autor: Maciej Kurowiak
EA Sports Active - recenzja gry
Czas odsłoniętych brzuchów zbliża się nieubłaganie, więc to ostatni dzwonek, by rozpocząć „Projekt Plaża”. Sprawdzamy, czy najnowszy system treningowy Electronic Arts jest w stanie wycisnąć z graczy siódme poty, ratując ich wakacyjny wizerunek.
Recenzja powstała na bazie wersji Wii.
Sport to zdrowie, ale tzw. gry sportowe już niekoniecznie. Rozmaite symulatory piłki nożnej, koszykówki czy tenisa ograniczają wysiłek do ruchów palcami i zagryzania języka. Wyjątkiem pozostają gry taneczne – w większości zbyt trudne, by zainteresować nimi osoby spoza kręgu fanów tego gatunku. Tak było aż do premiery Wii. Firmie Nintendo można wiele zarzucić, ale trzeba uczciwie przyznać, że dzięki nowatorskim rozwiązaniom dotyczącym sterowania umożliwiła wprowadzenie do świata gier pierwszych systemów treningowych. Gdy ponad rok temu do sklepów trafiło Wii Fit, wydawało się, że czeka nas rewolucja i za zakrętem są już analogiczne systemy tworzone przez Microsoft czy Sony. Tak się jednak nie stało. Choć biała deseczka znikała ze sklepów w zadziwiającym tempie, nikt z producentów nie podjął wyzwania. Prawie nikt, bo tylko Electronic Arts nie próżnowało i zdecydowało się stworzyć swój własny, konkurencyjny system treningowy. EA Sports Active właśnie wylądowało na sklepowych półkach i jeśli ktoś zamierza rozpocząć „Projekt Plaża” to może zacząć już od dziś. Nie wszyscy mają czas chodzić regularnie na siłownię, trening 2-3 razy w tygodniu to często za mało, a pogoda nie zawsze sprzyja ćwiczeniom na świeżym powietrzu. Dla tych, którzy chcą pracować nad sobą każdego dnia, Electronic Arts stworzyło EA Sports Active.
W niewielkim opakowaniu oprócz gry znajdziemy elastyczną taśmę do rozciągania oraz zakładany na udo pasek z małą pochewką na Nunchuk (w przeciwieństwie do Wii Fit, w EA Sports Active jego posiadanie jest obowiązkowe). Taśma nie wygląda zbyt solidnie i zalatuje taniochą, ale pasek na Nunchuk robi lepsze wrażenie. Założenie go nie sprawi nikomu trudności, choć do ciała obcego na udzie i pewnego, lekko nieprzyjemnego ucisku trzeba po prostu przywyknąć. Jeśli ktoś ma Wii Fit, to do części ćwiczeń będzie mógł wykorzystać deskę – nie jest to wymóg, ale na pewno uatrakcyjni zabawę.
Po uruchomieniu gry wita nas przejrzyste menu, które pozwala na rozpoczęcie trzydziestodniowego programu, zawierającego rozmaite ćwiczenia dobrane przez autorów. Możemy też wybrać poziom trudności danego treningu i nawet jeśli ktoś ma za sobą godziny spędzone z Wii Fit czy na siłowni, zaczynanie od najwyższego poziomu nie jest najlepszym pomysłem. Dla lepiej zorientowanych użytkowników jest też opcja samodzielnego dobierania grup ćwiczeń oraz układania własnego programu treningowego. Tutaj także możemy określić poziom trudności dla danego ćwiczenia, a przy tym sprawdzić, jak wiele kalorii spalamy podczas danej serii ćwiczeń. W porównaniu z Wii Fit, gdzie organizacja treningu właściwie nie istniała, jest to prawdziwa rewolucja. Zmianie uległ zresztą sposób motywowania gracza. W produkcji Nintendo deska bez przerwy przypomina o wadze, pyta, czy schudłeś, ile schudłeś, ile powinieneś ważyć, a ile ważysz teraz. Jednym słowem, jeśli ktoś ma na punkcie swojej wagi kompleksy, to może się lekko podłamać. EA Sports Active nastawione jest przede wszystkim na palenie kalorii i jak najdłuższą aktywność fizyczną bez zbędnych przerw. Koniec z bezsensownym wchodzeniem na deskę po każdym ćwiczeniu, tak jak to miało miejsce w Wii Fit.
Ćwiczenia podzielone są na cztery grupy: wysiłkowe, trening dolnych i górnych partii ciała oraz dyscypliny sportowe. Pierwsze obejmują ćwiczenia rozwijające kondycję – boks, taniec i bieżnia. Trening dolnych partii ciała to wszelkiego rodzaju skłony, podskoki i przysiady, a górnych to ćwiczenia z użyciem elastycznej taśmy. W skład dyscyplin sportowych wchodzą tenis, siatkówka, koszykówka, rolki i baseball. Każde ćwiczenie ma kilka pomniejszych odmian – na przykład ćwiczenia na bieżni dzielą się na kilka rodzajów truchtu w różnym tempie, do których możemy dodać wysokie unoszenie kolan, marsz etc. Trening można więc bardzo dokładnie zaplanować, tak by w odpowiednim czasie spalić wymaganą liczbę kalorii. Te liczone są nieustannie podczas wysiłku, ale program robi to na tyle oszczędnie, że można prawie uwierzyć, że suma nie jest wcale zawyżona. Ćwiczenia można też wykonywać w dwie osoby, choć trzeba do tego posiadać dodatkowy pasek do Nunchuka.
