autor: Włodarczak Adam
Championship Manager 4 - recenzja gry
CM4 to kolejna odsłona najbardziej znanego obecnie managera piłkarskiego na świecie. Podobnie jak to miało miejsce w poprzednich wersjach, tak i w Championship Manager 4 poprawiono rozgrywkę oraz zwiększono i tak już niezwykłą grywalność...
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Ostatnimi czasy osiągi polskiej reprezentacji piłki kopanej bynajmniej nie zadowalają wygórowanych oczekiwań kibiców futbolu. Wszakże apetyty fanatyków tegoż sportu po awansie na Mistrzostwa w Korei i Japonii są wyjątkowo wyostrzone. Fachowcy twierdzą, że czas na lekkie, kosmetyczne zmiany, kibice rządni są gruntownych reform i wielkiej rewolucji, natomiast pozostała grupa... (przygotuj się na wstrząs) czeka właśnie na Ciebie! Zaskoczony? To bardzo dobrze się składa, gdyż Championship Manager z czwórką w tytule jest równie zaskakujący. Zasiądź za sterami najmłodszego dziecka rodzicieli z Sports Interactive i zmień losy całego piłkarskiego światka... CeeM powraca...
Długo czekaliśmy na ten moment. Początkowo, w zamysłach twórców, CM4 wydany miał zostać w roku 2002 (okolice świąt). Miesiące mijały, a gry nadal nie było widać. Programiści, po gigantycznym sukcesie całej dotychczasowej serii przeliczyli się chyba troszkę ze swoimi siłami, ponieważ zwyczajnie w świecie nie zdążyli przygotować zupełnie nowego silnika (cały CM4 pisany był od zera) oraz wszystkich zapowiedzianych zmian w terminie. Tym niemniej, po dość długim okresie wyczekiwania nadszedł wielki dzień w historii ludności grającej i doczekaliśmy się upragnionej premiery. Premiery nie do końca udanej, bowiem okrzesanej wieloma niejasnościami i trudnościami. Istne cesarskie cięcie...
Historia w pigułce
Wiadomo nie od dziś, że Championship Manager to optymalna i najbliższa realności symulacja życia piłkarskiego menedżera. Wielką karierę tytuł ten rozpoczął już ponad 10 lat temu, gdy na świat przyszedł pierwszy, porywający jak na tamte czasy menedżer. Twórcami ówczesnego bobasa byli dzisiejsi właściciele firmy Sports Interactive, charyzmatyczni bracia Collyer. Zainspirowani pięknem futbolu, Paul i Olivier zaczęli z nadludzką pasją pisać kolejne linijki kodu. Pierwszy CM miał trudności ze znalezieniem wydawcy, gdyż większość firm odprawiała ambitny duet z kwitkiem, widząc młodych i niedoświadczonych panów programistów. Znalazł się jednak ktoś, kto złamał tę chorą zasadę i po kilku ustaleniach, w końcu zgodził się wydać CM1 pod swoją banderolą. Mowa naturalnie o firmie (powstań!) Domark (spocznij!), dzięki której dzisiaj mamy możliwość delektowania się wspaniałą i naturalistyczną rozgrywką. Wyniki sprzedaży pierwowzoru zaskoczyły nie tylko sympatyczne rodzeństwo, ale także i odważnych wydawców. Gra po kilku miesiącach od ukazania zaczęła zajmować pierwsze miejsca na listach przebojów. Narodziła się kura znosząca złote jajka, wystarczyło więc ja tylko odpowiednio karmić i kolejne spektakularne sukcesy stały się faktem. Kilka kolejnych wydań CM1 pozwoliły dorobić się niemałych pieniążków, toteż rodzinka Collyerów postanowiła założyć własną, dziewicza firmę – Sports Interactive LTD. Do załogi dołączali kolejni uzdolnieni projektanci i w ten sposób powstał człon dzisiejszej ekipy słynnego SI Tower. Z nowymi pomysłami i coraz większymi ambicjami, rozpoczęto prace nad drugą częścią gry. Podobnie jak wcześniej, produkt okazał się bardzo dobrym symulatorem. Powstawały kolejne sequele, aż w końcu nastąpił przełom. CM3 – i wszystko jasne. Coraz to nowsze dodatki, regularnie wypuszczane co rok, stworzone naturalnie pod kątem rozpoczynającego się sezonu piłkarskiego, zdobyły renomę i wielkie uznanie. Z czasem jednak rzesza wiernych fanów zaczęła marudzić, że te nowe pozycje to tylko próba zbicia kasy na maniakach gry. Wydanie 2001-2002 jest ostatnim, jakie ujrzymy w CM z trójką w tytule. W końcu rozpoczęło się tworzenie nowego, wielkiego, rewelacyjnego i rewolucyjnego produktu...
