autor: Marek Bazielich
Empires: Dawn of the Modern World - recenzja gry
Empires: Dawn of the Modern World to strategia czasu rzeczywistego stworzona przez zespół Stainless Steel Studios, który zasłynął w świecie dzięki grze zatytułowanej Empire Earth...
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Pierwszą grą strategiczną, która bardzo przypadła mi do gustu, było dzieło słynne niestety tylko w naszym kraju, znane szerzej jako „Polanie”. Wciągnęła mnie na wiele godzin wspaniałej zabawy, poświęcenia których do dnia dzisiejszego ani trochę nie żałuję. Następnie, w mych odczuciach, święciła triumfy produkcja zatytułowana Settlers II – znana i kochana do dnia dzisiejszego. Kolejne lata przyniosły dziesiątki dobrych gier strategicznych; wysyp był tak wielki, że nie można było nadążyć za kolejno pojawiającymi się po sobie tytułami. W zasadzie wcześniej każda wydana gra była dobra, ponieważ przy jej tworzeniu wkładało się wiele serca i pracy. Po wielkiej rewolucji multimedialnej, wspomnianym „wysypie”, wszystko potoczyło się bardzo szybko. Gry pojawiały się częściej, ale cechowały się przeciętnym poziomem, szybko nudziły, a często rozczarowywały. Oczywiście gracz nie jest głupi i natychmiast zorientował się, co jest grane. Do każdego tytułu podchodził z większym dystansem, a cały rynek był mocniej przez niego filtrowany w celu wyłuskania najlepszych produkcji. Tak zostało do dnia dzisiejszego, niewiele firm bowiem może poszczycić się wspaniałymi produkcjami, o których głośno będzie jeszcze przez kilka dobrych lat!
W chwili obecnej na szczególną uwagę zasługuje człowiek, który nazywa się Rick Goodman. On to odpowiedzialny był za stworzenie gry Age of Empires, dzięki której osiągnął światowy sukces. Szybko skłoniło go to do wyciągnięcia jakże słusznego wniosku, że praca we własnym studiu produkcyjnym może być o wiele bardziej intratna i niezależna. Tak powstała firma Stainless Steel Studios, i to pod jej egidą wydano wspaniałą grę strategiczną, jaką niewątpliwie jest Empire Earth! Po takim sukcesie „grzechem byłoby nie kontynuować tego przedsięwzięcia, szczególnie, gdy bardzo dobry silnik graficzny należy do nas i możemy go eksploatować na wiele sposobów, dodatkowo posiadając garść niezłych pomysłów” – stwierdził Rick w jednym z wywiadów. W niedługim czasie ogłoszono nadejście nowej rewolucji, której nadano nazwę Empires: Dawn of the Modern World, z której to obecnie mam przyjemność napisać recenzję.
„Zmodernizowany świat” gier strategicznych!
Jak już z pewnością domyśliliście się jest to gra z gatunku strategii czasu rzeczywistego, gatunku mocno eksploatowanego, więc słusznie nasuwa się pytanie: czy pojawiło się coś oryginalnego w dziele panów z Stainless Steel Studios? Jeśli tylko się chce, to można! Dowodem tego jest osadzenie akcji w oryginalnym przedziale czasu, obejmującym około 1000 lat wyciętych z kart historii naszej ludzkiej egzystencji. Okres ten rozciąga się od wczesnego średniowiecza, poprzez erę prochu, imperializm, by na I i II wojnie światowej się zakończyć. W trakcie rozgrywki na naszym ekranie pojawią się takie cywilizacje jak: Anglicy, Amerykanie, Chińczycy, Francuzi, Koreańczycy, Niemcy i Rosjanie. W stosunku do Empire Earth jest ich i tak dość mało, tak samo jak wieków, których było przeszło 30! Producenci jednak uspokajają, że to jeszcze o niczym nie świadczy, bowiem im mniejszy przedział czasowy i mniej narodowości, tym lepiej można dopracować każdy szczegół z tym związany, a to z kolei wychodzi z pożytkiem dla gracza.
Grunt to porządek w menu...
Menu jest tak czyste i przejrzyste, że powinno być wzorem dla niektórych producentów! Na początek zauważymy rzucające się w oczy przyciski, takie jak: Single Player (tryb dla jednego gracza), Multiplayer (gra przez sieć), Game Editors (edytor kampanii i scenariuszy), Game Settings (ustawienia gry).