W Wii Fit nasze poczynania były sprawdzane przy pomocy deski oraz Wiilota. W EA Sports Active wszystko kontroluje umieszczony na prawym udzie Nunchuk oraz dodatkowo Wiilot. Jak już wspomniałem, w niektórych ćwiczeniach możemy skorzystać z deski do Wii Fit, jednak większość z nich jest wykonywana przy pomocy tych dwóch urządzeń. Trzeba przyznać, że system jest bardzo dokładny, a dzięki umieszczeniu Nunchuka na wysokości uda, program wie, jak głęboko zrobiliśmy przysiad. W innych ćwiczeniach, szczególnie takich, w których wykorzystywana jest elastyczna taśma, Nunchuk trzymamy w jednej ręce, a Wiilot w drugiej, równocześnie mając założone na dłoniach uchwyty od taśmy. Nie jest to specjalnie wygodne, szczególnie, że w wykonywaniu ćwiczeń nie pomaga przewód łączący oba urządzenia. Jego obecność można brutalnie odczuć przy boksie czy wszelkich innych czynności wymagających dynamicznych ruchów (np. podskakiwanie).
Bezprzewodowy Nunchuk będzie tutaj bardzo, bardzo przydatny. Kabel nie jest jednak tak denerwujący, jak sama taśma do naciągania, której wykonanie pozostawia bardzo wiele do życzenia. Wątpliwa jest nie tylko jej odporność, ale przede wszystkim bardzo słaby opór, jaki stawia przy wykonywaniu ćwiczeń. Same ćwiczenia z taśmą też nie należą do najprzyjemniejszych – nie dość, że daje się wyczuć ich niska skuteczność, to na dodatek są dość karkołomne w wykonaniu. To pierwszy duży minus EA Sports Active. Drugim jest brak ćwiczeń obejmujących ważne partie ciała – nie wyćwiczymy więc prawidłowo mięśni brzucha, ani nie rozwiniemy siły, gdyż nie ma tu nawet tak prostego ćwiczenia jak pompki. Trzeba przyznać, że Wii Fit pod tym względem wypada znacznie lepiej i zestaw ćwiczeń siłowych i wytrzymałościowych jest w nim opracowany bardzo przyzwoicie. EA Sports Active nawet nie podejmuje tego tematu, skupiając się głównie na ćwiczeniach aerobowych. Te z kolei lepiej prezentują się właśnie w produkcji EA – są bardziej zróżnicowane, dopracowane i dzięki temu nie nużą.
Grafika nie powala, ale jest na tyle przyzwoita, że nie budzi takiego zdumienia jak w prymitywnym pod tym względem Wii Fit. Tak jak w produkcji Nintendo możemy wybierać pomiędzy trenerką i trenerem, z tym, że w produkcji EA są to rzeczywiste osoby, a każde ćwiczenie jest opatrzone filmem prezentującym sposób jego wykonywania. Menu jest bardzo przejrzyste, choć same napisy mogłyby być nieco większe i bardziej czytelne. Niestety program nie został zlokalizowany, więc pewnie nie zawojuje w naszym kraju list przebojów. Niewielka ilość użytkowników Wii nie przekłada się na popyt, więc koło się zamyka. Szkoda, bo omawiana produkcja skierowana jest właśnie do osób niekoniecznie zainteresowanych jedynie grami, ale też nową formą zabawy czy też nawet regularnym treningiem. Brak spolszczenia zapewne zawęzi grono kupujących do największych zapaleńców.
Obecnie mamy na rynku dwa systemy treningowe – EA Sports Active i Wii Fit. Ten drugi to jednak raczej luźny zbiór rozmaitych ćwiczeń niż zorganizowany program. EA Sports Active jest zdecydowanie bardziej zaawansowane i dostosowane do potrzeb osób chcących na poważnie zająć się codzienną gimnastyką. Niestety program nie jest doskonały i trzeba przygotować się na wykonywanie pewnych ćwiczeń bez jego pomocy. Idealnym rozwiązaniem byłoby posiadanie obu produktów, gdyż to, czego brakuje EA Sports Active, bardzo dobrze uzupełnia Wii Fit i na odwrót, ale koszt takiej zabawy będzie niemały. Produkcja Nintendo to przyzwoicie opracowane ćwiczenia relaksujące i siłowe, zaś EA to dopracowane aeroby i lepsza organizacja treningu. Szkoda, że taśma elastyczna jest fatalnej jakości i bardzo ogranicza wykonywanie wielu ćwiczeń, oczywiście można zastąpić ją niedrogą taśmą do pilates. Ten rodzaj rozrywki wciąż raczkuje i zapewne wraz z rozwojem technologii będziemy mogli skorzystać z lepszych rozwiązań. Na te lepsze czasy warto jednak czekać aktywnie, tym bardziej, że lato i czas, gdy trzeba będzie odsłonić brzuch, zbliża się nieubłaganie.
Maciej „Shinobix” Kurowiak
PLUSY:
- przyzwoicie opracowany system treningu;
- program dość precyzyjnie sprawdza poprawność wykonywanych ćwiczeń;
- duża ilość rozmaitych ćwiczeń i opcji.
MINUSY:
- kiepskiej jakości taśma do ćwiczeń;
- brak ćwiczeń dla niektórych partii mięśni.