autor: Piotr Lewandowski
Chaos League - recenzja gry
Bardzo dobra oprawa graficzna, niezły dźwięk okraszony świetnym komentarzem. Dużo humoru, chwilami niezłe pomysły i ciekawe akcje – to wszystko.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Zapewne niejeden recenzent miał ten sam dylemat co ja – jak zacząć recenzję takiej gry?
Od dawien dawna nie miałem takiego kłopotu z przyporządkowaniem tytułu do jakiegoś gatunku. Na pierwszy rzut oka gra wydaje się poruszać tematykę sportową. Pod naszą batutą zespół wyrzutków, naprzeciwko nas podobna grupa. Rozgrywamy „mecz”, w trakcie którego trwania wszystkie chwyty dozwolone. Bez wątpienia nie jest to rywalizacja zgodna z zasadami fair play. Właściwie ogólnie do realizmu bardzo, ale to bardzo daleko, gdyż całość rozgrywa się w całkowicie fikcyjnym świecie fantasy. Co więcej, tak jak w naszej ekstraklasie, jedyną zasadą jest brak zasad –– brutalność, korupcja, doping czy chuligaństwo są tu chlebem powszednim. Do tego dochodzi jeszcze możliwość użycia magii, różnego rodzaju pułapek i dwa tryby gry do wyboru – turowy i RTS. Z czym mamy więc do czynienia? W dużym uogólnieniu z grą sportowo-taktyczną – tak bym ją określił.
Zanim rozpocząłem zabawę, zastanawiałem się chwilę, czy aby twórcy gry nie zaryzykowali zbyt wiele. Zobaczmy bowiem, jak od pewnego czasu funkcjonuje tzw. rynek gier komputerowych. Jesteśmy aż zasypywani stertami nowych „hitów” w określonych gatunkach, a na dodatek, lwią część ukazujących się tytułów stanowią kontynuacje. Minęły już te czasy, gdy zadebiutować mógł niemal każdy. Wystarczyły umiejętności, ciekawy pomysł i na programistę-autora spływały zaszczyty. Teraz, by dostarczyć coś rewelacyjnego, poza wymienionymi cechami, niezbędne są jeszcze dwie – nakład finansowy potrzebny na rozwój projektu i zespół ludzi, którzy będą nad nim pracować. A że taka inwestycja najczęściej liczona jest w setkach tysięcy dolarów, wydawcy boją się ryzykować – bo po co? Bezpieczniej jest wypuścić na rynek sprawdzony produkt – coś, co już raz podbiło serca graczy, odrobinkę zmienione i ulepszone na pewno sprzeda się ponownie – robimy więc sequel czegoś tam. Tak jest niestety najczęściej, dlatego rzadko jesteśmy zaskakiwani czymś naprawdę nowatorskim. Najciekawsze, że jeśli nawet coś zostanie nagrodzone przez prasę wysokimi ocenami, często się nie sprzedaje (vide ICO). Jak będzie z Chaos League?
Główne menu wita nas przejrzystym i miłym dla oka ekranem. To jednak tylko pozory, bowiem czym dalej w las, tym ciemniej i straszniej. Zagłębiając się w dalsze opcje nie można oprzeć się wrażeniu, że ktoś tutaj przygotował dla nas kiepski dowcip, bardzo kiepski. Wszystko jest bardzo toporne, zagmatwane i tak na dobrą sprawę, ja bym prosił, aby w pudełku z grą znalazła się mapa lub instrukcja obsługi menu. Być może lekko przesadzam, jednak daleki jestem od nawet szczypty optymizmu. Na dodatek tuż przed naszym nosem chodzą sobie jakieś paskudne robaki. Jeśli mamy chęć, wystarczy najechać na takiego delikwenta kursorem myszki, a zmieni się on w młotek – tutaj instrukcja obsługi potrzebna mi raczej nie będzie. Aż korci do wbicia autorom przysłowiowej szpilki – czy ten „bajer” to recepta na moją irytację wynikającą z konieczności walki z menu? Jednym słowem – „rewelacja”.
