Star Wars Battlefront 2. Najgorsze pierwsze misje w grach wideo
Spis treści
Star Wars Battlefront 2
Czego oczekujemy od wstępu do przebojowej gry akcji? Wybuchów, pościgów, emocji. Co dostaliśmy?
Niezłomna Wiara – rebeliancki krążownik
Sullustański technik popukał w przezroczystą osłonkę ochraniającą cybernetyczne oko niewielkiego droida imperialnego.
– Droid taktyczny ID10. O wiele bardziej zaawansowany niż ID9. Nie będzie łatwo się do ciebie włamać.
Używany przez imperialny oddział Inferno ID10 nie wykazywał na zewnątrz żadnych oznak aktywności. Jego wyposażony w cztery krótkie manipulatory korpus o charakterystycznym kształcie mocno spłaszczonej kuli był zimny i sprawiał wrażenie martwego.
– Czy mogę zasugerować mniej inwazyjną procedurę? – odezwał się sztywnym tonem stojący w kącie pomieszczenia droid protokolarny.
„VZ-626”. „VZ-626.” Elektroniczne wołanie przybyło z niezbyt odległego miejsca. Procesor jednostki ID10 niezauważalnie rozpoczął procedurę restartu, aby przygotować się do działania. Stojący obok rebeliancki technik nie zauważył nic podejrzanego.
– Niestety, nie mamy kodu tego droida. – Wielkie wargi sullustanina wykrzywiły się w niechęci na tę uwagę. Nie miał cierpliwości do tych blaszanych gaduł, a już szczególnie wtedy, kiedy próbowały wcinać się w jego pracę.
– Czy mogę zasugerować, by poszukać tego kodu? – droid protokolarny nie ustawał w wysiłkach.
– Kapitan pracuje nad tym w punkcie zatrzymań. Na razie jedyny sposób na uzyskanie dostępu do danych to wyrwanie rdzenia pamięci z obudowy – technik był brutalny, ale szczery w swojej ocenie.
– Analiza wykazała, że ten ID10 jest wyposażony w elektrooścień – protokolant nienawidził przemocy i nawet tak niegroźna z pozoru broń wywoływała w nim głęboką niechęć.
– Który nie działa, gdy droid jest dezaktywowany. Póki nie usłyszy kodu dostępu, jest niegroźny – technik powoli tracił cierpliwość.
– Czy mogę zasugerować…
– Proszę, daj mi pracować!
– Zrozumiano. Zamilknę do chwili, aż zakończysz masakrowanie tej taktycznej jednostki ID10.
Technik nie wiedział, co się stało. Najpierw zobaczył błysk, a potem ogarnęła go całkowita ciemność. Kiedy się w końcu ocknął po wielu minutach, w pobliżu nie było ani droida protokolarnego, ani ID10. Wokół rozlegało się wycie syren alarmowych.
Podobnie jak sullustański technik również będę brutalnie szczery. Kampania fabularna w grze Star Wars Battlefront II jest niezbyt udaną próbą wykorzystania kilku ledwie zazębiających się misji fabularnych tylko po to, by zapoznać gracza z możliwościami trybu wieloosobowego i wprowadzić go w różne warianty rozgrywki. Niby nic nowego, znamy to przecież doskonale z siostrzanej serii Battlefield. Trudno o przykład słabszego rozpoczęcia gry niż misja otwierająca tę kampanię, zatytułowana „Zacierając ślady”.
Oto imperialna komandor pojawia się w niejasnych okolicznościach na pokładzie rebelianckiego krążownika. Czy celowo dała się pojmać, aby otrzymać dostęp do komputera okrętu? Dlaczego rebeliancki kapitan pozostawił w jej celi aktywny hełm wyposażony w sprawną aparaturę komunikacyjną? Czy rebelianccy oficerowie to kompletnie nieodpowiedzialne osoby, a sukcesy Sojuszu są tylko dziełem przypadku?
To pytanie ciśnie się na usta, kiedy przejmujemy kontrolę nad ID10. To mały droid patrolowy, którym przemykamy przez kilka korytarzy i razimy prądem rebelianckich żołnierzy. Chwilę potem już wcielamy się w protagonistkę, Iden Versio, dowódcę oddziału Inferno. Oficer sił specjalnych Imperium zajmującą się infiltracją i dywersją. Przy okazji główną bohaterkę kiepskiego scenariusza stanowiącego pretekst do odbycia tych kilkunastu słabo zaprojektowanych misji składających się na kampanię dla jednego gracza.
Ta naszpikowana jest absurdami, niedorzecznościami i słabym gameplayem. Sama zaś Iden Versio doczekała się nawet prequela swoich przygód w książce zatytułowanej Oddział Inferno. Równie nijakiej zresztą jak ta kampania.
Choć warto dodać, że grę oceniać należy głównie przez pryzmat trybu multi, a do niego powyższe zarzuty się nie odnoszą.