Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 9 września 2017, 11:30

Gangsta Paradise. Historia gangów Los Angeles a GTA: San Andreas

Spis treści

Gangsta Paradise

Okres po zamieszkach oraz rozejm pomiędzy gangami Cripsów i Bloodsów przyniosły coś jeszcze niesamowity rozkwit gangsterskiego rapu, który z niszowej muzyki stał się gatunkiem zdobywającym topowe miejsca na listach przebojów. Po wcześniejszych sukcesach rapera Ice’a-T oraz grupy N.W.A i albumu Straight Outta Compton jeszcze większym hitem okazał się pierwszy solowy album Dr. Dre Chronic, wydany pod koniec 1992 roku. Krótko potem przyszły ogromne sukcesy Snoop Dogga i Tupaca – wszystkie pod szyldem wytwórni Death Row Records.

Suge Knight, Ice Cube i Eazy-E? - 2017-09-09
Suge Knight, Ice Cube i Eazy-E?

Wytwórnia Death Row Records to najlepszy przykład, jak dwa wrogie gangi mogą nie tylko funkcjonować obok siebie, ale i współpracować, dzieląc się zyskami. Szefowi Death Row – Suge Knightowi – nie przeszkadzał fakt, że Snoop Dogg z dumą nosił niebieskie barwy setu Rollin’ 20’s Crips, podczas gdy on sam obnosił się z czerwonymi dodatkami Bloodsów. Oczywiście nie było mowy o pełnej sielance i porzuceniu dawnych nawyków. Knight rządził swoją wytwórnią metodami dalekimi od kodeksu prawa pracy, a późniejsze słynne zabójstwo Tupaca, najprawdopodobniej przez członków setu Southside Crips, stanowiło jeden z przykładów na to, że konflikt wciąż jest żywy.

Nawet brutalne zabójstwa uwielbianych idoli nie były już jednak w stanie zaszkodzić wizerunkowi popularnej muzyki. Ku rozpaczy policjantów z Miasta Aniołów krwawy świat narkotykowych porachunków poprzez teksty piosenek zmienił się w romantyczną walkę o lepsze i godne życie. Charakterystyczny taniec C-walk wykonywany przez członków gangu Crips, kiedyś surowo zakazany przez stację MTV w teledyskach, teraz zyskiwał miano kultowego i porównywany był z moonwalkiem Jacksona. Samozwańcze sety Cripsów powstawały wśród Azjatów, białej społeczności, a nawet w Londynie czy Amsterdamie. Bycie gangsta z West Coast stawało się po prostu modne.

Mieszkańcy Grove Street to zespół N.W.A?

Ogromny sukces gangsterskiego hip-hopu znalazł odzwierciedlenie również w GTA: San Andreas. Przez całą fabułę towarzyszy nam chociażby wątek poboczny Jeffreya OG Loca, pragnącego zostać najlepszym raperem na świecie. O wiele ciekawsza jest jednak teoria dotycząca głównych bohaterów gry, których twarze do złudzenia przypominają wizerunki członków zespołu N.W.A (Niggaz Wit Attitudes). Choć grafika z czasów PlayStation 2 pozostawia sporo miejsca na swobodną interpretację, to jednak trudno zaprzeczyć, że Ryder istotnie wygląda jak Eazy-E. Poza tym Sweet pożyczył facjatę od Ice’a Cube’a, Carl Johnson to Dr. Dre, a Big Smoke to Suge Knight (według innej teorii ma to być Notorious B.I.G).

Wizyta na Grove Street w GTA V pokazuje, że dawny teren The Families przejął gang Ballas. - 2017-09-09
Wizyta na Grove Street w GTA V pokazuje, że dawny teren The Families przejął gang Ballas.

OG Carl Johnson i Loc Franklin

Dziś, dzięki zabiegom lokalnych władz, konflikt pomiędzy Cripsami a Bloodsami w niczym nie przypomina już krwawej jatki z początku lat 90., mimo że „niebiescy” to wciąż siła licząca kilkadziesiąt tysięcy przestępców. Południowe Los Angeles zmieniło się. W Compton dominuje teraz ludność latynoska, a gangi przeniosły znaczną część swojej działalności do internetu. 21 lat po wydarzeniach z GTA: San Andreas wracamy do Los Santos w roku 2013 dzięki grze GTA V. Tym razem jako Franklin – członek gangu The Families, a konkretnie setu Chamberlain Gangster Families. Co zmieniło się przez ten czas w wirtualnym Los Santos?

