford, Santiago Bernabeu, Stadio Delle Alpi, Olimpico, Anfiled, na którym występuje Jerzy Dudek itd. Ulepszono bandy, otoczenie wokół stadionu oraz niebo. Pewnym zabiegom kosmetycznym poddano także publiczność chociaż wciąż lepiej nie zwracać na nią uwagi.

Poprawiono cienie i to zarówno te rzucane przez zawodników, jak i te na stadionie. Oczywiście część murawy osłonięta przed słońcem jest znacznie ciemniejsza od tej, na którą padają promienie słoneczne. Publiczność zachowuje się bardzo entuzjastycznie – wymachuje flagami, dopinguje zawodników. Kiedy wygrywamy 4:0, kibice skandują „cztery – zero”; gdy bramkę strzeli drużyna przeciwnika milkną, gdy sukcesy odnosi ich drużyna – nie kryją radości. Całą atmosferę jak zwykle potęguje profesjonalne zachowanie komentatorów. Kiedy grają przeciwko sobie największe drużyny, można nawet czasem usłyszeć wypowiedzi dotyczące słynnych meczy rozegranych przez obie strony w rzeczywistości. Podobało mi się też, jak Andy Grey stwierdził, że moja próba strzelenia bramki Barthezowi z połowy boiska była wyjątkowo optymistyczna.

Bardzo głośno przed premierą mówiono o niesamowitym podobieństwie komputerowych zawodników do ich odpowiedników w realnym świecie. W tej kwestii EA Sports postąpiło w typowy dla siebie sposób. Część piłkarzy – tych największych – dopracowanych jest perfekcyjnie: Overmars, Beckham, Davids, Zidane, Kluivert, nawet Dudek – jak żywi. Co prawda niektórzy piłkarze mają dziwnie przerośnięte oczy i wyglądają jak kosmici z Archiwum-X, ale i tak ogólnie rzecz biorąc zawodnicy są rzeczywiście dopracowani. Dotyczy to także ich sposobu poruszania się. W pierwszej chwili naprawdę można odnieść wrażenie, że ogląda się powtórkę Ligi Mistrzów. Widać nawet różnice w stylu gry poszczególnych zawodników. W końcu inaczej wygląda prowadzenie piłki przez Owena, a inaczej gra Thierry Henry.

Bardzo duże postępy widać w kwestii realizmu. Piłka nie jest już magicznie przyklejona do nogi zawodnika. Podania są mniej celne, w każdej chwili możemy stracić kontrolę nad piłką – jak w życiu. Niestety wysokiemu realizmowi nie wtóruje wysokie AI komputerowego gracza. Wszystkie drużyny grają tak samo i dość szybko można nauczyć się schematu dochodzenia do bramki przeciwnika, gdyż nawet jeżeli czterokrotnie miniemy obronę w ten sam sposób i w ten sam sposób strzelimy bramkę, to i tak komputer nie zmieni ustawienia graczy. Co najwyżej w trakcie meczu – co jest nowością – zaproponuje nam zwiększenie poziomu trudności. Oczywiście kiepskie AI rekompensuje możliwość grania z żywym przeciwnikiem. Wtedy sytuacja wygląd zupełnie inaczej, chociaż to też zależy od tego z kim gramy. Kumpel w końcu także może ciągle dawać się złapać na te same zagrania :-).

Ocenienie „FIFA Football 2003” nie jest bynajmniej sprawą prostą. Gra – owszem – cechuje się naprawdę dużą grywalnością, ale krew mnie zalewa kiedy pomyślę sobie ile można by jeszcze zrobić. Wszystko przez ten upór – gra musi wychodzić na światło dzienne co roku przed gwiazdką. „FIFA Football 2003” to wciąż nie jest gra, w której zakochałem się w 1994 roku. Wciąż nie jest to moja ukochana „FIFA 97”, w której można było zagrać zarówno na murawie, jak i w hali; w której można było faktycznie stworzyć własną drużynę od podstaw i przeglądać zestawione statystyki wszystkich graczy na świecie. Na przestrzeni lat EA Sports zaprezentowało naprawdę parę fajnych pomysłów. Wystarczy wspomnieć możliwość grania drużynami tzw. klasycznymi, z czego najbardziej nie mogę odżałować Barcelony 1989-1992. Dlaczego twórcy „fify” nie mogą wreszcie w jednej grze zebrać wszystkich najlepszych elementów z poprzednich edycji? Zawsze jest tak, że coś przybywa, coś ubywa. Niestety w „FIFA 2003” to co przybyło, to jedynie rewelacyjna grafika i zwiększony realizm. Miodność jest wysoka – i to jest najważniejsze – ale całość nie robi większego wrażenia. Gra najogólniej rzecz ujmując sprawia wrażenie ubogiej. Owszem - nie ma lepszej piłki nożnej na rynku PC, ale to właśnie jest największym minusem całej serii. Dopóki nie pojawi się konkurent, który naruszy monopolistyczną pozycję EA Sports, co roku historia będzie się powtarzać.

Krzysztof „Sukkub” Szulc

Recenzja gry EA Sports FC 25 - byłoby bardzo dobrze, gdyby nie te bugi
Recenzja gry EA Sports FC 25 - byłoby bardzo dobrze, gdyby nie te bugi

Recenzja gry

EA Sports FC 25 dopracowuje sprawdzoną formułę, nie psuje zbyt wiele z tego, co dobrze działało, i dokłada od siebie kilka naprawdę fajnych nowości. Szkoda tylko, że stan techniczny wciąż pozostawia sporo do życzenia.

Recenzja gry TopSpin 2K25 - Iga Świątek nie udźwignie sama całej tej produkcji
Recenzja gry TopSpin 2K25 - Iga Świątek nie udźwignie sama całej tej produkcji

Recenzja gry

Wielki był mój smutek spowodowany tym, że po premierze Top Spina 4 w 2011 roku nie doczekałem się nigdy Top Spina 5 (a czekałem całe 13 lat). Dzisiaj zaś dostałem TopSpin 2K25 i… sam nie wiem, co o nim myśleć.

Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra
Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra

Recenzja gry

EA Sports FC 24 to duchowy spadkobierca serii FIFA, który na każdym kroku stara się podkreślać swoją odmienność od poprzednich odsłon serii. Nie jest to jednak rewolucja, EA Sports nie wywróciło gry do góry nogami – i dobrze.