autor: Bartosz Świątek
Beyond: Two Souls – to na pewno jeszcze gra?. Gry, które się nam podobały, CHOĆ NIE POWINNY 😅
Spis treści
Beyond: Two Souls – to na pewno jeszcze gra?
Studio Quantic Dream jest znane z tego, że robi gry, które nie każdemu przypadają do gustu. Jedni zachwycają się zwrotami akcji i niezwykłą filmowością, inni narzekają na płytkie i pełne dziur scenariusze oraz bardzo powierzchowną mechanikę rozgrywki. W katalogu produkcji tego dewelopera są tytuły gorsze i lepsze, ale znakomita większość graczy zgadza się, że Beyond: Two Souls należy do tej pierwszej kategorii. Znakomita większość – ale niekoniecznie nasza specjalistka od social mediów, Karolina Kobylarz, która bawiła się przy tej grze świetnie.
Jakie są gry Quantic Dream, każdy wie – filmowe, nastawione na emocje (czasem aż za bardzo) i przede wszystkim mocno dzielące graczy, bo chyba każdy ma na ich temat jakąś opinię. Ja na przykład darzę je ogromnym sentymentem i sympatią. I tak, wiem, że przechodzą się same, są pełne różnych nieścisłości i dziur, a fabuła to bełkot, ale muszę wyznać, że do każdej kolejnej podchodzę z ekscytacją i granie w nie sprawia mi mnóstwo frajdy. Tak też było z Beyond: Two Souls, przez niektórych nazywanym największym rozczarowaniem, jeśli chodzi o gry ekskluzywne Sony. Zaraz po przejściu Heavy Rain, jeszcze na świeżo, sięgnęłam po kolejną produkcję wspomnianego studia. I chociaż opowieść była prosta, przeskoki czasowe momentami irytujące, a sama fabuła liniowa, to historia Jodie i Aidena skradła moje serce i ostatecznie świetnie się przy niej bawiłam.
Oczywiście byłam świadoma wszystkich banałów, co nie przeszkodziło mi przywiązać się do bohaterów i zastanawiać nad tym, jak potoczą się ich losy. Wyśmiewane przez przeciwników gier Davida Cage’a „IMOŁSZYNS” aż wylewały się z ekranu, wzruszając mnie tak jak finały komedii romantycznych (nie będę spoilerować która, ale jedna scena wywołała u mnie reakcję podobną do tej na zakończenie Kiedy Harry poznał Sally, a to już chyba coś znaczy). I wiem, to wszystko było momentami ckliwe i przewidywalne, ale czy powinnam była z tego powodu od razu skreślić tę produkcję? Może i tak, przynajmniej nie musiałabym teraz się wstydzić, pisząc te słowa po ukończeniu jej dwukrotnie.
Ostatecznie, może to wina mojej sympatii do Ellen Page, która użyczyła swego wizerunku głównej bohaterce i wyszło to świetnie, a może ciekawie poprowadzonego wątku paranormalnego, ale nie mogłam oderwać się od gry. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że wspominam ją raczej ciepło (no, może poza samym zakończeniem). Ba, nie tylko ciepło, z chęcią przeszłabym ją jeszcze raz... Niemniej cieszę się, że Quantic Dream uczy się na błędach i przy nowszym Detroit: Become Human zaserwowało dużo bardziej rozbudowaną i zróżnicowaną rozgrywkę – Beyond może i było ciekawą historią, ale miło jest, gdy Twoje wybory rzeczywiście jakoś wpływają na zabawę.
Karolina Kobylarz