Celebryci i kapitaliści wkraczają na scenę. Ile zarabiają e-sportowcy? Zaczęło się od Ferrari
Spis treści
Celebryci i kapitaliści wkraczają na scenę
Zyski ze streamów i naklejek, olbrzymie nagrody w turniejach i pensje wypłacane przez twórców gier to jednak nie wszystko. Nadal nie wiadomo, czy e-sport osiągnie kiedyś status najpopularniejszych klasycznych dyscyplin sportowych i będzie przynosić podobne zyski, ale jedno jest pewne, rozwija się w zawrotnym tempie. A kto najbardziej lubi młode i dynamicznie rozwijające się branże? Fundusze inwestycyjne typu venture capital. Są to grupy inwestorów, których celem są średnio- i długoterminowe inwestycje (połączone ze wsparciem menadżerskim) w branże znajdujące się we wczesnej fazie rozwoju. Inwestycje te są ryzykowne, ale w dłuższej perspektywie mogą przynieść duże zyski.
Na to właśnie liczą osoby zaangażowane w venture capital i od zeszłego roku mocno inwestujące w e-sport. Dzięki nim powstały takie marki jak NRG eSports, Immortals czy Splyce. E-sportem zainteresowały się również znane gwiazdy. Amerykański DJ Steve Aoki jest współwłaścicielem Rogue, Linkin Park częściowo finansuje Immortals, Shaquille’a O’Neala znajdziemy na liście właścicieli NRG eSports, a koszykarz Rick Fox założył własną organizację Echo Fox. Swoje odpowiedniki w wirtualnych rozgrywkach mają też drużyny piłkarskie, takie jak FC Schalke 04 czy Paris Saint-Germain.
Jaki ma to wpływ na warunki życiowe samych zawodników? Bardzo duży. Jest to związane z faktem, że grupy venture capital nie są zainteresowane krótkoterminowym zyskiem. Wydają na swoje drużyny dużo więcej, niż te przynoszą im dochodów, bo spodziewają się zarobić większe kwoty, ale w dłuższej perspektywie. W momencie gdy duża liczba nowych i bogatych organizacji zaczęła nagle walczyć o ograniczoną pulę najlepszych zawodników, ich pensje błyskawicznie poszybowały w górę. Przypomina to nieco sytuację w piłce nożnej sprzed kilku lat, gdy wiele słynnych klubów zostało kupionych przez nieliczących pieniędzy arabskich i rosyjskich miliarderów, a piłkarze zaczęli zarabiać prawdziwie bajońskie sumy.
Mimo że nie mamy żadnych oficjalnych danych na temat pensji zawodników, to na podstawie anonimowych ankiet i przecieków wiadomo, że wielu graczy w League of Legends (najpopularniejszą grę e-sportową na świecie) w USA i Europie otrzymuje od swoich organizacji kilkaset tysięcy dolarów rocznie. W Azji kwoty te są jeszcze wyższe i w przypadku największych gwiazd potrafią przekraczać milion dolarów.
Sumy te na pewno bardzo cieszą samych zawodników, lecz mogą też okazać się przysłowiowym pocałunkiem śmierci. Wiele osób obawia się, że tak duże inwestycje w tak krótkim czasie stworzą bańkę inwestycyjną, której pęknięcie odstraszy nowych inwestorów i mocno zahamuje rozwój e-sportu w nadchodzących latach, a tym samym wzrost dochodów samych zawodników. Na tę chwilę jednak nic nie zapowiada kryzysu.
Wśród najlepiej zarabiających e-sportowców nie brakuje też Polaków. Według portalu e-Sports Earnings, który zlicza wszystkie pieniądze wygrane na turniejach przez zawodników, Filip „neo” Kubski i Wiktor „TaZ” Wojtas zarobili najwięcej w historii Counter-Strike’a (biorąc pod uwagę wszystkie wersje gry). Obaj wygrali ponad 600 tys. dolarów. Niewiele mniej, bo ponad 500 tys., ma na swoim koncie ich kolega z drużyny Virtus Pro Jarosław „pashaBiceps” Jarząbkowski.
Całkiem dobrze idzie nam też w StarCrafcie II. Artur „Nerchio” Bloch wygrał do tej pory prawie 300 tys. dolarów, co daje mu piętnaste miejsce w historii tej gry, a drugie wśród zawodników spoza Korei Południowej.
Początek złotej ery?
Jak widać, zarobki zawodników w e-sporcie to temat skomplikowany i złożony. Czytając o wielomilionowych pulach nagród w niektórych turniejach, często zapominamy, że większość e-sportowców zaczyna karierę jeszcze jako nastolatki. Żeby grać na odpowiednio wysokim poziomie, muszą poświęcić swoją edukację i cały wolny czas – bez żadnej gwarancji sukcesu. Ich kariery nie trwają też najczęściej zbyt długo. Dobrze się więc stało, że w ciągu kilku ostatnich lat pojawiło się dla nich sporo nowych źródeł dochodów, dzięki czemu zyskali finansową stabilizację i bezpieczeństwo. Ich warunki nadal dalekie są od tego, czym cieszyć mogą się tradycyjni sportowcy, ale jeśli e-sport utrzyma obecne tempo wzrostu, szybko może się to zmienić. Sky is the limit.