autor: Adam Bilczewski
Dungeons & Dragons Online: Stormreach - recenzja gry
Zapraszamy wszystkich miłośników systemu D&D, lubiących przeczesywanie mrocznych lochów i jaskiń w towarzystwie innych maniaków takiej zabawy. Ci, którzy identyfikują się z grami cRPG oraz grywali w normalne RPG, na pewno poczują się tu jak w domu.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Od redakcji: Jest kłopot z jednoznaczną oceną Dungeons & Dragons Online. Z jednej strony gramy na serwerach, gdzie spotykamy się z tysiącami innych graczy, z drugiej strony questy wykonujemy w kilka osób, na wydzielonych dla drużyny obszarach – nie jest więc DDO morpegiem z prawdziwego zdarzenia. Porównując DDO z WoW-em, Everquestem czy nawet Guild Wars, gra wypada słabo – ocena rzędu 70% dawałaby się dobrze uzasadnić. Jeśli jednak potraktujemy DDO jako rozbudowaną grę sieciową, okaże się ona niezwykle klimatyczna, grywalna i wciągająca, śmiało zbliżając się do granicy 100%. Wystawione przez nas 85% traktować należy jako kompromis, którego szerszy opis znajduje się w poniższej recenzji. Serdecznie zapraszamy do lektury tekstu.
W tym roku na rynku zadebiutuje kilka nowych tytułów z coraz bardziej popularnego gatunku massively multiplayer online role playing game, jak również parę dodatków do już istniejących gier. Tak się składa, że osobiście z największą niecierpliwością oczekiwałem na pojawienie się nowego MMO opartego na zasadach D&D. Chyba żadnemu miłośnikowi gier z gatunku cRPG nie muszę pomagać w rozszyfrowaniu tego skrótu. Dungeons & Dragons jest najbardziej znanym na świecie system fabularnym od połowy lat siedemdziesiątych, absorbującym setki tysięcy miłośników „papierowych” RPG-ów.
Od „początku świata” na bazie systemu Dungeons & Dragons, a wcześniej Advanced Dungeons & Dragons, powstawały dziesiątki znakomitych gier cRPG, a najstarsi fani pamiętają zapewne jeszcze takie tytuły jak wydaną przez Westwood i SSI w 1988 Pool of Radiance rozpoczynającą cykl The Forgotten Realms Epic lub pojawiającą się na rynku trochę później, zrealizowaną już samodzielnie przez SSI, jedną z najciekawszych serii Eye of the Beholder. Ich akcja toczyła się w najbardziej popularnym świecie AD&D – Forgotten Realms – młodszym graczom znanego dużo lepiej z takich gier jak Baldur’s Gate, Icewind Dale albo też Neverwinter Nights. Ale nie tylko Forgotten Realms był eksploatowany przez twórców cRPG-ów. W swoim czasie stworzono cały ciąg gier (w sumie aż osiem tytułów) umieszczonych w świecie Dragonlance. Na bazie systemu AD&D i wymyślonych na jego potrzeby światów powstawały jeszcze inne gry, niektóre jak Ravenloft: Strahd’s Possession czy też Planescape Torment, umieszczone w bardzo mrocznych i ponurych miejscach – pełnym wampirów i nieumarłych świecie Ravenloft i chyba jeszcze mroczniejszym i pełnym bólu i cierpienia Planescape.
Jako że w większość wymienionych tytułów grałem, od momentu przeczytania informacji o tworzeniu MMO na bazie D&D zastanawiałem się, gdzie też będzie działa się akcja najnowszego dzieła Turbine Entertainment (znanej nam do tej pory z innego MMO – Asheron’s Call). Raczej nie zostałem zaskoczony informacją, że na potrzeby Dungeons & Dragons Online: Stormreach twórcy gry zaadaptowali najnowszy świat związany z systemem D&D wersja 3,5 – mocno ostatnimi czasy promowany przez Wizards of the Coast – Eberron. Dwa lata temu na rynku pojawiły się pierwsze podręczniki do Eberron Campaign Setting. Historia tego świata zaczyna się krótko po zakończeniu długiej, ponad stuletniej wojny domowej trwającej pomiędzy pięcioma narodami na kontynencie Khorvaire. Jednak my naszą przygodę zaczniemy na innym kontynencie – pokrytym gęstą dżunglą Xen’drik, w największym mieście i jednocześnie portowej metropolii – Stormreach.