Tryby, zarówno ten dla pojedynczego jak i dla wielu graczy, są dość szeroko rozbudowane. W pierwszym wyróżniamy trzy podstawowe kampanie, o których szerzej napiszę nieco później. Pojawia się również możliwość zagrania w dowolną kampanię, bądź misję, stworzoną przez siebie lub ściągniętą z Internetu. Pozwala to na zachowanie niebywałej żywotności gry, dzięki czemu będziemy mogli spędzić, nie nudząc się, wiele godzin dobrej zabawy. Podobnie rzecz się ma z drugim trybem, przeznaczonym do rozgrywki sieciowej. Możemy zagrać w sieci lokalnej, bądź globalnej, wcześniej rejestrując się na przeznaczonej do tego celu stronie.
Game Editors dedykowany jest wszystkim, którzy ukończyli tryb dla pojedynczego gracza, a nadal żądni są kolejnych misji, a co za tym idzie, dalszej zabawy. Dzięki temu zestawowi narzędzi można edytować istniejące już misje, bądź też całe kampanie, lub stworzyć zupełnie nowe! Pole do popisu jest ogromne i zależy jedynie od inwencji gracza. Następnie swoje dzieła można opublikować w Internecie i dać możliwość zapoznania się ze swymi pomysłami innym graczom. Możemy naginać, zmieniać lub tworzyć własną historię, wcielając się w profesjonalnego twórcę kampanii – zabawa wyśmienita, zaręczam słowem.
Game Settings pozwala na zmianę ustawień gry pod trzema kątami: graficznym, muzycznym, a także interfejsu. W dziedzinie grafiki uczyniono ogromny krok naprzód - możemy dowolnie zmieniać jakość wyświetlanych tekstur, cieniowanie, detale postaci i wiele innych! Na szczególną uwagę zasługuje rozdzielczość, którą można ustawić w przedziale od 800x600 do 1280x960, w zależności od mocy posiadanego sprzętu. W kwestii audio można dokonać selekcji utworów i ich głośności odgrywanych w tle, a także zmienić ich jakość. Interfejs możemy regulować w zależności od własnych potrzeb, zmieniać czas autozapisów, ustawień kamery i wiele, wiele innych...
Trzej muszkieterowie...
Nastał czas na dokładniejsze przyjrzenie się trzem kampaniom, które rozgrywają się pod szyldem znanych nam z lekcji historii postaci. Każda z nich różni się przede wszystkim okresem, w którym jest rozgrywana, co w zasadzie pozwala stwierdzić, iż na dobrą sprawę mamy trzy gry w jednej! W skład poszczególnych kampanii wchodzi szereg misji, podczas których wykonywać przyjdzie nam mnóstwo różnorakich celów, zmieniających się wraz z postępem gry. Warto zaznaczyć, iż nie spotkamy się z liniowością gry, w pełnym znaczeniu tego słowa, dzięki celom pobocznym, których wykonywać nie trzeba, aczkolwiek często warto. Mogą one wydłużyć, bądź skrócić, daną misję, dzięki czemu ukończymy ją w inny sposób niż gdybyśmy je pominęli – może mały szczegół, ale cieszy.
Pierwszej kampanii przewodzi słynny król Anglii Ryszard I Lwie Serce, któremu pomagać będziemy w walce o tron, a później w jego obronie. Warto zaznaczyć, że Ryszard jest prawowitym spadkobiercą korony, lecz nie wszystkim się to w pełni podoba. Jego przeciwnicy uknują plan, który ma zapobiec zajęciu tronu przez sukcesora i tylko dzięki naszym działaniom te niecne zamiary nie zostaną zrealizowane. Przyjdzie nam walczyć w obronie króla, tak by w Roku Pańskim 1189, na całe sześć miesięcy, objął należny mu tron i przejął panowanie nad dworem angielskim. Ponieważ jest to postać bardzo ciekawa i ważna dla światowej historii, myślę iż warto wesprzeć go w pierwszej kampanii.
Druga kampania opowiada o doskonałym strategu - Admirale Yi Sun-sin, który dowodził wojskami koreańskimi w latach 1590-1597. Te siedem lat, krótki wycinek z historii, pozwalają poznać nam wiele szczegółów, które towarzyszyły obronie Korei przed najeźdźcami z Japonii. My, jako gracze, musimy dopomóc admirałowi Yi, który jest jedyną nadzieją narodu na walkę z najeźdźcą. Będziemy musieli bardzo wytężać swoje szare komórki, by skutecznie powstrzymać zapędy wroga, zwłaszcza, że przeciwnik jest niezmiernie silny. Kampania jest bardzo ciekawa, gdyż nastawiona głównie na walkę.
