Mniej Dursleyów. Co filmy o Potterze robią lepiej niż książki?
Spis treści
Mniej Dursleyów
- Który to film: na przykład Harry Potter i Zakon Feniksa
- Kto reżyserował: David Yates
- Kto napisał scenariusz: Michael Goldenberg
Mimo że relacja Harrego z wujostwem była w powieściach niezwykle istotna dla fabuły, z każdą kolejną częścią fragmenty o Dursleyach coraz bardziej nużyły. Sam miałem czasem ochotę przeskoczyć o kilkanaście stron, by nie musieć już czytać o tej wyjątkowo denerwującej rodzinie. Zważywszy na komentarze fanów cyklu, można stwierdzić, że nie jestem w tym odczuciu osamotniony.
Rowling dręczyła nas opisami kolejnych niegodziwości Dursleyów na początku każdej powieści. Chociaż pod względem literackim ciężko im cokolwiek zarzucić, w pewnym momencie stały się one dla głównej osi fabularnej po prostu zbędne. Jako wątek poboczny zaś były po prostu za mało interesujące, nawet jeżeli pisarka próbowała ubarwić te historie na początku śmiesznymi, ale potem coraz bardziej irytującymi dialogami. Poza tym wujostwo Harrego (i ich pociechę) przedstawiła ona jako stereotypowo antypatycznych, aż do przesady.
W filmach nie silono się na próbę ocieplenia wizerunku Dursleyów. Rodzina jest tak samo niesympatyczna jak w książkach. Tyle że widzowie spędzają z nią znacznie mniej czasu niż czytelnicy. Wystarczająco wprawdzie długo, by znielubić wuja i ciotkę Harrego i współczuć głównemu bohaterowi konieczności zamieszkiwania w schowku pod schodami… ale przy tym nie na tyle, byśmy mieli ochotę na sam ich widok wyłączać ekran i zupełnie niemagicznie zakląć. Pod tym względem filmowcy spisali się lepiej niż pisarka.