autor: Bartosz Świątek
Brutal Legend – metalowy slasher. Gry, które się nam podobały, CHOĆ NIE POWINNY 😅
Spis treści
Brutal Legend – metalowy slasher
Toporne sterowanie, żmudne misje, fatalny model jazdy – to tylko niektóre zarzuty względem Brutal Legend. Produkcja ta miała naprawdę sporo problemów, ale nadrabiała to klimatem i humorem. Do jej zalet można zaliczyć także bardzo oryginalny projekt świata, no i oczywiście muzykę – metal cięższy i twardszy od tego, z którego w trakcie II wojny światowej wytapiano* tygrysy królewskie (serio, serio!). Z tych i innych powodów część osób zapamiętała Brutal Legend bardzo dobrze, mimo iż w gruncie rzeczy nie jest to zbyt dobra gra.
* W rzeczywistości pancerz czołgów PzKpfw VI B Tiger II był oczywiście spawany z walcowanych płyt stalowych, a nie „wytapiany”.
W życiu każdego chłopca następuje moment, gdy odkrywa on metal i staje się mężczyzną. U mnie do nadejścia tego momentu przyczyniło się w dużej mierze Brutal Legend. Jako fachowiec i krytyk powinienem w zasadzie plwać na tę grę. Na samochodówkę z fatalnym modelem jazdy. Strategię z chaotycznymi bitwami i nieczytelnymi zasadami. Slasher z dość prymitywnym systemem walki.
A ja tę grę uwielbiam. Za Ozzy’ego Osbourne’a grającego kapłana metalu, u którego ulepsza się samochód. Za gigantyczne kamienne miecze i tym podobne widoki, którymi intrygował odjechany otwarty świat. Za Jacka Blacka w roli głównego bohatera (duh!). Za płonące zeppeliny ściągane na głowy przeciwników z użyciem magicznej gitary. Za soundtrack metaliczny jak nigdzie indziej, od Black Sabbath, przez Judas Priest, po Motorhead. Za... Naprawdę muszę dalej wymieniać?
Krzysztof „Draug” Mysiak