Szumne zapowiedzi
Championship Manager to bardzo specyficzna gra. Posiada tysiące stron tematycznych na całym świecie, tworzonych przez fanów, dla fanów. Na tej samej zasadzie powstaje zresztą też olbrzymia baza danych, której twórcami są kibice piłki nożnej z całego globu. Sports Interactive udało się stworzyć niebywale rozbudowaną siatkę researcherów, którzy za symboliczną złotówkę zbierają dane na temat ojczystych klubów, zawodników i trenerów. W ten sposób produkt finalny cieszy się niesłychaną świeżością i autentycznością. Co prawda zdarzają się nieuczciwi pomocnicy, którzy celowo faworyzują swoje ukochane zespoły czy też graczy – są to jednak wyodrębnione przypadki, które i tak wraz z kolejnymi wychodzącymi łatkami oraz aktualizacjami baz danych zostają ograniczone – praktycznie do zera. Właśnie – wszelkie poprawki są rzeczą, bez której CM nie byłby tym, czym jest obecnie. Różnorakie strony poświęcone w całości rzeczonej produkcji tworzą własne oryginalne update’y, które aktualizują wszelakie kadry po dzień dzisiejszy. W ten sposób możemy nawet teraz grać w np. CM2 z kadrami aktualnymi na bieżący sezon! Niebywałe, ale prawdziwe! Ogromna internetowa społeczność CM – maniaków jest rzeczą, której SI Games pozazdrościć może wiele innych producentów gier komputerowych.
Fani serii zaczęli się martwić, że kolejne wydania ich ukochanej gry to tak naprawdę nieistotne, kosmetyczne modyfikacje wraz z uzupełnionymi składami, za które producenci każą sobie płacić słoną kasę. Z wielką ulgą więc przyjęli informację o rozpoczęciu prac nad CM4.
Spece od marketingu wykonali swoje zadanie chyba aż nadto gorliwie. Dlaczego? Apetyty na nowego CeeMka zostały tak mocno wyostrzone, że praktycznie tylko produkt idealny i pozbawiony wszelkich błędów mógłby w pełni zaspokoić nawet najtwardszego gracza. Buńczuczne zapowiedzi, „co to w CM4 nie będzie”, dzisiaj niektórym osobom odbijają się hałaśliwą czkawką. Twórcy zapowiedzieli wielką reformację (między innymi pisanie całości od nowa), co graczom oczywiście spodobało się – aż do momentu wydania wersji demonstracyjnej... Wtedy też okazało się, że nowa wersja gry nie jest tak rewelacyjna, jak ją przedstawiali wydawcy. Niespełnione oczekiwania w połączeniu z kilkoma naprawdę rażącymi błędami przysłoniły obraz świetnej gry, która właśnie pod tą nieprzyjemną przykrywką ukazuje nam wspaniały świat, w którym przeżywać można dziesiątki odmiennych przygód. Jaki tak naprawdę jest CM4? Czytaj dalej!
Kelner, menu, proszę..
Instalujemy „czwóreczkę“, „cm4.exe“ i.. podobnie jak w przypadku „trójki”, możemy zacząć żegnać się z rodziną... Rozpoczyna się bowiem wielka historia, której końca nie widać.
Pierwsze, co nasuwa się po odpaleniu CM4, to ogromne zdziwienie. Całość po raz pierwszy oficjalnie jest bowiem napisana w naszym pięknym, ojczystym języku! (O tym fakcie przyjdzie jednak prawić w dalszej części recenzji.) Menu główne do złudzenia przypomina te z ostatniego wydania CM3. Możliwość wznawiania ostatniej gry, rozpoczynanie nowej, opcje konfiguracyjnej – standard. Wybieramy nową potyczkę. Na samym początku musimy określić, w jakiej lidze mamy zamiar trenować . Wybór jest bardzo, ale to bardzo duży – do dyspozycji oddane zostało aż 88 klas rozgrywkowych w 39 krajach! Począwszy od angielskiej Premiership, idąc poprzez ligi indyjskie, hongkońskie, izraelskie, japońskie, południowokoreańskie, meksykańskie i singapurskie, a skończywszy na włoskiej SerieA i hiszpańskiej Primiera Division. Przyznać trzeba, że ilość tych wszystkich rozgrywek budzi respekt. W Polsce pieczę nad klubem objąć można w pierwszej oraz drugiej lidze – szkoda, że nie pojawiła się dodatkowo trzecia. Wtedy gra w rodzimym kraju nabrałaby jeszcze ostrzejszych barw. Panowie z SI wprawdzie rozważali taką możliwość, jednak słabe wyniki sprzedaży CeeMa w naszym kraju ostatecznie zraziły ich do podejmowania się tego zadania. Może w następnej części...
Wracając do wyboru lig, określić można jeszcze, w jakiej szczegółowości program będzie symulował naszą rozgrywkę. Oczywiste jest, że jeśli zaznaczymy pięć krajów, w których piłkarskie batalie toczą się łącznie w dziesięciu ligach, to nasz pecet może tego nie wytrzymać. Generalnie posiadacze słabszego sprzętu powinni ograniczyć się do aktywowania jak najmniejszej liczby klas rozgrywkowych, co zaowocuje większą stabilnością podczas dalszej zabawy. W łatwy i przejrzysty sposób można określić, w ilu krajach chcemy grać i w których konkretnie ligach (możemy np. symulować tylko pierwszą ligę, natomiast drugą i niższe pozostawić wyłączone).