Zanim jednak postawimy pierwsze kroki na pomoście schodząc ze statku, musimy wykreować postać, jaką przyjdzie nam zagrać. Do wyboru mamy pięć ras. Cztery, których w zasadzie przedstawiać nie muszę, czyli: ludzie, elfy, krasnoludy i niziołki oraz jedną z czterech nowych (niestety tylko jedną, ale twórcy obiecują w przyszłości dodanie jeszcze innych) występujących w świecie Eberron – warforged – przedstawiciela rasy inteligentnych golemów, stworzonych na potrzeby trwającej wcześniej wojny. Każda z nich może zająć się jedną z dziewięciu dostępnych profesji. Takie jak: paladyn, kleryk, mag czy bard znamy już z wcześniejszych gier powstałych na bazie systemu D&D – zabrakło niestety wśród nich zarówno starego dobrego druida jak i nowego – artificera – wynalazcy specjalizującego się w tworzeniu jak i posługiwaniu się magicznymi przedmiotami.
W dalszej kolejności wybieramy wygląd naszego bohatera, począwszy od fryzury i koloru włosów oraz skóry, a skończywszy na dodatkach upiększających (albo i nie) naszą twarz. Szkoda jednak, że oprócz twarzy w zasadzie nie możemy już nic więcej zmienić w wyglądzie postaci (widocznie obraz korpulentnego elfa mocno raziłby miłośników tej rasy ;-P). Na następnym etapie, jeżeli nie zdecydujemy się na pozostawienie reszty współczynników, umiejętności i zaklęć zgodnie z założeniami twórców, mamy możliwość nad nimi popracować. Tradycyjnie każda postać jest scharakteryzowana sześcioma głównymi współczynnikami, których wartość mieści się w przedziale od 8 do 18 punktów, z pewnymi modyfikacjami wynikającymi z preferencji rasowych, oraz dużą ilością cech i umiejętności, na które wpływ ma zarówno rasa jak i klasa postaci. Nie będę się szerzej rozwodził na ich temat, w końcu większość miłośników cRPG-ów ma o tym mniejsze lub większe pojęcie.
Po zejściu na ląd i zaliczeniu krótkiego tutoriala, wprowadzającego nas w świat gry, w oczy rzuca się kilka zasadniczych różnic pomiędzy innymi cRPG-ami, które wykorzystywały zasady D&D, a Dungeons & Dragons Online: Stormreach. Przede wszystkim tutaj wszystkie postacie posługujące się magią posiadają manę i zużywają ją przy rzucaniu czarów! Jest to oczywiście całkowicie niezgodne z zasadami D&D, ale jednak się sprawdza ;-). W końcu zasady D&D zostały stworzone dla potrzeb gry turowej, gdzie drużyna ma możliwość odpoczywać praktycznie w dowolnym momencie (oczywiście na w miarę bezpiecznym terenie), a tu wszystko dzieje się w czasie rzeczywistym. Żeby jednak nie było za łatwo, to tej many nie jest wcale za dużo, a odrodzić jej zasób możemy jedynie w tawernach, albo odpoczywając przy specjalnych ołtarzach, przy których odzyskamy również punkty zdrowia – niestety działają one tylko raz i są tak często dostępne jak piwiarnie na pustyni. Drugim elementem, którego nie znajdziemy w żadnym podręczniku D&D są punkty wzmocnienia. W związku z tym, że awansować tu na kolejny poziom nie jest sprawą prostą i trwa to zdecydowanie dłużej niż w innych grach MMO, pasek doświadczenia został podzielony na pięć części. Za zdobycie każdych kolejnych 20% doświadczenia uzyskujemy możliwość dodania nowego wzmocnienia (w sumie jest miejsce na cztery) w zasadniczy sposób podnosząc niektóre nasze współczynniki lub umiejętności.