Na początku tradycyjnie czeka na nas tutorial. Dzięki niemu możemy w zadowalającym stopniu poznać mechanizm gry, a także opanować sterowanie i nauczyć się podstaw taktyki. Zalecam zapoznanie się z nim, bowiem władzę możemy przejąć nie tylko na ludźmi, dostępne są także np. elfy i inne rasy – każda z nich posiada zupełnie odmienny styl gry. Charakterystyczne cechy każdej z ras trzeba poznać dość dobrze, aby moc pozwolić sobie na satysfakcjonującą rozgrywkę na wyższych poziomach trudności.
Po ukończeniu tutoriala możemy skorzystać z trybu Single Match, z wcześniej przygotowanymi, gotowymi zespołami. Pozwala nam on bezproblemowo przenieść się w centrum akcji. Jednakże, obie powyższe opcje są jedynie swoistym wstępem do dania głównego, którym jest rozbudowany tryb mistrzostw. W dużym stopniu przypomina on bliźniacze tryby rozgrywki z gier sportowych pokroju FIFA czy Pro Evolution Soccer. Zaczynamy od utworzenia swojego zespołu marzeń – wybieramy rasę, nazwę i logo naszego teamu. Jesteśmy managerem, trenerem, możemy także oczywiście grać. Nasze zadania są najróżniejsze, począwszy od nabywania graczy, przez ustalanie taktyki, na działaniach w polu skończywszy (nie chodzi bynajmniej o orkę). Miłośnicy Championship Managera poczują się jak w domu. Tutaj jednak osiągnięcie oczekiwanego rezultatu nie jest uzależnione w żaden sposób od pewnych schematów – jeśli tylko mamy taką chęć, nasza drużyna cudaków może składać się np. wyłącznie z samych napastników czy pomocników.
Przejdźmy dalej, czeka już na nas bowiem kolejny tryb – scenariusz. Zostajemy rzuceni we wcześniej przygotowany przez twórców gry wir zdarzeń, z których wynika jakiś niespodziewany problem, a naszą misją jest – a jakże – jego rozwiązanie. Cieszy fakt, że wreszcie mamy do wykonania jakieś innego rodzaju zadania, niż tylko opieka nad przygotowaniami i rozgrywanie spotkań naszym zespołem. Niestety, aż korci, aby pojedyncze wątki scenariusza łączyły się w jakąś całość, tworzyły opowieść – tak jednak nie jest. Zamiast tego mamy dziwne historie, wyrwane z kontekstu, bez ładu i składu – jestem tym trybem troszeczkę rozczarowany.
Na koniec zostaje w obecnych czasach pozycja wręcz obowiązkowa – multiplayer. Jest nieźle, rozgrywka może naprawdę usatysfakcjonować. Chaos League jest grą specyficzną – wspomniałem, że mecz można wygrać na różne sposoby? Wcale nie trzeba stanąć do sportowej walki, równie dobrze zadziałać może atut w postaci siły mięśni zawodników. W dobie wielu zróżnicowanych gier RTS – bo do takich raczej zaliczam Chaos League – internetowa społeczność graczy może zadecydować, czy „zrobić” albo „zrobić” rozgrywkę. I to jest chyba najciekawsza cecha zabawy sieciowej opartej o nasz tytuł.
Oprawa graficzna trzyma wysoki poziom. Na pierwszy rzut oka, wygląda łudząco podobnie, do tej znanej z Warcrafta III – znowu? W miarę postępów w rozgrywce, odkryjemy plusy i minusy produkcji. Modele postaci przygotowano z pieczołowitością, choć na dzisiejsze czasy ciężko jest wpaść w zachwyt. Szczególnie, gdy zrobimy zoom i obejrzymy je dokładnie. Areny, na których troczy się właściwa rozgrywka, są ładne. Także ich duże zróżnicowanie pod względem wyglądu zdecydowanie zasługuje na pochwałę i wyróżnienie. Wyraźnym minusem jest za to dość dziwna animacja samych bohaterów. Przypominają się pierwsze gry z serii FIFA, gdzie piłkarze w zasadzie ślizgali się po boisku. Tutaj jest wręcz identycznie – postać wydaje się nie trzymać piłki, a płynąć przed nią do przodu. Od strony dźwiękowej ciężko byłoby się do czegoś przyczepić, ale nie ma się także czym zachwycać – standard, jakich wiele. Odgłosy boiskowej walki są odpowiednio dobrane, to samo tyczy się dźwięków wydawanych przez kibiców i całej reszty. Jest jednak coś, co wyróżnia Chaos League na tle reszty gier – komentarz – posłuchajcie sami, ciężko to opisać. Na pewno dodaje to rozgrywce swoistego smaczku, i w znacznym stopniu podsyca humorystyczną atmosferę, którą gra jest przepełniona.