Pokaż swoją twarz
Przed rozpoczęciem właściwej rozgrywki określamy jeszcze nasz profil. Jest to swoiste novum w CM4, jednak bez większego polotu. Fanatycy RPG’ów z pewnością poczują się zawiedzeni. Po prostu podajemy tylko imię, nazwisko, ulubione kluby, narodowość oraz datę urodzenia. W tej ostatniej opcji zaznaczyć trzeba, że minimalny wiek menedżera to 35 lat. Taki mały szczegół, który w gruncie rzeczy nikomu do szczęścia potrzebny nie był i nie jest... Jeśli jesteśmy już przy profilu gracza, to dodam, że podczas gry mamy możliwość wglądu w własne, nieustannie rosnące tudzież malejące parametry. Nasze komputerowe alter ego określa osiemnaście głównych czynników, takich jak atrybuty treningowe, mentalne oraz taktyczne. Można jeszcze sprawdzić szczegóły dotyczące kontraktu, wcześniej wpisaną datę urodzenia, a także punkty menedżerskie, największe osiągi i statystyki typu liczba meczów w całej historii, ilość zwycięstw, porażek czy też remisów, etc. Krótko mówiąc – piłkarski życiorys.
Z prezesem lepiej dobrze żyć
Pierwszy kontakt z nowym otoczeniem rozpoczyna się od informacji, a raczej wymagań zarządu. Włodarze określają jasno i przejrzyście, czego od nas oczekują. W zależności od stanu finansowego, reputacji oraz kadry, jaką zastaniemy w danym zespole, prezesi prawią nam morały. Łącznie jest siedem celów: walka o mistrzostwo, miejsce w europejskich pucharach, awans do wyższej ligi lub do baraży, przyzwoite miejsce w lidze, uniknięcie lub zacięta walka o uniknięcie degradacji, a także wzmocnienie zespołu. W tym ostatnim przypadku zarząd z góry zakłada, że klub spadnie w tym sezonie do niższej ligi i jest na to w pełni przygotowany. Od menedżera wymaga się wtedy perspektywicznej budowy teamu pod kątem nowego sezonu. Nie bądźmy jednak pesymistami - kto wie, być może uda się uratować przed spadkiem. Wówczas kierownictwo będzie nosić takiego cudotwórcę na rękach. W trakcie całego ligowego roku, panowie „z góry” bacznie się nam przyglądają. Jeśli wyniki osiągane przez nowego, nieznanego szkoleniowca są niezadowalające, otrzymujemy komunikaty od zaniepokojonego prezesa. Ostatecznie słaba passa i postawa drużyny znacznie poniżej oczekiwań skończyć może się przedwczesnym opuszczeniem cieplutkiej posady. W życiu raz się jest na wozie, a raz pod nim – znane skądinąd stare przysłowie znajduje swoje odzwierciedlenie także w CM4. Zarząd oraz kibice potrafią docenić wkład włożony w klub. Przykładowo, gdy przedsezonowa odprawa zakładała nie więcej niż bezpieczne miejsce w lidze, a tymczasem gracz dokonuje cudów i klub zajmuje czołowe miejsce, uprawniające do gry w europejskich pucharach - wtedy wszyscy wręcz skaczą wokół nas. Pojawiają się nawet dodatkowe fundusze, a opinia „bossów” o nas samych jest nieskazitelnie czysta. Szefostwo, prościej mówiąc, jest nami zachwycone.
Piłkarscy artyści
Dobre mniemanie przełożonych uzależnione jest bezpośrednio od osiągów zespołu. Te z kolei zależne są od nóg naszych piłkarzy. Newralgicznym elementem dobrego klubu bez dwóch zdań jest wykwalifikowana ekipa kopaczy. Tej tezy nikt o zdrowych umysłach nie ośmieli się podważyć. Jasne, że dochodzą do tego takie współczynniki jak taktyka, trening, sztab szkoleniowy – wszystko się zgadza. Kluczem do sukcesu są jednak sami futboliści, gdyż nawet najlepszy strateg nie ustawi bandy smarkaczy tak, żeby walczyła o najwyższe laury.
Wirtuozów w CM4 określa szereg parametrów oraz precyzyjnych statystyk. Bramkarza przykładowo cechować muszą umiejętności takie jak piąstkowanie, komunikacja z formacją obronną, wykopy i wyrzuty, wyjścia do piłki, jeden na jednego, a także gra w powietrzu i przedpolu. Zawodników z pola charakteryzują z kolei współczynniki techniczne, mentalne oraz fizyczne. Każdy kopacz wykonuje swój zawód lepiej, gdy jest zadowolony z życia i szczęśliwy. W CeeMie, przeglądając szczegółowy profil danego zawodnika, widzimy takie zakładki jak ogólny nastrój, pomniejsze lub poważne problemy, obietnice trenera wobec gracza i jego reakcje na nie, a także rodzaj osobowości i ogólny opis. Trzeba przyznać, że tak kompletnych metryczek wirtualnych graczy jeszcze nie było.
