autor: Damian Pawlikowski
Skandal dźwignią handlu. Erotyka w grach - miłość i seks wirtualnych bohaterów
Spis treści
Skandal dźwignią handlu
Istnieje powiedzenie, że nieważne, jak się o czymś mówi, ważne, że w ogóle się to robi. Afera i skandal są najlepszą drogą do sukcesu nawet najbardziej... osobliwych dzieł, czego świetnym przykładem może być seria Postal czy chociażby interaktywna nowela wizualna w klimatach grozy, czyli Phantasmagoria. Projekt ten, przywodzący na myśl miks Lśnienia Stephena Kinga z thrillerem Siedem Davida Finchera, uznany został za jednego z bardziej kontrowersyjnych przedstawicieli swego gatunku – zresztą, nie bez powodu. Wulgarne słownictwo, wyrafinowana przemoc, a wreszcie scena gwałtu na protagonistce sprawiły, że Phantasmagoria po dziś dzień dla wielu ludologów stanowi wręcz temat tabu. Nie bez echa przeszła też rozbierana sekwencja w windzie w drugim Fear Effekcie, podczas której dwie główne bohaterki wymieniają między sobą uprzejmości. Każdy, kto grał w wyśmienite Silent Hill 2, kojarzy zapewne dość intrygującą sytuację, w jakiej przyłapujemy Piramidogłowego, który uprawia kuriozalne wygibasy z niepokojąco wyglądającymi żywymi manekinami. Cóż, jakoś trzeba urozmaicać sobie życie w odosobnieniu na Cichym Wzgórzu. Jeśli borykacie się z podobnymi dylematami, a pod ręką nie macie akurat żadnej ponętnej partnerki z plastiku, być może zainteresuje Was projekt austriackiego studia ThriXXX, który dzięki wykorzystaniu Kinecta pozwala uczestnikowi własnoręcznie cieszyć się wdziękami wirtualnych panienek. Dwuznacznego macania powietrza nie uznaje najwidoczniej sam Microsoft, który automatycznie odciął się od tego rodzaju (s)eksperymentów. Na achievementy nie ma zatem co liczyć.
Swoiste trofeum powinien dostać za to Patrick Wildenborg, holenderski programista i miłośnik serii Grand Theft Auto, który – analizując kod źródłowy San Andreas – dostrzegł powiązania między plikami o sugestywnych nazwach „SEX” czy „BLOWJOBZ” a niewyciętymi z gry animacjami stosunków CJ-a z wybrankami jego serca. Wkrótce potem do sieci wyciekł mod Hot Coffee, który na dobre usunął zaimplementowaną blokadę i pozwolił graczom cieszyć się kontrowersyjną łóżkową minigierką. W przeciwieństwie do QTE znanego z God of War tutaj programiści wyłożyli gorącą kawę na ławę i pomimo części garderoby pozostałej na bohaterach, interaktywne scenki erotyczne nie zostały jakoś szczególnie ocenzurowane. Tym samym wydawca musiał ściągać setki tysięcy kopii gry z półek, usuwać feralny kod i wprowadzać poprawioną wersję gry ze znaczkiem „tylko dla dorosłych”. Przemoc, narkotyki, przestępczość – wszystko to wymięka przy nagim sutku, który jako ostateczny deprawator potrafi zmusić ESRB do przyznania rangi „18+”. Aż dziwne, że podobnych przygód nie miał Capcom, który nieumyślnie umieścił na okładce szóstego Resident Evil żyrafę w glanach, zmuszającą jakiegoś nieszczęśnika do fellatio. Biorąc pod uwagę ułańską wyobraźnię mediów – a zwłaszcza programu FOX News, który oskarżył BioWare o szerzenie ufoporno w pierwszej odsłonie Mass Effecta – tego typu kwiatki dawno już powinny znaleźć się na pierwszych stronach gazet. I jestem przekonamy, że sami deweloperzy nie mieliby nic przeciwko darmowej reklamie.