DDO jest chyba najdziwniejszym przedstawicielem gier z gatunku MMO, z jakimi do tej pory się spotkałem. W zasadzie nawet trudno jest stwierdzić, czy jest to rzeczywiście gra MMO ;-). Najbardziej przypomina znaną wszystkim Guild Wars, ale jednocześnie całkowicie się od niej różni (na całe szczęście ;-D). Jeżeli ktoś jest miłośnikiem walk PvP lub chciałby się zająć jakimkolwiek rzemiosłem – niech o tym zapomni. Nic takiego w DDO nie zostało przewidziane. Podobnie jak w GW z innymi graczami spotkamy się tylko w mieście, gdzie odwiedzamy sklepy, nauczycieli i tawerny, w których odnawiamy zdrowie i manę oraz możemy dostać nowe zadania i umówić się na wspólną wyprawę. Nasza ekipa może liczyć maksymalnie sześć osób, a w specjalnych przypadkach do dwunastu. Po zgromadzeniu drużyny (samemu raczej nie da się wykonać większości zleceń, zwłaszcza na wyższych poziomach) zanurzamy się w kolejne przygotowane do eksploracji lokacje. Większość z nich to różnego rodzaju podziemia, piwnice i jaskinie, z rzadka więc tylko (i z dużą niechęcią :-P) wypełzamy na powierzchnię, żeby odetchnąć świeżym powietrzem. Dla miłośników penetracji lochów raj ;-). Świetnie zrealizowano te lokacje – pełne są pułapek i różnego rodzaju niespodzianek. Wreszcie doceniono mało przydatną w innych grach MMO postać łotrzyka. Tutaj bez niego gra momentami staje się nie do przejścia. To on prowadzi naszą drużynę, odkrywając kolejne pułapki i rozbrajając je, a także otwiera zamknięte skrzynie, których zawartością wszyscy dzielą się po równo (no chyba, że los postanowi inaczej i jednemu da miecz +2 a drugiemu maczugę, której i tak nie może używać) unikając stresów, jakich doświadczają grający np. w World of Warcraft ;-).
Atmosfera, jaka panuje w takcie gry, jest naprawdę kapitalna. Przed ważniejszymi wydarzeniami słyszymy głos Mistrza Gry, który nas wprowadza w scenariusz, a żeby było ciekawiej, niektóre z tych tekstów czyta jeden z twórców systemu D&D, legendarny już Gary Gygax :-). Do tego jeszcze w tle brzmi całkiem niezła muzyka, a odgłosy wydawane przez oręż i przeciwników w trakcie walki mocno podnoszą nam poziom adrenaliny. Porozpływam się nad grafiką, która jest po prostu rewelacyjna (oczywiście pod warunkiem posiadania bardzo dobrego sprzętu). Momentami wędrując skalnymi korytarzami pełnymi świecących grzybów ze zwisającymi z sufitów stalaktytami czułem się jak w powieściach Salvatore’a i tylko czekałem, kiedy zza jakiegoś skalnego załomu wyłoni się Drizzt Do’Urden, chociaż to przecież nie ta bajka ;-P. W odróżnieniu od innych gier z gatunku MMORPG nie dostajemy tu punktów za zabijanie przeciwników. Mamy na początku określoną ilość doświadczenia, jaką otrzymamy za wykonanie zadania i możemy ją jedynie zwiększać poprzez wykonywanie pobocznych zadań, rozbrajanie pułapek, odnajdywanie ukrytych drzwi i przejść, czy też w końcu za agresywność i niszczenie wszystkiego, co tylko uda się rozwalić.
Dostajemy również bonus za ukończenie zadania pierwszy raz (można je powtarzać wielokrotnie, ale za każdym następnym razem doświadczenie będzie się obniżało o 10%, aż wreszcie nastąpi taka chwila, że nie dostaniemy za nie żadnych punktów), oraz spróbować zrobić je na dwóch kolejnych poziomach trudności, za co przysługuje dodatkowa premia, ale niestety tylko raz. Oprócz punktów doświadczenia, każdy zleceniodawca ma dla nas nagrodę, którą możemy sobie wybrać z grona kilku przedmiotów, tak że jeżeli nawet nie będzie tam nic dla nas przydatnego, to zawsze znajdzie się coś co jest warte niezłą sumkę i co będzie można z zyskiem sprzedać. Pieniądze są bardzo ważne (zresztą tak jak w życiu ;-P), bo koszty naprawy zepsutego ekwipunku są kolosalne, a ceny nowego wręcz astronomiczne.