Trzecia i ostatnia kampania jest nieco bliższa naszym czasom, gdyż opowiada o bardzo odważnym człowieku, jakim niewątpliwie był Patton - generał amerykański w okresie II wojny światowej. W 1940 mianowany dowódcą II Dywizji Pancernej, w 1941 dowódca I Korpusu Pancernego, w 1942 dowodził Zachodnimi Siłami Operacyjnymi, które przybyły do Casablanki (Maroko). Przez pierwszy okres wojny dowodził VII Armią, następnie prowadził II Armię przez Francję do Niemiec, by w 1945 przejąć XV Armię. Kampania obejmuje jedynie trzy lata z jego kariery, od 1942 do 1945, jednak ze względu na ich znaczenie w historii, zdecydowanie zasługują na szersze poznanie.
Jak widać, producenci umożliwili nam spotkanie z trzema bardzo ciekawymi i bogatymi w wydarzenia okresami historycznymi. Grając, poczujemy się ich uczestnikami; czy to w trakcie obrony angielskiej wioski w okresie Średniowiecza, na polu walki w Korei, czy też podczas lądowania w Normandii na plaży Omaha podczas II Wojny Światowej. Cele wszystkich misji są bardzo zróżnicowane i ani na chwilę nie nudzą, dzięki szybkim i nieprzewidywalnym zwrotom akcji. Zabawa znakomita, a to przecież jeszcze nie wszystko!
Zabudowania, surowce i ich cele
Zabudowań jako takich w grze jest dość sporo, do tego w każdej epoce historycznej pojawiają się zupełnie inne. Mało powiedziane, każda narodowość cechuje się odmiennym stylem budownictwa, co daje nam w sumie potężną liczbę konstrukcji, stworzonych przy ogromnym nakładzie pracy. Budynki są różne, jedne stoją sobie od tak, czekając na zburzenie przez wroga, a inne spełniają rolę gospodarczą, militarną bądź obronną. Surowców w grze jest jak na lekarstwo, ale to dla tego, że bardziej gra nastawiona jest na akcję, walkę, niźli na mozolne zdobywanie kolejnych surowców. Z drugiej strony, nie powiem, iż nie zdarzały się sytuacje, w których gra ciągła się niemożebnie z powodu opustoszałego magazynu. Najważniejsze, moim skromnym zdaniem, jest pożywienie oraz waluta płatnicza. Wszystko zdobywa się bardzo prosto: wystarczy postawić małą farmę, wysłać wieśniaka żeby zebrał jabłka, drugiego żeby zatłukł kurę i już gastronomia się kręci – przynajmniej w średniowieczu. W potrzebie pieniężnej szukamy żyły złota, stawiamy kopalnię, najpierw jedną, potem drugą i czekamy na przypływ gotówki do skarbca.
Pozostałe budynki służą wyłącznie do celów militarnych, czy to fabryki czołgów, czy też ośrodki szkolenia łuczników, a w późniejszym etapie żołnierzy. Szczerze powiedziawszy od razu da się zauważyć, że budynki pełnią tu rolę ozdoby, gdyż gra zdecydowanie nastawiona jest na akcję, a bez zabudowań w tle byłoby trochę łysawo. Nie pełnią one jakiejś wielkiej roli, po prostu wytwarzają narzędzia zagłady w trybie masowym i tyle; nie przywiązujemy do nich tak dużej wagi, jak w niektórych grach strategicznych – i myślę, że to dobrze.
Homo Sapiens?
Ludzie są bardzo ważnym czynnikiem w tej grze, gdyż kto by się zabijał gdyby ich nie było? No właśnie ... Dlatego też możemy mieć pewność, iż w żadnym wypadku nam ich nie zabraknie. Czy są to ludzie myślący, jeżeli można powiedzieć tak o postaciach komputerowych? Otóż w większości tak, zwłaszcza nasi bohaterowie, którzy przewodzą danemu rozdziałowi. Oni dokładnie wiedzą co robić, nie mają najmniejszych problemów w działaniu, zwłaszcza z masowym uśmiercaniem wroga. Zwykli wojacy też nie są w ciemię bici i do ich zachowania na polu walki nie mam żadnych zastrzeżeń.