Wyciszenie wojny w realu widać również w GTA V. Gangsterskie spory pomiędzy Ballas a The Families nie są już przedmiotem głównego wątku, tylko trafiają się sporadycznie. Twórcy nie zapomnieli za to w tej odsłonie o nostalgii i powrót do Los Santos oznacza nawiązania do GTA: San Andreas. Możemy wybrać się na Grove Street i znowu przejść obok domu CJ-a czy Rydera, ale niestety tylko po to, by przekonać się, że teren należy teraz do Ballas. Sam Carl Johnson natomiast żyje i ma się dobrze, co da się podsłuchać w rozmowach telefonicznych przedstawicieli Chamberlain Families. Nawet jednak na Grove Street, wśród wrogiego gangu, Franklin musi się trochę postarać, by przypadkowy członek Ballas zaatakował go sam z siebie. Na większe akcje można liczyć online, gdzie dostępny jest tryb Gang Attack.

Starcia z Ballas to w GTA V już tylko sporadyczne akcje. - 2017-09-09
Starcia z Ballas to w GTA V już tylko sporadyczne akcje.

W GTA V idealnie oddano za to dawną mentalność grup Crips i Bloods. Jeśli jako Franklin zaatakujemy swoich, ogniem odpowiedzą jedynie członkowie tego konkretnego setu (w grze są ich trzy). Sporadycznie może nawet zdarzyć się, że inny set The Families przyjdzie nam z pomocą, strzelając do „swoich”. Coś podobnego nie jest możliwe u Ballasów, czym autorzy nawiązują do bratobójczych walk Cripsów między sobą i jedności Bloodsów w realnym świecie. Twórcom nie wyszła za to kwestia kolorów używanych przez gangi, choć zapewne chodziło tu o ułatwienie graczowi identyfikacji wroga. Obecnie grupy nie noszą już swoich symbolicznych barw, uznając to za przejaw głupoty i dobrowolne wystawianie się policji. W grze za to nadal jest zielono i fioletowo.

Poszczególne części Grand Theft Auto na zawsze zapamiętamy za to, jak świetnie oddały klimat dekady, którą przedstawiały, jak pomysłowo nawiązywały do filmów i świata popkultury. GTA: San Andreas warto jednak wyróżnić z zupełnie innego powodu. Podczas gdy wielu wydawców gier ucieka od najnowszej, często tragicznej i pełnej ofiar historii, dokonując zmian w scenariuszu, grafice czy całkowicie rezygnując z wypuszczenia danej pozycji, tak w przypadku Grand Theft Auto z 2004 roku postąpiono dokładnie na odwrót. Okrutne i pełne ludzkich tragedii wydarzenia sprzed zaledwie 12 lat wpleciono do gry jako integralną część fabuły, czyniąc ją bardziej prawdziwą i wiarygodną. Być może wpływ na to miała popularność hip-hopowej muzyki, która zmieniła nieco postrzeganie tamtych czasów, być może zadziałały tu inne czynniki. Dziś nie jest to aż tak istotne, warto za to pamiętać, że GTA: San Andreas to naprawdę dużo, dużo więcej niż gra o hip-hopowych ziomkach z dzielni.

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej

Far Cry 6 przesadza? Oto 6 dyktatorów, którzy byli jeszcze bardziej szaleni niż Anton Castillo
Far Cry 6 przesadza? Oto 6 dyktatorów, którzy byli jeszcze bardziej szaleni niż Anton Castillo

Seria Far Cry znana jest z absurdalnego humoru i charyzmatycznych antagonistów. Osobowości prawdziwych dyktatorów okazują się jednak wyprzedzać fantazje nawet najbardziej kreatywnych scenarzystów gier. Oto sześć najciekawszych przykładów.

Ile prawdy o mafii jest w Mafii? Analizujemy Definitive Edition
Ile prawdy o mafii jest w Mafii? Analizujemy Definitive Edition

Fabuła gry Mafia: Definitive Edition nie jest oparta na faktach w takim stopniu jak choćby GTA: San Andreas, ale mocno nawiązuje do kilku autentycznych wątków i znanych filmów. Sprawdziliśmy, ile prawdy o amerykańskiej mafii zawarto w czeskiej Mafii.

Wzlot i upadek – czy ultra realistyczne symulatory to jeszcze gry komputerowe?
Wzlot i upadek – czy ultra realistyczne symulatory to jeszcze gry komputerowe?

Gry lotnicze przeszły przemianę od niezwykle popularnych produkcji z dobrym balansem zabawy i realizmu do skomplikowanych symulatorów dla garstki pasjonatów. Czy rzeczywiście wejście (lub powrót) do świata komputerowego lotnictwa jest aż tak trudne?