Atak klonów... Palpatine’a. Skasowanie Expanded Universe to była dobra decyzja
Spis treści
Atak klonów... Palpatine’a
W komiksowej serii Dark Empire z kolei okazało się, że Imperator Palpatine jest nieśmiertelną istotą, bo przesyła swoją jaźń pomiędzy sklonowanymi ciałami, trwając w ten sposób przez pokolenia. Widząc jego potęgę, Luke Skywalker dołączył do ciemnej strony Mocy, ale nie bójcie się. Zanim krótka komiksowa seria dotarła do finału, nasz bohater wrócił na stronę jasną. Oczywiście już filmy pokazały, że powrót i odkupienie są możliwe, ale komiksy bardzo strywializowały ten motyw. Zupełnie niepotrzebnie. To, co wcześniej było osią całej intrygi, co nas wzruszało i prowokowało do myślenia, tu okazało się jedynie marnym pretekstem do zwykłej naparzanki.
W cyklu The Jedi Prince pojawił się trójoki szalony mutant, będący synem Palpatine’a, stworzonym drogą sztucznego zapłodnienia...
Dodajmy do tego, że w Dark Empire odrodzone wraz z będącym klonem Imperatorem Imperium dysponowało flotą ogromnych okrętów, które niemal dosłownie pożerały całe planety i przerabiały je na kolejne statki kosmiczne. Wewnątrz nich znajdowały się fabryki, które mogły od razu przetwarzać skały, pyły, materię organiczną, rudy metalu i tak dalej w gotowe okręty. Jezus zmieniał wodę w wino, a Imperium zmieniało planety w statki kosmiczne. Kto to wymyślił?
IMPERATOR POWRACA
Motyw sklonowanego Imperatora to kicz. Dobrze, że Disney się tego pozbył... a potem zaserwował powrót Imperatora w dziewiątej części filmu. To znaczy zaserwuje, bo piszę to na kilka dni przed premierą „dziewiątki”. Nie wiem jeszcze, czy Palpatine ukartował własną śmierć, wrócił jako duch, klon, robot, reinkarnacja, podwodna cywilizacja czy Święty Mikołaj. W każdym wypadku jednak zalatuje to tandetą i przy okazji rozpaczliwą oraz nieplanowaną próbą uratowania serii, która w Ostatnim Jedi powędrowała w złą stronę.
Sithowie, już nie tacy tajemniczy
W filmach Lucasa przeciwnicy Jedi, Sithowie, byli mroczni, źli, ale przede wszystkim tajemniczy. W zasadzie niczego nie wiemy o pochodzeniu Palpatine’a, o tym, jak nauczył się władać Mocą na tak niesamowitym poziomie. To zagrożenie, które czaiło się uśpione przez tysiąc lat, pojawiło się nagle i zmiotło stary porządek, podpaliło galaktykę, obaliło największą siłę w kosmosie.
Niestety, jeśli zaczniemy wczytywać się w książki z Expanded Universe okaże się, że nie ma tam żadnej tajemnicy i niedopowiedzeń. Jest cały szereg odległych dat, imion jak z groszowych powieści fantasy i historii o absurdalnie potężnych istotach, które dokonywały w walce z Jedi czynów raczej na poziomie bohaterów Dragon Balla niż w stylu Lorda Vadera. Dwa przykłady.
- Lord Sithów Naga Sadow przy użyciu Mocy doprowadził do wybuchu supernowej i zniszczenia krążących wokół gwiazdy planet.
- Darth Vitiate pochłonął energię życiową wszystkich organizmów na planecie Nathema, stając się dzięki temu nieśmiertelnym.
W tym kontekście robiąca wrażenie na ekranie umiejętność Lorda Vadera duszenia ludzi Mocą, nawet jeśli znajdują się oni wiele kilometrów od niego, wydaje się raczej zabawą dla Sithów przedszkolaków niż prawdziwą potęgą.
Takie licytowanie się na potęgę może ekscytować niektórych nastolatków, ale niestety jest zgubne dla samego uniwersum. Jeśli jeden autor wymyśli Sitha, który niszczy siłą woli układ planetarny, to następnego będzie kusiło napisać, że jego bohater wygiął ramię galaktyki w drugą stronę, a kolejny... W którymś momencie tej licytacji zaczniemy po prostu ziewać.