Czas przejść do najważniejszego – jak się w to gra? Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, postaram się jednak jak najlepiej przekazać moje odczucia. Po pierwsze, jak już wspomniałem, interfejs jest przytłaczający. Na, tyle, że skutecznie może odepchnąć nawet najbardziej optymistycznie nastawionych graczy. Jest masa opcji, wszystko jest strasznie złożone, a rozgrywka ma przecież być intuicyjna i dawać przyjemność. Intuicyjna nie znaczy bynajmniej prosta, łatwa i przyjemna. Chcemy czuć, że mamy kontrolę nad tym, co dzieje się na ekranie – w tym wypadku, próżne nadzieje. Weźmy na przykład takiego ludka, ma on sobie określoną wytrzymałość jak i zdrowie. Możemy wydać rozkaz biegu, ochrony siebie lub kolegów z zespołu, rzucenia magicznego czaru, zabawy z kibicami, ataku na drużynę przeciwnika itp. itd. Pod kontrolą mamy dziewięciu graczy, wtem wpadamy na jakiś ciekawy pomysł, zagranie, do którego, bądź co bądź, potrzeba nam kilku zawodników – w końcu to gra zespołowa. W tym momencie zaczynają się problemy, motamy się i motamy, a efekt działań jest najczęściej rozbieżny z naszymi założeniami. Przy tym wypada zadbać, aby zespól był poprawnie ustawiony i stosował się do zaleceń taktycznych. Ale to nie koniec, bowiem można użyć dopingu, dać łapówkę a nawet włączyć zwolnienie ruchu w matrixowym stylu. Aha, jest jeszcze magiczna mgła i zabawianie tłumu, którego entuzjazm można użyć do czarowania. W pewnej chwili ma się dość, ta złożoność prowadzi od zagubienia, przez bałagan, aż do totalnej dezorganizacji.
Nie można oprzeć się wrażeniu, że developerzy jednak przesadzili w swym dążeniu do urozmaicenia zabawy. Nie wiem na pewno, czy wrzucenie do gry tylu opcji, to działanie zamierzone – raczej tak. Ktoś w firmie powinien jednak wziąć prawdziwy młotek i stuknąć się nim w głowę – może wtedy coś zaskoczy. Mnogość opcji sprawia, że możemy praktycznie zapomnieć o dynamizmie rozgrywki – przykro mi. Na dodatek, wieje nudą i momentami całość wydaje się totalnie bez sensu. Jak można bowiem mówić o taktyce i sprawiedliwej rozgrywce opierającej się o szereg zasad, jeśli wszystko bierze w łeb przez jakąś mgiełkę czy czary? Jeśli masz anielską cierpliwość, jakąś dodatkową parę rąk, to zapraszam. Chaos League dla mnie jest grą niepotrzebnie nadmiernie złożoną i niezrównoważoną. Zdaje sobie sprawę, że sam tytuł gry, ma w nazwie wiele mówiące słowo Chaos. Nie spodziewałem się jednak takiego podejścia do tematu. Liczyłem na szybką, ciekawą rozgrywkę uatrakcyjnioną silną podstawą taktyczną i różnymi ciekawymi opcjami. Dostałem rozgrywkę wolną, irytującą, nudną i chaotyczną – dziękuję.
Podsumowując, ktoś bardzo chciał, ale mu nie wyszło. Bardzo dobra oprawa graficzna, niezły dźwięk okraszony świetnym komentarzem. Dużo humoru, chwilami niezłe pomysły i ciekawe akcje – to wszystko. Interfejs użytkownika jak i sama grywalność produkcji pozostawiają wiele do życzenia. Ciężko jest polecić mi tę grę komukolwiek, na rynku jest bowiem cała masa lepszych tytułów wszelakiej maści. Być może miało być to nowe podejście, swoisty mix gatunkowy, ale najbardziej nawet nowatorskie pomysły nie wystarczą, gdy grywalność kuleje. W końcu chcemy sobie tylko pograć.
Piotr „Bandit” Lewandowski
PLUSY:
- grafika;
- komentarz;
- humor.
MINUSY:
- interfejs;
- gameplay;
- chaos;
- animacja.