Superbohaterowie, których należy się BAĆ

Nie pytaj, co superbohater może zrobić dla Ciebie. Zapytaj, czy może tego nie robić. Wiadomo, w komiksach i spreparowanych filmach taki heros ma odpowiednio przygotowaną fabułę i środowisko, by dobrze wypaść, ale jak się nad tym zastanowić – jego akcje mogą powodować więcej szkody niż pożytku. Zbyt mocny cios potrafi rozwalić cały budynek – niczym w Man of Steel Zacka Snydera (film krytykowano za demolkę i skojarzenie z 9/11). A mówię tylko o tych, którzy jak Superman czy Spider-Man faktycznie mają dobre intencje i postanowili wykorzystywać swoje zdolności w słusznej sprawie.

Istnieje przecież szara strefa – dobrze sportretowana w filmach, serialach i komiksach. Takie istoty też przywdziewają bojowe piżamki i mają moce, a przynajmniej pieniądze i parę w łapie, ale ich moralny kodeks budzi wątpliwości i często tylko krok dzieli ich od stania się regularnymi oprawcami. Niby ratują ludzi, ale czasem byłoby lepiej, gdyby zostali w domu. Niestety nie zostają. Na szczęście im bardziej skomplikowani herosi, tym ciekawsze historie mają do zaoferowania. Dlatego dziś przyjrzymy się kilku takim niebezpiecznym skurczybykom z supermocami.

Wolverine – Logan (2017)

Mało który heros Marvela odszedł w filmach z takim rigczem jak Wolverine w wykonaniu Jackmana (może Iron Man w Endgame). Zapamiętamy go jako tego niepokornego, ale szlachetnego wojownika, który poświęcił resztki zdrowia i czasu, by ocalić dzieciaki (mutanty, oczywiście), którym nic nie był winien. Dzięki temu, jak to zostało pokazane, Logan zapisał się w historii kina jako jeden z lepszych filmów o superbohaterach.

Tylko że nie każdy miał okazję spotkać starszego, refleksyjnego i zgorzkniałego Rosomaka z czasów Logana albo powoli cywilizującego się po dołączeniu do X-Men, drużyny Charlesa Xaviera. Przez wiele lat – zaznaczono to zarówno w filmach, jak i komiksach – Wolverine był zwyczajnym zabójcą, a chwilami wręcz dziką, spuszczoną ze smyczy bestią. Zabijał dla rządu, zabijał, by dorównać bratu (w nieszczęsnej Genezie). Sporo krwi na rękach ma nasz „poczciwy” Rosomak, oj, sporo. Jeśli ktoś trafił na niego w co dzikszych momentach rosomaczej biografii, mógł właśnie wylosować swój ostatni kupon na loterii życia. To Hugh Jackman pomógł wyeksponować nieco wrażliwszą stronę mutanta, ale nie zmienia to faktu, że Wolverine nie raz i nie dwa bywał zagrożeniem dla innych.

I nie do końca się kontrolował – kiedy wpadał w berserk, to zabijał i niewinnych. W pierwszych kinowych X-Men była też scena, w której Wolverine instynktownie atakuje Rogue po tym, jak dziewczyna próbowała go wybudzić. W komiksach listę grzechów ma z kolei długą jak słonia nos. Przez chwilę prowadził nawet paramilitarny oddział X-Force, z którym załatwiał sprawy, jakich nie podjęliby się inni mutanci realizujący idealistyczny sen Xaviera. A pomijając to wszystko – bywa zwyczajnym, naburmuszonym dupkiem.