Kickstarterowe kontrowersje. Największe kontrowersje 2013 roku - które afery zapadły nam w pamięć?
Spis treści
Kickstarterowe kontrowersje
Opłacanie nieistniejących produktów, które dopiero kształtują się w wyobraźni twórców, nie jest procederem pewnym i bezpiecznym. Teoretycznie gracze dobrze o tym wiedzą, w końcu cała idea zbiórek społecznościowych związana jest z ryzykiem nieudanej inwestycji. O tym, że obietnice wyglądają ładnie tylko na papierze, w mijającym roku mieliśmy okazję przekonać się kilkakrotnie.
Najgłośniejszą aferę wywołało studio Double Fine Productions. Twórcy Psychonauts, Brütal Legend i Stackinga na stworzenie nowej przygodówki Broken Age potrzebowali 400 tysięcy dolarów. Otrzymali prawie trzy i pół miliona, osiągając jeden z największych sukcesów crowdfundingowych. Ich nowa produkcja zapowiadała się naprawdę ciekawie, więc gdy w lipcu Tim Schafer wyskoczył z informacją o podzieleniu jej na dwie części, w sieci zawrzało.
Mając duży zapas środków, studio Double Fine postanowiło mocno rozbudować projekt i niedługo potem okazało się, że pieniędzy jest... za mało. Broken Age zdecydowano się więc wydać na raty, a kasą uzyskaną ze sprzedaży pierwszej części sfinansować powstanie drugiej. Uczestnicy programu na Kickstarterze uzyskali zapewnienie, że w ich przypadku nic się nie zmienia i zgodnie z planem dostaną w ramach umowy obie gry, ale skoro Schafer i spółka uzależniają ukończenie drugiego epizodu od powodzenia pierwszego, wcale nie ma gwarancji, że projekt zostanie sfinalizowany.
Pewne jest, że ci, którzy wyłożyli pieniądze na Broken Age, otrzymają przynajmniej połowę produktu. W gorszej sytuacji są ci, którzy wsparli Clang – wykorzystujący kontrolery ruchowe symulator walki bronią białą. Projekt zebrał pół miliona dolarów, jak się jednak okazało, było to zdecydowanie za mało. Twórcy próbowali znaleźć nowe źródło finansowania, żaden wydawca nie był jednak zainteresowany i prace zostały wstrzymane. Winę za to zwalono na złą sytuację na rynku oraz małą popularność kontrolerów ruchowych na PC. Czyli winni są wszyscy oprócz osób, które roztrwoniły otrzymane pieniądze.
W tym roku sfinalizowano też kilka projektów, które zwyczajnie okazały się gorsze, niż obiecywano. Średnie ocen firmowanego przez Americana McGee Akaneiro, reedycji klasycznej przygodówki Leisure Suit Larry czy StarDrive’a wyraźnie wskazują, że finalne produkty nie spełniły pokładanych w nich nadziei. Zamiast małych arcydziełek, wyszły średniaki. Albo totalne gnioty, jak w przypadku Takedown: Red Sabre. Miał być godny następca Rainbow Six i SWAT-a, wyszedł potworek, który w naszej recenzji otrzymał ocenę 2/10.
Niemałe zamieszanie zrobił też nieprzemyślany program Free the Games, który miał zachęcać twórców do tworzenia tytułów ekskluzywnych na konsolę Ouya. Idea była taka, że w zamian za półroczną wyłączność i zgromadzenie na Kickstarterze pięćdziesięciu tysięcy dolarów twórcy konsolki dorzucą autorom zwycięskich projektów pięciokrotną wartość tej kwoty. Pierwsze dwa projekty, które spełniły warunki, wzbudziły sporo nieufności – wpłaty olbrzymich sum za pomocą specjalnie do tego celu założonych kont, dziwne nazwiska darczyńców czy brak chęci otrzymania dodatkowych bonusów za przelanie większych kwot nie są normalne. Zmusiło to autorów Ouya do zrewidowania założeń programu.