Jeżeli chodzi o interfejs, mapę, książkę zadań czy też ekwipunek, to moje uczucia są mieszane... W zasadzie wszystko jest w miarę czytelne, możemy sobie wstawić na ekran nawet dziesięć pasków ze skrótami do umiejętności i zaklęć oraz poprzestawiać je według własnych życzeń, ale mogłoby to być trochę ładniejsze, tym bardziej że reszta gry zdecydowanie się wybija pod względem graficznym. Zwłaszcza okno ekwipunku z małymi obrazkami, gdzie niewiele widać, mało mi przypadło do gustu (od razu przypomniała mi się M&M IX, brrrrr). Co prawda wszystko to, co się w nim znajduje, możemy sobie obejrzeć w powiększeniu, ale za każdym razem, jak otworzę ten nieszczęsny plecak, to mnie odrzuca (wiem, czepiam się – esteta od siedmiu boleści się znalazł ;-P).
W prawym górnym rogu widnieją ikonki zaklęć (zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych), jakim w danym momencie podlega nasza postać, (z podanym czasem ich trwania), co jest bardzo fajną sprawą. Mapa jest dosyć czytelna, ale w lokacjach, gdzie poziomy nakładają się na siebie, ciężko jest się zorientować, czy przypadkiem widzimy na niej poziom, na którym się znajdujemy, czy też ten, na którym już byliśmy. Do książki zadań nie mam jakichś większych uwag, chociaż w związku z dużą ilością zleceń czasami trudno się w nich połapać, ale ponieważ w dowolnej chwili możemy każde zadanie powtórzyć, to niestety muszą być one wszystkie w niej umieszczone.
Sprawa śmierci naszej postaci została potraktowana bardzo pobłażliwie. Zgon kosztuje nas jedynie utratę niewielkiej liczby punktów doświadczenia i możemy odrodzić się w tej tawernie, w której ostatnio pogadaliśmy z przebywającym tam kapłanem (ciekawe, że wszyscy klerycy urzędują w knajpach, czyżby byli wyznawcami Bachusa?). Drugim sposobem, pod warunkiem jednak, że gramy w drużynie, jest zabranie pozostałego po naszej doczesnej powłoce kamienia duszy do najbliższego ołtarza, gdzie wrócimy do życia. Wskrzeszeniem dysponuje również kleryk, ale po pierwsze musimy go mieć w naszej ekipie, a po drugie musi on wcześniej awansować na dziewiąty poziom doświadczenia, bo dopiero wtedy będzie dysponował takowym zaklęciem.
Muszę ostrzec potencjalnych nabywców – jeżeli jesteście miłośnikami walki z innymi graczami, chcielibyście zająć się jakimś rzemiosłem, cieszą was otwarte przestrzenie, macie klaustrofobię i boicie się pająków albo ciemności, to ta gra nie jest dla was :-P. Natomiast zapraszam wszystkich miłośników systemu D&D, lubiących przeczesywanie mrocznych lochów i jaskiń w towarzystwie innych maniaków tego typu zabawy. Ci, którzy identyfikują się z grami cRPG oraz grywali w normalne RPG, na pewno poczują się tu jak w domu. Mam tylko pewne obawy, jak długo przyjdzie nam czekać na rozbudowę gry przez Turbine Entertainment. Firma ta pracuje obecnie jeszcze nad drugim MMO – The Lord of the Rings Online: Shadows of Angmar, a wszyscy wiemy, jak to czasami bywa, gdy się trzyma dwie sroki za ogon (mam nadzieję, że nie będę złym prorokiem). Na dziś gra oferuje bowiem rozwój postaci maksymalnie do dziesiątego poziomu doświadczenia, co przy spokojnym graniu po kilka godzin dziennie zapewnia rozrywkę, powiedzmy na miesiąc, góra dwa. Wiem, że są maniacy, którzy ten limit wykonają w tydzień, ale moim skromnym zdaniem taka gra mija się raczej z celem. Niepokoi mnie też za mała liczba lokacji dostępnych na wyższych poziomach, ale mam nadzieję, że producenci szybko dostarczą nam nowej rozrywki, inaczej bowiem Dungeons & Dragons Online: Stormreach może przejść w zapomnienie, a myślę, że trochę było by szkoda.
Adam „Adamus” Bilczewski
PLUSY:
- grafika (ale kosztem sporych wymagań);
- atmosfera (dawno nie widziałem tak rozbudowanych i ciekawych lochów);
- brak PvP (to dla wszystkich przeciwników).
MINUSY:
- trochę za wysokie koszty abonamentu (w końcu to prawie taka sama gra jak GW);
- brak PvP (to dla wszystkich miłośników);
- trochę mało lokacji na wyższych poziomach.