Całe te stosy wyróżników pozwalają na dogłębne oceny poszczególnych piłkarzy. Dobry taktyk musi mieć świadomość, że dobór piłkarza na odpowiednią pozycję powiązany jest wprost z niektórymi atrybutami. Środkowy obrońca musi cechować się dobrą grą głową, nienagannym kryciem rywali czy też umiejętnością czystej, aczkolwiek agresywnej gry na pograniczu faulu. Szybkich i zwinnych pomocników łatwo będzie zatrzymać, gdy ci poza dopalaczami w nogach nie będą mieli nic innego do zaoferowania.
Tego typu powiązania to rzecz powszechna dla dobrego szkoleniowca. Jeżeli tylko gracz pozna dobrze ogólne związki umiejętności z pozycjami i innymi predyspozycjami zawodników, z pewnością uda mu się stworzyć zgrany kolektyw, który gromić będzie niejednego rywala.
Może zdarzyć się sytuacja, że mamy na przykład dwóch równorzędnych graczy na tej samej pozycji. Pojawia się problem – którego posadzić na ławkę? Z pomocą nadchodzą nasi trenerzy oraz fizjoterapeuci, których w każdej chwili możemy poprosić o fachową opinię na temat zawodników z naszej szerokiej kadry. Nic nie stoi również na przeszkodzie, żeby za pomocą przydatnego ekranu porównać dwójkę kopaczy. Wszystkie uzyskane ciekawostki można bezproblemowo zapisywać w specjalnym notesie, który według naszego uznania będzie nam przypominać konkretne wiadomości.
Zakupy rzeczą nieodzowną
Wraz z biegiem kolejnych lat, rosną oczekiwania przede wszystkim kibiców. Nikt nie zadowoli się już walką o utrzymanie w lidze. Żeby dokonać czegoś więcej, niezbędne są wzmocnienia. W nowym Championshipie tychże czynności dokonywać można głównie za pomocą ekranu wyszukującego kopaczy z całego globu. Mamy tutaj do dyspozycji specjalny filtr, który wedle własnego uznania można konfigurować. Dzięki owemu „cedzidłu” w dziecinnie prosty sposób możemy klasyfikować i sortować całe legiony piłkarzy. Jeżeli ktoś szuka młodego, nigeryjskiego pomocnika, występującego na co dzień w lidze angielskiej, z wygasłym kontraktem i koniecznie nie kontuzjowanego – proszę bardzo: kilka ustawień w cudownym filtrze i otrzymujemy listę osób spełniających nasze kryteria. Istnieje także możliwość katalogowania według poszczególnych parametrów, co w przypadku kierowania większymi klubami ma bardzo duże zastosowanie.
Prawdziwi, „hardcorowi” menedżerowie nie korzystają jednak z tego dobrodziejstwa, tylko zatrudniają specjalnych fachowców, zwanych powszechnie skautami. Ci panowie do swoich celów nadrzędnych wpisane mają wyszukiwanie głównie młodych i nieznanych perełek. Takich tropicieli, młodego i świeżego „mięska”, wysyłać można w najdalsze zakątki świata – nawet do krajów egzotycznych. Nie zawsze warto jednak polegać na opinii tej części sztabu szkoleniowego – no, może nie do końca... Wszystko zależy od umiejętności danych pracowników. Jeśli delikwent na tym stanowisku cechuje się niską oceną potencjału zawodnika, wielkiego pożytku raczej z niego nie będzie. Trzeba więc pamiętać, że poszczególne oceny młodych zawodników nie zawsze muszą pokrywać się stuprocentowo z rzeczywistością. Skauci przydają się jeszcze do takich operacji jak rozpoznanie najbliższego przeciwnika (wpuszczamy go w rejon sąsiedniego zespołu na „zwiady” i czekamy na raporty), dzięki któremu można poznać mocne i słabe strony kontrkandydatów do mistrzowskiego tytułu. „Szpiedzy” są także niezastąpieni w przypadku zagłębiania się w ocenę mniej znanych piłkarzy (niekoniecznie młodych). W CM zaimplementowano bowiem „mgłę wojny”, która sprytnie ukrywa część parametrów niektórych mniej znanych graczy.
Gdy wypatrzymy już jakiś wyjątkowo cenny łup, rzucamy się na niego bez zastanowienia. Składamy ofertę transferową, która jest bardzo urozmaicona – w grę wchodzą takie opcje jak: transfer definitywny, wypożyczenie, pierwokup, test oraz zapytanie. Kiedy nasza karta kredytowa nie jest zbyt syta, oferujemy naturalnie wypożyczenie bądź pierwokup. Pierwszego wyjścia wyjaśniać nie muszę, natomiast co do drugiego rozwiązania, to polega ten proceder na wpłaceniu pewnej części pieniążków od razu (kilka, kilkanaście procent wartości podstawowej zawodnika), a reszty (jeśli się na niego zdecydujemy, gdyż istnieje opcja rezygnacji) po roku bądź dwóch latach gry danego futbolisty w klubie. Bardzo ciekawe rozwiązanie, jak najbardziej odpowiadające sportowym realiom. Kusić potencjalnych kontrahentów można również dodatkowymi opłatami - premiami za występy w lidze, strzelone bramki, etc.
