autor: Damian Pawlikowski
Bo fantazja jest od tego.... Erotyka w grach - miłość i seks wirtualnych bohaterów
Spis treści
Bo fantazja jest od tego...
„Potrzeba matką wynalazków” – to jakże mądre sformułowanie trafnie podsumowuje treść tego akapitu. Gdy tylko w jakieś grze występuje seksowna i jakimś cudem nieroznegliżowana niewiasta, zawsze znajdą się chętni do pomocy moderzy, którzy przełamią system i zdejmą kajdany nałożone jej przez deweloperskich oprawców... a jeśli nie kajdany, to przynajmniej stanik. Gdy w 1996 roku do sklepów trafiła pierwsza część Tomb Raidera, jej heroina o opływowych kształtach, czyli Lara Croft, z miejsca została okrzyknięta symbolem seksu świata gier wideo. Epatowanie poligonowym cycem wciśniętym w obcisły lateks doprowadziło niektórych graczy do wrzenia, inspirując jednocześnie domorosłych koderów do stworzenia odpowiedniej modyfikacji, znanej powszechnie jako Nude Raider. Z czasem moda na globalne rozbiory rozpoczęła się na dobre, a wśród ofiar rozgorączkowanych moderów znalazły się m.in. Alyx Vance (Half-Life 2), Mona Sax (Max Payne 2), Rayne (BloodRayne), a nawet Alicja z American McGee Alice czy niczego nieświadome Simy, które nie mogą zażyć w spokoju kąpieli, bez obaw o podglądające ich oko Wielkiego Brata.
Tego typu niewinne zabawy to jedynie wierzchołek góry lodowej, na którą składają się m.in. pełnoprawne serwisy internetowe w całości poświęcone nude modom oraz rankingi „najseksowniejszych” prac utalentowanych programistów. Jak bardzo owi twórcy mają nie po kolei w głowach, można przekonać się, zaglądając chociażby na YouTube’a i wyszukując wesoło pląsające fallusokształtne stwory z gry Spore. Naprawdę przerażający jest jednak filmik z rozgrywki w Second Life, prezentujący działanie moda umożliwiającego uprawianie seksu... z jednorożcem. Przed powszechną degeneracją nie uchroniły się nawet szmacianki z Little Big Planet, które potrafią wyczyniać naprawdę chore rzeczy w rękach niepoprawnych graczy. Niezbadane są ścieżki naszej seksualności, choć zdecydowanie dużo zdrowszą formę jej okazywania stanowią cosplaye, które nie tylko potrafią cieszyć oko (kto zagląda do odpowiedniego działu, sam się o tym przekonał), ale także pobudzać wyobraźnię uczestników i zmuszać ich do kreatywnych działań. Kto wie, czy za rogiem nie czai się akurat deweloper z cyrografem? Rosyjska cosplayerka Anna Ormeli, wcielająca się w Elizabeth z Bioshocka: Infinite, tak spodobała się członkom studia Irrational Games, że dostała natychmiastowy angaż w kampanii reklamowej, a jej podobizna trafi do samej gry!