9 rzeczy, które w filmach o Harrym Potterze wypadły lepiej niż w książkach Rowling
Harry Potter w książkowym wydaniu to dla wielu dzieło doskonałe. Nie ma co się dziwić – Rowling pisać potrafi wyśmienicie. Kilka jednak wątków zostało w ekranizacjach zrealizowanych lepiej niż autorka uczyniła to w powieściach.
Spis treści
Po wydaniu pierwszej części czarodziejskiej serii wybuchła na świecie prawdziwa Potteromania. Fani serii w różnym wieku kupowali hogwartowe gadżety, nazywali dzieci Harry albo Hermiona (a czasem i Severus) i sprawdzali, czy zaklęcia z powieści przypadkiem nie działają również w prawdziwym świecie (niestety nie, sprawdzone info). Sięgniecie Hollywood po rozchwytywane książki było tylko kwestią czasu. Ekranizacje okazały się wielkim sukcesem kasowym i zebrały przychylne recenzje. Wprawdzie nie wszystkim filmom udało się zachować tak samo wysoki poziom, jednak większość fanów zawsze kojarzyć będzie już twarze swoich ulubionych książkowych bohaterów z Danielem Radcliffem, Emmą Watson i Rupertem Grintem, Hogwart wyobrażać sobie takim, jakim uczynili go scenografowie, i uśmiechać się, słysząc pierwsze takty motywu przewodniego.
Efektowniejszy mecz quidditcha
- Który to film: Harry Potter i więzień Azkabanu
- Kto reżyserował: Alfonso Cuaron
- Kto napisał scenariusz: Steve Kloves
W książkach quidditcha jest zdecydowanie więcej. Rowling bardzo dokładnie opisuje zasady, które czasami w filmach są traktowane z przymrużeniem oka. Nie ma wątpliwości, że potrzeba niezwykłego talentu, by wymyślić fikcyjną grę, stworzyć jej historię, tło polityczno-sportowe i do tego wpleść to wszystko w fabułę. A trzeba przyznać, że koniec końców quidditch pełni w całej serii bardzo ważną rolę. Gdyby nie skomplikowane nieraz opisy Rowling, nie byłoby nawet możliwości przeniesienia rozgrywek na ekran. W przypadku niektórych meczów jednak właśnie nieproste zasady gry przyczyniały się do tego, że całość nie sprawiała wrażenie tak efektownej.
W Harrym Potterze i Czarze Ognia, skądinąd świetnej ekranizacji, niestety w ogóle nie pokazano finału mistrzostw świata. Filmowcy, zdając sobie sprawę, że ciężko będzie oddać w kinie sportowe emocje, jednocześnie nie narażając się fanom za naginanie przepisów wymyślonych przez Rowling, postanowili, że w ogóle nie warto porywać się z motyką na słońce. Może mieli rację, ale niewątpliwie pewien niedosyt pozostał. Tym bardziej, że w Harrym Potterze i więźniu Akabanu udało się to zrobić świetnie.
Chociaż wszystkie niuanse gry nie zostały tam ukazane i pod tym względem mecz z Hufflepuffem na papierze z pewnością jest bardziej rozbudowany, trzeba przyznać, że pod względem efektowności robi ogromne wrażenie. Z nieba strzelają pioruny, całe pole gry jest zasnute chmurami (co, tak na marginesie, jest też pretekstem, by nie pokazywać od razu wszystkich zawodników, a skupić się na Harrym i Cedriku), a główny bohater szuka znicza. Oglądając film, o dziwo czułem większe emocje niż wtedy, kiedy czytałem opis tego samego meczu w książce. W tej samej ekranizacji zresztą całkiem nieźle pokazano też inne quidditchowe sceny. Twórcom należy się wielki plus zarówno za podołanie zadaniu, jak i za to, że w ogóle odważyli się, by spróbować.