Na samych rozmowach z klubem naszej przyszłej gwiazdy sprawa się nie kończy. Pozostaje jeszcze ważna sprawa omówienia warunków kontraktu indywidualnego. Tutaj, podobnie jak wyżej, cały proces przypomina autentyczne negocjacje. Chimeryczni gwiazdorzy nieraz dadzą nam do zrozumienia, że najzwyczajniej w świecie nie są zainteresowani przejściem do nowego klubu. Jak więc widzicie, kupić nowego asa zespołu nie jest wcale tak łatwo. Szczególnie, gdy w klubowej kasie świeci pustka...
Trening czyni mistrza
Dobry skład, rozsądne wzmocnienia, całkiem przyjazne kontakty z szefostwem tworzą niezłe podwaliny pod przyszłe sukcesy. Zanim jednak zaczniemy marzyć o glorii i chwale, trzeba poświęcić kilka chwil na ustawienie reżimów treningowych lub – rozwiązanie dla leniwych – zlecić tę operację swojemu asystentowi (dobrze, by ten cechował się wysoką wiedzą taktyczną oraz trenerską).
Kwestie sportowej zaprawy zawsze były piętą Achillesową całej serii. Wiedzą o tym nie tylko wierni gracze, ale także sami producenci. Nowa mutacja CeeMa zdaje się łamać tę myśl – i to w dość przekonującym stylu.
Konstrukcja nowego ekranu szkoleniowego jest stworzona w sposób dość intuicyjny, niemniej sekcja ta należy do jednej z trudniejszych w całej grze. Niedoświadczeni gracze, rozpoczynający swą przygodę od CM4, mogą poczuć się odrobinę zagubieni. Na czym polega to wszystko? Nie wdając się zbytnio w szczegóły – jest dwadzieścia głównych ćwiczeń treningowych, które rozpisujemy na dane dni tygodnia. Planujemy, o jakiej porze dnia w czym konkretnie nasi pupile mają się szkolić. Wybór jest dość spory: od najprostszych gier w „dziada”, wyczerpujących biegów przełajowych, treningów taktycznych, aż po gierki „5 na 5” (na małym lub dużym boisku).
Ogólnie rzecz biorąc, programistom należy się wielki plus za poprawienie tego elementu gry. Żółtodziobom pozostaje pomoc asystentów, natomiast dla maniakalnych użytkowników istna instruktorska bonanza!
Taktyczne eldorado
Równie ważnym członem, składającym się na całokształt perfekcyjnego klubu (choć tak naprawdę ideału nigdy nie da się osiągnąć), są tematy taktyczne. Odpowiednio „wytresowane” poszczególne formacje na boisku, ściśle ze sobą współpracujące, to gwarancja dobrych wyników. Taka sama reguła obowiązuje zarówno w prawdziwym życiu, jak i w CM4.
Zadanie to niebywale ciężkie, ale też wyjątkowo ciekawe. Zawodników ustawiać można łącznie na 34 pozycjach (wliczając w to pozycję bramkarza). Stoperzy i skrajni obrońcy na tylnej flance, wysunięci skrzydłowi w środku pola i snajperzy na szpicy – jak poukładamy te wszystkie formacje, to już nasz problem. Każdemu zawodnikowi na polu gry ustawić można indywidualne predyspozycje, jak na przykład typ podań (krótkie, długie, bezpośrednie, a może mieszane?), rodzaj wślizgów (lekkie bądź ostrzejsze), instrukcje na temat włączania się do akcji ofensywnych, a także wykonywania stałych fragmentów gry. Jest tego naprawdę dużo i określenie wszystkich tych czynników, spójnie ze sobą współgrających, zajmuje więcej niż dłuższą chwilę.
Wszyscy ci, którzy lubią grzebać w taktykach będą wniebowzięci. Taktyczna kraina marzeń - to określenie pasujące jak ulał do możliwości CM4.
90 minut prawdy
Wszystko dopięte na ostatni guzik? No to gramy mecz! Ogólną budową prezentacja spotkań łudząco przypomina tę z wersji poprzedniej. Do dyspozycji jest kilka zakładek: ogólny przegląd (czyli najważniejsze wydarzenia w meczu, strzelcy bramek, frekwencja, informacja o sędziach, miejscu rozgrywania piłkarskiej batalii, itp.), statystyki meczowe, strefy boiska (procentowy rozkład, gdzie podczas gry przebywa futbolówka), statystyki obu teamów, znane również z CM3 wyniki „na żywo”, a także ligowa tabela (która de facto momentami źle funkcjonuje!). Wszystko to okraszone zręcznym komentarzem meczowym. Jeśli myślicie, że to już koniec, to jesteście w dużym błędzie...