Mądrością zaś nie grzeszą pracownicy, tutaj stanowiący najniższe ogniwo w łańcuchu cywilizacyjnym. Czasem zachowują się dość absurdalnie, nieobliczalnie, a nawet irytują. Przykładowo, gdy polecimy takiemu delikwentowi ściąć dane drzewo, to on i tak jest mądrzejszy i sam wybierze odpowiednie do ścięcia, ignorując nasze polecenie. Na dłuższą metę, kiedy chcemy torować sobie drogę przez las, jest to bardzo irytujące, ponieważ w zasadzie przychodzi nam wykarczować cały las, zamiast małej ścieżynki. Na tym nie koniec, gdyż jeszcze jedną zauważalną wadą jest niesamodzielność pracowników. Gdy odniosą zebrane dobra do magazynu, przestają myśleć i stoją w miejscu, zastanawiając się pewnie: „co ja to miałem zrobić”? Zdarza się tak zwłaszcza, gdy mają wyjść poza obszary miasta – totalna klapa.
Duża ładna mapa ... a czemu nie?
No właśnie, czemu nie? Większość producentów ogranicza wielkości map w grach strategicznych do niebywałego minimum. W wypadku Empires sprawa jest wręcz odwrotna! Prawie w ogóle nie spotkamy się z małymi mapami, ponieważ wszystkie są tak duże, że aż często zaskakują. Sam producent w jednym z wywiadów przyznał, że „gracze narzekali na małe mapy, więc postanowiliśmy zrobić wielkie, skoro tak bardzo chcieli”. W zasadzie, w obecnych czasach nic już nie stoi na przeszkodzie by tak było, ponieważ większość graczy dysponuje na tyle mocnymi maszynami, które podołają tak wielkim obszarom ukazanym na ekranie komputera.
Mapy są bardzo kolorowe, szczegółowe i urozmaicone. Zmieniają się jak w kalejdoskopie, ciągle przyciągając oko do nowych elementów otoczenia. W zależności od okresu historycznego, wzrasta atrakcyjność map – a zaręczam, że jest na co popatrzeć. Aż dech zapiera gdy widzimy dziesiątki rycerzy na koniach, okutych w zbroję, pędzących wprost na obozowisko wroga, nie mówiąc już o nalotach lotniczych czy ostrzale czołgów podczas walk z okresu drugiej wojny światowej. Obrazy ukazywane na mapach są po prostu cudowne, gra się z przyjemnością – nigdy z nudą.
Przede wszystkim liczy się wnętrze!
Czyli, jak wypada na tle konkurencji zmodernizowany silnik graficzny, wykorzystany wcześniej w Empire Earth. Otóż, to trzeba zobaczyć... Po włączeniu gry wprost nie można oderwać oczu od tak ślicznej i szczegółowej pod każdym względem grafiki. Wrażeń dodaje również dowolne zbliżenie lub oddalenie kamery oraz dodatkowo jej obrót o 360 stopni, co pozwala nam ujrzeć świat ukazany w grze w każdym, nawet najmniejszym szczególe! Zwróćcie uwagę na screeny dołączone do tego artykułu, czy nie cieszą oka? W rzeczywistości gra wygląda jeszcze lepiej, lecz jak zawsze, jedynie dla posiadaczy mocnego sprzętu. Dla bardziej doświadczonych napisać mogę, iż nowy silnik graficzny pozwala na uzyskanie takich efektów jak: real-time shadows, vertex shaders, bump mapped terrain, water reflections oraz environment reflection mapping. Na tle konkurencji wysuwa się zdecydowanie na prowadzenie. Jest to kawał dobrze wykonanej roboty!
Kilka zdań na pożegnanie
Wszystkim, którzy czytają te słowa wpierw muszę pogratulować, że udało im się dotrzeć do tego zakończenia! Teraz nastał czas na kilka słów podsumowania z mojej strony. Gra Empires: Dawn of the Modern World jest wyjątkowa i żadna inna produkcja nie zastąpi przeżyć, które towarzyszyć nam będą podczas tej rozgrywki. Z czystym sumieniem powiedzieć można, iż ma ona w sobie trzy odrębne gry, gdyż niejedna produkcja strategiczna była krótsza od zawartej tutaj jednej z kampanii! Graficznie i merytorycznie stoi na bardzo wysokim poziomie, pomijając trochę drobnych błędów ze sztuczną inteligencją postaci. Dlatego, jeżeli kogoś stać na wydanie 169 zł, to polecam jak najbardziej, gdyż gra nie jest jedynie na kilka dni czy tygodni, lecz spędzicie przy niej zdecydowanie dłuższy okres czasu!
Marek „Toldi” Bazielich