autor: Aleksander Kaczmarek
Kubeł zimnej wody. Trudne początki Wiedźmina
Spis treści
Kubeł zimnej wody
Firma CD Projekt nie była pierwszą, która podjęła się produkcji gry na podstawie sagi Andrzeja Sapkowskiego. Wcześniej z Wiedźminem zmierzyło się studio Metropolis Software. Zapowiedzianą w 1997 roku grę zamierzał wydać IPS. The Witcher miał być przygodówką z elementami RPG. Twórcy obiecywali graczom m.in. trójwymiarową grafikę, dynamiczne cienie postaci, zróżnicowany poziom inteligencji komputerowych przeciwników, a nawet aspekty psychologiczne i wybory moralne. Niestety, gra nigdy nie ujrzała światła dziennego.
Zespół CD Projekt RED zaczął formować się w lutym 2002 roku. Na czele studia, które swoją siedzibę miało w Łodzi, stanął Sebastian Zieliński, współtwórca Mortyra. Deweloperom dano kilka miesięcy spokoju, zanim informacja o rozpoczęciu przez CD Projekt działalności produkcyjnej obiegła świat. Ten czas potrzebny był między innymi na przygotowanie umów oraz negocjacje z Andrzejem Sapkowskim odnośnie licencji na grę osadzoną w wiedźmińskim uniwersum. Oficjalna wiadomość o utworzeniu CD Projekt RED pojawiła się dopiero w lipcu. Od razu też rozgorzały dyskusje, nad czym pracuje nowo powstałe studio. Michał Kiciński, udzielający się wówczas na forum GRY-OnLine jako „Mikee”, zapewnił, że szykowana gra nie jest FPS-em ani nie korzysta z silnika graficznego Mortyra.
Miesiąc później wszystko było już jasne. Szefowie CD Projektu pochwalili się zawarciem umowy z Sapkowskim. Fanów Geralta uspokoiła także wiadomość, że za scenariusz gry odpowiadają Jacek Komuda i Maciej Jurewicz. Można więc było zakładać, że pod względem fabularnym komputerowy Wiedźmin pozostanie wierny literackiemu pierwowzorowi. Znacznie większe emocje wzbudziła kwestia angielskiego nazewnictwa. Sporej rzeszy internautów nie podobał się tytuł The Witcher. Inna sprawa, że znaczeniowo bliższy termin The Hexer (z którego, notabene, skorzystali filmowcy) wielu graczom poza granicami Polski mógł kojarzyć się z hakerem, co zupełnie nie miałoby związku z tematem gry. Producenci pozostali więc przy swojej propozycji.
Stosunkowo mało mówiło się o technologii, na jakiej bazować miał Wiedźmin. W jednym z wywiadów Sebastian Zieliński przyznał jednak, że gra powstaje na zupełnie nowym silniku, a gracze mogą spodziewać się naprawdę efektownej szaty graficznej.
„Tworzony engine będzie obsługiwał zarówno pomieszczenia zamknięte, jak i duże otwarte przestrzenie. Mogę zapewnić, że graficznie gra nie będzie odbiegać od światowych standardów, choć nie ukrywam, że nasze ambicje sięgają wyżej. Z ciekawostek mogę zdradzić, że już dziś engine obsługuje wszystkie standardowo spotykane efekty, tj. pełną gamę efektów atmosferycznych, vertex shaders, pixel shaders, dynamiczne oświetlenie i cieniowanie, obsługę otwartych przestrzeni oraz wiele innych. Niedawno zakończyliśmy prace nad niezwykle realistyczną wodą, a obecnie pracujemy nad animacją liści drzew, tak aby mogły poruszać się np. przy powiewach wiatru”.
Zakładano, że premiera gry nastąpi w 2003 roku. Były to jednak bardzo optymistyczne prognozy. Rzeczywistość wyglądała znacznie mniej kolorowo. Nad Wiedźminem pracowało zaledwie kilka osób, a co za tym idzie postępy były niewielkie. Z czasem do ekipy deweloperskiej dołączył Ryszard „Rysław” Chojnowski. Miał on w imieniu CD Projektu koordynować przedsięwzięcie na miejscu. Problem w tym, że nie bardzo było co koordynować.
„Po blisko roku prac gra znajdowała się na wczesnym etapie pre-alfa. Także dokumentacja projektowa pozostawiała wiele do życzenia. Pełno było w niej frazesów, ale nic konkretnego z nich nie wynikało. Co z tego, że mieliśmy bardzo dobry scenariusz, skoro brakowało pomysłu na grę. Na dodatek silnik Calaris IC nie nadawał się do RPG. To był klasyczny engine do FPS-a i umieszczenie kamery za plecami bohatera niczego tak naprawdę nie zmieniało. Całość sprawiała zresztą bardziej wrażenie dema technologicznego niż gry” – wspomina Chojnowski, który ostatecznie namówił szefostwo CD Projektu do zmiany lokalizacji studia – „Potrzebowaliśmy takiego „kubła zimnej wody”. To, co mieliśmy, nikogo nie przekonywało i trzeba było zacząć od nowa”.