Pojawiło się bowiem coś, czego nigdy wcześniej w Championshipie nie było – widok 2D! Temat ten w fazie produkcji został okraszony numerem jeden internetowych dyskusji fanów. Jedni obawiali się, że wkroczenie nowej technologii zniszczy piękno tych wszystkich tekstowych nowalijek, inni z kolei od razu zachwycili się tym pomysłem. Z perspektywy czasu śmiało można stwierdzić, że obawy konserwatystów były zupełnie nie podstawne. Nowy widok na poczynania naszych podopiecznych z lotu ptaka jest po prostu świetny! Można obserwować potyczki w czasie rzeczywistym (tzn. mecz trwa plus-minus 60 minut), oglądać tylko kluczowe akcje lub też wyłączyć to dobrodziejstwo w całości i powrócić do starego stylu prezentacji. Tradycjonaliści więc nie muszą załamywać rąk, gdyż i o nich pomyślano. Jak wygląda cała ta symulacja? Co najmniej fajnie! Dzięki takiemu rozwiązaniu otrzymujemy niespotykaną wcześniej możliwość podglądu poczynań naszych wirtualnych kopaczy. Teraz bardzo dokładnie widać, która „kropka” (bo wszyscy piłkarze to malutkie „kropeczki”, kopiące jeszcze mniejszą „kropeczkę”, tzn. piłeczkę) realizuje nasze założenia taktyczne, a która nie. Tryb 2D to w moim przekonaniu największa zaleta nowego „Champa”.
Sama idea przedstawiania meczów jest dobrym rozwiązaniem. Pojawiają się jednak drobne komplikacje, a w pewnych okolicznościach nad wyraz irytujące błędy. Z tych lżejszych przewinień nadmienić warto słaby jakościowo komentarz (przynajmniej w wydaniu polskim; nie wiem jak sprawa wygląda z jego angielskim odpowiednikiem). Zwroty nie dość, że są wtórne, co chwila się powtarzają, to jeszcze czasem widać wyraźny brak logiki. Jak bowiem nazwać można pojawienie się po strzelonej bramce, w powiedzmy 75 minucie, komunikatu: „Mecz rozpoczęty!”?!
Po skończonym spotkaniu dostępny jest raport meczowy, a także powtórki bramek i ważniejszych akcji – oczywiście w pięknym trybie 2D. Na uwagę zasługuje fakt, że nawet kilka tygodni (w zegarze „CeeMowym”) po spotkaniu możemy przyjrzeć się najlepszym zagraniom, etc.
Menedżerski gigant
Nie ulega wątpliwości, że Championship Manager to prawdziwa gra – gigant. W praktycznie każdy element można „wejść”, przyjrzeć się mu bliżej. Gdybym miał opisywać wszystkie istotne szczegóły, i tak długa już recenzja zajęłaby dwa razy tyle miejsca. W skrócie przedstawię więc pozostałe, co ciekawsze rozwiązania.
Lekkiej metamorfozie uległ ekran opisujący klubowe finanse. Teraz dokładniej widzimy bilans zysków i strat, który jest bardziej rozbudowany, niż miało to miejsce w poprzednich, młodszych klonach. Mamy także wgląd w budżet transferowy i jego procent, który możemy wykorzystać, a także rodzaj umowy z sponsorami, podpisanej oczywiście przez prezesów. Nie sprawdziły się więc przewidywania grupy osób, co do wprowadzenia rzekomych opcji finansowych do gry. Nic poza tym, co wymieniłem, nie ma – i bardzo dobrze. W końcu potencjalny gracz zajmuje stanowisko menedżera, a jak powszechnie wiadomo, do jego obowiązków takie sprawy jak negocjacje kontraktów reklamowych nie należą.
Liftingowi poddane zostało także centrum z wiadomościami. Wszystko wygląda przejrzyściej, czytelniej. Sama zawartość merytoryczna pozostaje podobna, nieco tylko odświeżona i wzbogacona o nowe zwroty, czy to mediów, czy też innych ośrodków. Wpływ dziennikarzy na nasze poczynania – mimo wcześniejszych zapewnień – nadal nie jest zbyt duży. Co prawda zdarzają się zapytania o danych zawodników, etc., ale - jak dla mnie – za mało tego wszystkiego. Skoro już mowa o nośnikach informacji, to dodam może, że istnieje możliwość wydawania oświadczenia prasowego, w którym to chwalimy bądź też ganimy naszych podopiecznych za ich czyny. Nie zapomniano o karach finansowych i oficjalnych ostrzeżeniach dla niepokornych piłkarzy.
Poza tym pojawiło się wiele pomniejszych usprawnień, o których wspominać w gruncie rzeczy nie warto. Nadal jest to ten sam dobry CeeM – tylko jakiś taki inny...
Ale fajna skórka!
No właśnie – Championship Manager 4, dzięki zaimplementowanej opcji dodawania własnych „skórek”, zyskuje praktycznie nieograniczone wariacje natury wizualnej. Główny schemat gry pozostaje oczywiście ten sam, ale wszelkie kształty, kolory, czcionki i inne tego typu sprawy w mgnieniu oka zmieniają swój kształt! Wystarczy tylko przełączyć w ustawieniach gry na danego „skina” i gotowe. W wersji, którą miałem przyjemność testować, do użytku oddane zostały zaledwie trzy opcje wyglądu, z czego dwie bliźniaczo podobne. Na wspominanych stronach tematycznych znajduje się już masa innych, nieoficjalnych dodatków tego typu. Istnieje możliwość instalowania własnych pakietów graficznych, to znaczy specjalnych paczek z twarzami zawodników i trenerów, a także emblematami klubów. Dzięki temu obok metryczki i stosu statystyk widnieje ładna graficzka, obrazująca „to”, co właśnie przeglądamy. Szkoda, że w wersji podstawowej nie ma już tych wszystkich udogodnień, no ale cóż – nie narzekajmy.
Na początku tekstu wspomniałem, że CM4 to gra pisana zupełnie od podstaw. Można więc wywnioskować, że i cały interfejs to nowa materia. Nic bardziej mylnego – autorzy nie ulegli dzisiejszym trendom mody i nie wprowadzili sterty niepotrzebnych grafik, które poza uciechą dla naszych receptorów wzroku, nikomu do pełni szczęścia nie są potrzebne. Generalnie główny układ pozostaje ten sam, tylko że wszystko jest jakby odświeżone. Można rzec, że do Championshipa wdarł się podmuch świeżego powietrza... Dodając do tego możliwość zmiany wyglądu poprzez „skórki”, należy oddać hołd programistom i cieszyć się z tego, co jest.
Polska, biało - czerwoni!
W końcu doczekaliśmy się oryginalnej polskiej wersji językowej! Odpowiedzialny za nią zespół tłumaczy rodzimego dystrybutora, firmy Cenega, pod batutą Marcina Krygiera, stworzył produkt naprawdę wartościowy. Dzięki profesjonalnej polonizacji całej gry możliwe jest delektowanie się pełnią gry również przez tych polskim maniaków, którzy są na bakier z językiem angielskim. Produkt nie jest jednak pozbawiony „buraczków” – zdarzają się głupie błędy, a także kilka nie przetłumaczonych fraz, ale mimo wszystko za lokalizację tego kolosa należą się gromkie brawa!
Wypijmy za błędy
CM4 niestety nie ustrzegł się błędów. Pierwsza wersja, wydana w ojczyźnie futbolu, Wielkiej Brytanii, już w dniu premiery doczekała się oficjalnej łatki! Polskie wydanie oparte jest na drugiej wersji owego „patcha”, który neutralizuje ważniejsze błędy, jednak nie wszystkie. W sieci pojawiły się już kolejne edycje pakietów poprawiających, jednakże nie są one skierowane do posiadaczy CM4, korzystających z polskiej wersji. Powód? Polskie literki (tj. „ę”, „ć”, „ś”, itp.)... Kolejna wersja łaty ma już zawierać wszelkie znaki Unicode, tak więc bądźmy optymistami. CM4 z cyferkami 4.0.7 ma poprawić znaczącą większość irytujących błędów – trzymamy za słowo.
Przejdźmy jednak do meritum. Najważniejszym błędem w kodzie gry, nie dającym zmrużyć oka programistom, jest zmieniający się wynik podczas rozgrywania meczu. Zdaję sobie sprawę, że brzmi to absurdalnie, ale tak właśnie jest. Osobiście na własnej skórze doświadczyłem tego niemiłego procederu aż (tylko?) dwa razy, co można uznać za niezły wynik. Zdesperowani fani gry twierdzą, że zdarza się im to nagminnie. Jeżeli ktoś nie wie, o czym mówię, już śpieszę z wyjaśnieniami. Wyobraźcie sobie sytuację, że gram mecz sparingowy z chorzowskim Ruchem. Jest 55 minuta spotkania i moja ekipa prowadzi 2:1. Jako że to spotkanie towarzyskie, wypada więc dać szanse gry większej ilości graczy – pora na zmiany. Wchodzę do ekranu taktycznego podczas meczu, dokonuje zmian oraz korekt w ustawieniu, akceptuje zmiany i... 2:2!! Wynik uległ samowolnej zmianie! Nielogiczność, nonsens, bzdura, głupstwo – tylko to ciśnie się na język. Drugi przypadek był już ostrzejszego kalibru, bowiem analogiczna sytuacja miała miejsce w rundzie kwalifikacyjnej Pucharu UEFA. Nie muszę chyba opisywać mojej złości po dodaniu fikcyjnej bramki przeciwnikom... A gdyby był to finałowy mecz o puchar mistrzów Europy? Aż strach pomyśleć!
Po pierwsze: nie sprzedawaj
Jeśliby ułożyć dekalog CeeMowy, pierwsze przykazanie brzmiałoby: „nie sprzedawaj”. Mowa mianowicie o bardzo źle skonstruowanym systemie transferowym w przypadku próby sprzedaży własnego kopacza. Wystawiłem ponad połowę swojej kadry na listę transferową i w przeciągu całego sezonu otrzymałem jedno (powtarzam: jedno!) zapytanie o utalentowanego juniora... Bardzo trudno jest sprzedać kogokolwiek – no, chyba że za grosze. Wtedy rozmawia się inaczej. Nijak to ma się z panującymi realiami, gdzie w przeciwieństwie do tej patologicznej sytuacji, panującej w CeeMie, kluby sprzedają i kupują nowe twarze nieustannie.
Fizjoterapeuta do wymiany?
Kolejnym rażącym „burakiem” jest mnogość kontuzji. Początkowo byłem przekonany, że to wina moich fizjoterapeutów oraz zbyt intensywnych reżimów treningowych, jednak to nie sprawka klubowych lekarzy i męczących ćwiczeń. Okazuje się, że CM4 nadgorliwie „wlepia” piłkarzom długoterminowe stłuczenia. Praktycznie po każdym meczu otrzymujemy komunikaty od lekarzy, że x i y kontuzjowani są przez najbliższe tygodnie, a nawet miesiące. Z biegiem czasu nauczyłem się co prawda z tym żyć, tworząc bardzo szeroką i wyrównaną kadrę, jednak w żaden racjonalny sposób nie usprawiedliwia to winy twórców. Szału można dostać, gdy co kolejkę kolejne nasze gwiazdy lądują na oddziałach szpitalnych...
Co? Nie słyszę? Głośniej!
Niestety, mimo kilku prób, nie udało mi się usłyszeć jakichkolwiek ponętnych dźwięków, płynących z „czwóreczki” – oczywiście wyjątkiem są śpiewy kibiców podczas meczu. Poza tymi chóralnymi okrzykami naszych błon bębenkowych nie nawiedzają żadne inne fale dźwiękowe. Wielka szkoda, że Sports Interactive nie połasiło się na wrzucenie jakiegoś prostego odtwarzacza popularnych „empetrójek”. Niby nic wielkiego, ale zawsze ocena za oprawę audio skoczyłaby o oczko w górę. Nie pozostaje nic innego, jak ponowne odpalenie WinAmpa i wsłuchiwanie się w skoczne rytmy naszych ulubionych kawałków...
1GHZ + 256 MB RAM < CM4
Powyższa nierówność prezentuje optymalne wymagania nowej odsłony Championshipa. Faktem jest, że gra ruszy już na P3 z zegarem 600 MHZ i 64 megabajtami RAM, ale co to za życie.. – tfu! – gra. Najniższa dopuszczalna konfiguracja pozwala na niestabilną i cholernie wolną rozgrywkę w JEDENEJ lidze, z minimalną bazą danych. W praktyce oznacza to znaczne zmniejszenie jakże zachwalanej przez twórców realności gry. Doskonale zdaję sobie sprawę, że świat się rozwija, zwłaszcza przemysł elektronicznej rozrywki, ale na litość boską – co tutaj zżera takie pokłady pamięci? CM3 pod względem szybkości działania na słabszym sprzęcie bije na głowę swego wielkiego następcę. Najbardziej zastanawiający jest fakt, dlaczego na dobrym sprzęcie gra również potrafi się „ciąć”? Tym niemniej, przy lepszym procesorze i większej ilości kostek pamięci powinniśmy rozkoszować się prawdziwym smakiem i wszystkimi możliwościami, oferowanymi przez CM4. Puenta: przed instalacją zmodernizuj swój sprzęt.
CM4 na prezydenta!
Mimo tych wszystkich błędów, sporadycznie zmieniających się wyników, mnogości kontuzji, braku jakiejkolwiek oprawy muzycznej (a może to wcale nie jest minus, tylko wręcz przeciwnie – plus?) i kosmicznych wymagań, z ręką na sercu wystawiam grze zatytułowanej Championship Manager 4, wysoką ocenę 90%. Huraoptymiści zapytają: „dlaczego tak nisko?”. Cóż, gdyby nie te irytujące bugi w kodzie gry, być może... Nie zmienia to jednak faktu, że jest to najlepszy i najbliższy rzeczywistości piłkarski menedżer, pozwalający wcielić się w rolę szkoleniowca setek światowych klubów. Mnogość plusów i zalet przysłania wszelakie niedoróbki i minusy, których de facto jest niebezpiecznie dużo. Jednak, jak twierdzą sami twórcy, kolejne łaty będą powstawać do skutku, to znaczy aż unieszkodliwią komplet zgłoszonej listy błędów. Czekajmy więc na te poprawki, a póki co zagrywajmy się niezwykle klimatycznym wydaniem 4.0.4. Menedżerowie, powodzenia!
Adam „Speed” Włodarczak